Skłodowska-Curie i Langevin. Seksskandal z początkiem wieku

Sylwia Arlak
Maria z mężem w laboratorium
Maria z mężem w laboratorium Wikimedia Commons
Porywaczka mężów! Wszetecznica! Tak pisały o Marii Skłodowskiej-Curie gazety w całej Europie. Wszystko za sprawą wyjątkowo niefortunnego romansu

Był 19 kwietnia 1906 roku. W chłodne, deszczowe popołudnie Piotr Curie wyszedł na ruchliwą ulicę. Zamyślony, od lat zmagający się z zaburzeniami równowagi, wpadł prosto pod koła wozu. Zginął na miejscu. Żona, Maria Skłodowska- Curie, z którą francuski fizyk spędził 11 lat życia, długo nie mogła się pozbierać po jego stracie. Jeszcze niedawno w liście do siostry Bronisławy pisała o swoim związku: „Męża mam najlepszego, jakiego można wymarzyć, i nawet nie sądziłam, abym podobnego znaleźć mogła, to prawdziwy los na loterii wygrany, i im dłużej żyjemy ze sobą, tym nam ze sobą lepiej". Piotr już od chwili poznania rozpieszczał ukochaną: „Nic nie mogło mi dać więcej przyjemności niż wiadomość od Ciebie. Perspektywa dwóch miesięcy bez słyszenia o Tobie była dla mnie trudna do zniesienia. Chcę powiedzieć, że nawet mała wiadomość jest więcej niż mile widziana". Po zaledwie kilku miesiącach znajomości poprosił ją o rękę. Po śmierci męża Maria zamknęła się w czterech ścianach. Jeśli już gdzieś się pojawiała, zawsze w żałobnym stroju.

W swoim pamiętniku zanotowała: „Dotknięta przez los, nie byłam w stanie stawić czoła przyszłości, jednak nie mogłam zapomnieć, co mój mąż zwykł mawiać, że nawet jeśli jego zabraknie, powinnam kontynuować swoją pracę".

Po siedmiu miesiącach zastępuje swojego męża na Wydziale Nauk Ścisłych Sorbony, by poprowadzić tam kurs z fizyki. Zostaje pierwszą kobietą, która wykłada na tej uczelni. Największa miłość Marii - nauka - stopniowo pozwala jej uporać się z życiową tragedią.

Trzy lata później na kobietę spada kolejne nieszczęście. Umiera teść Marii W ten sposób ona sama traci wspierającego przyjaciela, a jej dzieci ukochanego dziadka. Kobieta w kilka chwil starzeje się o dobre kilkanaście lat. Odmawia przyjmowania posiłków. Żyje pracą i piętrzącymi się obowiązkami. Kolejne stresy odbijają się na jej zdrowiu.

Nowy impuls

Ale karty odwracają się, kiedy do jej życia ponownie wkracza niejaki Paul Langevin. Choć ich ścieżki wielokrotnie się przecinały, uczeń Piotra Curie, jego następca w Szkole Fizyki i Chemii i wieloletni przyjaciel małżeństwa Curie dopiero teraz wywróci życie 43-letniej kobiety do góry nogami. Przyjaciele przyszłej noblistki z zadowoleniem odnotowują powrót ich dawnej Marii. Smutną garderobę zamienia nabiale, eleganckie sukienki. Jej oczy błyszczą niebezpiecznie, a ona sama coraz częściej pozwala sobie na uśmiech.

Romans z o pięć lat młodszym, wysokim, przystojnym i inteligentnym profesorem fizyki trwał w ukryciu przez sześć miesięcy. Para kochanków spotykała się w wynajętym mieszkaniu, a kiedy nie mogli się zobaczyć - słali sobie namiętne listy. „Drżę z niecierpliwością na myśl o ponownym ujrzeniu Ciebie oraz powiedzeniu Ci, jak bardzo za Tobą tęskniłem. Całuję Cię czule, oczekując jutra..." - pisał Paul w jednym z nich. „Upewnij się, że nie jesteś przez nikogo śledzony, kiedy do mnie zmierzasz" - otrzymał mężczyzna w odpowiedzi.

Zauroczony Paul szybko zapomniał przy Marii o swojej żonie Jeanne i czwórce dzieci. Jak zresztą sam twierdził, żona, która pochodziła z robotniczej rodziny i prowadziła wraz z matką sklep kolonialny, nie miała prawa rozumieć jego pracy naukowej. Miewała też wybuchy złości, które stopniowo doprowadzały mężczyznę do problemów żołądkowych, a ostatecznie do załamania nerwowego. W ich domu często dochodziło do awantur i rękoczynów. Jeanne ubliżała mu przy każdej okazji. Ale również on nie był bez winy.

Jego żona skarżyła się, że naukę i swoją pracę stawiał wyżej niż życie rodzinne. Według niej przynosił do domu zbyt mało pieniędzy. Wielokrotnie też prowadzał się z innymi kobietami. Marię i Paula łączyło zaś nie tylko uczucie do fizyki, ale też działalność społeczna. On założył istniejącą do dziś Unię Racjonalistyczną, prezesem której jest wnuczka Skłodowskiej-Curie, Helene Langevin-Joliot Marię zajmowała działalność charytatywna i walka o równouprawnienie kobiet.

Ich szczęście nie trwało jednak długo. Żona Langevina postawiła przed kochankami warunek. Zażądała, aby para przestała kontaktować się ze sobą zarówno na stopie prywatnej, jak i zawodowej. W przypadku niespełnienia jej prośby miała upublicznić listy miłosne pary. Maria żarliwie namawiała w nich Paula do opuszczenia żony. Listy te wyraźnie wskazywały, że związek Marii i Paula nie był zwykłą fizyczną fascynacją. Maria miała poważne plany wobec kochanka i chciała, by ten wkrótce ją poślubił. Tymczasem Paul nie spisał jeszcze swojego małżeństwa na straty. Jego żona urodziła czwarte dziecko niedługo przed tym, jak wdał się w romans ze Skłodowską-Curie. Pikantną korespondencję Jeanne Langevin przywłaszczyła sobie z pomocą wynajętego złodzieja, a spotkawszy Marię na ulicy, kazała się jej wynosić z kraju i groziła skandalem, a nawet śmiercią.

W 1910 roku w Brukseli odbył się Międzynarodowy Kongres Radiologii i Elektryczności, na który kochankowie zostali zaproszeni. Curie była tam jedyną kobietą, a wśród gości znajdowały się takie osobistości jak Albert Einstein, Max Planck czy Jean Perrin. Gdy żona Paula dowiedziała się o tym, że jej mąż jest na tej samej konferencji co Maria, postanowiła spełnić swoją groźbę. Kompromitujące materiały ujrzały światło dzienne, mimo że tak naprawdę Maria i Paul nie przybyli do Brukseli razem. Dla Jeanne Langevin sprawa była jednak jasna. Umowa, którą zawarli wszyscy troje, została zerwana.

Gorący kongres radiologów

Podczas pobytu Marii w Brukseli dziennikarze nie dawali jej spokoju. W gazetach ukazały się wywiady z żoną Langevina, która opowiadała o romansie jej męża z polską uczoną, oraz rozmowa z teściową Langevina, która mówiła o listach miłosnych kochanków. Prasa brukowa nie zostawiła na Marii suchej nitki. To jej przypisywano całą winę za rozpad rodziny.

„Ognie radu, który promieniuje tajemniczo na wszystko, co go otacza, zrobiły nam niespodziankę. Wznieciły pożar w sercach uczonych, którzy z uporem studiują jego działanie; tymczasem żona i dzieci uczonego toną we łzach..." - pisał jeden z większych paryskich dzienników „Le Journal".

Skłodowskiej-Curie zaczęto wytykać obce pochodzenie i doszukiwano się u niej korzeni żydowskich. Ochrzczono ją porywaczką mężów, modliszką rozbijającą francuską rodzinę. W prasie zagranicznej rozpisywano się o „największej sensacji w Paryżu od czasu kradzieży »Mona Lizy«". Co ciekawe, do dziś w niemieckiej Wikipedii można przeczytać o „deprawacjach" Skłodowskiej.

To, co napisała prasa ponad sto lat temu, żyje do dziś. Gdy w prasie pojawił się artykuł, w którym teściowa Langevina powiedziała, że nie ma informacji na temat miejsca pobytu kochanków, Maria wystosowała list otwarty do redakcji „Le Temps" - odniosła się w nim do treści tej rozmowy. Stwierdziła wówczas, że wszyscy wiedzą, gdzie ona przebywa. Negatywnie wyraziła się również o plotce na temat swojej rzekomej ucieczki. Naukowcy goszczący na brukselskiej konferencji również zapoznali się z rewelacjami na temat Skłodowskiej-Curie, ale nie dali im wiary. Według nich znajomość Manii Paula to jedynie relacje służbowe, a poza tym większość słyszała o kłopotach małżeńskich Langevinów.

List otwarty nie zakończył tej batalii. Przeciwnie - weszła ona w fazę, w której liczyły się już nie tylko ostre pióra. Langevin wyzwał na pojedynek na pistolety redaktora naczelnego „L'Oeuvre" Gustava Tery'ego, ale ostatecznie nie padły żadne strzały. Tery w ostatniej chwili skierował pistolet w ziemię. Paul stwierdził wówczas, że nie jest zabójcą, i również odłożył broń.

Redaktor „Gil Blas" zmierzył się na szpady z dziennikarzem z „LAction Française", po czym Tery wyzwał na pojedynek innego redaktora „Gil Blas". W „L'Intransigeant" ukazał się list otwarty, którego autorem okazał się być sam Langevin. Maria napisała kolejny list do „Le Temps", grożąc, że poda do sądu każdego, kto ośmieli się wydrukować miłosne listy. Ostatecznie zabrała córki i uciekła z domu w Sceaux do przyjaciół w Paryżu. Nie mogła dłużej znieść obecności rozentuzjazmowanych tłumów pod drzwiami. „Precz z cudzoziemką!" - skandowali i rzucali kamienie w okna jej posiadłości.

„Niczego w życiu nie należy się bać. Należy to tylko zrozumieć" - mówiła.

Z Marią rodzina i Einstein

Curie wciąż jednak mogła liczyć na wsparcie bliskich. Rękę podały jej również szwedzkie feministki, a także wielcy uczeni z całego świata. „Tak rozgniewał mnie sposób, w jaki motłoch waży się Panią atakować, że bezwzględnie musiałem dać upust swemu oburzeniu. (...) Chciałbym Pani powiedzieć, że bardzo podziwiam Pani wytrwałość, energię i uczciwość (...) To wspaniale, że wśród nas znajdują się ludzie tacy jak Pani, jak Langevin, prawdziwe istoty ludzkie, w których towarzystwie można odczuwać radość. Jeśli motłoch nadal będzie Panią atakować, proszę po prostu przestać czytać te bzdury" - pisał do niej sam Albert Einstein.

Naukowiec nie szczędził komplementów pod jej adresem. Niedługo później pisał: „Minęło kilka tygodni od tych cudownych wydarzeń i moje małe szare komórki nadal są nimi pobudzone. Odczuwam głęboką wdzięczność dla Pani i jej przyjaciół za to, że pozwoliliście mi uczestniczyć w Waszym życiu. Nie wyobrażam sobie niczego bardziej inspirującego niż widok istot tej miary, żyjących wspólnie tak zgodnie. Wszystko w Pani domu wydało mi się tak naturalne, jak współgranie różnych części pięknego dzieła sztuki, i chociaż moja znajomość języka francuskiego jest zaledwie elementarna, nigdy nie miałem poczucia, że jestem wśród Was kimś obcym. Gorąco dziękuję Pani za czas mi poświęcony i błagam o wybaczenie, jeżeli czuła się Pani zaszokowana moimi nieokrzesanymi manierami".

Szwedzki grajdołek

Kiedy w 1911 roku Curie otrzymała nominację do Nagrody Nobla w dziedzinie chemii, już od dłuższego czasu było głośno o szczegółach z jej życia prywatnego. Nie wpływały one korzystnie na jej dobre imię. Kiedy do Szwecji dotarła wiadomość o romansie Skłodowskiej-Curie z żonatym mężczyzną, sekretarz tamtejszej Królewskiej Akademii Nauk, nie chcąc, aby tak podniosła uroczystość jak wręczenie Nagrody Nobla przerodziła się w skandal, zwrócił się do kobiety z prośbą, aby nie pojawiała się w Szwecji: „Wszyscy moi koledzy odpowiedzieli, że nie chcą, aby Pani tu przyjeżdżała. Ja również błagam, aby została Pani we Francji; ponieważ nikt nie może przewidzieć, co by się stało podczas wręczania nagrody. Honor, szacunek dla naszej Akademii, jak również dla samej Nauki i Pani ojczyzny zdają się wymagać, aby w tych okolicznościach porzuciła Pani myśl o przyjeździe tutaj po odbiór nagrody".

Badaczka nie przejęła się jednak słowami Christophera Aurivilliusa. Poinformowała go, że nie ma zamiaru rezygnować z osobistego odebrania Nagrody Nobla: „Muszę działać zgodnie ze swoim przekonaniem. Postępowanie, jakie mi Pan zaleca, wydaje mi się błędne. Myślę, że nie ma absolutnie żadnego związku między moją pracą naukową a faktami z życia osobistego, których źle poinformowani i niezasługujący na szacunek ludzie używają przeciwko mnie. Jestem bardzo dotknięta, że sam Pan nie podziela mojej opinii". Maria udała się do Sztokholmu i w spokoju odebrała nagrodę. Nie wydarzyło się nic, czego się obawiano, a uczona po swoim przemówieniu odebrała gromkie brawa. Otrzymała też wsparcie od Szwedzkiego Zrzeszenia Kobiet Uczonych, które specjalnie na jej cześć wydało bankiet. Wciąż jednak media chętnie rozpisywały się na temat jej podbojów miłosnych.

Smutny koniec romansu

Paul tymczasem otrzymał zgodę na separację z żoną. Po dziesięciu dniach od otrzymania przez Curie najważniejszej nagrody z dziedziny nauki jej kochanek mógł w końcu zacząć na poważnie myśleć o wolności. Mimo to zdecydował się zakończyć romans. Langevin i Skłodowska pozostali w kontakcie i rozmawiali regularnie, ale tylko o sprawach naukowych. Paul potulnie wrócił do swojej żony. Nie zakończyło to jednak ich problemów małżeńskich. Nie minęło wiele czasu, a mężczyzna znalazł sobie nową kochankę - studentkę z Sevres Eliane Montel. Owocem ich związku było piąte dziecko Langevina, syn Paul-Gilbert Maria nigdy już nie miała żadnego romansu. Resztę życia poświęciła Instytutowi Radowemu, który uważała za pomnik pamięci Piotra Curie.

I choć Skłodowska-Curie i Langevin już nigdy do siebie nie wrócili, historia zatoczyła koło. Wnuczka noblistki Helene Joliot zapałała uczuciem do wnuka Paula - Michela Oboje zostali fizykami, a swoją miłość przypieczętowali małżeństwem. Życie Skłodowskiej-Curie przez lata owiane było romantyczną legendą. We wszystkim była najlepsza, pierwsza, jedyna. Nudna, niemal święta. Mąż Piotr nazywał ją kobietą genialną. Córka nie dostrzegała jej wad. Tymczasem Marii daleko do postaci pomnikowej. I ona miewała swoje słabości. Przyciągała mężczyzn. Sam Einstein powiedział o niej, że tyle erotyzmu nie widział nigdy w oczach żadnej innej kobiety.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia