Bitwa Warszawska. Fakty ciekawsze od fikcji

ANDRZEJ DWORAK
W lipcu 1920 r., decyzją Rady Obrony Państwa, powstała tzw. Armia Ochotnicza do walki z bolszewikami
W lipcu 1920 r., decyzją Rady Obrony Państwa, powstała tzw. Armia Ochotnicza do walki z bolszewikami FOT. CC
15 czy 16 sierpnia? Kiedy rozegrała się bitwa w obronie stolicy Polski? To był Cud nad Wisłą czy za końcowym sukcesem stała chłodna kalkulacja polskich wojskowych? Ksiądz Skorupko szedł na wroga z krzyżem w pierwszym szeregu? Czy toczono bitwę w powietrzu? Do tego najwięksi dowódcy i cisi bohaterowie bitwy, główne postacie zwycięzców i przegranych oraz jeszcze więcej faktów o tej najważniejszej batalii o wolność Polski po 1918 r.

Historia „cudu nad Wisłą” obrosła tyloma legendami, że warto przy okazji 103. rocznicy tego wielkiego wydarzenia postarać się o przybliżenie prawdziwego obrazu sukcesu Polaków, którego wielkość i doniosłość proszą się wręcz o opowieści mityczne i bezbrzeżną gloryfikację bohaterskiego czynu naszych przodków. Czy to odbiera Bitwie Warszawskiej część sławy? Nie, a nawet jej chwały dodaje.

„Wielka kombinacja”

Operacja Warszawska, jak nazywali ją bolszewicy, rozpoczęła się od bitwy nad Bugiem i Narwią w trzeciej dekadzie lipca 1920 r., a zakończyła 5 września pobiciem przez Polaków Armii Konnej Budionnego. Jej ramy czasowe to więc ponad czterdzieści dni. Działania wojenne toczyły się na obszarze większym niż Belgia i Holandia razem wzięte. W Bitwie Warszawskiej walczyły ponad stutysięczne armie. Nie można więc sprowadzać jej tylko do walk na przedpolu stolicy pod Ossowem i Radzyminem. Już w pierwszej połowie lipca 1920 r. – w drugim roku wojny polsko-bolszewickiej – Polacy zaobserwowali przegrupowanie przeciwnika, które zapowiadało zmianę głównego kierunku uderzenia rosyjskiego Frontu Południowo- Zachodniego z zachodniego (na Lublin i Brześć), na południowy zachód, na Galicję. Wcześniej Armia Konna współdziałała z XII Armią w rejonie Sarn, ale teraz Armia Konna przystępowała do współdziałania z XIV Armią działającą na kierunku lwowskim.

Ten nowy kierunek działań prowadził do oddalania się frontów na Białorusi i Ukrainie od siebie i coraz większego rozwierania dwóch różnych kierunków uderzenia. Marszałek Józef Piłsudski od początku kierował się zasadą, że trzeba wyeliminować najsłabsze ogniwo przeciwnika, którym były wojska rosyjskie na południe od Polesia. Uważał, że najważniejsze jest pobicie Armii Konnej, które doprowadzi do jej zatrzymania i zmusi ją do odwrotu z powodu ogołocenia terenu z żywności oraz paszy.

Tak też się stało w bitwie pod Beresteczkiem i Brodami – wojska Budionnego zostały rozbite, choć niezupełnie, i zmuszone do odwrotu w rejon Krzemieniec–Dubno, gdzie przez ponad 10 dni regenerowały siły. To była pierwsza część planu Piłsudskiego – „wielkiej kombinacji”. Druga część miała polegać na przerzuceniu wojsk polskich w rejon Brześcia i przejście do kontrofensywy na skrzydło i tyły armii Frontu Zachodniego. Za linią dolnego Wieprza i między Wieprzem a Bugiem nastąpiła koncentracja wojsk przewidzianych do uderzenia na wojska maszerujące na Warszawę.

Wiele miejsc

Informacje o polskiej koncentracji zlekceważył dowódca Frontu Zachodniego Michaił Tuchaczewski. Miał wprawdzie na ten temat wiadomości, lecz potraktował jako dezinformację, mającą na celu odciągnięcie jego wojsk od walnej bitwy, którą spodziewał się stoczyć nie na południe od Warszawy, ale na północ od niej. Odszedł od planu koncentrycznego natarcia siłami co najmniej trzech, a nawet czterech armii na Warszawę i Modlin, na korzyść uderzenia siłami dwóch armii (III i XVI), natomiast dwie armie skierował na inny szlak. Takie rozbicie sił wykorzystali Polacy, którzy zorientowali się w sytuacji już 6 sierpnia. Kluczowe wydarzenia z tego okresu miały miejsce nie 15, lecz 16 sierpnia. To one zaważyły na losach bitwy.

Tego właśnie dnia ruszyła kontrofensywa znad Wieprza, którą kierował marszałek Piłsudski. Polacy zdobyli Nasielsk i zdemolowali tyły Sowietów. Tempo polskiej kontrofensywy spowodowało chaotyczny odwrót Rosjan, sparaliżowało system rosyjskiego dowództwa tak dalece, że żaden rozkaz Tuchaczewskiego zawierający dyspozycje zorganizowanego odwrotu, nie tylko nie został wykonany, ale nawet nie został dostarczony do podległych mu armii. Na koniec ostatnia, piąta faza bitwy – tym razem ostateczne pobicie pod Zamościem Armii Konnej Budionnego i XII Armii idących na odsiecz Tuchaczewskiemu. Cała Bitwa Warszawska trwała miesiąc i tydzień. Działania wojenne nie były prowadzone w samej Warszawie.

Front był rozciągnięty na długości czterystu kilometrów – od Włodawy po Brodnicę, gdzie rozgrywano wiele bitew taktycznych. Profesor Grzegorz Nowik ujmuje to tak: „Bitwa Warszawska nie została stoczona jedynie pod Ossowem, tylko w wielkim trójkącie pomiędzy granicą Prus Wschodnich, linią Wisły liczoną od Torunia aż do Dęblina, potem wzdłuż linii Wieprza na południowy wschód, zaś trzeci bok tego trójkąta to linia rzeki Niemen i Bug, od Grodna przez Brześć, na południu aż za Hrubieszów. Ale mówienie, że tam się rozegrała jej główna część, jest krzywdzące dla wszystkich, którzy walczyli w Bitwie Warszawskiej nad Wkrą, pod Nasielskiem, Drohiczynem, Białymstokiem, Zamościem, Komarowem, bronili Płocka, Włocławka, Działdowa, Brodnicy”.

Przewaga Polaków

Wielka Rosja Bolszewicka kontra mała i słaba Polska, która dopiero co odzyskiwała niepodległość. Taki obraz na temat stosunku sił jest generalnie prawdziwy – ale nie dotyczy Bitwy Warszawskiej. Stany liczbowe armii były porównywalne. Wojsko Polskie uczestniczące w Bitwie Warszawskiej liczyło 113–123 tys. żołnierzy, miało 500 dział i ponad 1780 karabinów maszynowych, 2 eskadry samolotów, kilkadziesiąt czołgów i samochodów pancernych i kilka pociągów pancernych. Po stronie Sowietów w samej Bitwie Warszawskiej uczestniczyło ok. 104–114 tys. żołnierzy, którzy mieli do dyspozycji 600 dział i ponad 2450 karabinów maszynowych. Polski język wojskowy dopiero się formował.

Rozkazy były wydawane i odbierane przez oficerów wywodzących się z różnych armii zaborczych i polskich formacji i nie zawsze były one identycznie rozumiane i wykonywane. Tymczasem Rosjanie mieli przewagę polegającą na jednolitym systemie wyszkolenia kadr dowódczych. Oficerowie byli wychowankami carskich szkół i akademii wojskowych. Mieli kilkuletnie doświadczenie z pierwszej wojny światowej i ruszali do boju optymalnie wyposażeni. Do Polski nie docierała natomiast sojusznicza pomoc z Francji z powodu blokady dostaw przez Niemcy, Austrię i Czechosłowację, która 28 lipca 1920 r. zajęła Zaolzie. Międzynarodówka Socjalistyczna, popierając bolszewików, agitowała dokerów i marynarzy do blokowania przeładunku zaopatrzenia docierającego do Polski drogą morską przez port w Gdańsku.

W tej sytuacji zbawienna okazała się pomoc z Węgier. W początkach lipca 1920 r. rząd premiera Pála Telekiego podjął decyzję o udzieleniu pomocy Polsce, przekazując nieodpłatnie i dostarczając w krytycznym momencie wojny na własny koszt drogą przez Rumunię zaopatrzenie wojskowe: 48 milionów naboi karabinowych mausera, 13 milionów naboi mannlichera, amunicję artyleryjską, 30 tysięcy karabinów mauser i kilka milionów części zapasowych, 440 kuchni polowych, 80 pieców polowych. 12 sierpnia 1920 r. do Skierniewic dotarł transport m.in. 22 mln naboi do mausera z fabryki Manfréda Weissa w Czepel.

Bitwa w powietrzu?

W jednej dziedzinie mieliśmy nad Sowietami zdecydowaną przewagę – my mieliśmy samoloty, oni nie. Nie staczaliśmy zatem z nimi pojedynków samolotowych, ale przewaga wynikająca z naszego panowania w powietrzu nie stanowiła czynnika decydującego o przebiegu walk, lecz tylko wspierający. W czasie Bitwy Warszawskiej Tuchaczewski miał tylko jeden samolot rozpoznawczy, którego pilot przez pomyłkę wylądował 15 sierpnia w Warszawie i został wzięty do niewoli.

Od 1 sierpnia Polacy prowadzili z lotnisk Warszawy loty rozpoznawcze w celu ustalenia kierunków poruszania się wojsk sowieckich. Ponad połowę polskiego sprzętu lotniczego stanowiły dwumiejscowe maszyny wywiadowcze – Berguet 14A2. Mieliśmy również brytyjskie Bristole Fightery F2B, włoskie Balille oraz niemieckie Fokkery i Albatrosy. Używano ich zarówno do rozpoznania, jak i bombardowania oraz kierowania ogniem artylerii i ataków szturmowych na oddziały nieprzyjaciela. Intensywność działań lotnictwa w operacji była niewielka.

Efekty bojowe także skromne. Straty bojowe Rosjan z tytułu działania polskich eskadr były niewielkie. Straty Polaków także – udokumentowane jest zestrzelenie dwóch samolotów z 1 Eskadry wywiadowczej i 13 Eskadry Myśliwskiej. W czasie lotów bojowych uszkodzone zostały dwa samoloty. Ale w ciągu czterech dni działań bojowych od 17–20 sierpnia lotnicy wykonali z Warszawy 140 lotów bojowych, podczas których zrzucili ponad dwie tony bomb.

Co przesądziło

Plan marszałka Piłsudskiego zwany „wielką kombinacją” powstał w znacznym stopniu w oparciu o dane wywiadowcze. Był na bieżąco zmieniany wraz z napływem nowych informacji, których Polacy mieli pod dostatkiem. Prawda była bowiem taka, że my wiedzieliśmy o wrogu bardzo dużo, a on o nas niewiele. A stało się tak dlatego, że na czele polskiego wywiadu stanęli bardzo zdolni ludzie. Piłsudski powołał w grudniu 1918 r. na szefa VI Oddziału Informacyjnego Sztabu Generalnego ppłk. Józefa Rybaka, kadrowego oficera wywiadu wojskowego armii austro-węgierskiej. Jego zastępcą został mjr Ignacy Matuszewski, dawny oficer armii rosyjskiej, równocześnie szef wywiadu Komendy Naczelnej Polskiej Organizacji Wojskowej nr 3 (obejmującej Ukrainę, Białoruś i Rosję).

To był fundament centrali polskiego wywiadu wojskowego. Zadaniem Rybaka było stworzenie struktury centrali opartej na wzorach austriackich, Matuszewskiego zaś wypełnienie jej inteligentnymi, godnymi zaufania oficerami. Obaj wykonali to znakomicie. Szczególną rolę w informacjach zdobywanych przez polski wywiad odgrywał wywiad radiowy. W lipcu 1920 r. odszyfrowano 410 sygnałów: od Michaiła Tuchaczewskiego, dowódcy Frontu Północnego, Lwa Trockiego, sowieckiego komisarza wojny, dowódców armii np.: dowódcy IV armii, Siergiejewa, dowódcy Armii Konnej, Siemiona Budionnego, dowódcy 3 Korpusu Kawalerii, Gaja, a także od sztabów XII, XV i XVI Armii, od sztabów Grupy Mozyrskiej, Grupy Złoczowskiej i Grupy Jakira. Przechwytywane sygnały były z zasady odszyfrowywane jeszcze tego samego dnia lub najpóźniej dnia następnego i natychmiastowo były wysyłane do II Oddziału Sztabu Generalnego (wywiad) i do sekcji operacyjnej.

Sygnały, które miały większe znaczenie, odczytywał szef Sztabu Generalnego lub sam Wódz Naczelny Józef Piłsudski. Polacy byli w stanie śledzić poczynania Armii Konnej Budionnego w drugiej połowie sierpnia 1920 r. z ogromną dokładnością poprzez monitorowanie jego radiotelegraficznej korespondencji z Tuchaczewskim.

Ks. Ignacy Skorupka

Śmierć kapelana polskich żołnierzy pod Ossowem jest jednym z najbardziej żywotnych i obrazowych symboli poświęcenia i bohaterstwa obrońców Warszawy. Do naszej zbiorowej wyobraźni weszła scena, kiedy ksiądz z krzyżem w wyciągniętej ręce kroczy w pierwszym szeregu żołnierzy. Symbol to zacny i gdzieś głęboko ilustrujący prawdę o bohaterskim duchownym, ale nieodpowiadający rzeczywistości. Kapelan zginął od zabłąkanej kuli, która trafiła go w głowę, kiedy udzielał ostatniego namaszczenia rannemu żołnierzowi na zapleczu walk. Zginął w chwili najbardziej godnej kapelana.

„Cud nad Wisłą”

Można bez trudu przyjąć, że w tamtych dramatycznych dniach Bóg był z nami, że bez poświęcenia, odwagi i ofiary wynikających z wiary żołnierzy, nie byłoby zwycięstwa… Jednak pojęcie „cudu nad Wisłą” ma rodowód ludzki, nie boski. „Cud” wydarzył się 15 sierpnia – w święto Wniebowzięcia i Matki Boskiej Zielnej. Czyż to nie wspaniały obraz? Matka Boska, Królowa Polski, której lud nad Wisłą jest tak oddany, otoczyła swoich wiernych synów płaszczem opieki i ochroniła przed bezbożnymi bolszewikami. Już nie genialny plan marszałka Piłsudskiego, tylko opieka Maryi przyniosła zwycięstwo. Taka optyka była wygodna dla oponentów marszałka, Kościół jej nie zaprzeczał, wiernym robiło się miło, że mogą liczyć na Opatrzność, więc się utrwaliła. Tyle fakty. Lecz jest parę okoliczności dodatkowych, które nie tyle potwierdzają „cud”, ile skłaniają do zadumy, że jakaś interwencja sił wyższych mogła mieć miejsce. Kościół – jak zwykle – wspierał wolność Polaków.

Tłumy modliły się w świątyniach o obronę, a duchowni wzmacniali ducha walki. Znamienne było zachowanie jednego z głównych hierarchów – nuncjusz Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI, który nazywał siebie „Polakiem między Polakami”, nie wyjechał z Warszawy wobec zbliżających się wojsk bolszewików i ewidentnej groźby śmierci z ich rąk, jak to uczynili dyplomaci wielu państw. Pozostał na służbie. Jeden szczegół walki z bolszewikami zawiera niezwykły wymiar – choć podobno zrodził się zupełnie naturalnie i przypadkowo. Polacy nauczyli się zagłuszać sowieckie radiostacje, utrudniając im komunikację. Stacja w Cytadeli nadawała po całych dniach na rosyjskich częstotliwościach, Pismo Święte.

Autor zwycięskiej taktyki

Wspominany już prof. Grzegorz Nowik, który pracował w zespole wydającym dokumenty dotyczące nie tylko Bitwy Warszawskiej, ale całej wojny z bolszewicką Rosją, poznał szeroki zasób źródłowy dokumentów (ok. 10 tys. stron, tj. ok. 7-8 tys. dokumentów) i zdecydowanie przypisuje autorstwo zwycięstwa Józefowi Piłsudskiemu. Wbrew tym, którzy laury rozdawali bądź to gen. Sikorskiemu, gen. Hallerowi, gen. Weygandowi czy gen. Rozwadowskiemu. Plan marszałka, który doprowadził do sukcesu w wojnie z Rosją, powstawał wręcz latami, a później na potrzeby Bitwy Warszawskiej był korygowany i uzupełniany na początku lipca 1920 r. Zasługą wszystkich decydujących postaci było natomiast to, że mimo osobistych niechęci, zgodnie współpracowali na rzecz zwycięstwa.

Dla przykładu. Skonfliktowany z marszałkiem generał Sikorski został dowódcą newralgicznego odcinka – Polesia. Piłsudski dostrzegł dawno, że teren między nami a Rosją, między Bałtykiem i Morzem Czarnym, dzieli się na dwa odrębne teatry działań wojennych: litewskobiałoruski – między Bałtykiem (i państwami nadbałtyckimi) a bagnami Polesia, i ukraiński między tymi bagnami a łukiem Karpat. Po klęsce wojsk rosyjskich w Bitwie Warszawskiej w Rosji Sowieckiej także rozgorzał spór – kto ponosi za nią winę. Tuchaczewski obciążał Józefa Stalina, który nie podporządkował się rozkazowi członka Politbiura KC Lwa Kamieniewa o przekazaniu z Frontu Południowo-Zachodniego 1 Armii Konnej i 12 Armii pod rozkazy Tuchaczewskiego, gdyż sam chciał zdobyć sławę zdobywcy Lwowa. Osłabił tym samym atak na Warszawę.

Ale było też tak, że Tuchaczewski, który potrafił dobrze wykorzystywać błędy polskiego dowództwa i w sześć tygodni dotarł znad Auty i Berezyny pod Warszawę, zlekceważył możliwości ofensywne armii polskiej. Stalin nigdy nie wybaczył Tuchaczewskiemu wytykania mu błędów. Także ci, którzy wskazywali, że winien jest Stalin, zakończyli swój żywot wraz z marszałkiem Tuchaczewskim w 1937 r. w trakcie tzw. wielkiej czystki.

Europa uratowana

„Gdyby Karol Młot nie zatrzymał inwazji Saracenów w bitwie pod Tours, w szkołach Oxfordu nauczano by dziś egzegezę Koranu, a ich uczniowie udowadnialiby tłumowi obrzezańców świętość i prawdę objawień Mahometa. Gdyby Piłsudski nie zatrzymał triumfalnego pochodu Armii Sowieckiej w bitwie pod Warszawą, chrześcijaństwo doznałoby niebezpiecznej porażki i samo istnienie cywilizacji zachodniej zostałoby zagrożone.

Bitwa pod Tours wyzwoliła naszych przodków od jarzma Koranu, bitwa pod Warszawą ocaliła zapewne Europę Środkową i część Europy Zachodniej od jeszcze bardziej przewrotnego niebezpieczeństwa: fanatycznej tyranii Sowietów” – pisał lord D’Abernon, który rozszerzył listę Edwarda Sheparda Creasy’ego, zawierającą 15 przełomowych bitew w historii świata, włączając do niej trzy kolejne bitwy, w tym Bitwę Warszawską.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia