Michał Okrzeszowski
Na dziedzińcu strzyżowskiego liceum aż roi się od zabytkowych samochodów i motocykli. Tu i ówdzie pojawiają się mundury milicji i innych służb. Na scenie pokaz mody z czasów PRL-u, z głośników płyną piosenki z tamtych lat, na ekranie pokaz dawnych kronik filmowych. Są też rekwizyty - symbole minionej epoki: czarno-białe telewizory, kultowe pralki "Frania", stare radia, żeliwne maszyny do szycia...
Dla starszego pokolenia to swoista podróż w czasie. Młodsi, którzy epokę PRL-u znają z opowiadań rodziców i dziadków, mogą choć przez chwilę poczuć klimat tamtych dni. Wszystko to dzięki nauczycielom, uczniom strzyżowskiego liceum oraz ich rodzicom, którzy w sobotnie popołudnie zorganizowali piknik "Czar PRL-u".
Zakazany owoc kusił najbardziej Pan Andrzej, urodzony w 1946, z nostalgią przegląda gazetę z lat 70. Jak wspomina Polskę Ludową?
- Bardzo dobrze! PRL krzywdy mi nie zrobił, ja jemu też nie. To były piękne czasy dla młodzieży - mówi.
Najmilej wspomina słuchanie zakazanej muzyki.
- Słuchało się Radia Luksemburg czy Radia Tirana. Puszczano muzykę, której u nas nie było. Jazz, rock'n'roll. Wiadomo, zakazany owoc kusi - śmieje się. - Niestety, tytułów piosenek panu nie powiem, bo nie znam angielskiego.
Mój rozmówca jest mieszkańcem Świdnicy. Przyjechał do Strzyżowa, by odwiedzić znajomych. O pikniku dowiedział się przypadkiem.
- Młodzież stara się odtworzyć ten klimat. Może nie wszystko jej idealnie wychodzi, ale jest bardzo fajnie - stwierdza.
- Pamiętam, jak na dworcu w Rzeszowie piłam oranżadę w woreczku - wspomina lata dzieciństwa pani Bernadetta. - Albo niesamowite kolejki, gdy staliśmy z rodzicami po pralkę automatyczną. W sklepach były pustki. Ale mam niesamowity sentyment do tamtych czasów. Wydaje mi się, że było weselej. Może dlatego, że byłam dzieckiem i inaczej podchodziłam do niektórych spraw - dodaje.
Jakaś łapóweczka czy wódeczka
Problemy z dostępnością dóbr wspomina też pan Aleksander z gminy Wiśniowa.
- Ciężko było coś kupić, ale jakość była dobra. Każdy lepszy towar - motocykle czy meble - trzeba było załatwiać. Kupowałeś po znajomości albo coś za coś, jakaś łapóweczka czy wódeczka. Choć wódeczka nie była dobrą sprawą, bo po prostu demoralizowała.
- Na pewno teraz jest zdecydowanie łatwiej - przyznaje pani Agnieszka. - Ale mimo wszystko nie uważam, że tamte czasy to było jakieś średniowiecze. Stare przedmioty są mi dosyć bliskie. Poza tym - wtedy człowiek umiał sobie radzić w różnych sytuacjach, a dzisiejszej młodzieży pewnie byłoby z tym ciężko.
Co jeszcze było inne?
- Relacje międzyludzkie - stwierdza pani Agnieszka. - Ludzie lepiej się znali, częściej się odwiedzali, nikt się nie wstydził pójść pożyczyć szklanki soli. Ta skromność życia zbliżała ludzi. No i muzyka z lat jej młodości była inna. - Lady Pank, Kombi, Bajm - przy tej muzyce fantastycznie bawiłam się na dyskotekach - rozmarza się pani Agnieszka.
Desantowa wersja gazika Innego rodzaju sentyment do poprzedniej epoki ma pan Leszek Szaro ze Strzyżowa, który z dumą prezentuje swoje wojskowe auto - GAZ 69, czyli słynny radziecki gazik z lat 60.
- To jest wersja desantowa - podkreśla z dumą. - Te samochody można było zrzucać na spadochronie. Mój pojazd ma oryginalny silnik i bardzo dużo pali, dlatego raczej się nie nadaje do zwykłej jazdy.
Natomiast plusem tych aut jest to, że zostały tak skonstruowane przez Rosjan, by można je było łatwo naprawić na drodze za pomocą młotka, klucza i śrubokręta. Auto pana Leszka pochodzi z rzeszowskiej jednostki przy ul. Dąbrowskiego.
- W czasach, gdy było używane przez wojsko, mój ojciec służył jako kierowca, więc bardzo możliwe, że też nim jeździł i go konserwował. Dlatego mam taki sentyment do tego auta - przyznaje.
Niecodzienna lekcja historii Współcześni licealiści mogą znać PRL tylko z opowieści starszych pokoleń.
- Tamte czasy głównie kojarzą mi się z kartkami: na tytoń, na mięso, wódkę, i inne produkty, a także z typową polską kuchnią, gdzie jadano bigos, kaszankę, smalec - mówi Anita Legęza, jedna z licealistek biorących udział w projekcie. - Poza tym PRL kojarzy mi się też z superoldschoolową muzyką. Anna Jantar i Edyta Geppert to superwokalistki. Starałam się ubrać w stylu Edyty Geppert, nie wiem, czy mi to wyszło. Dzisiaj będę śpiewać właśnie jej utwory.
- Nasza impreza z początku miała mieć trochę mniejszy wymiar - przyznaje organizator pikniku Grzegorz Adamczyk, nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie w strzyżowskim liceum. - W ostatniej chwili nabrała rozmachu, stając się rodzinnym piknikiem historycznym. To niecodzienna lekcja, która być może zachęci młodzież do poznania najnowszej historii.
Nauczyciel zaznacza, że młodzież bardzo chętnie wzięła udział w projekcie.
- Nie ma ucznia, który by nie dał czegoś od siebie. Przynieśli eksponaty, prezentują modę, śpiewają piosenki...
Większość eksponatów prezentowanych na pikniku pochodzi właśnie z domów uczniów lub nauczycieli.
- Są to stare przedmioty, które zalegają gdzieś na strychach, w piwnicach. Jedna z matek przywiozła też mundury z Muzeum Militariów i Techniki w Rzeszowie. Z muzeum pozyskaliśmy również milicyjnego gazika. Dodam, że mogliśmy też liczyć na pomoc sponsorów - mówi Grzegorz Adamczyk.
Czy jesteśmy świadkami mody na PRL, fascynacji tą epoką?
- Jedni są do niej uprzedzeni, inni ją widzą w kolorach biało-czarnych - uważa Adamczyk. - My staramy się odbiec od polityki, chociaż jej nie unikniemy, choćby przedstawiając propagandowe plakaty. Najważniejsze dla nas jest to, aby pokazać życie codzienne tamtych lat.
Michał Okrzeszowski