Niech Sybiracy przestaną być anonimowym tłumem: zobaczmy ich twarze! [WYWIAD]

Robert Migdał
Kontakt w sprawie zdjęć: na nr tel. 663 901 774 lub przesłanie skanu zdjęcia na juliusz.wozny@zajezdnia.org
Kontakt w sprawie zdjęć: na nr tel. 663 901 774 lub przesłanie skanu zdjęcia na juliusz.wozny@zajezdnia.org fot. OPiP
Z Juliuszem Woźnym, pomysłodawcą wyjątkowej akcji zorganizowanej przez Ośrodek Pamięć i Przyszłość we Wrocławiu, rozmawia Robert Migdał.

Trwa wielka zbiórka zdjęć Sybiraków, którą organizuje Ośrodek Pamięć i Przyszłość.

Wspólnie ze Związkiem Sybiraków, Stowarzyszeniem Pamięci Zesłańców Sybiru i naszym norweskim partnerem w ramach szerszego projektu „Wrocław i Falstad nie zapomną!” przygotowujemy nową wersję wystawy upamiętniającej losy Polaków wywiezionych na Sybir. Przy kościele Najświętszej Marii Panny – Matki Pocieszenia przy ul. Wittiga we Wrocławiu po roku 1989 powstało Sanktuarium Golgoty Wschodu. Tam Sybiracy, wspierani przez ojca Stanisława Golca, stworzyli miejsce poświęcone pamięci wywiezionych na „nieludzką ziemię”. Pragniemy tę ekspozycję dostosować do współczesnych wymogów.

Jakie zdjęcia można do was przysyłać, przynosić?

Prosimy o fotografie wszystkich, którzy przeszli przez piekło Sybiru – mogą to być zdjęcia z czasów dzieciństwa, młodości, z okresu pobytu na zesłaniu lub z czasów późniejszych. Te fotografie nie tylko trafią na wystawę, ale zostaną włączone do obiegu naukowego i tym sposobem przetrwają w zbiorowej pamięci.

Chcecie stworzyć wielką galerię, zbiorowy portret Sybiraków. Pokazać ich twarze…

Kiedy o nich mówimy, zwykle wymieniamy liczby. Specjaliści do dziś się spierają czy był ich milion czy dwa miliony. Precyzyjnych danych nie poznamy nigdy – sowieci starannie zacierali ślady swoich zbrodni. A nam zależy nam na tym, żeby ci ludzie przestali być statystyką, anonimowym tłumem. Żebyśmy mogli spojrzeć na ich twarze, zapamiętać jak wyglądali. Komunistom tak zależało, żebyśmy o nich zapomnieli. W ten sposób możemy sprawić, że ich zamiary się nie powiodą.

Czy to mają być zdjęcia tylko Sybiraków z Dolnego Śląska, czy z całej Polski?

Zapraszamy osoby z całego świata. Dzięki informacjom, które dotąd pojawiły się w mediach już nawiązały ze mną kontakt osoby, które wyjechały z Dolnego Ślaska do Kanady po wprowadzeniu stanu wojennego. To chyba oczywiste, że zapraszamy je do udziału naszych działaniach. A rodziny osób, które na Sybir trafiły na przykład z miejscowości w Wielkopolsce, gdzie nie nie ma żadnego miejsca upamiętniającego tragedię Sybiru, dokąd mają przekazać swoje pamiątki? Zapraszamy do nas!

Czy oprócz zdjęć wystawie będą towarzyszyć opisy? Ich krótkie historie? Opisy? Opowieści, kim byli przed wywózką, jak wyglądało ich życie na Sybirze i po nim?

Oczywiście! Jeśli nasza inicjatywa będzie powodem do tego, że zostanie utrwalona kolejna syberyjska opowieść będziemy szczęśliwi. Często słyszę: „Jaka szkoda, że nie porozmawiałam z ojcem, gdy to było możliwe. Że nie spisałam tego...” Jeśli to już nie jest możliwe spiszmy choćby to, co pamiętamy, co pozostało w pamięci rodzinnej. Nawet te rozproszone fakty, luźne opowieści, a czasem anegdoty. Uważam, że to nasz obowiązek.

Te opowieści są pewnie wstrząsające - każdy człowiek to osobna historia?

Spróbujmy sobie wyobrazić... Jest trzecia w nocy. Dom pogrążony we śnie. Nagle rozlegają się uderzenia kolbami karabinów o drzwi. Do naszego domu wpada kilku żołnierzy. Są brutalni, bezwzględni. Nakazują w ciągu 15-30 minut się spakować i opuścić dom. Co bym upchnął w walizce sparaliżowany strachem, zdezorientowany, przerażony tym, że spotyka to moją żonę, dziecko? Ta wystawa jest po to, żebyśmy sobie to wszystko spróbowali wyobrazić. Z czymś tak potwornym musieli zmierzyć się zwykli ludzie – dokładnie tacy jak my.

Jakie opowieści, zdjęcia, najbardziej zapadły ci w pamięć?

Pan Włodzimierz Kowalczyk opowiadał mi, że podczas pobytu na zesłaniu z głodu najadł się strąków wyki. Zapadł na biegunkę. Był skrajnie wyczerpany, miał awitaminozę. Jego matka chciała kupić w oddalonej o kilkanaście kilometrów miejscowości jakieś owoce. Błagała komendanta o zgodę. Ten człowiek stwierdził, że jeśli chce, może iść w nocy, bo nie wolno jej opuścić ani jednego dnia pracy. To niewiarygodne, ale ta kobieta przeszła przez tajgę zimą ponad trzydzieści kilometrów i wróciła... z jednym jabłkiem. Jabłko, przetarte i podane na łyżeczce, uratowało chłopcu życie. Czy można się dziwić, że wszyscy Sybiracy mówią o swoich matkach z niespotykanym szacunkiem i miłością?

Ta akcja, której jesteś pomysłodawcą, ma nie tylko ocalić historie Sybiraków od zapomnienia, ma tez pokazać ich w prawdziwym, nowym świetle. Trochę odczarować ich obraz…

Najczęściej myślimy o ich jako o ofiarach, skazańcach. Wyobraźmy sobie jednak jakiego hartu ducha wymagało przetrwanie w tych nieludzkich warunkach. Jak walkę musiały codziennie toczyć te heroiczne matki o przetrwanie swoich dzieci. I jeszcze jedna sprawa. Zawsze bawi mnie zdziwienie, gdy uświadamiam kolejnym rozmówcom, że to przecież Sybirak zawiesił biało czerwony proporzec na Monte Cassino. Najpierw jest zmarszczenie brwi, a potem: „Ty, no faktycznie!” Niby wiemy, a jednak... Sybiraków nie kojarzymy z walką, a przecież Armia Andersa wymaszerowała na Bliski Wschód z ZSRR. I dała Niemcom nieźle popalić! Szkoda, że tylko Niemcom... A w roku 1919, gdy zawaliła się carska Rosja, 5 Dywizja Strzelców Polskich złożona z zesłańców, wzięła udział w walkach z bolszewikami, a potem siłą opanowała pociągi i próbowała wyrwać się z Rosji, opanowywanej przez czerwony terror.

Gdzie i kiedy będzie można zobaczyć zebrane przez was zdjęcia Sybiraków?

Miejsce jest znane części wrocławian - to Sanktuarium Golgoty Wschodu przy ul. Wittiga we Wrocławiu. Czy uda nam się dotrzymać rocznego terminu? To jest wyzwanie! Ale czego nie robi się dla takich zuchów, jak ci, którzy przeszli przez lodowe piekło?

Jest już duży odzew twojego apelu? Pojawiają się pierwsze fotografie?

Dzięki informacjom w mediach odpowiedziało już 20 osób, a to dopiero trzeci dzień. O wynik jestem spokojny. Jak już wspomniałem odezwali się rodacy z Kanady – a to dopiero początek. Na pewno zgromadzimy co najmniej 1000 fotografii.

rozmawiał Robert Migdał

Kontakt w sprawie zdjęć:

Prosimy o kontakt na nr tel. 663 901 774 lub przesłanie skanu zdjęcia na juliusz.wozny@zajezdnia.org

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia