Świąteczne ślady przeszłości. Skąd się wzięły bożonarodzeniowe zwyczaje?

Piotr Piotrowski
Epidemia uzmysławia ludziom, jak kruche jest życie, i jak cienka jest granica między śmiercią a życiem, którego często nie szanujemy, nie cenimy. Kultywując znane nam zwyczaje rodzinne, regionalne, a patrząc szerzej - ogólnopolskie, często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo miały one na celu oswajanie rzeczywistości i nieznanej przyszłości - mówi o świętach Bożego Narodzenia i towarzyszących im obyczajach dr hab. Marta Kowalczyk, teolog.

Święta Bożego Narodzenia coraz częściej wywołują w nas dysonans. Z jednej strony physis, wzywająca nas do gromadzenia dóbr i zabezpieczenia bytu, każe nam traktować jako obowiązek uczestniczenie w materialistycznym obłędzie przedświątecznej pogoni. W nim wszystko stara się być „okazją”, „promocją” i „gratisem”. Z drugiej zaś, psyche domaga się, byśmy w świątecznym czasie widzieli nie tyle „magię”, ile „pamięć”, „tradycję”. Warto przyjrzeć się świętom Bożego Narodzenia przez pryzmat tego, co pozyskaliśmy od przodków. Wiele w tych darach mądrości, o którą dziś coraz trudniej...

Kolacja ze śmiercią w tle

Obrzędowość Bożego Narodzenia w polskim wydaniu to tradycja dwuwymiarowa. Z jednej strony nawiązuje poprzez czas wczesnego chrześcijaństwa wprost do tradycji rzymskich (śródziemnomorskich) Saturnaliów, z drugiej zaś do surowej, siermiężnej kultury słowiańskiej. Odniesienia do obu rzeczywistości odnajdziemy w obyczajach Wigilii, ale też Bożego Narodzenia i drugiego dnia świąt.

Choinka, grudniowa współlokatorka naszych mieszkań nie była znana na Pomorzu jeszcze w początkach XVIII w. Tutaj na przykład przystrajano świecidełkami rózgi dla dzieci. Zwyczaj strojenia zielonego drzewka pojawił się dopiero w początkach XIX w. w okresie zaborów. Nawiązywało ono do biblijnego drzewa poznania dobra i zła. Zanim nastała choinka czy „drzewko”h, jak nazywało się ją w Galicji, podobne funkcje pełnił (i pełni do dziś w niektórych okolicach) „sad” lub „podłaźniczka”, czyli jodełka zawieszona u sufitu wierzchołkiem w dół. Na Kaszubach zamiast choinki ustawiano snopek słomy. Pełnił on dwojaką funkcję - dekoracyjną i magiczną. Miał sprawiać, żeby obwiązywane nim drzewka przynosiły obfity plon. Słomę słano nawet na posadzce kościelnej. Zwyczaj ten pochodzi z czasów przedchrześcijańskich, kiedy to na ziemiach słowiańskich siano umieszczano pod przykryciem stołu jako ofiarę dla bożka Ziemiennika, który zgodnie z wierzeniami był nieprzychylnym ludziom synem Sima i Plątwy. Z czasem, po tym jak Słowianie przyjęli chrzest stare, pogańskie obrzędy, zostały zastąpione innymi lub odczytano no nowo ich przekaz i symbolikę. W rogach pomieszczeń dalej ustawiano snopy zawierające kłosy czterech zbóż, które zostały zebrane podczas ostatnich żniw. Chodziło to by, izba, w której odbywała się wieczerza wigilijna przypominała stajenkę w Betlejem. Można więc obserwować ewolucję znaczenia i samego zwyczaju. - Osobiście cieszy mnie trend, powrotu do polskiej „choinki”. Dzięki kreatywności naszych florystów podłaźniczki znowu goszczą wielu polskich domach, a zwłaszcza mieszkaniach. Zajmują mniej miejsca, są umieszczane pod sufitem, a do tego wystarczą zapewniające zapach igliwia gałązki, więc nie trzeba wycinać oczyszczających powietrze drzew - mówi dr hab. Marta Kowalczyk.

Wiele osób tak kiedyś, jak i teraz potrzebuje „namacalnych” dowodów. Stąd w Boże Narodzenie poza mnogością przepysznych potraw nie brakowało różnego rodzaju wróżb i zabiegów magicznych, które miały „gwarantować” pomyślność, zamążpójcie, bogactwo… lub przygotować na śmierć. I tak według wierzeń długość źdźbła siana wyciągniętego spod obrusa zapowiada długie lub krótkie życie. Podobnie śmierć w nadchodzącym roku zwiastował brak cienia u siedzącego przy wigilijnym stole. W południowo-wschodniej Polsce kolejność śmierci uczestników wieczerzy wróżyć ma też następstwo opadania łyżek wetkniętych do kutii. Według wierzeń liczba spożywających wigilię musiała być parzysta, jako że przypadek odmienny groził któremuś z nich rychłą śmiercią Pozostałością, reliktem dawnych wierzeń był i jest nadal powszechnie stosowany zwyczaj zostawiania pustego miejsca, czasem także jadła, dla zmarłych i nieobecnych. Także dla zapewnienia sobie życzliwości dusz zmarłych, a duszom bezpieczeństwa, od wieczoru wigilijnego do Trzech Króli, obchodzono tzw. „święte wieczory”, podczas których nie wykonywano żadnych cięższych prac - np. szycia, przędzenia i zwijania nici, czy zamiatania śmieci.

Pełnia rytuałów

Symbolika zwyczajów, rytuałów i wróżb wigilijnych została dobrze opisana przez polskich etnografów. To, co wspólne, to zachowany niemal w całym kraju obyczaj spożywania podczas wieczerzy wigilijnej 3, 7 lub 12 potraw. Symbolicznie odnoszą się one liczebnie do Trójcy Świętej i Świętej Rodziny, siedmiu sakramentów oraz 12 apostołów. Oczywiście, wszędzie w Polsce wieczerza składa się wyłącznie z potraw postnych, choć nie w iście postnej ilości. Ważnymi potrawami postnymi na Kaszubach były zupy z „brzadu”, czyli suszonego owocu: gruszek, jabłek, śliwek i wiśni. Poza tym na Pomorzu i Żuławach do najbardziej znanych potraw wigilijnych należą: zupa grzybowa lub barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami lub z serem, śledź w śmietanie z jabłkiem i cebulką, karp smażony, ryba w galarecie, kapusta z grochem, kluski z makiem i miodem, gotowane ziemniaki, chleb lub drożdżowe bułeczki, kutia lub pierożki na słodko (z makiem, wiśniami lub innymi owocami), piernik lub makowiec oraz kompot z suszonych owoców (śliwki, jabłka, gruszki, rodzynki).

Znanym do dziś zabiegiem jest także wróżenie pogody kolejnych miesięcy roku z pogody 12 dni - od Bożego Narodzenia do Trzech Króli. Przy czym z pogody na Boże Narodzenie i Nowy Rok wróży się pogodę na Wielkanoc i Zielone Święta. Podobnie pokrojona w Wigilię na 12 cząstek cebula, której poszczególne cząstki szybko wilgotniały i pleśniały miała zwiastować obfite opady deszczu w miesiącach skojarzonych z określonymi jej cząstkami. Poza tym w trosce o zdrowie obmywano się rano w strumieniu lub misce świeżej wody, do której wkładano srebrną monetę. Zwyczajem do dziś kultywowanym jest chowanie w portfelu łuski z karpia wigilijnego, z wiarą że w nowym Roku ten portfel będzie pełen i nie zabraknie nam pieniędzy na zakupy.

Ciekawą modą matrymonialną było wróżenie sobie przyszłości z wyciąganego po kolacji spod obrusa sianka. - Zielone źdźbła przepowiadały rychły ślub, zwiędłe i wyblakłe - długie oczekiwanie na żonę lub męża, a łamiące się i poczerniałe - staropanieństwo i kawalerstwo. W czasach współczesnych pozostałością z obrzędów matrymonialnych przeszczepionych na grunt polski coraz popularniejsze jest umieszczanie nad wejściem do domów i pod sufitem gałązek jemioły, które pozwalają na wzajemne obdzielanie się pocałunkami przypadkowo znajdujących się pod nimi osób - dodaje M. Kowalczyk.

Od przebiegu wigilii miał wręcz zależeć nadchodzący rok. Panowało powszechne przekonanie, że w tę noc los człowieka może zyskać nowy wymiar. Takie pojmowanie tradycji przez zwykłych ludzi nie może dziwić, skoro Mędrców ze Wschodu do małego Jezusa doprowadziły gwiazdy na niebie. To dlatego w wielu domach nadal obowiązuje zwyczaj, że wieczerzę wigilijną rozpoczyna się wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdy.

Opłatek - znak pojednania

Wieczerzę wigilijną poprzedza w polskich domach obrzęd dzielenia się opłatkiem. W znanej obecnie formie zostały one wprowadzone do obrzędów religijnych ok. X w. w miejsce płaskich chlebów ofiarnych, które były po prostu łamane przez poszczególnych członków wspólnoty. W polskiej tradycji domowej, opłatek pojawił się na przełomie XVIII i XIX w. początkowo na dworach szlacheckich, a z czasem w pozostałych stanach. Zwyczaj ten nie przyjął się jedynie na Warmii, Mazurach i Pomorzu, gdzie duża część ludności należała do wspólnoty ewangelickiej posiadającej swoje zwyczaje. Opłatek jest uważany za symbol pojednania i przebaczenia, znak przyjaźni i miłości. Często przed jego połamaniem w domach zapalana jest na stole wigilijnym świeca, czytany jest fragment Ewangelii, który opowiada o narodzinach Jezusa Chrystusa. Niektórzy odmawiają także modlitwę. W XX w. pojawiły się opłatki kolorowe, wzorzyste, czasem o różnych smakach, co jednak nie zmniejszyło estymy, jaką są darzone. - Istnieje powszechnie przekonanie, że opłatek w domu przynosi błogosławieństwo Boże, spokój i pomyślność oraz pomaga zwaśnionym stronom dojść do porozumienia. Stąd w dawniejszych czasach kawałek opłatka z wigilijnego stołu przechowywano przez cały kolejny rok, aż do następnych świąt. Znany jest też zwyczaj wysyłania w listach i paczkach opłatka bliskim, jako dowodu pamięci i życzliwości wobec tych członków rodziny, którzy są daleko. Dla zbłąkanego wędrowca lub tułającej się po ziemi duszy pozostawia się też kawałek opłatka na wolnym talerzyku - mówi naukowiec.

Boże Narodzenie to najbardziej rodzinny czas na ziemiach polskich. Towarzyszą mu liczne obrzędy zarówno religijne, jak i rodzinne oraz świeckie. Celebrując świąteczne zwyczaje, kultywujemy pamięć przodków. - Życzę więc Państwu, aby to Boże Narodzenie, podobnie jak inne opisane w mojej książce święta nie były magiczne, ale pełne spokoju wynikającego ze świadomości i wiedzy ich źródeł, historii i znaczeń. Życzę uśmiechu, serdeczności i dobroci, którą możemy obdarowywać nie tylko od święta siebie i bliskich. Bądźmy dla siebie lepsi. I niech przyszły rok będzie lepszy, dla wszystkich - dodaje dr hab. Marta Kowalczyk.

Dr hab. Marta Kowalczyk - teolog, członkini Centrum Badań Interdyscyplinarnych Probalticum UWM i profesor WSD w Elblągu. Autorka książki „Niech te święta nie będą magiczne”, w której opisuje 12 ustawowych świąt w Polsce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia