Fakt, że Polak został papieżem, powinien ucieszyć polskie służby specjalne. Miały na pewno łatwiejszą robotę. - Nigdy wcześniej tylu Polaków nie pracowało w kurii czy innych watykańskich urzędach - mówi Sławomir Cenckiewicz. - Dzięki temu powstał swoisty most między PRL a Watykanem - dodaje historyk.
Może trudno uwierzyć, ale nasz wielki sojusznik - jak mówią niektórzy - starszy brat specjalnie się tym historycznym wyborem nie przejął. Niemal cała sowiecka wierchuszka przyjęła go z całkowitą obojętnością. Ponoć nawet sam Leonid Breżniew nie przyjmował tej wiadomości poważnie, żartując w stylu Stalina: "A kto to jest i ile ma dywizji?". Poważnie zaniepokojonych było tylko czterech wyższych rangą towarzyszy: Boris Ponomariow - odpowiedzialny w Komitecie Centralnym za sprawy międzynarodowe, Andriej Gromyko - szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Michaił Susław - główny ideolog z KC i Jurij Andropow - kierujący wszechwładnym KGB.
Temu ostatniemu Jan Paweł II spędzać będzie sen z oczu przez długie lata.
Radziecka machina wywiadowcza zabrała się do rozpracowywania nowego papieża po tajnej naradzie, jaka odbyła się na Kremlu w połowie października. Jeśli wierzyć Wasilijowi Mitrochinowi, oficerowi KGB, który uciekł do Wielkiej Brytanii w latach 90., zabierając ze sobą blisko 25 tys. dokumentów o sowieckich służbach, dopiero po tej operatywce Jan Paweł II i jego inwigilacja stały się najważniejszym celem działań komunistycznych służb specjalnych.
Miały przebiegać na dwóch głównych płaszczyznach: zintensyfikowanego werbunku agentury w kręgach watykańskich i i kurialnych oraz przygotowań do "ostatecznej likwidacji" papieża. Miało się to stać w efekcie operacji o kryptonimie "Triangolo". W operacji wyznaczono też zadania dla służb państw sojuszniczych, głównie wschodnioniemieckich i - co zrozumiałe - polskich. Tu dygresja: najważniejsze papiery świadczące o tej współpracy zniknęły z Warszawy w 1989 r., zabrane przez delegację KGB tuż przed ustrojową rewolucją.
W Polsce sprawy Kościoła były zawsze w centrum zainteresowania służb specjalnych. W latach 1945-1953 Kościołem zajmował się Wydział V, który działał w Departamencie V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jego pracami kierowała Julia Brystygierowa, stawiająca sobie za cel rozbicie Kościoła i jego likwidację. W wyniku kolejnej przebudowy struktur Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (powołanego w 1954 r. w miejsce MBP) oraz Służby Bezpieczeństwa powołany został Departament IV MSW. Jego jedynym zadaniem była inwigilacja Kościoła, walka z nim w kraju i za granicą. W czerwcu 1973 r. kierownictwo MSW dokonało reorganizacji IV Departamentu. I właśnie oficerowie tego wydziału zajmowali się Watykanem.
- Agentura w Watykanie znacznie się zwiększyła, kiedy zamieszkał w nim Karol Wojtyła. Pojawiły się nowe możliwości zdobywania informatorów, a wywiad był bardzo zainteresowany celowym zdobywaniem ważnych źródeł informacji - mówi prof. Jan Żaryn, historyk. - Masę osób zarejestrowano wówczas jako tzw. kontakty informacyjne, takie osoby wcale nie wiedziały, w jakiej roli występują, ale byli także świadomi informatorzy - dodaje prof. Żaryn. Można zaryzykować stwierdzenie, że Watykan to było wtedy prawdziwe siedlisko agentów wszelkiej maści.
"Wzmożone zainteresowanie Watykanem (ze strony polskich służb specjalnych) istniało zwłaszcza za Jana Pawła II, i to także po obaleniu komunizmu. Dotyczyło to także ambasady przy Stolicy Apostolskiej. Już podczas wręczania mi nominacji na ambasadora w Watykanie, na krótko przed moim wyjazdem do Rzymu, w czerwcu 1995 r., miałem rozmowę w gabinecie ówczesnego szefa MSZ ministra Władysława Bartoszewskiego. Oprócz samego ministra brał w niej udział dyrektor jego gabinetu. Bartoszewski mówił do mnie, że powinienem chyba pójść do gen. Andrzeja Kapkowskiego z Urzędu Ochrony Państwa, żeby zorientować się, czy obejmowana przez mnie placówka jest "czysta". Kilka dni później dzwoni do mnie wiceminister Stefan Meller, proponując spotkanie gdzieś na mieście.
Przy kawie przekazuje mi w zaufaniu informację, że w ambasadzie zastanę również "wojsko", czyli kogoś z Wojskowych Służb Informacyjnych" - opowiadał w książce "Nie stracić wiary w Watykanie. Ze Stefanem Frankiewiczem rozmawia Cezary Gawryś". Stefan Frankiewicz to ambasador Polski przy Stolicy Apostolskiej i przy Zakonie Kawalerów Maltańskich w latach 1995-2001.
Jakie kwestie mogły interesować polski wywiad? - Myślę, że wywiad był zainteresowany sprawami wewnętrznymi Polski, poglądami biskupów, atmosferą panującą w episkopacie. Kiedy żył kardynał Stefan Wyszyński, brudów wewnętrznych nie wynosiło się na zewnątrz. Po jego śmierci biskupi stali się w Rzymie bardziej rozmowni, rozgadali się - opowiada prof. Jan Żaryn. - Kolejna sprawa: służby interesowała polityka Watykanu i samego Jana Pawła II wobec Polski. No i polskie służby współpracowały z innymi służbami specjalny mi bloku wschodniego - tłumaczy prof. Żaryn.
A te, po krótkim letargu, szybko zorientowały się, jak przełomowym wydarzeniem może być wybór Karola Wojtyły na papieża, Opublikowane przez CIA 19 października 1978 r., czyli tuż po konklawe, analizy konsekwencji wyboru na papieża Polaka pokazywały w jasny sposób, jak ten wybór mógł wpłynąć na przyszłość Związku Radzieckiego. W tym samym czasie Stasi stworzyło swój tajny raport. Datowany na 4 kwietnia 1979 r. dokument nosi tytuł "Informacja w sprawach dotyczących politycznego stanowiska Watykanu po wyborze Jana Pawła II".
Poruszano w nim kwestie tak drażliwe, że został przygotowany w zaledwie ośmiu kopiach, które przekazano najważniejszym urzędnikom z adnotacją, że muszą zostać zwrócone do Wydziału XX zajmującego się między innymi grupami wyznaniowymi i działalnością podziemną. Dokument zawierał postulat "wzmocnienia aktywności wobec papiestwa", a ponieważ Stasi i KGB ściśle ze sobą współpracowały, treść raportu z pewnością była znana również w Moskwie.
Zaniepokojenie tamtejszego aparatu sięgnęło zenitu, gdy papież Polak po raz pierwszy odbywał pielgrzymkę do Polski. Szefowie KGB raportowali Breżniewowi, że papież rozpoczął tym samym cyniczną, "nacechowaną ideologią działalność wywrotową" przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Rosyjscy szpiedzy w Polsce alarmowali nawet, że w trakcie pielgrzymki polscy dysydenci mogą dokonać politycznego przewrotu i w związku z tym sugerowali, aby ewakuować sowiecką misję handlową (swoisty eufemizm , pod którym kryła się polska centrala KGB) z Katowic do bratniej Czechosłowacji.
Echa tych wydarzeń można dziś znaleźć w przemówieniu Jana PawłaII do Zgromadzenia Ogólnego ONZ w październiku 1979 r., które sowieccy analitycy odczytali jednoznacznie jako kontynuację "ideologicznego ataku Watykanu na państwa socjalistyczne". Wbrew sugestiom kardynała Casaroliego, który obawiał się konfrontacji stanowisk, papież mówił wówczas o podstawowych prawach człowieka, głównie o prawie do wolności, co - jak pisze w książce "Kres i początek" George Weigel - wprawiło delegatów demoludów, z reguły oficerów służb wyższego wtajemniczenia, w "niczym niemaskowaną wściekłość".
Czy Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z tego, że stał się obiektem wzmożonego ataku komunistycznego wywiadu? Większość jego biografów uważa, że był doskonale poinformowany o ich działalności.
- Świętość nie broni przed inwigilacją - wzrusza ramionami Sławomir Cenkiewicz. - Myślę, że Jan Paweł II zdawał sobie sprawę, że jest inwigilowany, ale nie zdawał sobie sprawy, że agentura jest tak blisko - dodaje historyk. Czy wtedy tak serdecznie witałby się i rozmawiał z Tomaszem Turowskim, agentem wywiadu.
Turowski znał Wojtyłę jeszcze z okresu studiów, przed wyjazdem do Włoch otrzymał od niego oraz od biskupów zajmujących się polską emigracją w Rzymie listy polecające. Studiując w Rzymie , mieszkał w domu zakonnym i pracował w sekcji wschodniej Radia Watykańskiego. Po wyborze Wojtyły na papieża wielokrotnie kontaktował się z nim podczas nagrywania jego wystąpień dla radia. Jednocześnie działał jako "nielegal": miał specjalnie spreparowany życiorys i został wysyłany na specjalną misję wywiadowczą - szpiegowanie Jana Pawła II.
Albo ks. Konrad Hejmo, były wicedyrektor Delegatury Biura Prasowego Episkopatu Polski w Rzymie. On też miał stały kontakt z Janem Pawłem II. Tymczasem 27 kwietnia 2005 r. prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres publicznie ogłosił, że Konrad Hejmo, zdaniem IPN, był w latach 70. i 80. XX w. informatorem SB o pseudonimach: "Hejnał" i "Dominik'. Konrad Hejmo wszystkiemu zaprzeczył. Przyznał jedynie, że mógł nieświadomie przekazywać informacje osobie, którą zarekomendował episkopat niemiecki, a którą był Andrzej Madejczyk, agent służb.
Ale Jan Paweł II zdawał sobie sprawę, jak cenne informacje skrywają mury Watykanu. Może stąd pomysł zorganizowania tzw. Soladium Pianum , wewnętrznej służby bezpieczeństwa Watykanu, , którego szefem został dyplomata, arcybiskup Luigi Poggi.
Wprowadzono m.in. zasady bezpieczeństwa informacji, obowiązek robienia notatek dla przełożonych o kontaktach z dyplomatami, status informacji poufnych. Niektórzy watykaniści sugerują nawet, że Poggi nawiązał współpracę z CIA, dzięki czemu Amerykanie przekazywali do Watykanu informacje o komunistycznej inwigilacji duchownych.
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że Soladium Pianum współpracowało głównie z kontrwywiadem Włoch, w którym istniała specjalna komórka zajmująca się Watykanem. Popularna wówczas anegdota mówiła, że w Watykanie trzeba być dyskretnym, bo przynajmniej co drugi duchowny nie musi być tym, za kogo się podaje. Może stąd też wytyczne kardynała Stefana Wyszyńskiego, który wszystkim udającym się do Stolicy Apostolskiej duchownym zalecał, by nie kłapali językiem na prawo i lewo.
Dziś wiadomo, że w otoczeniu papieża działało w różnych okresach od kilkudziesięciu do kilkuset komunistycznych agentów, w tym przynajmniej kilkunastu z Polski. John O. Koehler, autor "Chodzi o papieża. Szpiedzy w Watykanie" dowodzi, że prawdziwą historię drugiej połowy XX w. trzeba będzie zacząć pisać, gdy zostaną wreszcie otwarte radzieckie archiwa.
Podobne wnioski płyną z raportu o. Roberta Grahama, któremu papież polecił sporządzić wyczerpujące resume działań służb komunistycznych wobec Państwa Kościelnego. Raport nie pozostawia złudzeń co do tego, że skutki komunistycznej infiltracji Watykanu będą skutkować niespodziankami jeszcze przez długie lata.
Dla przykładu warto przypomnieć sprawę Aloisa Estermanna, szefa gwardii szwajcarskiej, który został znaleziony w swoim mieszkaniu w maju 1998 r. Oficjalne śledztwo wykazało, że Estermanna zamordował kochanek żony, ale wielu znawców Watykanu podaje zupełnie inny powód tej tragedii. Oto okazuje się, że Estermann należał do wąskiego grona osób, które miały dostęp do dokumentów na temat działalności sowieckich szpiegów.
Więcej, sam w latach 80. był współpracownikiem Stasi wykorzystywanym do śledzenia poczynań papieża i jego doradców. Czy możliwe zatem, że Estermann zorientował się, że w raporcie o. Grahama znajdzie swoje nazwisko? A może zorientowali się jego dawni mocodawcy? Tajemnic skrywanych w aktach światowych służb są pewnie tysiące, także tych dotyczących agentów krążących wokół Jana Pawła II.
Wielu z nich pewnie nigdy nie poznamy.
Dorota Kowalska
Nowa Trybuna Opolska
[1] Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 2.5.