Historia Bałut, wielkiej dzielnicy dużego miasta ma wiejski początek. Przez lata były one wsią znajdującą się na północ od łódzkiego Starego Miasta. Jak udało się ustalić historykom, pod koniec XVIII wieku na Bałutach znajdował się tylko dworski folwark, dwa gospodarstwa oraz karczma. W połowie XIX wieku właściciel folwarku, którym był Artur Zawisza, podzielił go na działki budowlane i oddał w dzierżawę. Tymczasem wieś się rozwijała. Z czasem powstała osada fabryczna.
W 1875 roku sporządzono plan parcelacji. Wytyczono rynek i kilka ulic. Dwie z nich były przedłużeniem łódzkiej ulicy Zgierskiej, a także Łagiewnickiej. Proces kolonizacji osady fabrycznej Bałuty zakończył się w 1872 roku. Pierwszym osadnikiem tzw. Bałut Nowych był Gustaw Sterzel, lekarz miejski z Łodzi, wyznania ewangelickiego. Po 10 latach mieszkało tam już 1468 osób. 470 było Żydami, 466 - katolikami, 372 - ewangelikami oraz 160 było innego wyznania.
Gdy powstawała osada fabryczna Bałuty wokół były łąki, wybudowano ładne domy. Ze studniami, stojącymi w podwórzach toaletami. Ta sielskość Bałut skończyła się wraz z rozwojem sąsiadującej z nimi fabrycznej Łodzi. Pod koniec XIX wieku i na początku XX zaczęli tu przybywać z okolicznych wiosek ludzie szukający pracy w łódzkich fabrykach. Wielu z nich zamieszkało właśnie na Bałutach, a do pracy dojeżdżali. Gdy wybuchła I wojna światowa mieszkało tam już około 100 tysięcy ludzi. To wtedy, w 1915 roku, okupujący miasto Niemcy zdecydowali że Bałuty staną się częścią Łodzi. Wielu mieszkańców Bałut było Żydami. Prowadzili niewielkie sklepy, zakłady rzemieślnicze. Choć nie można zapominać, że jeszcze w XVIII wieku było tam ich tylko kilku.
Historyczne granice Bałut na północy ciągną się od ul. Wojska Polskiego do granic Dolnego Rynku. Na zachodzie docierały do Żubardzia, a na wschodzie przebiegały wzdłuż ul. Łagiewnickiej, dalej do ul. Inflanckiej i Cmentarza Żydowskiego.
Na terenie Bałut trudno było znaleźć wielkie fabryki. A najbardziej dochodowym interesem był wynajem mieszkań. W 1884 roku takie nieruchomości posiadały 345 osoby. Ponad siedemdziesiąt procent stanowili Niemcy. Do Żydów należało 22 procent mieszkań przeznaczonych na wynajem. Sytuacja zmieniła się po włączeniu Bałut do Łodzi. Wtedy to na bałuckim rynku nieruchomości zaczęli dominować Polacy. Należało do nich blisko 40 procent mieszkań. Właścicielami 34 procent byli Żydzi, a 27 procent Niemcy.
Jeszcze przed włączeniem Bałut do Łodzi ważną rolę w życiu tej osady odrywała Rzeźnia Bałucka. W niej odbywał się ubój bydła, badanie mięsa. Zanim powstała to handel mięsem, świniami, krowami, kurami odbywał się na placu Izaaka Baumgolda, który znajdował się na rogu obecnej ul. Żabiej i Łagiewnickiej. Resztki z uboju wrzucano do rynsztoków. Powodowało to niesamowity fetor, pogarszało stan sanitarny. Te warunki polepszyły się wraz z powstaniem Rzeźni Bałuckiej. Znajdowała się niemal naprzeciw placu Baumgolda. Rzeźnia istniała od 1910 do 1935 roku.
Od początku za Bałutami ciągnęła się zła opinia. Uważano, że tu bije serce łódzkiej przestępczości.
Jej rozwojowi sprzyjała między innymi ciasna zabudowa, brak oświetlenia. Podobno przestępczość na Bałutach zmniejszyła się wraz z oświetleniem części tamtejszych ulic, Mieszkało tu też wielu biednych ludzi. Część z nich na skutek kryzysu gospodarczego, który dopadła świat i Łódź na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, straciło pracę. Czasem, by wyżywić rodzinę wiązali się z działającymi na Bałutach band.
Bałuty były zawsze żywym barometrem koniunktury łódzkiego przemysłu – zauważali w 1933 roku dziennikarze „Ekspressu Wieczornego”. - Gdy fabryki były w pełnym ruchu, gdy pracowały całą parą wykonując zamówienia dla rynku rosyjskiego na Bałutach panował względny dobrobyt.
Codziennie, skoro świt tysiące robotników, niby ciche, czarne roje wypełzały z wąskich uliczek bałuckich, które wyglądały jak kanały pełne błota, z domków, które były wielkim śmietnikiem szły w kierunku miasta, do fabryk.
Zwracano uwagę, że bałuccy robotnicy ciężko pracowali w fabrykach, ale nadchodził w końcu dzień wypłaty. Za otrzymane pieniądze mogli utrzymać rodziny. Kiedy jednak fabryki stawały to do domów na Bałutach wkradała się bieda.
Opisywane w prasie z lat trzydziestych mieszkania na Bałutach musiały wyglądać okropnie.
W małych, dusznych izdebkach, do których tylko rzadko zaglądało słońce, gdzie wilgoć i pleśń toczyły ściany, gnieździć się zaczęła nieodłączna choroba proletariatu fabrycznego gruźlica – pisała międzywojenna łódzka prasa.