Historia tych bohaterskich mieszkańców Oświęcimia i ziemi oświęcimskiej jest mało znana. Zginęli rozstrzelani w KL Auschwitz. Zdjęcia

Bogusław Kwiecień
Maria Grażyna Niezgoda przybliża postać swojego ojca Maksymiliana, jednego z członków ruchu oporu w Oświęcimiu w czasie okupacji niemieckiej
Maria Grażyna Niezgoda przybliża postać swojego ojca Maksymiliana, jednego z członków ruchu oporu w Oświęcimiu w czasie okupacji niemieckiej Bogusław Kwiecień
25 stycznia przypada 80. rocznica egzekucji pod Ścianą Straceń w obozie Auschwitz, gdy Niemcy rozstrzelali grupę mieszkańców Oświęcimia i ziemi oświęcimskiej należących do podziemnych struktur konspiracyjnych Związku Walki Zbrojnej / Armii Krajowej. Minęło wiele lat, a historia tych bohaterskich ludzi jest ciągle mało znana.

Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

W większości nie doczekali się uhonorowania, nie mają swoich grobów. Jedynym śladem są epitafia na rodzinnych grobowcach lub pamiątkowe tablice. W grupie ponad 20 więźniów członków Armii Krajowej z obwodów: żywieckiego, bielskiego i właśnie oświęcimskiego przywiezionych w południe 25 stycznia 1943 roku z więzienia w Mysłowicach do KL Auschwitz byli m.in. Alojzy Banaś, Maksymilian Niezgoda, Jan Jakuczek, Bronisława Kubisty, Jadwiga Dylik, Jan Barcik, Mieczysław Jonkisz. Kilka godzin później zostali rozstrzelani. Nie było już wśród nich Mariana Feliksa, który zmarł już w mysłowickiej katowni Gestapo.

- Po wojnie przez wiele całą naszą rodziną wraz z innymi, których bliscy zostali wówczas zabici, 1 listopada oraz w rocznice aresztowania i egzekucji przywoływaliśmy ich pamięć zapalając znicze pod Ścianą Śmierci i byłym obozowym krematorium. Dzisiaj już zdrowie na to nie pozwala - z żalem podkreśla Maria Grażyna Niezgoda, córka wspomnianego Maksymiliana, wówczas 9-letnia dziewczynka.

Działalność podziemną Maksymilian Niezgoda ps. "Rampola" w obawie o bezpieczeństwo bliskich ukrywał także w tajemnicy przed żoną Stefanią. Maria Niezgoda po latach zaczęła kojarzyć fakty. - Przypominałam sobie różnych ludzi, którzy przychodzili do nas do domu, nagromadzone różne lekarstwa - mówi pani, która całą prawdę o bohaterskiej działalności ojca poznała dopiero po wojnie z relacji salezjanina ks. Stanisława Rokity, także jednego z uczestników konspiracji.

Maksymilian Niezgoda przed wojną pracował w placówce celnej w Gdańsku. Po agresji Niemiec na Polskę wraz całym departamentem celnym otrzymał zadanie ewakuacji na Wschód. Tutaj cudem uszedł z rąk sowietów. W październiku 1939 roku dołączył do żony i córek, które wcześniej przyjechały do mieszkających w osadzie barakowej w Oświęcimiu dziadków. Zatrudnił się urzędzie gminy i jednocześnie podjął działalność konspiracyjną. Był szefem referatu wywiadu. Wykorzystywał m.in. fakt, że w pracy zajmował się kartkami żywnościowymi. W ten sposób organizacja mogła pomagać więźniom Auschwitz zaopatrując ich w żywność.

7 października 1942 roku Niemcy dokonali masowych aresztowań członków oświęcimskich struktur Armii Krajowej. Jak podkreśla historyk dr Adam Cyra, doszło do nich w wyniku działań agenta gestapo Stanisława Dębowicza i rzekomego uciekiniera z obozu Auschwitz Mieczysława Mólki-Chojnowskiego, którzy przeniknęli w struktury akowskiej konspiracji. - Tatusia zabrano o 9 rano z biura, gdzie pracował. Mamusia usiłowała się dowiedzieć. Za którymś razem jego kierownik w biurze powiedział, że więcej męża nie zobaczy - opowiada pani Maria.

Tego dnia rano Niemcy aresztowali także jednego z twórców oświęcimskich struktur ZWZ / AK Alojzego Banasia, Jana Jakuczka, Mariana Feliksa, łączniczkę Bronisławę Kubisty, którą zabrano ze sklepu, w którym pracowała, z kolei Jadwigę Dylik Niemcy zatrzymali w Wiedniu, gdzie pojechała służbowo. Przewieziono ich do więzienia w Mysłowicach. Tutaj już wiedzieli, że czeka ich śmierć. - Czeka mnie śmierć, ale będę umierał w spokoju, bo nikogo nie zdradziłem - napisał w grypsie z więzienia, który trafił w ręce żony Stefanii.

Sąd doraźny w Katowicach za działalność w organizacji wojskowej i przygotowywanie powstania przeciw Niemcom skazał członków oświęcimskich struktur konspiracyjnych na karę śmierci przez rozstrzelanie.

Na początku lutego 1943 r. Stefania Niezgoda z pięcioma świadkami została wezwana do siedziby Gestapo. - Tutaj cynicznie jeden z Niemców powiedział jej, że ojciec został rozstrzelany, a pogrzeb już odbył się na koszt państwa. Ciało zostało spalone, a prochy są w urnie w sali urn. Gdy mama, która była wówczas w ciąży z naszym bratem, zapytała, jak można je odzyskać szyderczo się roześmiał - mówi pani Maria.

Jak dodaje, mama wraz z trójką dzieci, w tym malutkim braciszkiem, który urodził się dwa miesiące po egzekucji, byli do końca okupacji poddawani represjom. W lipcu 1943 roku Niemcy postanowili ich wysiedlić. Uniknęli tego w ostatniej chwili. - Od tego dnia jednak mama nie umiała się już śmiać ani płakać - wspomina pani Maria.

Inflacja - los polskich rodzin
FLESZ - Polacy się starzeją a miasta wyludniają. Jest raport GUS

od 16 lat

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia