Czy żałuję? Jeśli dzisiaj badacze stwierdzają, że moja praca przyczyniła się bezpośrednio lub pośrednio do wznowienia stosunków dyplomatycznych PRL z Watykanem i pełnej normalizacji stosunków państwo-Kościół w Polsce, z których to uregulowań korzystają do dzisiaj wierzący, to satysfakcja osobista, jaka z tego wynika, jest ogromna. Przypomnę, stało się to jeszcze w 1989 roku, a więc za dawnego ustroju. A ci, co zechcą opluwać, będą opluwać. Oni opluwają też i innych, a pewnie i siebie. W naturze ludzkiej jest więcej zła, niż dobra i z tym trzeba się liczyć - mówi Edward Kotowski.
Postrach wśród sąsiadów
Od ponad dwudziestu lat mieszka w Dąbrowie Białostockiej. Ale jego przeszłość, nawet dla najbliższych sąsiadów, ciągle jest zagadką. Mało kto bowiem wie, że na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych był rezydentem wywiadu PRL w Watykanie. Posługiwał się kryptonimem „Pietro”. Dziś jest emerytowanym podpułkownikiem. - Sąsiedzi nie kojarzą mnie z tym, że jestem byłym oficerem wywiadu, bo nikomu o tym nie mówiłem. Nie wynikało to z tego, że w mojej przeszłości zaistniały jakieś zaszłości mało chwalebne. Wręcz odwrotnie, wywołany do tablicy teraz mogę pokazać, że moja działalność w charakterze oficera służb specjalnych, a w tym i oficera wywiadu, dyplomaty, urzędnika państwowego wysokiego szczebla, przyniosła Polsce wiele dobrego - podkreśla Edward Kotowski.