Czolgosz pochodził z rodziny polskich imigrantów. Urodził się w Alpenie, w stanie Michigan jako jedno z ośmiorga dzieci Pawła Czolgosza (1843-1944) i Victorii Nowak (1843-1883). Po 1880 roku rodzina przeniosła się do Alpene, a następnie do Cleveland w stanie Ohio. Czolgosz porzucił rodzinną farmę, wyjechał wraz z dwoma braćmi i rozpoczął pracę w fabryce stali. Za uczestnictwo w strajku bracia zostali zwolnieni z pracy i wrócili do Cleveland.
(fot. Wikimedia Commons)
Czolgosz, który pochodził z biednej rodziny polskich imigrantów, już w młodości wykazywał zainteresowanie anarchizmem. Uważał, że władze stoją po stronie kapitalistycznych przedsiębiorstw, zamiast po stronie pokrzywdzonych pracowników. Ponieważ uczestniczył w strajkach, podawał często fałszywe nazwisko - Fred C. Nieman.
Oprócz działalności strajkowej, często kupował lewicowe gazety, które utwierdzały go w przekonaniu o niesprawiedliwości społecznej, za którą odpowiedzialny jest rząd. Pomimo swojego zaangażowania, wpływowi anarchiści uważali go za człowieka niebezpiecznego i niezrównoważonego. Ponieważ czołowi anarchiści amerykańscy traktowali go nieufnie i umieścili nawet ogłoszenie w swoim piśmie "Free Society", ostrzegające przed kontaktami z nim, Czolgosz postanowił dokonać zamachu.
31 sierpnia zameldował się w hotelu w Buffalo i udał się obejrzeć Wystawę Panamerykańską. 5 września dowiedział się, że dzień później ma się tam pojawić prezydent McKinley. Czolgosz postanowił zabić prezydenta i nabył, za 4,5 dolara, pistolet Iver-Johnson, kaliber 32mm.
William McKinley (ur. 29 stycznia 1843 w Niles, zm. 14 września 1901 w Nowym Jorku) - dwudziesty piąty prezydent USA (1897-1901).
Syn przemysłowca z Ohio, uczestnik wojny secesyjnej. Ukończył prawo na Albany Law School. Kolejno prokurator powiatowy w Stark County (1869-1871), członek Izby Reprezentantów z ramienia Partii Republikańskiej (1877-1883, 1885-1900) i gubernator Ohio (1892-1896).
W 1896 roku jako kandydat republikanów wygrał wybory prezydenckie.
(fot. Wikimedia Commons)
W wyniku zwycięskiej kampanii prezydenckiej, zapewniającej reelekcję, William McKinley postanowił odbyć podróż po kraju. Po jej zakończeniu, zatrzymał się w Canton, gdzie przygotowywał tekst przemówienia na wystawę w Buffalo. Po wygłoszeniu przemówienia (5 września), prezydent spotkał się z ludźmi zwiedzającymi wystawę. Następnie udał się do rezydencji szefa Pan-American Exposition, Johna Milburna, gdzie zamierzał przenocować.
Następnego dnia, w którym panował upał, McKinley, wraz z żoną Idą, udał się do tzw. "Świątyni Muzyki", by spotkać się z mieszkańcami. Jego osobisty sekretarz, George Cortelyou ostrzegał prezydenta, by nie spotykał się z tak dużą liczbą nieznajomych osób, lecz McKinley zignorował tę uwagę. Około godziny 15.00 prezydent wygłosił krótkie przemówienie, a następnie zaczął witać się z przybyłymi ludźmi, uściskując im ręce.
Moment zamachu na prezydenta McKinleya uwieczniony na grafice z pierwszych lat XX. wieku
(fot. T. Dart Walker/Wikimedia Commons/około 1905 r)
Leon Czolgosz obserwował prezydenta już poprzedniego dnia, jednak stwierdził, że otacza go zbyt duży tłum i nie zdoła dokonać zamachu. Następnego dnia, kiedy McKinley udał się do pobliskiego wodospadu Niagara (przed wizytą w Świątyni Muzyki), Czolgosz pojechał za nim, lecz nie strzelił do prezydenta. Kiedy McKinley skończył krótkie przemówienie przy okazji wystawy EXPO, otrzymał gromkie brawa i zszedł, by przywitać się z ludźmi.
Czolgosz miał wówczas rękę owiniętą bandażami, pod którymi znajdował się pistolet. Kiedy zbliżył się do prezydenta, oficer ochrony zapytał, czy skaleczył się w rękę. Kiedy Czolgosz potwierdził, oficer zalecił mu udanie się do ośrodka medycznego, na co zamachowiec odparł: "Później, po spotkaniu z prezydentem. Długo czekałem na to spotkanie." Zaraz potem oddał dwa strzały do McKinleya, z bliskiej odległości. Prezydent zdążył jeszcze zapytać, czy został postrzelony i poprosić o ostrożność, przy informowaniu pierwszej damy.
Świątynia Muzyki w Canton, miejsce zamachu na prezydenta USA
(fot. C.D. Arnold, 1901)
Niezwłocznie po zamachu, prezydenta przewieziono do pobliskiego szpitala na terenie wystawy. McKinley był ranny w brzuch i w pierś, lecz lekarze stwierdzili, że rana brzucha jest najpoważniejsza. Okazało się, że pierwsza kula odbiła się od guzika marynarki i wcale nie wyrządziła krzywdy rannemu. Druga kula jednak, przebiła żołądek i uszkodziła nerki i trzustkę. Lekarze nie mogli zlokalizować kuli, więc zaszyli prezydentowi ranę i przetransportowali go do domu Johna Milburna.
Nie skorzystali także ze znajdującego się w pobliżu urządzenia do prześwietlania promieniami. Początkowe diagnozy lekarskie były optymistyczne, jednak tydzień po postrzale zaczęła się rozwijać gangrena. Ponieważ McKinley został ranny w brzuch, nie mógł nic jeść, a jedynie przyjmował płyny. 13 września lekarze opublikowali biuletyn, który wprost stwierdzał, że śmierć prezydenta jest kwestią czasu. Dziewięć dni po zamachu, w nocy z 13 na 14 września, o godzinie 2.15, William McKinley zmarł. Został pochowany na cmentarzu w Canton.
Egzekucja Leona Czolgosza
(fot. Youtube)
Tuż po zamachu Czolgosz został powalony na ziemię przez tłum. Kelner James Parker chciał dokonać samosądu i poderżnąć Czolgoszowi gardło. Zaraz potem zabójca prezydenta został wyciągnięty z pawilonu, aresztowany i odstawiony na policję. Odmówił składania zeznań, a jedynie przyznał, że jest anarchistą. Niemal natychmiast zamachowiec został oskarżony o morderstwo, a pięciu lekarzy jednogłośnie stwierdziło, że w momencie strzelania do McKinleya, był w pełni władz umysłowych.
Proces rozpoczął się 23 września 1901 i trwał nieco ponad 1 dzień. Czolgosz przyznał się do winy, choć sędzia nakazał zaprotokołować "niewinny" i stwierdził, że działał sam. Na wszystkie pytania odpowiadał zdawkowo i nie współpracował ze swoimi obrońcami, gdyż nie miał zaufania do wymiaru sprawiedliwości. O godzinie 16.26 ława przysięgłych ogłosiła werdykt - oskarżony, winnym zabójstwa pierwszego stopnia.
Przewodniczący składu sędziowskiego, Truman White skazał Czolgosza na karę śmierci. Następnego dnia, 27 września, skazaniec został przetransportowany do więzienia Auburn State Prison w stanie Nowy Jork. Nieco ponad miesiąc później, 29 października, Czolgosz został wprowadzony do celi egzekucyjnej, gdzie miał powiedzieć: "Zabiłem prezydenta, bo był on wrogiem dobrych ludzi, ludzi pracy. Nie żałuję mojego czynu. Bardzo żałuję, że nie mogłem zobaczyć się ze swoim ojcem". O godzinie 7.12, Leon Czolgosz został stracony na krześle elektrycznym, po tym jak przez minutę przez jego ciało przepłynął prąd o napięciu 1700 V.
Oprac. na podstawie artykułu z Wikipedii,
autorstwa, udost. na licencji CC-BY-SA 3.0