Radziecki kosmonauta okrążył Ziemię w statku "Wostok", a potem z powodzeniem wylądował. Rano triumfalny komunikat podało Radio Moskwa, a lot był zaskoczeniem dla całego świata, bo szczegóły programu kosmicznego Związku Radzieckiego utrzymywano zawsze w wielkiej tajemnicy. Zaskoczeni byli też opolanie, którzy rankiem 12 kwietnia informacje czerpali głównie z radia. Fryzjer Marian Kot zwierzał się dziennikarzowi, że na szczęście o locie dowiedział się, gdy nie golił żadnego klienta.
- Na wieść o tym epokowym wydarzeniu na pewno drgnęłaby mi ręka i krew by się polała - opowiadał fryzjer. - Cały dzień rozmawiałem z klientami wyłącznie o sputniku. Takie tematy jak kiepska gra Odry w lidze poszły w kąt.
Kolumb kosmosu
W taki sposób artykuł o locie Gagarina zatytułowała "Trybuna Opolska" i z dumą też podkreślała, że dzięki precyzji i świetnej rakietowej technice statek, ważący zaledwie 4,7 tony, wylądował w wytypowanym miejscu. Wyliczano też, że 27-letni kosmonauta pobił aż trzy "budzące podziw rekordy świata".
Gagarin podczas 108 minut lotu zdobył rekordy wysokości, trwania lotu i rekord udźwigu. Wielkiej konkurencji jako pierwszy człowiek w kosmosie jednak Rosjanin nie miał.
Ryszard Zembaczyński, były prezydent Opola, a dziś radny wojewódzki, miał w 1961 roku 13 lat.
- Pamiętam to wielkie poruszenie i niedowierzanie, że coś takiego mogło się zdarzyć. Do dziś mam w klaserze znaczki z Jurijem Gagarinem, który wtedy był wielkim bohaterem, a dziś nazwalibyśmy go pewnie celebrytą - mówi Ryszard Zembaczyński.
Ryszard Czerwiński, właściciel znanej naleśnikarni, w kwietniu 1961 roku był 24-letnim studentem Politechniki Śląskiej, która kształciła w Opolu w systemie zaocznym na kilku kierunkach. - O Gagarinie i sputniku "Wostok", którym poleciał w kosmos, mówili wtedy dosłownie wszyscy i z tego, co pamiętam, autentycznie się cieszyli. To wprawdzie był sukces Rosjan, ale bardzo podkreślano, że to też wielki dzień całej ludzkości, czyli także nasz - wspomina Czerwiński.
O wyczynie kosmonauty rozmawiano również w budynku poczty głównej, gdzie od rana zjawiali się przedstawiciele opolskich władz, aby zadepeszować do ambasady radzieckiej w Warszawie, a nawet do samego Nikity Chruszczowa, premiera ZSRR. Gratulacje przesłali m.in. Paweł Wojas, I sekretarz komitetu wojewódzkiego PZPR, czy Józef Buziński, przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej.
O własne telegramy pokusili się także m.in. opolski zarząd Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, Kuratorium Okręgu Szkolnego czy dyrekcja Wojewódzkiego Domu Kultury.
Sporo depesz nadały osoby prywatne.
- Ja też - przyznaje Jacek Pulecki, który poprosił nas o przypomnienie słynnego lotu w kosmos. - Nie byłem w partii, nikt mnie do niczego nie zmuszał, ale Gagarin dawał nam jakąś nadzieję. Skoro jemu udaje się tak niesamowita rzecz, to czemu nam nie może się udać np. całkowita odbudowa Opola czy dokończenie odbudowy zoo? Zresztą ten 1961 rok to był dobry czas dla ogrodu, w którym pojawił się wtedy m.in. słynny hipopotam Fredzio.
Drużyna z rakietą
Zanim Gagarin stał się bohaterem, opolanie ekscytowali się pierwszym sztucznym satelitą Ziemi, który Rosjanom udało się wystrzelić w komos jesienią 1957 roku. Mało kto zdawał sobie sprawę, że to wyścig z USA o podbój kosmosu, ale także początek wyścigu zbrojeń dwóch mocarstw. - Pamiętam, że w 1957 roku byłem na służbowym wyjeździe w Szwecji i to wówczas dotarła do nas informacja o rosyjskim satelicie - opowiada Andrzej Hamada, architekt z Opola. - Mieliśmy satysfakcję i nie kryliśmy tego przed Szwedami. Tylko że wtedy jeden z celników powiedział nam: "Może i macie sputnika, ale co z tego? To my tu mamy dobrobyt". Do dziś te słowa brzmią mi wciąż w uszach.
Kosmiczne szaleństwo dotknęło też Władysława Gawrońskiego, technika opolskiej rozgłośni Polskiego Radia, który zarzekał się, że słyszał za pośrednictwem moskiewskiego radia sygnały nadawane ze sputnika "Wostok". Z kolei jego koledzy próbowali odebrać te sygnały w Opolu i nastawiali radioodbiorniki na długość fal krótkich 3,5 m i mimo dużych zakłóceń, odebrali historyczną transmisję z kosmosu.
- Telewizory też były, ale bardzo nieliczne, ja jeszcze nie miałem i przypominam sobie, że powitanie Gagarina na ziemi oglądałem wieczorem u sąsiada - opowiada Ryszard Czerwiński.
Informacje o locie w komos opolanie mogli znaleźć również na witrynie Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki (dziś budynek urzędu miasta na placu Wolności), a potem w samym klubie oraz w Wojewódzkim Domu Kultury (obecnie siedziba Radia Opole). Wielokrotnie odbywały się prelekcje na temat pierwszego lotu w kosmos i tego, co on oznacza dla przyszłości świata. W niektórych szkołach uczniowie też wysłuchiwali pogadanek o wielkim sukcesie komunistycznej myśli technicznej.
Moda na Gagarina spowodowała również, że np. w dzielnicy Zakrzów przy Szkole Podstawowej nr 7 powstała żeńska drużyna harcerska "Astronautek".
Dziewczyny wyróżniały się tym, że miały rakietę kosmiczną na niebieskich chustach. Początkowo drużyna liczyła 22 harcerki, a materiał na chusty podarował obwodowy komitet Frontu Jedności Narodowej w zamian za przystrojenie lokalu wyborczego.
Specjalną kosmiczną oprawę otrzymały też ówczesne "Dni Oświaty, Książki i Prasy". Portret Rosjanina stał w witrynie nieistniejącej już księgarni na Rynku, z kolei książki dotyczące kosmosu i astronautyki wystawiono w czytelni oraz wypożyczalni Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Na tym nie koniec, bo podobizna Jurija Gagarina była też niesiona podczas 1-majowego pochodu w Opolu, podobnie jak model jego pojazdu, który zbudowała młodzież. Ale nie wszyscy dali się ponieść historycznej chwili. Architekt Andrzej Hamada wspomina, że wielu jego kolegów po prostu nie dowierzało Rosjanom, a innym lot w kosmos nie mieścił się w głowie.
- Wprawdzie wcześniej pojawiły się informacje o sztucznych satelitach czy psach wysyłanych na orbitę, ale człowiek, który leci i wraca cały z tej wyprawy, to w tamtych czasach było jakieś takie mało realne - wspomina Hamada.
Spiskowe teorie
Dziś trudno powiedzieć, na ile to zainteresowanie rosyjskim kosmonautą było specjalnie podsycane, a na ile faktycznie powodowane historycznym wyczynem. Pewne jest natomiast to, że w 1961 roku opolanie nie wiedzieli, że Gagarin wylądował na ziemi na zwykłym spadochronie, a sputnik po prostu się rozbił.
Nikt wówczas nawet nie próbował publicznie wspominać faktu, że wcale nie radziecki major był pierwszym człowiekiem w kosmosie, ale pilot Władimir Iljuszyn, lecz jego statek kosmiczny rozbił się na terenie Chin, z którymi ZSRR nie miał najlepszych stosunków. Inne teorie - których do tej pory nie udało się potwierdzić - zakładają, że Rosjanie dużo wcześniej wysyłali ludzi w kosmos, ale kosmonauci ginęli i wówczas sprawę utajniano.
Zwolennicy takich teorii podkreślają, że informacje o udanym locie Gagarina pojawiły się dopiero wówczas, gdy wrócił cało i można było odtrąbić sukces.
- Major Gagarin jest dla mnie symbolem innego niż w USA podejścia do badań kosmosu, bardziej brawurowego i nastawionego na cel, dlatego ZSRR okupiło swój program kosmiczny licznymi ofiarami - przypomina Szymon Janus, opolanin i producent gier komputerowych, dotyczących eksploracji kosmosu.
Coś w tym jest, bo także Gagarin zginął tragiczną śmiercią już siedem lat po swoim wyczynie, gdy pilotowany przez niego myśliwiec odrzutowy nagle runął na ziemię. Okoliczności tej katastrofy są wciąż dla wielu osób niejasne.
Mały ślad po niezwykłym locie w kosmos Rosjanina nadal jest w Opolu obecny. Niewielka uliczka im. Jurija Gagarina trzyma się na tyle mocno, że gdy kilka lat temu władze miasta próbowały zmienić jej nazwę, niemal wszyscy mieszkańcy byli przeciw. Rosjanin wciąż jest dla nich ważną postacią historyczną.