Nazwa "królowa Madagaskaru" pierwszy raz pojawiła się we wspomnieniach Zbigniewa Śliwińskiego, bratanka malarki Elżbiety Śliwińskiej-Kapturkiewicz, która przed wojną mieszkała w Bydgoszczy.
Zbigniew jako kilkunastolatek bywał u ciotki w Bydgoszczy. Szczególnie zapamiętał jej spotkania z paniami, z którymi omawiała działania dla Polskiego Białego Krzyża.
Jedną z nich była pani Kułaszko, żona właściciela kina Apollo. Drugą znajomą Elżbieta nazywała nie inaczej, jak "królowa Madagaskaru". - Cały czas obie zastanawiały się, co jeszcze zrobić dla Białego Krzyża, w którym działały - wspomina ponaddziewięćdziesięcioletni dziś pan Zbigniew. Kim była "królowa Madagaskaru" pan Zbigniew nie zapamiętał, choć - jak powtarza - ciągle ma przed oczami jej postać.
O malarce Elżbiecie Śliwińskiej pisaliśmy w "Albumie bydgoskim" w ubiegłym roku. Nie urodziła się w Bydgoszczy, ale tu od 1900 roku osiedlili się jej rodzice Aleksander i Felicja z domu Święcicka. Elżbieta na dobre związała się z Bydgoszczą około 1918-1919 roku, co nie oznacza, że cały czas tu przebywała.
Mieszkała najpierw przy Focha, później na Konarskiego.
Dlaczego "królowa"? i skąd ten Madagaskar? - głowiłam się nadaremnie kilka miesięcy. Bez efektu pytałam osoby, które interesują się przedwojenną Bydgoszczą, jej życiem kulturalnym, społecznym. Określenie "królowa Madagaskaru" nikomu nic nie mówiło. Pomógł, jak zwykle, przypadek.
Okazało się, że nawet córka "królowej Madagaskaru" nie wiedziała, że jej matka tak była nazywana przez Elżbietę Kapturkiewiczową. Samą zaś Elżbietę pamięta doskonale. - Eluchna! - mówiła sędziwa pani Jadwiga Pasturczak, gdy wymieniłam nazwisko Elżbiety Śliwińskiej.
Malarka i jej świadkowie
Wanda Górska, primo voto Nowicka, de domo Piórek. Żartobliwie zwana "królową Madagaskaru"
(fot. zbiory rodziny Pasturczak)
Żeby zrozumieć, skąd wzięła się "królowa Madagaskaru", trzeba cofnąć się w czasie.
Jest 1922 rok. Elżbieta Sliwińska, malarka, przez kilka lat pobytu w mieście stała się znana. W październiku wychodzi za mąż. Poślubia kapitana WP w stanie spoczynku Władysława Kapturkiewicza. Świadkami na jej ślubie byli: Jan Teska, twórca i redaktor naczelny "Dziennika Bydgoskiego" oraz radca sanitarny dr Władysław Piórek - znany i poważany w mieście lekarz, działacz społeczny.
Państwo Piórek mieli dwóch synów i córkę Wandę Katarzynę, urodzoną w 1888 r.
Jeśli ojciec Wandy był świadkiem na ślubie malarki, można sądzić, że obie panie się znały. Nie były równolatkami. Elżbieta w rzeczywistości urodziła się 28 czerwca 1878 roku (a nie, jak podała w akcie ślubu w 1885 roku). Wanda była więc o 10 lat młodsza.
W 1910 roku poślubiła znanego bydgoskiego adwokata Wincentego Nowickiego. Miała z nim dwie córki: Zofię (ur. 1914) i Jadwigę (ur. 1917). Wanda wcześnie, bo w 1921 roku, owdowiała. W 1923 r. ponownie wyszła za mąż za kupca Franciszka Górskiego, właściciela gdyńskiej firmy eksportowo-importowej.
Można więc przypuszczać, że obie panie Wanda z domu Piórek i Elżbieta Śliwińska znały się. Na ile ich kontakty wówczas były zażyłe? Tego nie wiemy. Wanda jednak, od zawsze - jak wynika z jej biogramu w Bydgoskim Słowniku Biograficznym - była osobą bardzo aktywną społecznie, działała na wielu polach.
Jednak jeszcze w 1923 roku wraz z drugim mężem Franciszkiem Górskim oraz obiema córkami wyjechała i zamieszkała na Madagaskarze. Tam jej mąż prowadził firmę. Wrócili po trzech latach, gdy Górski zmarł. Ale wówczas, w 1926 roku, Elżbieta Śliwińska-Kapturkiewicz z mężem na kilka lat wyjechali do USA, do Chicago.
Był "Madagaskar" i była królowa
Marszałek Rydz-Śmigły w Bydgoszczy. Wanda Górska stoi pośrodku, w drugim rzędzie.
(fot. zbiory rodziny Pasturczak)
Gdy w 1926 roku Wanda Górska z córkami wróciła z Madagaskaru, wróciła do społecznej aktywności. Gdy w 1929 lub 1930 roku Z Chicago wrócili Kapturkiewiczowie, Wanda Górska w część tych działań wciągnęła także swoją znajomą malarkę, Elżbietę Śliwińską-Kapturkiewicz. Na pewno obie działały w bydgoskim kole Polskiego Białego Krzyża, które pod koniec 1929 roku powstało w Bydgoszczy. Niewykluczone, że z działaniami PBK Elżbieta zetknęła się w Stanach Zjednoczonych, bo tam przecież "Biały Krzyż" ma swój rodowód.
I właśnie Wandę Górską malarka nazywała żartobliwie "królową Madagaskaru". Kilkunastoletni wówczas bratanek Śliwińskiej, Zbigniew, do dziś pamięta to określenie. I po tylu latach na zdjęciu rozpoznał postać! - Obie z ciotką cały czas dyskutowały, co jeszcze zrobić dla Białego Krzyża, w którym obie działały - wspomina Zbigniew Śliwiński. - Ciotka tam miała swoje przyjaciółki.
Krótko mówiąc, "królową Madagaskaru" nazywana była Wanda Katarzyna Maria Górska, primo voto Nowicka, de domo Piórek. A wszystko to z powodu kilkuletniego pobytu na Madagaskarze.
Są dowody na to, że rodzina Piórków wcześniej znała się z malarką. Gdy pod koniec 1919 roku mało wtedy znana w Bydgoszczy Elżbieta Śliwińska pierwszy raz zorganizowała w mieście wystawę swoich obrazów, prezentowała na niej m.in. portret radczyni Piórkowej i "Zośki N." - donosił "Dziennik Bydgoski". "Zośka N." to Zofia Nowicka, córka Wandy i jej pierwszego męża Wincentego Nowickiego. A radczyni Piórkowa, to Anna Piórek, żona dra Władysława Piórka, radcy sanitarnego, który później w 1922 roku był świadkiem na ślubie Elżbiety.
Portrecik ciotki Zofii doskonale pamięta Marek Pasturczak, wnuk Wandy ("królowej Madagaskaru"), a syn Jadwigi, drugiej jej córki. Pamięta obrazek, oprawiony w ładną, szeroką złocona ramę. Zniknął. W albumie zostało zdjęcie, z którego najprawdopodobniej został sporządzony.
Zośka N. to późniejsza Zofia Turwidowa (1914- 1996), po wojnie dziennikarka i działaczka kultury. W 1936 roku poślubiła Mariana Kaczmarka-Turwida - artystę malarza i literata, po wojnie organizatora Państwowej Szkoły Sztuk Pięknych w Bydgoszczy. Turwid nie cenił malarstwa Elżbiety. - Ale on uważał, że sam maluje najlepiej - wspomina Marek Pasturczak.
Jadwiga (ur. 1917 r), młodsza córka Wandy, w 1936 r. wyszła za mąż za Janusza Pasturczaka, oficera Wojska Polskiego. Zapamiętała malarkę "Eluchnę", znajomą swej matki. - Skromna była, skromnie się ubierała - mówiła kilka miesięcy temu, gdy jeszcze udało mi się z nią porozmawiać. Tak na malarkę mówili - "Eluchna". Matka czasami ją zabierała do Kapturkiewiczów.
Wanda z córkami mieszkała w kamienicy, która była własnością jej matki Anny Piórek, przy Focha 22, Kapturkiewiczowie - mieszkali kilka domów dalej, pod 2, później przy Konarskiego.
Wspomnienia o "Eluchnie"
Po lewej Zosia, późniejsza Turwidowa i Jadwiga czyli Isia, późniejsza Pasturczak. To z tego zdjęcia Zosi Elżbieta Śliwińska namalowała portrecik dziewczynki.
(fot. zbiory rodziny Pasturczak)
Rodzinne opowieści o Elżbiecie Śliwińskiej-Kapturkiewicz doskonale pamięta Marek Pasturczak, wnuk "królowej Madagaskaru", syn Jadwigi. Ba, nawet jakiś czas mieli u siebie czarne, skórzane fotele i kanapę, należące do Kapturkiewiczów. Mały Marek ma zdjęcie zrobione we fotelu, który należał do Elżbiety.
Marek Pasturczak pamięta nawet zdjęcie, na którym Wanda i Elżbieta są razem. Wsiąkło, jak wiele innych pamiątek jego matki i babci.
Może nie bez kozery Elżbieta określiła Wandę jako "królową"? Wanda Górska była osobą dominującą, nie tylko Elżbietę traktowała z góry. Podobno charakter odziedziczyła po swoim ojcu.
Wanda Górska zmarła 14 kwietnia 1980 r. O wiele lat przeżyła Elżbietę, która odeszła w 1954 r. Obie spoczywają na Cmentarzu Nowofarnym.
Gazeta Pomorska