Gdy mówimy o śląskiej szlachcie, mamy na myśli największe rody: Hochbergów, Donnersmarcków, Hohenlohe, Schaffgotschów, Tiele-Wincklerów, Ballestremów, Mieroszewskich, Lichnowskich. To bez wątpienia arystokratyczna „pierwsza liga”, która zamieszkiwała śląskie ziemie, przez wiele wieków żyła i gospodarowała na nich, budowała zamki i pałace, a potem grzebała tu prochy swoich bliskich. Ale lista rodzin, które związały swoje losy ze Śląskiem, jest bardzo długa, tyle że nie z wszystkimi czas i ludzka pamięć obeszły się dobrze. Do takich właśnie górnośląskich rodów należą Groelingowie (czasem spotykana jest wersja nazwiska Gröling, lecz przez samą rodzinę było zapisywane jako „Groeling”). Właściwie słuch o nich zaginął, a przecież ich dzieje to prawie 250 lat. Mieli swoje dobra i siedziby m.in. w Rudzińcu, Pniowie, Szałszy, Ligocie, a związani byli też z Tarnowskimi Górami.
Utalentowany wojskowy z Tarnowskich Gór
Groelingowie pochodzili z terenów księstwa Anhaltu (Saksonia-Anhalt), wtedy przy granicy Królestwa Prus. Najstarszy z tej rodziny, notowany w dokumentach, był niejaki Grölingk - kawalerzysta w pruskim konnym regimencie kirasjerów księcia Gustawa von Anhalt-Dessau. Jego syn, Jan Benedykt (ur. 1726), uznawany jest za założyciela rodu.
- Jan Benedykt kontynuował tradycje ojca i był związany z pruskimi rajtarami - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk zajmujący się badaniem dziejów śląskiej arystokracji, związany z Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim. - Był zdolny i ambitny, więc szybko piął się w hierarchii wojskowej, ale jego kariera rozpoczęła się na Śląsku. Tu służył w brunatnym (od barwy mundurów) regimencie huzarów pod dowództwem Pawła von Wernera. Jednostka stacjonowała m.in. w Tarnowskich Górach. Tutaj urodziło się jego dwóch młodszych synów i córka. Za wzorową służbę i zasługi w armii wiosną 1768 r. został nobilitowany i przed jego nazwiskiem pojawiło się upragnione „von”.
Brał udział w tzw. bawarskiej wojnie sukcesyjnej, a po jej zakończeniu, 22 maja 1778 roku, został odznaczony orderem Pour le Mérite - do 1918 r. najwyższym pruskim i niemieckim odznaczeniem wojskowym, którego klasa cywilna jest do dziś prestiżowym odznaczeniem w Niemczech. Król pruski był pod wrażeniem odwagi i talentu młodego oficera i podarował mu też miniaturę ze swoją podobizną, która pozostała w rodzinie potomków generała aż do II wojny światowej.
Po śmierci dowódcy, gen. von Wernera, w 1785 r. przejął dowództwo nad brunatnym regimentem. Rok później został awansowany do stopnia generała-majora. Wkrótce osiadł na Śląsku i zaczął gromadzić majątek oraz posiadłości ziemskie, m.in. w Rudzińcu, Wielowsi, w Pniowie. Właśnie Pniów stał się jego ulubioną rezydencją i po latach, na tamtejszym cmentarzu, w wybudowanej tam kaplicy grobowej, spoczął wraz ze swoimi najbliższymi.
Ceniony starosta toszecko-gliwicki i... dziennikarz
Synowie Jana Benedykta kontynuowali wojskową karierę, ale starszy Karol dosłużył się tylko stopnia majora w 1794 r. Podobnie jak ojciec został odznaczony orderem Pour le Mérite, ale nie dowodził żadnym regimentem. Młodszy Leopold dosłużył się w armii tylko stopnia podporucznika. Wśród ich potomków było jeszcze wielu oficerów, ale żaden nie został już dowódcą - byli przede wszystkim właścicielami ziemskimi i urzędnikami. Wnuk generała, Albert (syn Leopolda), został starostą toszecko-gliwickim i jest uznawany za jedną z bardziej zasłużonych osób dla tego regionu.
Był jednym z twórców powiatowej gazety toszecko-gliwickiej, której pierwszy numer ukazał się w 1841 r. Za jego czasów zaczęto osuszanie okolicznych bagien.
Żona Alberta, Antonia baronówna von Welczek, kupiła dobra rycerskie Żerniki i majątek Szałsza wraz z tamtejszym pałacem. Przebudowany w stylu pseudo-Tudorów (tzw. gotyk angielski), był i jest najpiękniejszą rezydencją, jaka była w posiadaniu tej rodziny. Jego charakterystyczna czerwona cegła do dziś wyróżnia ten obiekt spośród wszystkich górnośląskich zabytków.
Rodzina nadal inwestowała w majątek, a ich syn, Wiktor, jako jeden z pierwszych stosował sztuczne nawozy oraz maszyny parowe do prac na roli, co znacząco podwy-ższyło wartość majątku.
Również na roli gospodarował jego daleki kuzyn, Albrecht, ale w Stanach Zjednoczonych, dokąd wyruszył i został plantatorem. Zmarł w 1900 roku w Cleveland
- dodaje A. Kuzio-Podrucki.
Rodzina trwa dzięki zapobiegliwości kobiet
XX wiek nie był zbyt pomyślny dla Groelingów.
Ich pałac i dobra zostały splądrowane. Wnuki Alberta - a synowie Wiktora - zaangażowali się w działalność Zakonu Joannitów (protestancki odpowiednik suwerennego Zakonu Maltańskiego). W czasie rządów nazistów ich majątki zmieniały nazwy. Szałsza stała się Kressengrund, a Żerniki - Gleiwitz-Groeling. Były to jednak ich ostatnie lata na Górnym Śląsku.
W 1941 r. zginął na froncie generał-major lotnictwa Karol von Gerlach, szwagier ostatniego właściciela Szałszy - Hansa Jerzego. Kilka tygodni później nad Dnieprem zginął imiennik protoplasty rodu, porucznik Jan Benedykt von Groeling. W czasie wojny zmarł też stryj Hansa Jerzego - Albert. Jego kuzynka Barbara, żona Gerharda von Hasselbacha, zginęła podczas ucieczki z Prus Wschodnich w styczniu 1945 r. w Iławie i nie była ostatnią ofiarą wojny z rodziny von Groeling.
Po wojnie Groelingowie, jak inne rodziny, utracili swoje śląskie majątki. Zamieszkali m.in. w Austrii i w Niemczech Zachodnich. Ostatni pan zamku w Szałszy, Hans Jerzy von Groeling, zmarł w 1973 r. Chociaż rodzina była w połowie XX w. dosyć liczna, ród zaczął wygasać. Na szczęście przyszłość nazwiska von Groeling wzięły w swoje ręce kobiety: zdecydowały się przekazać nazwisko swym potomkom.
Gabriela, żona Huberta Müllera, przekazała swoje nazwisko synowi Jerzemu Franciszkowi, który w 1962 r. przyjął nazwisko von Groeling-Müller. Nazwisko to przyjął też zięć Jerzego Franciszka - Jerzy Berger. Inna przedstawicielka, Zygfryda, została żoną Martina Schmidta i dzisiaj w Niemczech żyje rodzina Schmidt von Groeling.
Szlachecką linię rodu starali się podtrzymywać Hubert von Groeling i Eryk von Groeling. Ten pierwszy wszedł nawet w koligacje z rodziną potomków belgijskiej rodziny królewskiej. Jego żona Karin Maria Antoinette von Zallinger-Stillendorf była prawnuczką księżniczki Józefiny belgijskiej, siostry króla Alberta I. Niestety, małżeństwo to jednak nie było szczęśliwe.