Mordercy nie zostali osądzeni

Łukasz Gładysiak
Oficerowie Einsatzgruppe IV
Oficerowie Einsatzgruppe IV Głos Pomorza
Jedną z formacji, która siała terror w naszym kraju, była sformowana w rejonie Złocieńca Einsatzgruppe IV.

Jednostki specjalnego przeznaczenia niemieckiej Służby Bezpieczeństwa - określane mianem Einsatzgruppen- powołane zostały na początku 1938 r. Zadanie, jakie im powierzono, określano eufemistycznie jako "zabezpieczenie zaplecza nacierających wojsk". W praktyce oznaczało to grabież narodowej kultury, przejmowanie majątku i przemysłu, a przede wszystkim - eksterminację elementu przywódczego podbijanego kraju.

Celem byli też Żydzi. Choć pierwsze działania formacje te podjęły na terytorium Austrii i Czechosłowacji, w pełni rozwinęły się dopiero wraz z napaścią III Rzeszy na Polskę we wrześniu 1939 r.

Na potrzeby kampanii oraz planowanej początkowej fazy okupacji w Niemczech powołano 6 jednostek specjalnego przeznaczenia. Krótko przed atakiem rozmieszczono je na tyłach zgrupowań Wehrmachtu, nacierających na głównych kierunkach operacyjnych. W przeważającej części te, złożone z funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa czy formacji policyjnych, oddziały przystąpiły do realizacji wyznaczonych zadań już pierwszego dnia wrześniowej inwazji.

Czwartym zgrupowaniem, którego ostateczna struktura ukuta została w sierpniu 1939 r., była formowana w ośrodku szkoleniowym NSDAP Ordensburg Krosinsee (obecnie koszary w złocienieckim Budowie), Einsatzgruppe Dramburg. Dowódcą tej jednostki został SS-Brigadefuehrer Lothar Beutel, zaufany stronnik zwierzchnika SS Heinricha Himmlera oraz uczestnik niesławnej rozprawy z kadrami konkurencyjnej SA - tzw. "Nocy Długich Noży".

250 wchodzących w skład tego oddziału funkcjonariuszy podzielono między dwa mniejsze: Einsatzkommando 9, w składzie którego znaleźli się przedstawiciele placówek z Rejencji Koszalińskiej, Frankfurtu nad Odrą, Kilonii, Lueneburga i Magdeburga, oraz Einsatzkommando 10 zrzeszające ochotników przybyłych ze Szczecina i okolic, a także polsko-niemieckiego pogranicza, głównie ziemi pilskiej.

Dowódcami zgrupowań mianowano odpowiednio: zwierzchnika koszalińskiego Gestapo, SS-Sturmbannfuehrera Helmuta Bischoffa oraz szefa tej samej służby z Piły - SS-Sturmbannfuehrera Waltera Hammera. Wszyscy na froncie odpowiadać mieli przed sztabem niemieckiej 4. Armii generała Guenthera von Kluge (łącznikiem mianowano przybyłego z Chemnitz SS-Sturmbannfuehrera Ernsta Gerke). To właśnie na jej zapleczu realizować miano eksterminację.

Wczesnym rankiem 1 września 1939 r. rozpoczęła się II wojna światowa. Jednostki niemieckie, łamiąc wcześniej zawarte traktaty, przekroczyły granice Polski, prąc ku Warszawie. W Gdańsku bohaterską obronę rozpoczęła załoga Polskiej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.

W tym samym czasie działania podjęła Einsatzgruppe Dramburg, której ostatecznie przyporządkowano numer IV. Sztab zgrupowania opuścił Złocieniec, przenosząc się do Chojnic. 7 dni później całość formacji znalazła się w Bydgoszczy, gdzie wzięto krwawy odwet na Polakach, przy czym wydzielone Sonderkommando skierowano w okolice Chełmży.

W pierwszym tygodniu wojny nieco obok głównych sił SS-Brigadefuehrera Beutla, powierzone wcześniej zadania realizowało, złożone między innymi z koszalińskich policjantów, Einsatzkommando 9 (w dokumentach oznaczone także jako IV/1). Podkomendni SS--Sturmbannfuehrera Bischoffa przeszli przez Więcbork, a następnie dotarli do Nakła nad Notecią.

Tam oficer ten zastrzelił na ulicy Polaka, otwierając listę pomordowanych przez kierowane przez siebie zgrupowanie. 5 września oddział, w roli awangardy całej grupy, zameldował się w Bydgoszczy, wcześniej rozpoznając teren po polskiej stronie rzeki Noteć.

19 września, już po pacyfikacjach związanych z "bydgoską krwawą niedzielą", Einsatzgruppe IV stanęła w Białymstoku. Po 4 dniach zmuszona została do odwrotu, w związku z przekazaniem regionu w ręce Armii Czerwonej, która 17 września uderzyła na Polskę od wschodu. Najpierw funkcjonariusze dotarli do Ełku i położonego na terenie dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego Wystrucia, a następnie przez Pułtusk i Jabłonnę przeszli do Warszawy.

W pierwszym z wymienionych miast doszło do masowego grabienia ludności żydowskiej. W 1965 r. przed sądem Republiki Federalnej Niemiec, jeden z członków tytułowej formacji zeznawał, iż podczas tej akcji jego towarzyszom wydano gumowe rękawiczki, by "wraz z kilkoma kolegami sprawdzać narządy płciowe Żydówek, szukając ukrytych rzeczy".

Najbardziej krwawym epizodem kampanii wrześniowej z udziałem Einsatzgruppe IV była rozprawa z polską społecznością Bydgoszczy. Stanowiła ona odwet za walkę rodzimej 15. Dywizji Piechoty z niemieckimi dywersantami, którzy 3 września ("krwawa niedziela") ostrzelali maszerujące przez miasto oddziały Armii "Pomorze" generała Władysława Bortnowskiego.

Jak już wspomniano, pierwszymi oddziałem specjalnego przeznaczenia, który dwa dni po zajściu stanął na rogatkach, było Einsatzkommando 9. Prawdopodobnie to właśnie jego członkowie niemal od razu dokonali egzekucji grupy harcerzy w wieku od 12 do 16 lat. Publicznie rozstrzelano ich wraz z towarzyszącym księdzem katolickim. W drugiej kolejności na śmierć poprowadzono członków polskiej Straży Obywatelskiej.

Szacuje się, że do momentu przybycia na miejsce kaźni głównych sił SS-Brigadefuehrera Lothara Beutla zamordowano około 400 osób. W ulicznych łapankach wzięto też 1,4 tys. zakładników, głównie przedwojennych działaczy i samorządowców oraz młodzież. Zabijano ich później w odwecie za mnożące się napaści na żołnierzy Wehrmachtu.

9 września zorganizowano też pokazową egzekucję na bydgoskim Starym Rynku (śmierć 20 osób w obecności zmuszonych do asystowania rozstrzelaniu 50 internowanych). Później na Ugorach zamordowano kolejnych 20 Polaków, tym razem pojmanych na podstawie donosu młodej Niemki. Kolejnej doby zorganizowano rozprawę z mieszkańcami dzielnicy Szwederowo. Kierował nią wspomniany już Helmut Bischoff z Koszalina.

W powojennych zeznaniach jednego z funkcjonariuszy czytamy: "Na drogę powiedziano nam, żebyśmy wszystkich napotkanych polskich mężczyzn zabijali, obojętnie, czy mieli przy sobie broń, czy też nie. Bischoff dodał, że każdy ma teraz szansę, by sprawdzić się jako prawdziwy mężczyzna".

W Szwederowie morderstwa popełniano na oślep. Polacy ginęli na ulicach, podwórzach, a nawet, zwłaszcza osoby starsze, we własnych łóżkach. Do kontynuowania pasma zbrodni podżegali obserwujący pacyfikację bydgoszczanie niemieckiego pochodzenia. Ostatecznie od kul, kolb karabinowych i bagnetów życie straciło 120 osób; 900 powiedziono przed obliczę szafującego wyrokami śmierci Sądu Specjalnego.

Całość działań w Bydgoszczy później podsumował sam SS-Brigadefuehrer Beutel: "Los wybrał właśnie moje Einsatzkommando (żeby jako pierwsze weszło do tego nieszczęsnego miasta, żeby zobaczyło te niezliczone ofiary i mogło dokonać pierwszego odwetu. W tym krótkim czasie zahartowaliśmy się jak stal". Do końca jesieni liczba pomordowanych Polaków sięgnęła w mieście 2 tys. osób.

Einsatzgruppe IV formalnie zakończyła działania wojenne w październiku 1939 r. W tym czasie jej członkowie stacjonowali w Warszawie. Część funkcjonariuszy oddelegowano do Łodzi, nawiązując stałą łączność z siostrzaną Einsatzgruppe III oraz Lublina (adekwatnie: Einsatzgruppe II). W samej stolicy szybko rozbudowano aparat terroru, na którego czele postawiono, jako szefa policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa, właśnie Lothara Beutla.

Ciekawostkę stanowi fakt, że prócz działań eksterminacyjnych, polecono mu także zacząć gromadzić materiały wywiadowcze na temat radzieckiego sojusznika. Rozpoczęły się także pogromy mazowieckich i podlaskich Żydów.

Dowódca ruszającego ze Złocieńca zgrupowania odwołany został ze stanowiska kilka tygodni później. Oskarżono go o malwersacje finansowe. Zdegradowany trafił do aresztu, by potem "odkupić swe winy wobec III Rzeszy" na froncie. Walczył od 1940 r. do wiosny 1945 r., później 10 lat przebywał w radzieckiej niewoli.

Choć sądzony był za zbrodnie wojenne, w 1971 r. sprawę umorzono. Zmarł 15 lat później.

Nieco inaczej potoczyły się losy przybyłego z Koszalina Helmutha Bischoffa. W sierpniu 1940 r. objął dowodzenie Gestapo w Poznaniu, a miesiąc później - policji państwowej w Magdeburgu. Krótko przed kapitulacją III Rzeszy zabezpieczał podziemne fabryki części do rakiet V-2 w Górach Harzu.

Po wojnie, podobnie jak Lothar Beutel, spędził dekadę jako jeniec w ZSRR, a potem, mimo czasowego oskarżenia o zbrodnie popełnione na terytorium Polski, dożył spokojnej starości w RFN.

Zmarł w 1993 r. w Hamburgu.

ŁUKASZ GŁADYSIAK, Głos Dziennik Pomorza

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia