Kto zdewastował zamek Książ? Jego skarby sprzedawano na bazarach

Artur Szałowski
Sala Krzywa w Zamku Książ przed wojną
Sala Krzywa w Zamku Książ przed wojną Fotopolska.eu
Co działo się z wyposażeniem zamku Książ po tym jak w sierpniu 1946 roku obiekt został opuszczony przez oddziały Armii Radzieckiej? Co w dokumencie pochodzącym z 1946 lub 1947 roku zanotował Stanisław Kozłowski, ówczesny starosta powiatu wałbrzyskiego ziemskiego?

Dotarliśmy do dokumentu pochodzącego prawdopodobnie z 1946 lub 1947 roku. Stanowi bezcenne źródło informacji na temat tego, co działo się z wyposażeniem zamku Książ po tym jak w sierpniu 1946 roku obiekt został opuszczony przez oddziały Armii Radzieckiej. Autorem dokumentu jest Stanisław Kozłowski, ówczesny starosta powiatu wałbrzyskiego ziemskiego. Zamek Książ nie leżał wówczas bowiem w granicach administracyjnych Wałbrzycha tylko Solic-Zdroju, czyli obecnego Szczawna-Zdoju. Pismo było adresowane do wydziału kultury i sztuki Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu.

Pismo urzędowe rozpoczyna się zdaniem (pisownia oryginalna): „Niniejszym składam raport o Zamku Fuerstenstein, zajętym dotychczas przez Wojska Sowieckie”.

Dalej czytamy, że zamek wraz z mieszczącą się w nim biblioteką (60 tys. tomów) , urządzeniami wewnętrznymi, zabytkami sztuki, biblioteką nutową, numizmatyką, sztuką starogrecką i chińską itp. podlegał referatowi kultury i sztuki w Starostwie Powiatowym w Wałbrzychu.

Po objęciu zamku przez Wojska Sowieckie, Rosjanie nie dopuszczali do niego nikogo. Dlatego rozporządzanie zamkiem i zabezpieczanie znajdujących się w nim zabytków, czym miała się zająć administracja polska, było tylko prawem „de nomine”, czyli prawem tylko z nazwy. Mimo problemów, pracownicy referatu kultury i sztuki w Starostwie Powiatowym w Wałbrzychu na bieżąco monitorowali przebieg wydarzeń w zamku okupowanym przez żołnierzy radzieckich i dokumentowali najbardziej istotne wydarzenia.

„Wszelkie starania referatu drogą prawną, osiągnięcia zezwolenia od Władz Sowieckich objęcia Zamku i usunięcia Wojska napotykały zawsze na sprzeciw” - pisał starosta wałbrzyski do Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu.

Dodał, że równolegle z interwencjami u komendanta wojsk sowieckich, podlegli mu żołnierze wywozili nocami z Książa samochodami ocalały księgozbiór biblioteki Hochbergów. W piśmie starosty do urzędu wojewódzkiego jest również wzmianka o pożarze Starego Książa, który miał miejsce 19 maja 1945 roku. Z oczywistych przyczyn zabrakło informacji o tym, że obiekt spalili żołnierze radzieccy. „Pragnąc uratować chociażby katalogi, które by były ważnym kiedyś dowodem ilości i jakości dzieł, które umieszczone częściowo w przybudówce, częściowo w oficynach, w mieszkaniu bibliotekarza, Niemca Rohbauma, udawała się referentka kilkakrotnie do Zamku i w końcu wraz z podreferentem obywatelem Wojasem Kazimierzem przewiozła część książek i katalogów” - pisał dalej starosta Kozłowski.

Niestety w piśmie nie znalazła się informacja o tym, gdzie trafiły te książki i katalogi. Po tym jak pod koniec maja 1946 roku żołnierze radzieccy pierwszy raz opuścili Książ, wspomniana referentka ze swoim pomocnikiem pojawiła się w zamku ponownie.

Wspomagani przez bibliotekarza Rohbauma (starosta prawdopodobnie popełnił błąd w nazwisku bibliotekarza, w wykazie mieszkańców, którzy mieszkali na terenie Książa po wojnie nie ma osoby o takim nazwisku, jest natomiast Hohbaum - dop. red.) przez cały dzień składali porozdzierane książki do pak. Później przenoszono je do mieszkania bibliotekarza. W kolejnych dniach urzędnicy prowadzili prace w podziemiach zamku, prawdopodobnie w piwnicach, gdzie mieściło się archiwum Hochbergów.

Z informacji, które przekazał im bibliotekarz wynikało, że w tym miejscu były księgi z IX i X wiek, będące dowodem polskości Śląska. W dalszej części pisma starosty są jeszcze bardziej ciekawe informacje. Twierdzi on, że po tym jak zamek Książ został odebrany Hochbergom przez władze nazistowskich Niemiec, sam Hitler kazał umieścić w zamkowych piwnicach dzieła sztuki starogreckiej i chińskiej, numizmatykę i bibliotekę należącą w przeszłości do hrabiego Colonna-Walewskiego. Czyżby chodziło o syna cesarza Napoleona I Bonaparte i Marii Walewskiej z Łączyńskich? Prace urzędników referatu kultury i sztuki Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu na zamku Książ trwały zaledwie dwa dni.

Po tym jak w zamku pojawił się kolejny oddział wojsk sowieckich, zostali zmuszeni do opuszczenia obiektu. „Kilka dni później usunięto przemocą z mieszkania, z którego było zejście do podziemi, bibliotekarza Rohbauma wraz ze wszystkimi Niemcami mieszkającymi w oficynach. I tak jednego dnia warty nie było i można było wejść do środka i coś zabrać, a w kilka godzin znowu stała w bramach Zamku. Na taką „wolną chwilę” w dniu po referendum, trafił obywatel Minister Kaczorowski i po oglądnięciu Zamku, postanowił podjąć jego odbudowę” - czytamy dalej w piśmie starosty wałbrzyskiego do urzędu wojewódzkiego.

Opisana wizyta dotyczyła Michała Kaczorowskiego, który od 24 maja 1945 roku do 1 kwietnia 1949 roku był ministrem odbudowy kraju w rządach Edwarda Osóbki-Morawskiego i Józefa Cyrankiewicza. Dzień po wizycie ministra referentka starostwa ponownie próbowała dostać się do zamku, ale nie została wpuszczona przez żołnierzy radzieckich. Powodem wizyty urzędniczki były udokumentowane wydarzenia, które miały miejsce w Wałbrzychu i okolicznych miejscowościach. Na lokalnych rynkach i jarmarkach pojawiły się w sprzedaży rzeczy pochodzące z zamku i to z podziemi, w których niedawno para polskich urzędników i niemiecki bibliotekarz zabezpieczali ocalałe księgi.

Z pisma starosty dowiadujemy się, że za bezcen na bazarze można było kupić w Wałbrzychu np. unikatowe zabytki sztuki chińskiej, czy stare polskie pieniądze, pochodzące z czasów króla Bolesława Chrobrego. Miało to miejsce w sierpniu 1946 roku i sprawa została szybko wyjaśniona. Okazało się, że zamek został opuszczony przez żołnierzy radzieckich i przejęty we władanie przez Dyrekcję Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu, która wystawiła swoje warty. Do zamku mogły wejść tylko osoby legitymujące się przepustką wystawioną przez DPW.

Starosta w piśmie podkreślał, że tym sposobem do obiektu dostaje się wiele przypadkowych osób, które wynoszą ocalałe jeszcze bezcenne przedmioty, stanowiące własność państwa. Starosta Wałbrzyski w piśmie do urzędu wojewódzkiego podkreślał, że przejęcie zamku przez DPW jest bezprawne, bo pełnoprawnym opiekunem obiektu pozostaje starostwo. Apelował także, by w gospodarstwach położonych w pobliżu zamku zostały przeprowadzone rewizje, bo są w nich sprzęty, książki i inne przedmioty pochodzące z Książa. Apel starosty wałbrzyskiego pozostał bez odpowiedzi ze strony urzędu wojewódzkiego. Nie jest tajemnicą, że gdyby taką rewizję przeprowadzić obecnie, to w wielu mieszkaniach i to nie tylko na terenie: Świebodzic, Pełcznicy, Szczawna-Zdroju czy Wałbrzycha, ale np. Wrocławia, Krakowa lub Warszawy odnaleziono by przedmioty pochodzące z zamku Książ.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia