SU-15 "widmo" i dowody w beczkach. Tajemnica śmierci Jurija Gagarina

Redakcja
Jurij Gagarin przeszedł do historii mając zaledwie 27 lat
Jurij Gagarin przeszedł do historii mając zaledwie 27 lat Wikimedia Commons
Wyznanie 79-letniego kosmonauty może sprawić, że poznamy prawdziwe okoliczności katastrofy samolotu, w której w 1968 roku zginął zdobywca kosmosu

Jurij Gagarin przeszedł do historii w 1961 r., kiedy, mając zaledwie 27 lat, został pierwszym człowiekiem, który poleciał w kosmos i żywy z niego powrócił. Jego samotny lot na orbitę Ziemi odbył się 12 kwietnia i trwał zaledwie 108 minut. Było to jedno z największych zwycięstw kosmicznego programu ZSRR, którego zresztą Kreml nie omieszkał wykorzystać w propagandzie trwającej wówczas zimnej wojny.

Rosjanie Gagarina kochali. Nie za to, że poleciał w kosmos, ale za to, że był jednym z nich. Urodzony we wsi Kłuszyn, położonej 150 km na zachód od Moskwy, Jurij Gagarin był synem stolarza i dojarki pracującej w kołhozie. Uboga rodzina mieszkała w małej lepiance.

- Jura był niezwykle bystrym uczniem. Bardzo szybko przyswajał każdą wiedzę. Miał genialny umysł - mówi Wladimir Gubarew, emerytowany dziennikarz, który w radzieckiej Rosji zajmował się tematyką związaną z podobojem kosmosu.

Gagarin śpiewał sowiecki hymn, kiedy trwały ostatnie kontrole przed rozpoczęciem misji Vostok 1. Przywiązany do 30-metrowej rakiety, która miała wynieść go w przestrzeń kosmiczną z kosmodromu Bajkonur na stepach Kazachstanu, cały czas się uśmiechał.

- Pojechali! (Jazda!) - zawołał w pewnym momencie. To jedno zdanie stało się synonimem misji Gagarina w całej radzieckiej Rosji.

Jurij Gagarin i Fidel Castro
Jurij Gagarin i Fidel Castro Wikimedia Commons

(fot. Wikimedia Commons)

- Najbardziej emocjonujący był moment, w którym usłyszeliśmy, że chodzi i radzi sobie. Jego ręce i nogi były całe. Dotarło do nas wtedy, że kilka ostatnich lat bardzo ciężkiej pracy opłaciło się i osiągnęliśmy coś wielkiego - wspomina dziś były kosmonauta Georgij Greczko.

Stany Zjednoczone na ten kosmiczny sukces odpowiedziały zaledwie 10 miesięcy później, gdy kosmiczny lot odbył John Glenn. W1968 r. Gagarin był zastępcą dyrektora Centrum Szkolenia Kosmonautów i zaczynał ponownie latać jako pilot myśliwca, tak jak to robił w 1960 r. przed lotem w kosmos.

27 marca 1968 r. kosmonauta i jego instruktor lotniczy Władimir Sieriogin zginęli w katastrofie samolotu treningowego MiG-15 UTI 21 km od miasta Kirżacz.

Śmierć kosmonauty wywołała powszechną żałobę narodową w całej radzieckiej Rosji. Nic dziwnego, był przecież prawdziwym sowieckim bohaterem. W dodatku okoliczności, w których zginął, nigdy nie zostały do końca wyjaśnione. Całą sprawę jeszcze bardziej tajemniczą czynił fakt, że wszystkie znalezione szczątki samolotu zostały zaspawane w beczkach i przeznaczone do przechowania "na czas nieograniczony".

Liczne teorie spiskowe, jakie powstawały przez lata po śmierci kosmonauty, głosiły m.in., że Gagarin dopuścił się bliżej nieokreślonej nielojalności lub wręcz przestępstwa przeciwko ZSRR, wskutek czego ówczesny radziecki przywódca Leonid Breżniew wydał rozkaz zamordowania go. Pojawiały się też przypuszczenia, że kosmonauta popełnił samobójstwo oraz że samolot, którym leciał, zderzył się z UFO.

Zgodnie z dokumentami moskiewskich archiwów, które odtajniono na początku 2011 r., MiG, którym leciał Gagarin, musiał nagle skręcić, by uniknąć zderzenia z balonem powietrznym. Wskutek wykonania tego manewru samolot wpadł w korkociąg i runął na ziemię. Kosmonauta zginął na miejscu.

Jurij Gagarin i Fidel Castro
(fot. Wikimedia Commons)

Dziś, po blisko 40 latach od katastrofy, na jaw mogą wyjść prawdziwe przyczyny nagłej śmierci Gagarina. A wszystko dzięki innemu kosmonaucie - Aleksiejowi Leonowowi. Leonow, który w 1965 r. jako pierwszy człowiek w historii wyszedł w otwartą przestrzeń kosmiczną, był członkiem specjalnej komisji powołanej do ustalenia przyczyn i okoliczności wypadku Gagarina i Sieriogina. Co jednak dużo ważniejsze, pamiętnego marcowego dnia był w pobliżu miejsca wypadku.

Ta wersja, którą przez lata uznawano za prawdziwą, jest wiarygodna dla cywila, nie dla profesjonalisty - powiedział niedawno Leonow w rozmowie z telewizją Russia Today. - W rzeczywistości wszystko było całkiem inaczej.

Wyjaśnił, że to nie balon, ale nieuprawniony myśliwiec SU-15 leciał niebezpiecznie blisko samolotu Gagarina.

- Wiedzieliśmy, że tego dnia miał być testowany SU-15, ale pilot tej maszyny nie zastosował się do tego, co według wszelkich podręczników lotnictwa powinien zrobić. A powinien lecieć na wysokości 10 tys. metrów lub wyżej. To, że zszedł na znacznie niższy pułap, było naruszeniem procedury lotu - mówi Leonow. - Wiem to, bo tam byłem, słyszałem, co się dzieje, rozmawiałem ze świadkami.

Myśliwiec w pewnym momencie znajdował się w odległości ok. 10-15 metrów w chmurach od samolotu Gagarina. - Tak niewielki dystans niemal natychmiast spowodował, że maszyna, którą pilotował kosmonauta, zaczęła obracać się wokół własnej osi i wpadła w korkociąg o prędkości 750 km na godzinę i w ciągu zaledwie 55 sekund runęła na ziemię - wyjaśnił Leonow. To być może jedyna osoba, która może dać takie świadectwo.

27 marca 1968 r. Leonow nadzorował szkolenie w skokach spadochronowych na lotnisku Czkawowski, na północny wschód od Moskwy - skąd Gagarin wyruszył. Chwilę przed katastrofą czekał na potwierdzenie, że ćwiczenia ze względu na złą pogodę zostają anulowane. W pewnym momencie usłyszał coś przypominającego ultradźwięk, a tuż potem głośną eksplozję. Informacje o katastrofie lotniczej w pobliżu miasteczka Nowosielwo położonego około 20 km od Kirżacza wkrótce dotarły do jego bazy.

Niedługo potem Leonow został członkiem specjalnej komisji śledczej badającej sprawę wypadku. Kiedy w końcu uzyskał nieograniczony dostęp do jego dokumentacji, odkrył litanię zniekształconych faktów. Nawet komentarze, pod którymi rzekomo podpisał się on sam, zostały sfabrykowane przez kogoś innego.

- W moim raporcie pisałem m.in. o głośnym dźwięku poprzedzającym eksplozję, o trwającym 1,5-2 minuty ultradźwięku... A kiedy spojrzałem na kopię w dokumentach, odkryłem, że wpisano tam iż hałas trwał 15-20 sekund, nie maksymalnie 2 minuty, tak jak to opisałem - wyznaje Leonow. - Taka długość dźwięku sugeruje, że te dwa samoloty znajdowały się w odległości nie mniej niż 50 km od siebie, a przecież było zupełnie inaczej - powiedział w rozmowie z Russia Today.

Jakkolwiek było naprawdę, bez odpowiedzi pozostaje jeszcze jedno pytanie - kto pilotował SU-15? Mężczyzna odpowiedzialny za śmierć Gagarina żyje do dziś. Ma 80 lat i jest poważnie chory. Leonow zna jego nazwisko. Jednak w rozmowie z dziennikarzami wyznał, że w zamian za informacje, jakie uzyskał od niego na temat katastrofy, obiecał nigdy nie ujawnić jego tożsamości.

Dziennik Zachodni

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia