Doktor Andrzej Karczmarzewski: Górale potrafili rozweselić nieboszczyka

Książki "Świat Łemków” i "Świat Bojków” to etnograficzna podróż autora po terenach zamieszkiwanych przez górali ruskich. Andrzej Karczmarzewski opisuje ich codzienne życie, świat wierzeń i obrzędów
Książki "Świat Łemków” i "Świat Bojków” to etnograficzna podróż autora po terenach zamieszkiwanych przez górali ruskich. Andrzej Karczmarzewski opisuje ich codzienne życie, świat wierzeń i obrzędów Bartosz Frydrych
Rozmowa z dr. Andrzejem Karczmarzewskim, etnografem, autorem książek "Świat Łemków" i "Świat Bojków", które ukazały się nakładem rzeszowskiego wydawnictwa Libra.pl

- Co w świecie Łemków i Bojków zafascynowało pana - jako badacza i etnografa - najbardziej?

- Niezwykłe bogactwo archaicznych elementów obrzędowości, jakie zachowały się w tych kulturach. Wiele obrzędów związanych jest z kultem zmarłych.

- Chodzi o zwyczaj sadzania przy stole nieboszczyka, o czym opowiadał pan na spotkaniu promującym książki o Łemkach i Bojkach?

- W obrzędzie pogrzebowym występowały zabawy, które miały ugościć i zabawić człowieka, który już nie żyje. Zdarzało się, że sadzano nieboszczyka przy stole, a nawet do niego przepijano alkoholem.

- Brzmi to trochę makabrycznie.

- Uważano, że odchodzący w zaświaty jeszcze przez trzy dni do pogrzebu wszystko czuje i słyszy. Starano się go rozweselić. Zresztą w tej obrzędowości pogrzebowo-żałobnej dostrzegam pewne podobieństwa do innych kultur. Weźmy np. pogrzeb nowoorleański. Jest część smutna, gdy opłakuje się zmarłego, i jest część radosna, gdy ludzie śpiewają i tańczą. Więc jeśli już mówimy o rozweselaniu nieboszczyka przez biesiadników, to jest to element radosny.

- Przypuszczam, że czytelnikom taki obrzęd skojarzy się przede wszystkim z zabobonem.

- W kulturze Bojków i Łemków świat realny mieszał się ze światem nierealnym. Również ze światem groźnym, w którym były duchy i upiory. Starano się ich oczywiście unikać. Taką przestrzenią bezpieczną był dom. To była strefa o znaczeniu wręcz sakralnym, do której "złe" nie miało wstępu. Stąd też brała się niechęć do budowania w chatach kominów, bo w ten sposób naruszano bezpieczną granicę.

- A skąd się brały demony, których tak się obawiano?

- Uważano, że w demony zamieniają się np. samobójcy, a także ludzie, którzy umarli nagle i nie zdążyli się pożegnać z najbliższymi. Samobójcy odbierali sobie życie wbrew prawu ludzkiemu i boskiemu. Chowano ich tam, gdzie spotkała ich śmierć. A na groby rzucano gałęzie. Każdy przechodzień rzucał gałąź. Gdy uzbierał się stos, podpalano go. Wierzono, że jeśli spali się siedem czy dziewięć takich stosów, to dusza zostanie zbawiona. Co ciekawe, człowieka, który został zabity przez piorun, uważano za zbawionego, bo ogień z nieba to ogień święty.
- Czy w tradycji Łemków i Bojków były jakieś elementy, które łączyły ich z polskimi sąsiadami?

- Podobieństwa dotyczą przede wszystkim obrzędowości i odnoszą się też do kultury europejskiej. Np. zwyczaje wigilijne, wnoszenie snopa, światło w oknie, obmywanie się po wieczerzy wigilijnej czy niektóre potrawy, które mają określoną symbolikę. Prawie w każdym regionie Polski, a zwłaszcza na wschodzie, na Boże Narodzenie stawiano świecę w oknie, która miała wskazywać drogę Chrystusowi. Ten zwyczaj został udokumentowany też m.in. w Skandynawii.

- Mówimy o kulturach, które zostały w Polsce unicestwione po II wojnie światowej. W deportacjach za wschodnią granicę i w ramach akcji Wisła w 1947 r. wysiedlono Łemków z Beskidu Niskiego i Bojków z Bieszczadów. Wrócili nieliczni.

- To jest krajobraz ginących kultur. Rola etnografa jest podobna do roli archeologa. Łemkowie i Bojkowie żyli w dość dużej izolacji. Barierę stwarzał język i religia (wschodni obrządek). Właściwie do II wojny światowej polscy sąsiedzi nie bardzo się nimi interesowali. Oczywiście spotykali się na jarmarkach, ale generalnie rzecz biorąc odnosili się do siebie niechętnie.

- Jak wyglądało życie Łemka czy Bojka przed II wojną światową?

- Obie grupy górali ruskich kształtowały się pod wpływem kultury pasterskiej. Choć wyróżniały się językiem i religią, przejmowały elementy kultury sąsiadów. Jeżdżono na odpusty do Tarnowca czy Starej Wsi pod Brzozowem, a także do Krasnej Horki czy innych miejsc na Słowacji. Łemkowie bardziej ciążyli na południe. A to dlatego, że były to tereny zamożniejsze. Górale szukali zarobku na Nizinie Węgierskiej. Tworzyli kilkuosobowe grupy, w tym jedna kobieta, która zajmowała się gotowaniem, i szli kosić zboże. Mieli z tego nie tylko źródło utrzymania, ale też przenosili w Karpaty inne elementy kulturowe. W strojach noszonych w Komańczy można spotkać typowe elementy węgierskie.

- Czy można powiedzieć, że to góralom ruskim zawdzięczamy takie narzędzie jak kosa?

- Gdy Bojkowie i Łemkowie kosili górskie łąki kosami, polscy sąsiedzi posługiwali się jeszcze bardziej prymitywnym sierpem. Można więc powiedzieć, że to górale upowszechnili kosę do koszenia zboża.
- Kulturę łemkowską opisało wielu badaczy jeszcze przed II wojną światową. Mniej wiemy o Bojkach, którzy sąsiadowali na zachodzie z Łemkami a na wschodzie z Hucułami.

- Bojkowszczyzna nie miała takiego szczęścia do badaczy jak Łemkowszczyzna. Kultura Bojków był bardziej zachowawcza i archaiczna niż łemkowska, co wynikało też z warunków życia w trudno dostępnych terenach górskich. Nawet wybitny etnograf i badacz Karpat, prof. Roman Reinfuss jako dwa najbardziej archaiczne kulturowo regiony w Europie wymieniał Bojkowszczyznę i Polesie. I rzeczywiście najwięcej archaizmów można było spotkać na Bojkowszczyźnie, zwłaszcza w jej części zachodniej, czyli w polskich Bieszczadach.

- Życie Łemków i Bojków nie było sielankowe, rozrzucone w górach wsie nawiedzały głód i choroby.

- XIX wiek w ogóle był bardzo trudny. Życie było ciężkie również w polskich wsiach, w okolicach Rzeszowa czy na terenach lasowiackich. Statystyki podają, że 60 proc. rekrutów z terenów galicyjskich nie spełniało warunku wzrostu 1, 60 m.

- Dziś możemy odwiedzić chociażby skansen w Sanoku, gdzie zgromadzono zabytki architektury i przedmioty codziennego użytku. Gdzie, poza Ukrainą, można jeszcze zetknąć się z żywą tradycją łemkowską lub bojkowską?

- To, co zachowało się dziś z tych kultur to jest sięganie do tradycji, która została gwałtownie przerwana po wojnie. To są m.in. spotkania o charakterze religijnym i folklorystycznym. Na "Kermesze" zjeżdżają Łemkowie nawet ze Stanów Zjednoczonych. Można jeszcze zetknąć się z kulturą łemkowską w Hucie k. Krempnej czy w Komańczy.

Rozmawiał Stanisław Sowa

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia