Gdy ksiądz Przemysław Kamieniarz otwiera drzwi kościoła w Gościeszowicach już z zewnątrz widać głównego bohatera. Już samo wnętrze świątyni, z malowanym sklepieniem, robi niezwykłe wrażenie. Jednak ołtarz błyszczy jak prawdziwa gwiazda.
W centrum oczywiście Matka Boska z dzieciątkiem. Obok święci. A na dole scena całkiem jak z szopki. Ale co to? Wszyscy przybrani w średniowieczne stroje...
- Niegdyś dla wiernych ołtarz był jak biblioteka pełna pasjonujących opowieści - mówi ksiądz kamieniarz. - Ludzie znali żywoty świętych i każdy z nich kojarzył im się z konkretną historią. Z jednymi się identyfikowali bardziej, z innymi mniej, ale to przeżywali. Zresztą te ołtarze jak najbardziej wprowadzają nas w klimat Bożego Narodzenia.
Tutaj mamy tę scenę na predelli oraz Matkę Boską, a w drugim z kościołów, w Dzikowicach, na tylnej ścianie znajdowało się malowidło przedstawiające życie św. Mikołaja. Niestety znaczna jego część znajduje się w poznańskim muzeum.
Przed laty właśnie ten ołtarz wypatrzyli historycy sztuki. Jako pierwszy został przypisany warsztatowi nieznanego mistrza działającego na Dolnym Śląsku, w okolicach Żagania i Szprotawy. Artysta nosi zatem miano Mistrza Ołtarza z Gościeszowic (lub Gościszowic, jak chcą niektórzy).
Ołtarz z kościoła w Gościeszowicach jest typowym ołtarzem szafowym. W środkowej części tryptyku przedstawiona jest Madonna z Dzieciątkiem na lewym ręku, ukazana przodem. Cytując specjalistów majestat Marii został wymieniony na intymne macierzyństwo. Twarz Madonny zachwyca delikatną urodą. W innej ocenie czytamy, że twarz wprawdzie "lalkowata", ale urzeka naiwnością i bajkową formą, "olśniewa dawną świętością".
O tym i o innych ołtarzach mówimy najczęściej, że są dziełem Warsztatu Mistrza Ołtarza z Gościszowic. Wszystko dlatego, że piętno tego artysty nosi tak wiele prac, że nie mógł ich wykonać jeden człowiek, nawet najbardziej pracowity.
Na jego miano i popularność pracował z pewnością zastęp uczniów, co nie tylko w tamtych czasach było często praktykowane. "Specjalnością zakładu" były nastawy ołtarzowe, składające się zwykle z rzeźbionych części środkowych oraz skrzydeł - malowanych i rzeźbionych.
Mistrz Ołtarza z Gościeszowic jest tajemniczą postacią. Wiadomo, że tworzył na przełomie XV i XVI w. Jak chcą niektórzy, jego warsztat znajdował się w Żaganiu i pracował przede wszystkim na potrzeby bliższej i dalszej okolicy.
A region w tamtych czasach był bogaty. Kościoły powstawały jak grzyby po deszczu i możni fundatorzy poszukiwali dzieł, które pozwoliłyby otrzeć się wiernym o świętość. Skąd zatem jego prace w Wielkopolsce, Brandenburgii i Saksonii?
Znalazły się tam zapewne za sprawą "wyprzedaży" ołtarzy z żagańskich kościołów, jakiej dokonali w 1539 roku luteranie, sprzedając je na jarmarkach chociażby w Wielkopolsce. Katalog opatów żagańskich podaje, iż właśnie w tym roku wywieziono na wozach 20 ołtarzy z kościołów Piotra i Pawła w Żaganiu, oraz z kościoła klasztornego.
Jednak i tak pozostajemy ich prawdziwym zagłębiem. Z warsztatem naszego Mistrza wiązane są dzieła m.in. z Sulechowa (1499), Wichowa (ok. 1500, w kościele parafialnym w Mirocinie Średnim); Dzikowic (ok. 1505), Konina Żagańskiego i Kościana (1507); Chich (1512, w kościele parafialnym w Bukowienie Bobrzańskiej); Konina Żagańskiego (1514); Chich (1516) i Mycielina (ok. 1520).
Większość z nich wygląda bardzo podobnie jak ten z Gościeszowic. W środkowej części ołtarzy znajdziemy zazwyczaj trzy postacie - Marię z Dzieciątkiem oraz dwoje świętych. Ich tożsamość zależała zazwyczaj od zamawiającego.
Pojedyncze figury świętych często wypełniają również drugą stronę skrzydeł. Sceny opowiadające historie pojawiają się głównie w malowanych fragmentach skrzydeł, a niekiedy również w kwaterach głównych.
I znów historycy sztuki. Uważają, że przywiązanie do takiej kompozycji świadczy o tradycjonalizmie artysty. I jeśli przyjrzymy się figurom zauważymy, że powtarza się jeden kobiecy i jeden męski typ fizjonomiczny. Figury pozbawione są emocji, postacie różnią się między sobą jedynie nakryciem głowy, a w wypadku mężczyzn - zarostem i fryzurą. I stąd stosunkowo łatwo stwierdzić, że to prace naszego Mistrza.
Kim był? W jego prac dopatrywano się oddziaływań rzeźby południowoniemieckiej oraz śląskiej, zwłaszcza wrocławskiego kręgu Jakuba Beinharta. Czy tam się uczył? Charakter malowideł pozwala - zdaniem historyków sztuki - postawić hipotezę, że wykonywał je rzeźbiarz. Czyli "nasz" mistrz.
Z kolei malowane fragmenty zdradzają wpływy twórczości malarzy norymberskich, Michaela Wolgemuta oraz Hansa Pleydenwurffa, a także anonimowego malarza wrocławskiego, zwanego Mistrzem lat 1486-87. I to wszystko, co możemy powiedzieć o sztandarowej postaci naszej średniowiecznej sztuki.
Może zatem żył i pracował we Wrocławiu, a nie w Żaganiu? Nic na to nie wskazuje, chociaż tam należy szukać początków jego działalności. Zresztą wiemy, że brał udział w pracach warsztatu tzw. Mistrza lat 1486/87, który działał we Wrocławiu. Wykonał retabulum głównego ołtarza w kościele Panny Marii na Piasku, epitafium księcia Wacława Żagańskiego w kościele św. Barbary , oraz nastawę ołtarzową w kościele joannitów w Strzegomiu...
Przyjmuje się, iż nasz Mistrz był kontynuatorem stylu wrocławskiego Mistrza lat 1486/87. Najprawdopodobniej znał osobiście Wita Stwosza, który w tym czasie przebywał Wrocławiu.
Nie był artystą najwyższych lotów? Może i tak, ale dla nas jego ołtarze, jego Madonny nadal są piękne, mimo że "lalkowate". I rzeczywiście urzekają dawną, nieco naiwna świętością.
Gazeta Lubuska