"Jeśli Pan Bóg nie stworzyłby Bazylego Zacharowa, prędzej czy później równie barwną postać mógłby wykreować jakiś pisarz. Jednakże ten Zacharow, którego znamy, zdaje się być wspólnym produktem Boga, jak i wyobraźni beletrystów”. Tak przewrotnie o życiorysie zapomnianego potentata zbrojeniowego pisał amerykański dziennikarz John T. Flynn. I rzeczywiście jego biografie są mętne. Wydają się być zbudowane często z prasowych anegdot, które powtarzano przez dziesięciolecia. Dziś nie wiadomo już, czy wymyślali je podążający za sensacją dziennikarze, którzy nie mieli co napisać o najbogatszym człowieku Europy, czy może też wymyślał je sam Zacharow, któremu przecież nieobce był arkana PR-u. Pewne jest, że wielki handlarz całe życie pozostawał wierny maksymie „o pieniądzach lubiących ciszę”. W końcu miał co ukrywać - działał w jednej z najbardziej nieetycznych branż i to w dobie wielkich wojen. Oto szkic stanu wiedzy o życiu biznesmenie zwanym „najbardziej tajemniczym człowiekiem Europy”.
Alfons z Tatavli
Zacharowowie byli anatolijskimi Grekami. Oryginalnie nazywali się Zacharias. Swoje nazwisko zruszczyli w czasie kilkuletniego pobytu w Odessie, do którego zmusiły ich antygreckie pogromy w Turcji z 1821 r. Najprawdopodobniej Bazyli przyszedł na świat 6 października 1849 r. w Mugli, małym miasteczku w zachodniej Anatolii. Był najstarszym z czworga dzieci skromnego handlarza.
Gdy miał kilka lat, całą rodziną przeprowadzili się za chlebem do Stambułu. Tam zamieszkali w Tatavli (dziś Kurtuluş), dzielnicy greckiej biedoty.
Przypuszcza się, że w dzieciństwie co najmniej przez parę lat Zacharow uczęszczał do szkoły prowadzonej przez brytyjskich misjonarzy. Wynika to z faktu, że bardzo dobrze władał językiem angielskim. Poza nim posługiwał się również swobodnie m.in. francuskim, niemieckim, hiszpańskim i rosyjskim. Znajomość części z nich posiadł oprowadzając po zaułkach Stambułu turystów. Podobno pokazywał im nie tylko zabytki, ale również wdzięki swoich koleżanek, które stręczył. Poza tym miał dorabiać sobie jako podpalacz na usługach pazernych lotnych brygad strażackich – wzniecał pożary, które oni gasili, w zamian otrzymując od majętnych mieszczan sowite nagrody.
W 1870 r. Bazyli Zacharow pojawił się w Wielkiej Brytanii. Miał tam zbiec, po tym jak okradł swojego wuja, w którego sklepie pracował. Zależało mu na szybkim nabyciu tamtejszego obywatelstwa i jak również znacznego posagu. Dlatego też szybko ożenił się z niejaką Emily Borrows, córką bogatego kupca z Bristolu. Po jakimś czasie młoda para wyjechała do Belgii. Nie zabawili tam długo. Zacharow został aresztowany i deportowany z powrotem na Wyspy. Miało to związek z oskarżeniem o zdefraudowanie 700 funtów, wówczas sporej sumy. Ostatecznie młodzieniec wyszedł z tarapatów obronną ręką. Zamiast trafić do więzienia, został wypuszczony po zapłaceniu 100 funtów kaucji.
Niektórzy jego biografowie wskazują, że łaskawość sądu wynikała z nawiązania wówczas przez Greka współpracy z brytyjskim wywiadem. Jeśli chodzi o ten wątek, poszlak go potwierdzających jest więcej. Wkrótce po wyjściu z aresztu Zacharow złamał zakaz opuszczania Londynu. Z fałszywym paszportem na nazwisko Williamson wyjechał na turecki Cypr. Tam, występując pod nazwiskiem Zachariades, przez jakiś czas miał spółkę handlową z niejakim Williamem Shawem, domniemanym brytyjskim agentem. Jakoś tak wyszło, że w 1878 r., gdy owa para opuściła już wyspę, Cypr przeszedł pod brytyjską kontrolę.
Bigamista u Nordenfelta
W 1877 r. Zacharow znalazł się w Atenach. Zapewne kręcił mętne interesy i, jak to miał w zwyczaju, udawał hrabiego, by wbić się na salony. Udało mu się. Poznał prosperującego bankiera i kupca Stefanosa Skouloudisa, przyszłego premiera Grecji. Ten z kolei przedstawił go reprezentantowi handlowemu szwedzkiej firmy produkującej broń, założonej w 1875 r. przez Thorstena Nordenfelta. Mężczyzna chciał zrezygnować z tej posady i szukał kompetentnego następcy. 27-letni poliglota wydawał mu się idealnym kandydatem. I tak 14 października 1877 r. Bazyli Zacharow wkroczył na ścieżkę do wielkiej fortuny.
Mimo że Zacharow wchodził na rynek w idealnym momencie – na Bałkanach co i rusz się kotłowało, a cały świat powoli ruszał do wyścigu zbrojeń – początkowo nie przykładał się do pracy dla Nordenfelta. Zachowując u niego etat, szukał dodatkowych źródeł dochodu. W 1883 r. trafił do irlandzkiego Galway. Tam udawał agenta towarzystw okrętowych, rekrutującego kobiety do pracy w amerykańskich fabrykach. W rzeczywistości kobiety trafiały za Ocean, gdzie przysposabiano je do pracy w najstarszym zawodzie świata. Gdy grunt zaczął mu się palić pod nogami, Zacharow wyjechał do Ameryki. Tam początkowo był przedstawicielem handlowym firmy produkującej wagony. Następnie, w 1885 r., znów połasił się na posag. W Filadelfii znalazł sobie majętną pannę, niejaką Jennie Billings, którą uwiódł podając się za bratanka rosyjskiego księcia. W końcu para wzięła ślub. Chyba fakt ten rozniósł się szerokim echem. Może o „amerykańskim szczęściu rosyjskiego arystokraty” doniosła prasa? W każdym razie, ktoś po imieniu lub rysach „hrabiego” rozpoznał mężczyznę, który dekadę wcześniej poślubił pannę Borrows. Gdy tylko bigamia wyszła na jaw, Zacharow ulotnił się do Europy. Tam wreszcie skoncentrował się na pracy dla szwedzkiego przemysłowca.
System Zacharowa
W 1885 r. Nordenfelt wyprodukował prototyp pierwszej na świecie łodzi podwodnej. Wyposażona była w silnik parowy, wyrzutnię torped i działko. Jej testy przebiegły pomyślnie. Jednakże po pokazach organizowanych dla potencjalnych klientów nikt nie wyrażał zainteresowania jej kupnem. I tu do akcji wkroczył Zacharow. Deklarując się jako wielki grecki patriota, sprzedał okręt Atenom za symboliczne 9 tys. funtów. Jak się okazało, zrobił to tylko po to, żeby o „nowej groźnej broni” Greków poinformować Turków. Ci z miejsca kupili od niego dwa następne modele łodzi – Nordenfelt I i II. Następnie o zakupach Stambułu poinformował Rosjan. Dzięki temu im też wcisnął jeden z prototypów. Ostatecznie żaden z tych okrętów nie osiągnął gotowości bojowej. W takich właśnie okolicznościach narodził się słynny „system Zacharowa”, firmowa strategia handlowa naszego bohatera.
Po serii sukcesów z łodziami, Grek z powodzeniem zastosował swoją metodę w kotle bałkańskim, sprzedając państwom regionu inne produkty Nordenfeldta, w tym kartaczownice, czyli poprzedniczki karabinów maszynowych. W rezultacie w 1888 r. awansowano go na globalnego sprzedawcę szwedzkiej firmy. Grek przeprowadził się wówczas do Paryża.
W międzyczasie pojawiła się kolejna nowinka, która zrewolucjonizowała świat militariów. Hiram Maxim – amerykański wynalazca, który wyemigrował do Wielkiej Brytanii - skonstruował ciężki karabin maszynowy. Po raz pierwszy zastosowano w nim taśmę nabojową, dzięki czemu mógł wystrzelić nawet 600 pocisków na minutę. Przełomowy wynalazek próbował wdrożyć w brytyjskiej spółce Vickers – która dziś jest gigantem, ale wówczas była jedynie firmą produkującą części stalowe. W związku z tym w Europie zorganizowano serię pokazów karabinu, by pozyskać potencjalnych klientów. Zacharow przyglądał się sprawie. Od razu wyczuł, że konstrukcja warta jest setki milionów. I znów sięgnął do swojego arsenału nieczystych zagrań.
Na pokazie we włoskim La Spezia przedstawiciele Maxima, którzy mieli dokonać prezentacji karabinu, w ogóle się nie pojawili. Okazało się, że ktoś ich dzień wcześniej „upił w trupa” i zaniemogli. W czasie kolejnej prezentacji, tym razem w Wiedniu, z karabinu wystrzelono kilka pocisków, po czym broń się zacięła. Gdy Maxim osobiście ją rozebrał okazało się, że ktoś uszkodził jej mechanizm. Wreszcie po drugim pokazie w stolicy CK Monarchii, ktoś „dobrze poinformowany” rozpowszechnił wśród zgromadzonych oficerów informację, że konstrukcja Amerykanina jest wyjątkowo skomplikowana i można ją wykonywać jedynie ręcznie, co znacznie ogranicza tempo produkcji.
Intryga Zacharowa zadziałała. Zdesperowany Maxim – pewien, że ma świetny produkt, którego nie może sprzedać – ostatecznie wycofał się ze współpracy z Vickersem. I wtedy Nordenfelt przyjął go z otwartymi rękami. W 1888 r., z finansowym wsparciem barona Natana Rothschilda, obaj panowie stworzyli spółkę Maxim Nordenfelt Guns and Ammunition Company, która produkowała lekkie działa, karabiny maszynowe i amunicję.
Pan konsultant
Wydawałoby się, iż firma Nordenfelta i Maxima będzie kurą znoszącą złote jaja. Jednak w dwa lata później wokół niej zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Nagle Rotchschildowie wstrzymali środki na inwestycje, wskutek czego Szwedowi „powinęła się noga”.
Zbankrutował i musiał wycofać się ze spółki. Jego udziały przejął brytyjski Vickers, który dodatkowo obdarował Zacharowa solidnym pakietem udziałów. Czy za tą sytuacją stały angielskie służby, które znów w niejasny sposób posłużyły się Grekiem? Nie można tego z całą pewnością stwierdzić. W każdym razie wskutek tych przekształceń powstała spółka o nazwie Vickers, Sons & Maxim – zbrojeniowy gigant mogący konkurować z niemieckim Kruppem czy francuskim Schneider-Creusot. Produkował on okręty, działa, amunicję, karabiny itp. – słowem niemal wszystko, co jest potrzebne do kompletnego wyekwipowania narodowej armii. W epoce nabrzmiewających międzynarodowych konfliktów zapotrzebowanie na broń nieustannie rosło. W efekcie zyski Vickersa podwajały się co dwa lata. Bazyli Zacharow zarabiał na tym podwójnie – raz z prowizji, drugi z dywidend.
Grek nie piastował w Vickersie żadnych eksponowanych oficjalnych stanowisk. Zadowalał się rolą konsultanta, szarej eminencji, która krążyła po gabinetach „panów premierów” i „panów ministrów” całego świata. Wiedział, jak nawiązywać użyteczne koneksje, jak je efektywnie wykorzystywać i komu „posmarować”. W Rosji miał „na pensji” ministrów i Wielkiego Księcia Siergieja Michajłowicza, generalnego inspektora sił zbrojnych, dzięki którym sprzedawał tam broń Vickersa o połowę drożej niż konkurencja. W Japonii sowicie opłacał jednego z admirałów. Dzięki protekcji księżnej-kochanki i obfitym łapówkom udało mu się także przejąć największe hiszpańskie zakłady zbrojeniowe Euskalduna. A to tylko nieliczne ujawnione przypadki, pokazujące modus operandi Zacharowa.
Dzięki swojemu niejasnemu statusowi w Vickersie i zakulisowemu działaniu, Grek miał swobodę manewru – nie musiał być do końca lojalny wobec nikogo. Mógł sprzedawać broń jednej stronie konfliktu jako przedstawiciel Vickersa, a drugiej, bardzo dyskretnie, jako „tajemniczy handlarz”. Tak było na przykład w przypadku wojny burskiej, gdzie dostarczał broń i Brytyjczykom, i Burom.
Poza tym Bazyli Zacharow zarabiał na handlu bronią także pośrednio. Kupował udziały w bankach finansujących zbrojeniowych gigantów. Tak było np. w przypadku Banque de l’Union Parisienne, który obsługiwał zarówno francuski przemysł stalowy, jak i rosyjskie pożyczki (brane także na zakup broni znad Sekwany).
Emerytowany filantrop
Po I wojnie światowej – w której miliony ludzi zadawały sobie śmierć przy pomocy broni od Zacharowa – Grek stał się jednym z najbogatszych ludzi na Ziemi. Za swoje zasługi „handlarz śmiercią” otrzymał we Francji Legię Honorową, a Wielkiej Brytanii Wielki Krzyż Rycerski Orderu Łaźni. Zaczął używać tytułu „sir” przed nazwiskiem.
Na początku lat 20. Zacharow powoli wycofywał się z interesów. Sprzedawał swoje udziały w zbrojeniówkach. Poza tym spotęgował działalność filantropijną fundując szpitale i uniwersytety. Chciał chociaż pod koniec życie poprawić swój medialny wizerunek bezwzględnego, pazernego łotra.
We wrześniu 1924 r. Zacharow wziął kolejny ślub. Związał się ze swoją wieloletnią kochanką – 20 lat młodszą hiszpańską księżną Marią del Pilar. Nastąpił on tak późno, ponieważ dopiero wtedy zmarł mąż kobiety, który od lat przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Ona, jako ortodoksyjna katoliczka, nie chciała wcześniej brać z nim rozwodu.
Małżeństwo milionera z księżna nie trwało długo. Kobieta zmarła na infekcję w lutym 1926 r. w wieku 57 lat.
Owdowiały Bazyli Zacharow ostatnie lata swojego życia spędził w Monako. Zmarł 27 listopada 1936 r.