Operacja Łódzka w czasie I wojny światowej. Największa bitwa frontu wschodniego miała miejsce pod Łodzią

Anna Gronczewska
Archiwum Państwowe w Łodzi/Muzeum Miasta Łodzi
Wiele lat o tej bitwie nie mówiono. Nazwano ją Operacją Łódzką. To właśnie po Łodzią rozegrała się największa bitwa na wschodnim froncie I wojny światowej. Zmierzyła się w niej armia rosyjska i niemiecka. Po obu stronach walczyli Polacy. Niedawno minęła kolejna rocznica jej rozpoczęcia.

Największa bitwa frontu wschodniego miała miejsce pod Łodzią

Bitwa, którą nazwano Operacją Łódzką rozegrała się na przełomie listopada i grudnia 1914 roku. Walczyło w niej 700 tysięcy żołnierzy, z których 200 tysięcy straciło życie..Ale cofnijmy się do jesieni 1914 roku. Trwa I wojna światowa. Front wschodni liczył 300 kilometrów. Rozciągał się od Włocławka po Przedbórz. Historycy są zgodni, że Łódź nie była celem ataku Niemców. Chodziło im głównie o zniszczenie II i V armii rosyjskiej. Zadanie to otrzymała IX armia niemiecka. Miała ona okrążyć Rosjan i rozbić. Do jego wykonania wyznaczono grupę generała Scheffera. Latem ten manewr powiódł się pod Tannenbergiem. Niemcy myśleli, że pod Łodzią historia się powtórzy.

2 listopada Niemcy przechwytują nie zaszyfrowany telegram z rosyjskiego sztabu.

Wszystkie armie frontu zachodniego i północnego mają się przygotować do ataku w kierunku Śląska – czytają w nim.

Niemcy reagują błyskawicznie. 3 listopada decydują, że przerzucają swoją IX armię, którą utworzono we wrześniu na Śląsku, w kierunku Torunia i Inowrocławia. 11 listopada Niemcy uderzają pod Włocławkiem w I i II armię rosyjską. Wielu historyków uważa, że był to pierwszy blitzkrieg na wschodzie, czyli błyskawiczne, bo w przeciągu 6 dni, przejście wojsk niemieckich od Włocławka pod Łódź. Należy przy tym zaznaczyć, iż z tego dwa dni trwały bezpośrednie walki o Włocławek a jeden dzień o Kutno.

- Pod Łodzią miała miejsce jedna z najbardziej skomplikowanych w historii operacji manewrowych – mówił nam dr Piotr Marciniak, historyk, który jako jeden z pierwszych zaczął badać słynna Operację Łódzką., była tematem jego pracy doktorskiej obronionej na Uniwersytecie Łódzkim. - Niemcy w ciągu jedenastu dni potrafili przerzucić 200 tysięczną armię ze Śląska pod Inowrocław i Toruń. Skierować ich na trzy armie rosyjskie, które liczyły 300 tysięcy ludzi. Rosjanie nie potrafili sobie z tym poradzić.

Walki o Włocławek trwały dwa dni. Żołnierze rosyjscy i niemieccy walczyli o każdy dom. 15 listopada toczył się zaciekły bój o Kutno. Dwa dni później wojska niemieckie i rosyjskie były już pod Łodzią, w rejonie Zgierza.. Starcie to kończy się słynnym wyjściem generała Karla Litzmanna

Lew spod Brzezin

Karl Litzmann urodził się 22 stycznia 1850 roku w Neu Globsow, 80 kilometrów na północ od Berlina, w Brandenburgii. Jego ojciec był m.in właścicielem huty szkła. W czasie wojny Prus z Francją w latach 1870 - 1871 Litzmann był wojskowym. Miał stopień fahnenjunkra, czyli kandydata na oficera. Niecałe 15 lat później był już pułkownikiem, a w 1898 roku został generałem. Potem popadł w konflikt z cesarzem na temat reformy kształcenia sztabu generalnego i przeniesiono go w stan spoczynku. Po wybuchu I wojny światowej, w październiku 1914 roku przywrócono go do służby. Został dowódcą 3. Gwardyjskiej Dywizji Piechoty.
Podczas Operacji Łódzkiej dowodził oddziałami wchodzącymi w skład tzw. grupy generała Reinharda von Scheffera, zwaną korpusem Scheffera. Wydzielono ją z IX armii generała Augusta Mackensena. Korpus liczył około 60 tysięcy ludzi. Gdy doszedł pod Łódź miał uderzyć w kierunku Brzezin. Pod Kurowicami skręcić na Rzgów i połączyć się uderzającą ze wschodu armią generała Rudolfa von Frommela. Do chwili podejścia pod Rzgów wszystko rozgrywało się po myśli Niemców. Tam jednak plan się załamał/ Niemcy mieli okrążyć Rosjan, a to korpus Scheffera został okrążony przez nich.

Do starć doszło w rejonie Gadki Starej. Rosjanie stali na pagórku, Niemcy w dole.

– Rosjanie mieli ich na widelcu! – wyjaśniał dr Piotr Marciniak.

W czasie walk pod Gadką Starą zginęło około 2 tysiące ludzi. Głównie Niemców.

Generał Scheffer rozumiał, że nie uda mu się przebić. Dostał telegram, że od południa, czyli od strony Piotrkowa, przez Tuszyn idzie mu na pomoc II armia austro-węgierska. Wydał więc rozkaz, by wycofać się na południe i przebić do swoich. Karl Litzmann zignorował ten rozkaz i ruszył na północ, w kierunku wsi Olechów oraz Brzezin. Jego żołnierze szli m.in przez Gałków Duży, gdzie w lesie stacjonował tylko jeden pułk syberyjski. Bez problemów go rozbili i przedarli się pod Brzeziny. Tam niemieccy żołnierze znów wpadli na Rosjan.

– Dziś nie wiadomo dlaczego Rosjanie wiedząc, że idą na nich dwie kolumny wojsk rosyjskich nie atakowali – mówił nam dr Marciniak.

Hipotez jest kilka. Jedna głosi, że w jednej z rosyjskich jednostek wybuchł bunt, ale nie zostało to potwierdzone. Druga, że Niemcy atakowali po cichu, w nocy, na dodatek sprzyjała im mgła. Kolejna wersja głosi, że po prostu nieudolne było rosyjskie dowództwo. W każdym razie Litzmannowi udało się odnieść zwycięstwo pod Brzezinami. Gdyby tak się nie stało mógł stanąć przed sądem polowym za niesubordynację.

– Wyprowadził żołnierzy z ogromnego kotła, ale dopisało mu szczęście – przekonywał dr Piotr Marciniak.

Z czasem to starcie pod Brzezinami wypromowano jako najbardziej znaczącą bitwę w czasie Operacji Łódzkiej.

Po bitwie pod Brzezinami Karla Litzmanna nazwano „Lwem spod Brzezin”. W 1915 otrzymał dowodzenie grupą armii i poprowadził przez Mazury 40. Korpus Rezerwowy (kontrofensywa z Prus Wschodnich). Zajął twierdzę Kowno uważaną dotąd za nie do zdobycia. Otrzymał za to Wieniec Liści Dębowych do odznaczenia Pour le Mérite. Odmówił jednak przyjęcia zaproponowanego mu przez cesarza tytułu szlacheckiego. W 1917 poprowadził armię austriacką na Mołdawię. Kiedy Hitler doszedł do władzy 80-letni Litzmann zaczął wspierać NSDAP. W 1930 roku został członkiem tej partii, a dwa lata później posłem do Reichstagu. Aż do swej śmierci, 28 maja 1936 roku, był Alterspräsidentem, czyli przewodniczącym seniorem hitlerowskiego parlamentu. A po zajęciu Łodzi przez Niemców we wrześniu 1939 roku na jego cześć miasto nazwano Litzmannstadt.

Nie został bohaterem

Liztman został bohaterem, bo nie wykonał rozkazu. W niemieckiej armii waśnie między dowódcami nie były nowością. Współpraca nie układała się najlepiej. Piotr Marciniak wspominał nam, że już po bitwie pod Tannenbegiem Ludendorf opowiadał, że tu wydał rozkaz, tu przyjął adiutanta. A gdy koś zapytał co robił wielki marszałek Hindebrug Ludendorf spokojnie odpowiedział: Tu wypił herbatę, tam zjadł obiad...

W hitlerowskiej propagandzie mówi się o wielkim marszałku Hindenburgu i tylko wspomina o generale Ludendorfie – wyjaśniał Piotr Marciniak. – W rzeczywistości było zupełnie inaczej.

Po przeciwnej stronie, w armii rosyjskiej walczył generał Paul von Rennenkampf. Nie został jednak bohaterem tak jak Litzmann. Urodził się 17 kwietnia na zamku Pankul koło Rewla w Estonii Pochodził z rodziny niemieckiej, która przybyła w XVI wieku z Westfalii w rejon ówczesnych Inflant. Ten fakt zaważył na jego losach. Po skończeniu Mikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego służył w sztabie Warszawskiego Okręgu Wojskowego. W 1900 został dowódcą brygady kawalerii. Uczestniczył m.in w likwidacji tzw. powstania bokserów w Chinach, brał udział w wojnie rosyjsko - japońskiej, tłumił Rewolucję 1905 roku. W 1910 roku mianowano go generałem kawalerii. Trzy lata później został dowódcą Wileńskiego Okręgu Wojskowego. Na początku I wojny światowej dowodził 1 armią rosyjską. W czasie operacji w Prusach Wschodnich nie udzielił wsparcia 2 armii rosyjskiej, co spowodowało, że została rozbita. W czasie bitwy pod Łodzią tak nieudolnie dowodził armią, że grupie generała Scheffera udało się wyjść z okrążenia. Stracił po tym swoje stanowisko. Jednocześnie oskarżono go o defraudację wojskowych pieniędzy. Tylko dzięki przychylności cara nie trafił pod sąd. Ale gdy w 1917 roku wybuchła rewolucja lutowa został aresztowany, ale znów miał szczęście, bo go zwolniono. Uciekł do Taganrogu. Tam w marcu 1918 roku dopadli go „czekowcy”. Nie chciał wstąpić do Armii Czerwonej, więc rozstrzelano go 1 kwietnia.

Generał Stalina

W czasie Operacji Łódzkiej ciężkie walki miały miejsce nie tylko pod Brzezinami. Zaciekle walczono m.in pod Pabianicami. Piotr Marciniak pisząc pracę magisterską natknął się na wspomnienia Borysa Szaposznikowa. Jeden z rozdziałów poświęcił właśnie Operacji Łódzkiej. Wspomnienia Szaposznikow pisał jako marszałek Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, człowiek który wiele „mógł” w gabinecie Stalina. W czasie Operacji Łódzkiej Szaposznikow był oficerem II armii rosyjskiej, a swój szlak bojowy zakończył w Pabianicach. Potem przeszedł do pracy sztabowej.

– Szaposznikow wspominał, że pod Pabianicami wojska rosyjskie były w rozsypce - opowiadał dr Piotr Marciniak. – Z dywizji liczącej 13 tysięcy żołnierzy pozostało 10 czy 20 ludzi!

Wozy pancerne

Pabianice zapisały się też w inny sposób w historii. Pod tym miastem pierwszy raz w historii wojen użyto wozy pancerne.
O wozach pancernych armia carska myślała już na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Ich entuzjastą był zwłaszcza książę Michaił Nakaszydze. Dzięki niemu rozpoczęto starania, by sprowadzić do Rosji francuskie samochody pancerne. Miano ich użyć podczas wojny rosyjsko - japońskiej, ale fabryka nie przysłała ich na czas. Taki wóz pojawił się w Rosji już po zakończeniu tej wojny. Potem jednak Nakaszyce zginął jako przypadkowa ofiara zamachu na Piotra Stołypina, ministra spraw wewnętrznych Rosji. Po kilku latach powrócono do planów wprowadzenia samochodów pancernych do carskiej armii. Prace te przyspieszył wybuch I wojny światowej. Auta te przydzielono tzw. grupie łowickiej.

Porównując je ze sprzętem, którym dysponują dziś światowe armie, wyglądały prymitywnie. Były to samochody osobowe obite pancerną blachą i wyposażone w karabiny maszynowe. Budziły jednak postrach wśród niemieckich żołnierzy. Wozy były trzy, ale zmasakrowały pięć pułków wroga. Samochody jednak szybko się popsuły i wycofano je z walki. W tej bitwie Rosjanie po raz pierwszy użyli też pociągu pancernego, który jeździł na trasie Warszawa - Łódź. Jednak bez większego powodzenia włączał się do walki.

Gaz bojowy

Na terenie województwa łódzkiego pierwszy raz użyto gazu bojowego. Stało gdy front stanął na linii Rawki i Bzury. 31 grudnia 1914 pod Bolimowem Niemcy ostrzelali pozycje rosyjskie artyleryjskimi pociskami o symbolu 12-T wypełnionymi bromkiem ksylitu i ksylenu. Pociski tego samego typu wykorzystano w marcu 1915 roku w Nieuwpoort we Flandrii. Natomiast 31 maja 1915 roku, również pod Bolimowem, Niemcy użyli chloru. Podobno przyjechał tam nawet twórca tej broni profesor Fritz Habera. Przy pierwszej próbie wybito kilka rosyjskich pułków. Żołnierz, który przeszedł po tym wydarzeniu na stronę wroga wspominał po latach, że był wstrząśnięty widokiem, który zobaczył. Rosjanie umierali w strasznych męczarniach. Kolejne użycie gazu przez Niemców okazało się niewypałem. Wiatr powiał w niewłaściwą stroną i chmura gazu pojawiła się nad niemieckimi okopami. W Bolimowie została butla po gazie bojowym, która służy jako gong przeciwpożarowy.

Pod niemiecką okupacją

Przyjmuje się, że Operacja Łódzka zakończyła się 5 grudnia. Tego dnia Rosjanie opuścili Łódź i wycofali się na linię rzeki Rawki i Bzury. Choć jeszcze potem toczyły się walki, między innymi pod Nowosolną. 6 grudnia do Łodzi ponownie weszli Niemcy. Nie przywitano ich jak bohaterów. Nawet przez mieszkających tutaj Niemców. Przez wiele lat starali się być lojalni wobec cara.

Sytuacja w Łodzi była dosyć skomplikowana. Już w październiku, gdy Niemcy pierwszy raz zajęli miasto, pojawili się tu legioniści. Przywitały ich rosyjskie flagi. Łódź świętowała tzw. galówkę, czyli urodziny carskiego syna Michała. Polacy nie za bardzo wiedzieli jak zachować się w stosunku do legionistów. Opisuje to w jednej ze swoich książek Andrzej Strug. Gdy przychodzi do ciotki, siostry matki w mundurze legionisty, ta blednie na jego widok. Wujek, znany łódzki adwokat: Jesteś pruskim najemnikiem, wynoś się stąd! Podobne okrzyki witały legionistów, gdy wchodzili do Łodzi.

Dopiero w czasie spotkania z łodzianami, które miało miejsce w teatrze, jeden z legionistów, prosty żołnierz zaczął pytać: Modliliście się o wolną Polskę, o wojnę światową, która tę wolność przyniesie, walczyli w powstaniach, a teraz kiedy jest okazja tak się zachowujecie? To zmieniło stosunek łodzian do legionistów. Opuścili oni miasto przed Operacją Łódzką.

W czasie działań wojennych powołano w Łodzi Komitet Obywatelski. W jego w skład weszli m.in intelektualiści, fabrykanci. Porządku pilnowała Milicja Obywatelska do której należało 10 tysięcy ludzi. W mieście panowała bieda. Łodzianie karczowali wszystkie las, m.in na Widzewie, by mieć czym ogrzać mieszkania. Łódź była bombardowana. Niemiecka artyleria ustawiona została m.in w okolicach dzisiejszego cmentarza na Zarzewie. Gdy miano bombardować Żabieniec i Kochanówkę, to mieszkańców tych dzielnic ewakuowano do centrum. Podczas bitwy łódzkiej w Łodzi zamieszkało wielu rosyjskich oficerów, którzy rano dojeżdżali tramwajami na front znajdujący się na obrzeżach miasta. Bitwę łódzką w „Polskich Kwiatach” opisywał Julian Tuwim: Dwanaście dni, dwanaście nocy Artyleryjski ogień walił, Rzucając miastem z rąk do rąk; To mieli Niemców, to Moskali.

Wprowadzono kartki na żywność, ale tylko na podstawowe artykuły: chleb, mąkę, cukier – opowiadał nam Mirosław Jaskulski, historyk, wieloletni pracownik Muzeum Miasta Łodzi. - Zachowało się do dziś wiele niewykorzystanych kartek żywnościowych z tamtych czasów. To znaczy, że wiele osób nie miało pieniędzy, by te kartki zrealizować.

Zdaniem Konrada Czernielewskiego, starszego kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi okupacja niemiecka w czasie pierwszej wojny światowej wyglądała zupełnie inaczej niż w czasie drugiej wojny.

Zdarzały się egzekucje, m.in za sabotaż, szpiegostwo, działanie w konspiracyjnej organizacji, posiadanie broni, ale nie na taką skalę jak podczas okupacji hitlerowskiej.- dodaje Konrad Czernielewski. - Terror wobec Polaków zelżał, gdy okazało że Niemcy potrzebują mięsa armatniego. Świadczy o tym Świadczy o tym słynny akt z 5 listopada 1916 zapowiadający odbudowanie Polski pod protektoratem Niemiec i Austro-Węgier. Miał tylko jeden cel: ściągnąć polskiego żołnierza do niemieckiej armii. Wiadomo, że Polacy się jednak na to nie zgodzili. Nastąpił słynny kryzys przysięgowy, aresztowanie Józefa Piłsudskiego, internowanie legionistów będących obywatelami rosyjskimi.

Zostały cmentarze

Po zakończeniu I wojny światowej wokół Łodzi było około czterystu cmentarzy żołnierzy poległych w walce na przełomie listopada i grudnia 1914 roku. Początkowo chowano ich tam, gdzie zginęli. Ale już w 1916 roku Niemcy zaczęli zakładać cmentarze. Wiele znajdowało się na chłopskiej ziemi. Po wojnie ludzie buntowali się, że płacą podatki za ziemie, której nie mogą uprawiać. W latach trzydziestych rozpoczęto komasację cmentarzy. Nie wiadomo ile cywilów zginęło w czasie bitwy łódzkiej. Wiadomo natomiast ilu poległo żołnierzy. Straty były ogromne. Każdego dnia trwającej blisko trzy tygodnie operacji życie traciło po obu stronach około 10 tysięcy żołnierzy. Podaje się, że wokół Łodzi walczyło 700 tysięcy Rosjan i Niemców. Poległo 280 tysięcy -150 tysięcy Rosjan i 130 tysięcy Niemców. Po bitwie pozostały dziś cmentarze i ślady okopów. Na przykład w wielu podłódzkich lasach, a także na polach widać szerokie rowy.

Do dziś zostało ich około 200. W lesie gałkowskim pochowanych jest 500 kozaków. W Witkowicach, na północ od Gałkówka spoczywa 10 tys. żołnierzy. Podobnie jak w Wiączyniu. Duże cmentarze znajdują się w Zgierzu, Poćwiardówce koło Niesułkowa, Żołnierze pochowani są też m.in w Chechle, Wymysłowie. Ale jednym z największych cmentarzy jest ten położony na wzgórzu w Gadce Starej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia