KL Auschwitz
W połowie 1940 r. na przedmieściach Auschwitz (przed wojną i po niej – Oświęcimia), miasta włączonego w granice niemieckiej III Rzeszy, Niemcy utworzyli obóz. Po wojnie stał się on symbolem Zagłady europejskich Żydów. To nieopodal w Birkenau w czasie antyżydowskiej Aktion Reinhardt utworzono obóz zagłady, w którym masowo mordowano Żydów z okupowanej Polski i zajętych przez Niemców, bądź pozostających pod ich wpływem państw europejskich.
Ale wtedy, w połowie 1940 r., obóz macierzysty, czyli KL Auschwitz I tworzono z myślą o Polakach, w tym więźniach politycznych. Pierwszy masowy transport Polaków trafił do tego obozu koncentracyjnego już 14 czerwca 1940 r. Przywieziono w nim 728 więźniów z Tarnowa, w tym działaczy niepodległościowej konspiracji, ale także osoby zatrzymane przez Niemców w czasie łapanek.
Niedługo potem konspiratorzy z utworzonej jeszcze w listopadzie 1939 r. Tajnej Armii Polskiej postanowili zinfiltrować utworzony przez Niemców obóz. Z jednej strony chodziło o zdobycie wiedzy o warunkach w nim panujących, w drugiej o zdefiniowanie polityki niemieckiego okupanta związanej z tworzonymi – między innymi na okupowanych ziemiach polskich – obozami koncentracyjnymi. Chodziło także o zbadanie możliwości zorganizowania ucieczki aresztowanych latem 1940 r. działaczy TAP. Pilecki zgłosił się do tej misji na ochotnika. Został aresztowany jako Tomasz Serafiński, którego dokumentami się wówczas posługiwał.
947 dni w piekle
Chwilę dotarcia do obozu opisał tak: „To miejsce we wspomnieniach moich nazwałbym momentem – w którym kończyłem ze wszystkim, co było dotychczas na ziemi i zaczynałem coś – co było chyba gdzieś poza nią”. I podkreślał: „Tu nie potrzeba było mieć żadnej sprawy politycznej, żeby zginąć. Zabijano pierwszego lepszego z brzegu”. I tu stał się na ponad dwa i pół roku numerem 4859. Jak obrazowo opisywał zmiany: „Umieraliśmy jako tacy, jakimi chodziliśmy niegdyś po ziemi – stawaliśmy się innymi […]. Lager był probierzem, gdzie się deklarowały charaktery. Jedni – staczali się w bagno moralne. Inni – rzeźbili w charakterach własnych, jak w kryształach”.
Dość szybko przystąpił do budowania obozowej konspiracji, do pierwszej „piątki” wprowadzając, między innymi, znanych sobie z wolności konspiratorów z TAP. Już w listopadzie 1940 r. wysłał do Warszawy pierwszy meldunek zza drutów. Budowana w systemie piątkowym organizacja była ściśle zakonspirowana. Stworzył pięć „piątek” – nie wiedzących o sobie nawzajem i rozbudowujących struktury w dół. Jak zapisał w raporcie: „Poza wciąganymi przeze mnie osobiście, każda piątka rozprzestrzeniała się – rozgałęziała wśród masy więźniów własnym przemysłem do różnych komand, budując odnogi w oparciu na znajomości sylwetki nowego kandydata. Tu wszystko wyłącznie było oparte na wzajemnym zaufaniu”. Jednym z konspiratorów był słynny bokser, jedne z pierwszych więźniów Auschwitz Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski.
Związek Organizacji Wojskowej, bo tak nazwano konspiracyjne struktury, zbierał informacje o sytuacji w obozie, które ppor. Pilecki przesyłał do Warszawy, a jednocześnie prowadził działalność samopomocową. Zdobywał żywność, odzież i leki dla więźniów. Miało to kolosalne znaczenie ratując wielu z nich życie, albo chociaż je przedłużając. Organizacja dokumentowała też niemieckie zbrodnie – siłą rzeczy głównie te, które popełniano w obozie macierzystym czyli Auschwitz I, chociaż i dane o Holokauście udało się zgromadzić. Po scaleniu ZOW z innymi organizacjami – budowanymi przez ZWZ, socjalistów czy narodowców – nad całością komendę objął ppłk Kazimierz Rawicz, a po nim ppłk Juliusz Gilewicz.
Pracę konspiracyjną Pilecki prowadził do wiosny 1943 r. Po wywózkach polskich więźniów do innych obozów miał stwierdzić, że po dwóch i pół roku musiałby zaczynać budowę siatki od początku. Jednocześnie okazało się, że jeden ze zbiegów z Auschwitz został ujęty i był przetrzymywany na Pawiaku. Jak zapisał Pilecki: „rozumiałem, że ratując własne życie, może pójść na pracę dla Niemców i zacząć opowiadać o tym, co podejrzał w obozie”. Zagrożony dekonspiracją podjął decyzję o ucieczce. Jak jednak podkreślał: „Jest zawsze pewna różnica pomiędzy powiedzeniem, że się zrobi, a samym dokonaniem tego co się powiedziało. Dawno już – przed laty – pracowałem nad tym, żeby te dwie rzeczy w sobie w jedną stopić całość”.
Pasjans o życie
Ostatecznie plan ucieczki ułożył z kolegą z obozu Edwardem Ciesielskim, a dołączył do nich Jan Redzej. Ucieczkę zaplanowali z piekarni położonej ok. 2 km od obozu macierzystego, w Wielkanoc, kiedy czujność strażników powinna być osłabiona. Do pracującego w piekarni Ciesielskiego dołączyli – dzięki znajomościom i podstępowi – Pilecki i Redzej. Awansowany w czasie pobytu w KL Auschwitz na porucznika Witold Pilecki opuszczał obóz po 947 dniach.
Gdy w nocy z niedzieli na poniedziałek 26/27 kwietnia wyszli na nocną zmianę do piekarni, wiedzieli, że do obozu wrócić już nie mogą. Jak jednak opisywał Pilecki: „Mieliśmy próbować wyjścia z piekarni po drugim wypieku, gdyż po pierwszym było zbyt wcześnie. Tymczasem przeszedł pierwszy, drugi, – trzeci wypiek i czwarty, a my wciąż jeszcze nie mogliśmy wyjść z piekarni. Tak jak przy pasjansie karty muszą się ułożyć i trzeba robić najrozmaitsze ich przekładanie i tasowanie, by pasjans się udał, tak również i tu, krzyżujące się przebiegi piekarzy po mąkę, piłowiny, węgiel, wodę, odwożących gotowe już bochenki, krzyżowały drogi wzajemnie sobie, w najrozmaitszych kierunkach, gmatwane jeszcze przez chodzących w ślad dozorujących SS-mannów, musiały również tak się układać, by umożliwić nam znalezienie się w pewnym momencie, w pobliżu drzwi nieobjętych wzrokiem ani SS-manna, ani piekarzy. A stawką tego pasjansa było – życie...”.
Wreszcie nad ranem udało się uciekinierom – zgodnie z wcześniejszym planem – niezauważenie pousuwać rygle z drzwi prowadzących na zewnątrz piekarni i, niemałym wysiłkiem, je otworzyć. Uciekli w noc, ścigani krzykami pilnujących piekarni SS-manów i strzałami. Następnie wzdłuż brzegów Soły na północ do miejsca, w którym wpada ona do Wisły, którą przepłynęli znalezioną łódką. I dalej polami, i wzdłuż jej brzegu, później lasem i na wschód w kierunku Babic i Alwerni.
Dzięki pomocy księdza Jana Legowicza, którego rodzinę Pilecki poznał w obozie, udało im się – w nocy ze środy na czwartek – przekroczyć granicę niemieckiej III Rzeszy z Generalnym Gubernatorstwem. Nad ranem dotarli do Wisły, którą przekroczyli łodzią przewoźnika docierając do Tyńca. Tam spędzili noc przyjęci przez nieznanego im wcześniej gospodarza (według Pileckiego był to Piotr Mazurkiewicz, według Ciesielskiego – Piotrowski). Następnego dnia wyruszyli w kierunku Wieliczki do bezpiecznych, jak się wydawało, lasów Puszczy Niepołomickiej. Tam jednak w jednej z leśniczówek napotkali niemieckich żandarmów, a podczas ucieczki przed nimi Pilecki został – na szczęście niegroźnie – postrzelony w prawe ramię. Jednocześnie w zamieszaniu odłączył się od nich Jan Redzej.
Pileckiemu i Ciesielskiemu udało się jednak uniknąć zatrzymania i ostatecznie w sobotę dotarli na przedmieścia Bochni. Następnego dnia rano poszli do domu rodziny więźnia KL Auschwitz Edmunda Zabawskiego, gdzie ponownie spotkali Redzeja. Tam Pilecki nawiązał kontakt z AK i niespodziewanie, po dwóch dniach odpoczynku, spotkał się w Nowym Wiśniczu z prawdziwym Tomaszem Serafińskim, którego dokumentów dotąd używał. Pytał retorycznie „Los?... ślepy los?... Jeśli naprawdę był to tylko los, to chyba nie był ślepy!...”.
Z Auschwitz na Rakowiecką
Udaną ucieczką z KL Auschwitz późniejszy rotmistrz, a wtedy jeszcze por. Witold Pilecki rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Wróci do Warszawy i będzie oficerem w II Oddziale Informacyjnym Kedywu Armii Krajowej, będzie walczył w Powstaniu Warszawskim, a po jego kapitulacji trafi do stalagu Lamsdorf (Łambinowice) i oflagu w Murnau. Po wyzwoleniu niemieckiego obozu przez zachodnich aliantów otrzyma przydział do 2. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Jako oficer wywiadu polskiego wojska powróci do kraju, zajętego już przez Armię Czerwoną i rządzonego przez komunistów. Stworzy siatkę wywiadowczą zdobywającą informację o sowietyzacji Polski.
Komuniści aresztują go 8 maja 1947 r. Przeszedł bardzo ciężkie śledztwo, nieludzko torturowany w areszcie MBP przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie. Skazano go na karę śmierci, którą wykonano 25 maja 1948 r.