2 grudnia 1953 r. kpt. Stefan Cieślak, sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego (WSR) w Zielonej Górze, skazał Stanisława Jaworskiego za przekazanie wywiadowi amerykańskiemu informacji na 8 lat więzienia. Proces był „odpryskowym” sprawy mjr Wacława Worotyńskiego, oskarżonego za szpiegostwo i zdradę „Polski Ludowej”, skazanego na karę śmierci.
Barbarzyńskie tzw. postępowanie przygotowawcze przeciwko Jaworskiemu trwało dziewięć miesięcy. Przyznał się do wszystkich zarzutów, jakie „wciskali” mu funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Zielonej Górze, ponieważ chciał przeżyć śledztwo. W ich ręce dostał się dlatego, że pracując jako kierowca w Powiatowym Domu Towarowym w Kłodzku ,„pozostawał w stałym kontakcie” z Wacławem Worotyńskim, agentem obcego wywiadu. Worotyński był wówczas jednym z jego dyrektorów.
Zbrodnicze śledztwo
Fałszywy proces. Od początku, we wszystkich rozprawach przeciwko osobom mającym „coś wspólnego” z siatką Worotyńskiego, komunistycznym organom, chodziło o to, aby oskarżeni zostali surowo i przykładnie ukarani za dopuszczenie się zdrady „ ludowej Ojczyzny” (odbyły się cztery rozprawy z udziałem 13 osób). Należy podkreślić, że nie chodziło o prawdę. Zeznania były wymuszane siłą. Akty oskarżenia przygotowano na podstawie zebranego materiału dowodowego, czyli protokołów przesłuchań, z których wynikało, że podejrzani przyznali się do win. Posłużyły one następnie sędziemu do wydania wyroku. Jeśli oskarżony w trakcie rozprawy zmieniał swoje zeznania , sędzia traktował to jako „pokrętną metodę uniknięcia surowej kary”.
Prośba o ułaskawienie
Po ogłoszeniu wyroku, Stanisław Jaworski przez kilka miesięcy przebywał w Więzieniu Karno-Śledczym w Zielonej Górze, przy ulicy Łużyckiej. To właśnie z tego miejsca, na początku lutego 1954 r. napisał do Przewodniczącego Rady Państwa, Aleksandra Zawadzkiego prośbę o ułaskawienie. Dokument w oryginale zachował się w aktach sprawy. WSR nie nadał mu dalszego biegu, ponieważ Jaworskiemu nie przysługiwało takie prawo. Pisał, że niewinnie go skazano, ponieważ sędzia był do niego źle nastawiony. Twierdził, że stało się tak, bo śledczy nieuczciwie postępowali. W odważnej i przepełnionej desperacją wypowiedzi przebija naiwna wiara Autora, że komunistyczny Przywódca podzieli jego opinię o nieuczciwym śledztwie i krzywdzącym, niesprawiedliwym wyroku. Jaworski pooddaje pod wątpliwość także uczciwość funkcjonowania całego wymiaru sprawiedliwości. Chce w ten sposób nakłonić Zawadzkiego do „myślenia” i stanięcia po jego stronie. Wartość źródłowa tego dokumentu jest cenna, ponieważ zostały w nim opisane komunistyczne metody śledcze oraz ujawniają instrumentalne, pozbawione niezależności działanie sądu. Oryginalność źródła polega także na bezpośredniej relacji osoby, która przeszła to piekło kilka tygodni wcześniej. Najczęściej świadectwa osób, które doświadczały zbrodniczych działań ubeków i komunistycznych sędziów, zostały udokumentowane dopiero po upadku komunizmu w Polsce. Uwaga! W cytowanym obszernym fragmencie dokumentu zachowano oryginalną pisownię.
Zwracam się z gorącą prośbą o ułaskawienie mnie od odbywania wyroku, wydanego przez Rejonowy Sąd Wojskowy w Zielonej Górze z dnia 1 grudnia 1953 r. [wyrok ogłoszono 2 grudnia 1953 r. (aut.)] którym to wyrokiem skazy zostałem za zarzucane nie popełnione przestępstwo z art.7. MKK na karę 8-miu lat więzienia. […] Wyrok ten jest wysoce mnie krzywdzącym, ponieważ zarzucanego mi czynu nie popełniłem, jak również złożone zeznania przeze mnie oraz współoskarżonego Ob. Worotyńskiego Wacława, są zeznaniami w czasie śledztwa wymuszonymi, gdzie w czasie śledztwa nasz stan nerwowy oraz fizyczny, nie potrafił wytrzymać metod, które stosowano przy przesłuchaniach. Złożone przeze mnie (o ile takie były tego nie pamiętam oraz złożone przez współoskarżonego Worotyńskiego Wacława zeznania zostały spreparowane przez osoby prowadzące śledztwo w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa w Zielonej Górze, wbrew naszej woli i naszych zeznań a podpisanie takich protokołów zeznań, nie podpisywaliśmy, a jeśli zostały prze nas podpisane to tylko w takiej chwili, kiedyśmy zostali doprowadzeni do stanu półprzytomności. Zeznania te w czasie zakończenia śledztwa, nie zostały mi podane do wiadomości, a nawet ukrywane przede mną do czasu rozprawy.
W czasie rozprawy Sądowej, przedłożyli mi moje jakoby zeznania, w którym miałem się przyznać, że współoskarżonemu Worotyńskiemu Wacławowi, pełen świadomości dostarczyłem informacje o Ośrodkach Pracy w których przebywałem, które współoskarżony Worotyński Wacław miał wykorzystywać do radia „Wolna Europa”.
W ten sam sposób przedłożono współoskarżonemu Worotyńskiemu Wacławowi protokół zeznań, w którym napisane było, że wyraziłem zgodę na współpracę z ob. Worotyńskim Wacławem na dostarczanie mu informacji na temat Ośrodków Pracy. W czasie rozprawy Sądowej ja kategorycznie zaprzeczyłem o takich protokołach, ponieważ nie współpracowałem z Ob. Worotyńskim Wacławem na odcinku uprawiania szpiegowania na rzecz obcego wywiadu oraz nie pamiętam by taki protokół podpisywałem.
Współoskarżony Worotyński Wacław również stanowczo zakwestionował odczytane mu jego zeznanie, stwierdzając jednocześnie, że protokół ten jest stworzony przez Czynniki Śledcze wbrew jego zeznaniom, a jeśli jest podpisany przez Worotyńskiego to jedynie wówczas, kiedy był półprzytomny, względnie całkiem nieprzytomny.
Wojskowy Sąd Rejonowy nie wziął pod uwagę tych zeznań nie starał się ustalić stanu faktycznego, lecz wydał wyrok oparty na fałszywych protokołach, wymierzając tak wysoki wyrok, który nieludzko jest mnie krzywdzącym i niesprawiedliwym.
Jednocześnie pozwolę sobie na obszerniejsze wyjaśnienie wyżej wymienionej sprawy: W dniu 6 marca 1953 r. zostałem aresztowany z mojego miejsca zamieszkania to jest Kłodzka i na drugi dzień przesłany do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Zielonej Górze. W Woj.U.B.P. w Zielonej Górze przystąpiono do przeprowadzania śledztwa, śledztwo przeprowadzał oficer śledczy w pokoju nr 36 wraz z praktykantem.
Jako głównym zarzutem było, że współpracując z Ob. Worotyńskim Wacławem, który w roku 1952 był pełniącym obowiązki dyrektora P.G.T. w Kłodzku, ja natomiast byłem w tym okresie czasu szoferem w tymże P.G.T. i miałem nawiązać z tymże Worotyńskim Wacławem współpracę szpiegowską, a zadanie moje jakie miałem wykonywać, to donoszenie Worotyńskiemu informacji o Ośrodkach Pracy, a następnie wiadomości te miały być kolportowane do wywiadu zagranicznego państw imperialistycznych.
Do takich zarzutów się nie przyznałem, gdyż stawiane zarzuty nie miały nigdy miejsca miedzy mną a Worotyńskim Wacławem jak również nie wiedziałem o szpiegowskiej działalności Ob. Worotyńskiego Wacława. W czasie śledztwa przyznałem się że miało jeden raz miejsce w czasie przyjmowania mnie do pracy, gdy Worotyński Wacław zapytał się mnie w jakich ośrodkach pracy pracowałem i ile zarabiałem, odpowiedziałem mu wówczas na jego pytanie, lecz Worotyński Wacław nic mi nie odpowiedział w jakim celu te informacje mu są potrzebne. Ośrodki Pracy znałem ponieważ tam przebywałem przez okres 36 miesięcy, gdzie w czasie pobytu w Goleniowie, Nowej Rudzie, Andaluzji i jeszcze innych byłem jako przodownik pracy.[Jaworski został w 1948 r. przez Sąd Okręgowy w Krakowie skazany na 4 lata więzienia, za łapownictwo.] Zapytanie Worotyńskiego potraktowałem jako rozmowę przełożonego z podwładnym.
W czasie przeprowadzania śledztwa była używana metoda przemęczania przesłuchiwanego, przesłuchując mnie po 16 godzin bez przerwy, następnie po jednej godzinnej przerwie przystępowano do nowych 16 godzin. Cały czas w pozycji stojącej, co wyczerpywało organizm do ostatniego stopnia wytrzymałości fizycznej i nerwowej. Organizm mój nie wytrzymywał, tak że znajdowałem się nieraz w stanie półprzytomnym. Podpisując zeznania (protokóły) odbywało się na krzykliwe zlecenie prowadzącego śledztwo nie pozwalając mi na odczytanie protokołów, tym samym podpisywałem zeznania mi nie wiadome treścią. W ten właśnie sposób spreparowano protokół, w którym rzekomo miałem się przyznać do świadomego przekazywania informacji o Ośrodkach Pracy, dla celów propagandowych, dla tzw. „Wolnej Europy”.
Protokół o takiej treści był w czasie zakończenia śledztwa przez Prokuratora Sądu Wojskowego oraz przez Sekretarza tego Prokuratora w dniu 7.8.1953 r przede mną ukryty, dopiero na rozprawie sądowej poznałem jego treść.
Wydany wyrok przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Zielonej Górze jest wyrokiem niesprawiedliwym.[…]
W czasie śledztwa prosiłem oficera śledczego o konfrontację z Ob. Worotyńskim Wacławem, gdzie otrzymywałem zawsze odpowiedź: „My ci damy konfrontacje to cię szlak trafi, nie takich asów mieliśmy i do wszystkiego co my chcieliśmy się przyznawali, tak samo i ty się przyznasz i będziesz wszytko gadał” Do konfrontacji mnie nie doprowadzili[…] dopiero na rozprawie [do niej doszło] lecz i tutaj w sądzie większą wartość stanowił fałszywe papierki, od prawdziwych zeznań naszych. Wobec takiego stanu zostałem skazany za przestępstwa przeze mnie nie popełnione, tym więcej, wobec wysokiego wyroku, jest on niesprawiedliwym i krzywdzącym moją osobę, jak również i moją rodzinę.
W czacie rozprawy miało się wrażenie, że Sąd miał specjalne nastawienie „żeby tylko karać”, lecz nie zauważyło się nawet cienia, aby istniała chociaż dobra wola, rozpracowania przebiegu przestępstwa, tym samym by wyrok wydać „sprawiedliwy”.
Śmiem stwierdzić, że jeśli wszystkie śledztwa są w ten sposób przeprowadzone, a dowody fałszowane to 50% osób jest skazanych prawie że niewinnie. A Sąd faktycznie wówczas jest miejscem tworzenia się długoletnich przestępców, więźniów.
Nie byłem nigdy wrogiem ustroju Demokracji Ludowej lecz jako syn robotnika zawsze byłem sercem i duszą z masami pracującymi. […]
Zwracam się z gorącą prośbą do Obywatela Przewodniczącego Rady Państwa o ułaskawienie mojego wyroku gdyż wobec wydanego tak wysokiego wyroku jedyny jest mój ratunek jakim jest ułaskawienie. Gdyby Obywatel Przewodniczący uznał za potrzebne prosiłbym o spowodowanie przeprowadzenie ponownego śledztwa, celem ustalenia faktycznej mej winy. Jednak prosiłbym w takim wypadku aby nie było prowadzone przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Zielonej Górze, ponieważ stosowane metody mój organizm nie jest w stanie ich przetrwać, to też wolałbym targnąć się na własne życie aby być od tego wolnym.
Uniewinnienie i rehabilitacja
Stanisław Jaworski karę odbywał w Centralnym Więzieniu w Strzelcach Opolskich. W tym czasie bardzo podupadł na zdrowiu i był leczony w szpitalu więziennym. W kwietniu 1955 r. wystąpił z prośbą do Prezesa Najwyższego Sądu Wojskowego (NSW) w Warszawie o rewizję nadzwyczajną, argumentując, że postępowanie przeciwko niemu zostało przeprowadzone „niewłaściwie przez organy Bezpieczeństwa Publicznego” oraz, że sąd nie wziął pod uwagę jego zeznań w czasie rozprawy. Tym razem jego prośba była skuteczna, chociaż NSW zajął się nią dopiero po roku, tj. 6 czerwca 1956 r. Zgromadzenie Sędziów uznało, że WSR popełnił wiele błędów proceduralnych i nie udowodnił, że Jaworski przekazując informacje o Ośrodkach Pracy Wacławowi Worotyńskiemu wiedział, że ten jest szpiegiem amerykańskim. Ostatecznie NSW uchylił wyrok WSR w Zielonej Górze i umorzył postepowanie przeciwko S. Jaworskiemu. Zarządził także natychmiastowe wypuszczanie go na wolność – 12 czerwca 1956 r. Jaworski opuścił mury więzienne. Należy także zauważyć, że miesiąc wcześniej tj. 6 maja 1956 r. , na fali tzw. politycznej odwilży, wyrok 8 lat więzienia, na mocy amnestii z 26 kwietnia 1956 r. zmniejszono mu do 4 lat. Wychodząc na wolność, miał za sobą 3 lata i 3 miesiące przebywania w celi więziennej. Po rozpadzie komunizmu w Polsce, córka Teresa M. postanowiła wystąpić o przywrócenie dobrego imienia nieżyjącego od kilkunastu lat ojcu. W 1992 r. zwróciła się do Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, który stwierdził, że uniewinnienie zostało orzeczone przez NSW już w 1956 r., jednakże Sąd dopatrzył się, że Jej ojciec działał na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego za co był represjonowany, dlatego zasądził wypłacenie ze Skarbu Państwa odszkodowanie na rzecz żony, syna i córki.
Biogram
Stanisław Jaworski urodził się 25 maja 1915 r. w Miechowie, woj. krakowskie, w rodzinie Cypriana i Antoniny Jaworskich. Ukończył trzy oddziały Szkoły Powszechnej w Miechowie. Z powodu trudnej sytuacji materialnej w rodzinie, musiał rozpocząć pracę już jako 11 - letni chłopiec w Fabryce Lemoniady. Zarabiał miesięcznie 15-20 zł i otrzymywał wyżywienie. W 1929 r. trafił do firmy, gdzie zajmował się myciem samochodów. Od tego momentu w jego życiu zawodowym były już „tylko” samochody. W 1933 r. wraz z rodzicami przeniósł się do Krakowa i pracował jako sprzedawca w sklepie z częściami samochodowymi. W latach 1936-1938 w II Dywizjonie Pociągów Pancernych w Niepołomicach, odbył służbę wojskową. Po wyjściu z wojska pracował jako zawodowy kierowca w prywatnej firmie w Kielcach. Wziął czynny udział w obronie Ojczyzny we wrześniowej 1939 r. - służył w słynnym 4 Pułku Piechoty jako kierowca. Po klęsce dostał się do niewoli, z której udało mu się zbiec. Dotarł do Michowa i tutaj do końca wojny był kierowcą samochodowym w firmach prywatnych. W 1940 r. ożenił się z Marią Włodarczyk, po roku urodziła się im córka, Teresa. Latem 1944 r. wstąpił do Batalionów Chłopskich. Jego umiejętności samochodowe przydały w działaniach partyzanckich. Po wkroczeniu Armii Czerwonej ujawnił się. W okresie 1945-1947 został kierownikiem stołówki PPR w Miechowie. W 1947 r. wraz z rodziną przeniósł się do Kłodzka na tzw. Ziemie Odzyskane. Jednak tutaj został w tym samym roku aresztowany; oskarżono go o łapówkarstwo i skazano na 4 lata pozbawienia wolności. Karę odbywał w Ośrodkach Pracy. Po wyjściu na wolność, w 1951 r., wrócił do Kłodzka i udało mu się zatrudnić w Powiatowym Domu Towarowym jako kierowca. Pracował tam do aresztowania – marzec 1953 r. W 1951r. przyszło na świat jego drugie dziecko, syn Stanisław. W latach 1953 -1956 odbywał karę więzienia za współpracę ze szpiegiem amerykańskim. Uważał, że go niesłusznie skazano, poczucie krzywdy bardzo zaważyło na jego dalszych losach.
Po zwolnieniu z więzienia w czerwcu 1956 r., wrócił do rodziny w Kłodzku. Jednak po kilku tygodniach, z obawy przed UB, chcąc też ochronić rodzinę, wyjechał do kolegi w Szczecinie, u którego mieszkał 6 lat. Po śmierci kolegi, ciężko chory, wrócił do swoich najbliższych, którzy troskliwie opiekowali się nim aż do śmierci. Umarł 7 września 1972 r.