Esesman, który w AK walczył z Niemcami

Edward Lubusch był Niemcem, urodził się  22 lutego 1922 roku w Bielsku-Białej, mieście w którym większość stanowili jego rodacy.
Edward Lubusch był Niemcem, urodził się 22 lutego 1922 roku w Bielsku-Białej, mieście w którym większość stanowili jego rodacy. archiwum Muzeum Auschwitz
Niezwykłe losy strażnika z Auschwitz Edwarda Lubuscha pokazują, jak w świecie opętanym wojną zachować człowieczeństwo. Przyszło mu za to zapłacić wysoką cenę

Wojna zmierzała ku końcowi. Wracając do domu z ogarniętego płomieniami Berlina, zmarznięty i głodny Edward Lubusch natknął się na ciało polskiego żołnierza. Przeszukał dokładnie kieszenie i znalazł dokumenty. Od tej pory stał się Bronisławem Żołnierowiczem.

Ta historia zaczęła się dużo wcześniej. Edward Lubusch był Niemcem, urodził się 22 lutego 1922 roku w Bielsku-Białej, mieście w którym większość stanowili jego rodacy. Starszy brat Edwarda zginął na froncie jako żołnierz Wehrmachtu, a matka nie chciała by taki sam los spotkał jej drugiego syna. Załatwiła mu więc "ciepłą posadę": został strażnikiem w obozie KL Auschwitz. Matka nie do końca wiedziała, czym jej syn będzie się zajmował, oraz co będzie widział. Może to i lepiej…

Był 1 lutego 1941 roku, kiedy 19-letni Edward Lubusch stawił się w sztabie komendantury. Trafił do formacji SS, do oddziałów tyłowych zabezpieczających obóz Auschwitz. Nie potrafił zachowywać się jak jego współpracownicy. Według zwierzchników zbyt łagodnie traktował więźniów, nie pomagały rozmowy dyscyplinarne. Prawdopodobnie wkrótce trafiłby na front, gdyby nie przypadek. Zepsuł mu się motocykl i kiedy go naprawiał podszedł do niego więzień, Stanisław Trynka, który zaproponował, że może dorobić zepsute części. Wtedy w głowie Lubuscha zaświtał plan: trzeba tu otworzyć zakład ślusarski.

Swoją ideą zaraził komendanta obozu Rudolfa Hoessa...

Edwarda Lubusch po wojnie.
Edwarda Lubusch po wojnie. archiwum prywatne Przemysława Semczuka

Edward Lubusch po wojnie.
(fot. archiwum prywatne Przemysława Semczuka)

i w 1942 roku udało się otworzyć warsztat, którego szefem został Lubusch. Awansował do stopnia SS-Rottenführera Jednak sam, z daleka od zwierzchników, śmiał się ze swojej kariery, otwarcie przyznawał, że chce się wymigać od pójścia na front. Z okazji otwarcia placówki dał potajemnie więźniom, którzy mieli z nim pracować, wódkę i żywność. Skazańcy, którzy trafiali do ślusarni, mieli czas na odpoczynek, powoli dochodzili tam do zdrowia. Znowu nie podobało się to przełożonym SS-Rottenführera.

Za karę spędził kilka dni w bunkrze, został też wysłany do obozu Stutthof w delegację. Jednak to nie zmieniło jego zachowania. Byli więźniowie wspominają, że Lubusch po pijaku śpiewał "Jeszcze Polska nie zginęła" i strzelał do portretu Hitlera. Jak pisze Józef Garliński w książce "Oświęcim walczący", w szeregach SS zachowali się ludzie, którzy nie sprzeniewierzyli się prawom ludzkim. Jako przykład autor podaje właśnie Edwarda Lubuscha. Miał on ułatwiać więźniom nielegalną korespondencję, dostarczać dokumenty potrzebne przy ucieczkach.

W zakładzie Lubuscha pracował m.in. Edek Galiński, który uciekł z obozu w 1944 roku razem ze swoją ukochaną Malą Zimetbaum. Udało im się tego dokonać, dzięki pomocy Lubuscha, który załatwił mundur SS dla Galińskiego. Ten wyszedł z obozu jako strażnik eskortujący Malę. Niestety uciekinierzy zostały złapani i zamordowani, jednak do końca nie zdradzili, że to Lubusch im pomógł.

W ukryciu przygotowywał się do przyłączenia się do AK

- Dokładnych danych na ten temat nie ma. Prawdopodobnie kontakt ten umożliwił mu ojciec jego żony Hildegardy z domu Kneblowskiej, który przed wojną był zawodowym oficerem Wojska Polskiego - mówi Adam Cyra z Muzeum Auschwitz.

Po ucieczce z obozu, Lubusch zaczął współpracę z polską partyzantką, przez jakiś czas ukrywając się w lasach. Wpadł pod koniec 1944 roku, kiedy chciał odwiedzić żonę i syna Waldemara, którzy mieszkali u ciotki w Wadowicach. Nie wiedział, że dom był całą dobę obserwowany przez oficerów gestapo.
Edward Lubusch został osądzony w Bielsku Białej i skazany na śmierć. Nadciągała Armia Czerwona, dlatego przewieziono go do Berlina. Tam został zwolniony i przyłączono go do Volkssturmu, formacji o charakterze pospolitego ruszenia, utworzonej przez Adolfa Hitlera pod koniec wojny.

Wracając z Berlina, ogarniętego pożogą, Lubusch znajduje ciało Bronisława Żołnierowicza urodzonego w 1913 roku w Kowaliszkach koło Wilna. Lubusch vel Żołnierowicz, wiedział, że nie może wrócić do Bielska. Zabrał więc żonę i syna i wyjechał na Pomorze. Syn stał się Włodzimierzem, a żona Martą Żołnierowicz. Tam Bronisław znalazł pracę jako ślusarz, jednak wciąż nie czuł się bezpiecznie. Rodzina Żołnierowiczów wyjechała do Wielkopolski, tam przeprowadzali się z wioski do wioski. Często głodowali, nie mieli środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb.

Ich sytuacja się polepszyła, gdy żona byłego strażnika skończyła kurs aptekarski, a on zaczął pracować w PGR-ach. Urodziła się ich córka Krystyna. W 1956 roku przeprowadzili się do Jeleniej Góry, gdzie od kilku lat mieszkali rodzice Marty. Dwa lata później, kupili dom przy ul. Szpaczej 7 (dziś ul.Gałczyńskiego), jednak był on własnością Marty. Cała rodzina robiła wszystko, by Żołnierowicz został w cieniu, by nikt go o nic nie pytał, by nie zwracał na siebie uwagi urzędników.

Edwarda Lubusch po wojnie.
(fot. archiwum prywatne Przemysława Semczuka)

Bronisław chwytał się różnych zajęć: pracował w zaopatrzeniu, w przedsiębiorstwie melioracyjnym. W wakacje rodzina pojechała na wycieczkę do Gniezna, gdzie przez przypadek dołączyła do niemieckich turystów.

Przewodnik nie bardzo radził sobie z tłumaczeniem, więc z wielką przyjemnością pomógł mu Bronisław Żołnierowicz. Postanowił wtedy zostać przewodnikiem i zapisał się na kurs pilotów wycieczek. Został zatrudniony w Polskim Biurze Podróży Orbis. Oprowadzał niemieckie wycieczki i całkiem dobrze zarabiał.

Kłopoty zaczęły się, gdy dzieci dorosły. Włodzimierz Żołnierowicz chciał wziąć ślub i potrzebował metryki urodzenia. Ojciec tłumaczył, że jego metryka spłonęła w czasie wojny i załatwił mu odpis za butelkę wódki. Jednak Włodzimierz pojechał do Bielska i w kościele znalazł metrykę na imię Waldemar Lubusch. Przy okazji chłopak odwiedził ciotkę, która bardzo się zdenerwowała poszukiwaniami prowadzonymi przez Włodka. Krzyczała, żeby dał spokój tej sprawie, bo jego ojciec był esesmanem w Auschwitz. Tajemnica wyszła na jaw. Włodzimierz zmienił nazwisko i został adoptowany przez Żołnierowiczów, udało się zatuszować sprawę.

Jego córka, Krystyna, zaszła w ciążę z oficerem wojsk radiotechnicznych. Chciała go poślubić, jednak rodzice stanowczo się temu sprzeciwili. Wiedzieli, że ślub z wojskowym doprowadziłby do prześwietlenia losów całej rodziny, a nie mogli na to pozwolić. Nakłonili dziewczynę, żeby oddała dziecko do adopcji. Potajemnie utrzymywali z dzieckiem kontakt. Jednak dopiero w 2001 roku, Ania, córka Krystyny, poznała biologiczną matkę i siostrę.

Bronisławowi Żołnierowiczowi, kilka razy groziło zdemaskowanie. Raz prawie go rozpoznał kolega z Bielska, podczas wycieczki, której był przewodnikiem. Innym razem do Jeleniej Góry przyjechał były narzeczony Marty również z Bielska. Prawdopodobnie rozpoznał Lubuscha, ale nic z tą wiedzą nie zrobił.

Bronisław Żołnierowicz zmarł w 1984 roku, został pochowany w Jeleniej Górze. Przed śmiercią miał powiedzieć swojej wnuczce, że bardzo się boi...

Zuzanna Gunia

Źródła:
- www.cyra.wblogu.pl,
- Przemysław Semczuk, "Bali się całe życie", Newsweek, 21.01.2007.
- Józef Garliński, "Oświęcim walczący", Polska Fundacja Kulturalna, 1997

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia