Mózgiem interesu jest Karl Samuel Häusler - producent papy i kupiec z Jeleniej Góry. To on dwa lata wcześniej wymyślił recepturę niemieckiego "szampana", produkowanego z wina jabłkowego.
Wino jest robione w Zielonej Górze. Wytwarza je w swej winiarni fabrykant Friedrich Gottlob Förster. Pomaga mu August Grempler, właściciel winiarni i winnicy. Butelki z jabłkowym "szampanem" jadą do Jeleniej Góry, gdzie jest skład handlowy Häuslera. Stamtąd wyruszą do sklepów na zachodzie Niemiec.
Ale wynalazek Karla Samuela Häuslera sprzedaje się marnie. Nie wygląda tak dobrze jak francuski szampan i nie smakuje jak on. Wtedy August Grempler postanawia oszukać klientów. Znajduje prosty sposób:
- Wina z Zielonej Góry zaczęły udawać, że pochodzą z Francji - mówi Andrzej Toczewski, dyrektor zielonogórskiego muzeum. - Nadano im francuskie nazwy: Eperanay, Remis i Versaney.
Klienci dają się nabrać. Sprzedaż rośnie. Wytwórnia się rozwija i dobrze prosperuje. Grempler wykorzystuje koniunkturę i ulepsza jakość "szampana". Będzie robił go z winogron. W 1829 r. w zielonogórskiej winiarni przy ul. Moniuszki wspólnicy budują piwnice do przechowywania wina.
Niebawem zielonogórskie szampany zdobędą medale na wystawach światowych w Paryżu (1855), Londynie (1862) i Wiedniu (1873).
- Bardzo pomogli w tym sprowadzeni z Francji kiperzy - dodaje Toczewski.
Pierwszy kiper przyjeżdża do Zielonej Góry w 1835 r. Jego śladem sprowadzano z Francji surowice do przeróbki winogron.
Kilka lat później z Epernay do winiarni w Zielonej Górze przybywa Francuz Jose Jourdan.
- Nie był to kiper, lecz szef produkcji - dodaje Zbigniew Bujkiewicz z Archiwum Państwowego w Starym Kisielinie, który odnalazł dokumenty z tamtych czasów. - Jourdan i sprawował nadzór nad wyrobem trunku. Później przedstawiano go nawet jako dyrektora wytwórni szampana. Prawdopodobnie to dzięki jego umiejętnościom zielonogórzanie zawdzięczali międzynarodowe sukcesy.
Oryginalna etykieta z jednego z produkowanych w Zielonej Górze trunków
(fot. Gazeta Lubuska)
Jose Jourdan żeni się, ma sześcioro dzieci. W 1866 r. buduje w Zielonej Górze duży dom przy ul. Moniuszki - na wprost wejścia do winiarni. Piękny dom nazywany jest willą Jourdana.
Zielonogórskie "szampany" coraz lepiej sprzedają się w całych Niemczech. Grempler ma stałych odbiorców.
- Zdobywał ich, dostosowując się do potrzeb klientów. Dobrze to widać na etykietach z butelek - tłumaczy dyrektor Andrzej Toczewski.
Na etykietkach są nazwy hoteli i restauracji, do których wozi się zielonogórskie wino. Ma to sugerować, że szlachetny trunek jest wyrobem własnym.
W latach 20. zeszłego wieku firma zatrudnia 50 osób. Rocznie produkuje około 250 tys. butelek wina musującego. Pod koniec lat 30. osiąga poziom 800 tysięcy butelek rocznie. Działa także podczas wojny. Produkcję utrzymuje nawet po 1945 r., dopóki są surowce.
Po zielonogórskim "szampanie" zostały wspomnienia i wydrukowana 2 stycznia 1828 oferta handlowa firmy trzech wspólników:
"Nasze Grünberger mousse rocznik 1826, które jest bardzo zbliżone do Champagner mousse, i którego jakość cieszy się wielkim uznaniem, sprzedajemy w Hirschberg, gdzie znajduje się główny skład K.S. Häuslera. Jeśli zechcą je Państwo kupić w Hirschberg kosztuje 20 srebrnych groszy i jest pakowane w skrzyniach po 12, 25 lub 50 butelek. Zakupione w Grünberg kosztuje 21,5 srebrnych groszy.
Ze starszych roczników mamy jeszcze na składzie, choć niewiele, dobrej jakości rocznik 1819, w cenie 80 talarów, Niewielki zapas rocznika 1822, niezbyt wysokiej jakości, oferujemy po 40 do 45 talarów.
Wino z nieurodzajnych lat 1823-24 znajduje się prawie całkiem na wyczerpaniu, podobnie jak lekki rocznik 1825. Jest jeszcze jego niewielka ilość, średniej jakości po 25-35 talarów. Bardzo dobry, ale niemal w całości wyprzedany rocznik 1826 można kupić w cenie od 25 do 36 talarów".
TOMASZ CZYŻNIEWSKI, Gazeta Lubuska