Do Wrocławia trafił przypadkiem. Podczas wakacji poznał piękną dziewczynę. Córkę pastora. I kiedy jej ojciec wyraził zgodę na ślub, przeprowadził się z Jeny do stolicy Dolnego Śląska. Mowa o ostatnim demokratycznym nadburmistrzu Wrocławia - Otto Wagnerze.
Kiedy mówimy o wybitnych burmistrzach Wrocławia, zwykle skupiamy się na Georgu Benderze. W jego cieniu pozostaje inny, wybitny szef wrocławskiego magistratu - Otto Wagner, który pełnił swoją funkcję w latach 1919-1933. Co ciekawe, obaj panowie nie tylko się znali, ale także przyjaźnili ze sobą. Być może stało się też tak dlatego, że obaj należeli do tej samej formacji politycznej - Niemieckiej Partii Demokratycznej, którą zresztą razem współtworzyli w naszym mieście.
Wagner nie był rodowitym wrocławianinem. Urodził się w Reichenhausen, prawo studiował w Jenie. I właśnie w tym mieście zaczął karierę zawodową. Już jako doktor praw zatrudnił się w magistracie, gdzie szybko awansował. W 1905 r. został nawet wybrany na drugiego burmistrza Jeny. I pewnie na tym stanowisku by nie poprzestał, ale szyki pokrzyżowała mu miłość. W czasie wakacji, jesienią 1907 r. poznał wrocławiankę Katharine z domu Schwartz, córkę drugiego pastora kościoła św. Marii Magdaleny. Kiedy pobrali się, Wagner przeprowadził się do naszego miasta.
We Wrocławiu, podobnie jak w Jenie, podejmuje pracę w magistracie. Początkowo zajmuje się szkolnictwem. Nie tylko nadzorował wrocławskie szkoły, zajmował się budową nowych, ale także starał się wpłynąć na kształt wrocławskiej oświaty. Kładł szczególny nacisk na szkolnictwo zawodowe i pilnował jego rozwoju jako członek Deputacji Szkolnej.
Po wybuchu I wojny światowej magistrat obarcza go trudnym zadaniem - odpowiedzialnością za aprowizację miasta. Otto Wagner stanął na czele Urzędu ds. Wyżywienia Wrocławia. I ze swoich obowiązków wywiązywał się wzorowo. We Wrocławiu, choć tak, jak w całych Niemczech brakowało żywności, nie było strajków głodowych i zamieszek.
Przychodzi koniec wojny. W całych Niemczech radykalizują się nastroje, coraz większe wpływy zdobywają komuniści, jak grzyby po deszczu powstają rady robotnicze. Upada monarchia, ze stanowiska naburmistrza ustępuje monarchista Paul Matting.
- Komuniści i członkowie Związku Spartakusa przyozdobili we Wrocławiu na czerwono wszystko co się dało - mówi Halina Okólska, kierownik merytoryczny Muzeum Historycznego. - W mieście wrze. Socjaldemokraci, tacy jak Poul Loebe czy Max Berg, powołują wrocławską radę ludową. Współdziała z nimi Niemiecka Partia Demokratyczna, której czlonkiem jest Otto Weber. Wspólnie udaje się uspokoić nastroje i odsunąć wizję rewolucji.
W 1919 roku Otto Wagner jednogłośnie został wybrany nadburmistrzem Wrocławia. Trzeba przyznać, że wrocławscy radni mieli dobrego nosa. Okazał się idealnym szefem miasta na trudne czasy. Wrocław jest miastem, który został nim szczególnie dotknięty powojennymi trudnościami. To właśnie stolica Dolnego Śląska ma największy odsetek bezrobotnych spośród wielkich niemieckich miast. Brakowało mieszkań. Wagner nie zapomina o mniej zamożnych mieszkańcach Wrocławia. Dba, by podczas budowy Stadionu Olimpijskiego zatrudniano bezrobotnych. Kiedy powstaje pierwszy we Wrocławiu wieżowiec - gmach dawnego banku pocztowego, obecnie Urząd Pocztowy Wrocław I i Muzeum Poczty i Telekomunikacji, miasto wydaje specjalne znaczki pocztowe. Dochód z ich sprzedaży zasilił fundusze przeznaczone na pomoc najuboższym.
Wagner zaangażował się także w organizację "WuWy", najsłynniejszej międzywojennej wystawy Wrocławia, która odbyła się w 1929 r. Pokazano na niej modelowe domy jednorodzinne wolno stojące, bliźniacze i szeregowe, budynki wielorodzinne i rozebrane po wystawie przykładowe biura i gospodarstwo rolne. Wiele z nich przetrwało do dzisiaj i możemy oglądać je na Dąbiu.
Otto Wagner pokazał, że idee "WuWy" nie są dla niego tylko pustymi słowami. To w czasach jego rządów we Wrocławiu powstały osiedla mieszkaniowe na Sępolnie, Popowicach i Grabiszynku. Mógł zresztą planować z rozmachem, bowiem to właśnie on przyłączył do Wrocławia 40 osiedli, między innymi Muchobór Mały, Maślice, Sępolno czy Partynice.
Co ciekawe, był także zwolennikiem współpracy z Polską. Jako nadburmistrz Wrocławia nawiązał kontakty z Poznaniem, którego prezydentem był wówczas Cyryl Ratajski.
W 1931 roku Otto Wagner został ponownie wybrany nadburmistrzem Wrocławia. W 1933 roku, po napisaniu listu domagającego się zapewnienia bezpieczeństwa i przestrzegania praw ludności żydowskiej, hitlerowcy odsunęli go od władzy. Bezrobotny, szykanowany - hitlerowcy aresztowali go kilkakrotnie - wyjeżdża do Jeny. Tam znajduje pracę i mieszka do śmierci w 1962 roku.
Otto Weber miał pięcioro dzieci, wszystkie urodziły się we Wrocławiu. Jako urzędnik miejski, bardzo dbał o to, by nikt nie posądził go o korupcję czy też ciągnięcie dodatkowych korzyści z pełnionego stanowiska. - Mieszkał z rodziną w małym dwu- lub trzypokojowym mieszkaniu przy ulicy Parkowej 44 - opowiada Halina Okólska. - Zresztą, zanim się do niego wprowadził, przemieszkiwał w domku letnim na tej posesji. Czasu dla rodziny nie miał za dużo, ale zapamiętano go jako troskliwego ojca. Do tradycji należało, że co roku odwiedzał dzieci wypoczywające latem nad Bałtykiem i często zabierał je na piesze wycieczki w góry. Wolfram Hildebrandt, wnuk Otto Wagnera, który odwiedził Wrocław, wspomina, że dziadek na wieść o śmierci zięcia w 1940 roku we Francji, zaprosił owdowiałą córkę do siebie.
Powiedział mamie, że Hitler przegra tę wojnę i powiedzał, żeby przyjeżdżała do Jeny - wspomina. - Mama długo się nie zastanawiała, spakowała cały dobytek i ruszyła w drogę. Dziadek zastąpił mi właściwie ojca - dodaje.
Wolfram Hildebrandt wspomina, że dziadek zabierał go na spacery do Lisiej Wieży w Jenie. Spacery kończyły się tradycyjnie obiadem, na którym koniecznie musiała pojawić się rolada. Podczas jednego z takich obiadów wyrównał rodzinny rekord - zjadł 11,5 kluski.
- To były turyńskie kluski, robione z mąki i ziemniaków - tłumaczy. I pokazuje ich wielkość: każda musiała dorównywać litewskiemu cepelinowi. Na skutki bicia rekordu nie trzeba było długo czekać, zaraz po wyjściu z restauracji małego Wolframa rozbolał brzuch.
- Dziadek pomagał mi, choćby w przygotowaniach do matury - wspomina. - Przekazał mi też kilka rad. Oto niektóre z nich: jeśli do tramwaju wsiada ciężarna kobieta, natymiast wstań; nigdy nie sprzeniewierz ani jednego feniga należącego do pracodawcy; jeśli zabalujesz, przyjdź punktualnie do pracy, pospać możesz przy biurku...
Wolfram Hildebrandt wspominał, że jego dziadek zmarł pięćdziesiąt lat temu, 1 grudnia 1962 roku. Zasnął w fotelu i nie obudził się. Miał 85 lat.
Czytaj więcej: https://gazetawroclawska.pl/czlowiek-na-trudne-czasy/ar/731803
Jak Adenauer
Profesor Krzysztof Ruchniewicz opowiadał, że kiedy czytał książkę Rolanda B. Müllera, poświęconą Otto Wagnerowi, w pewnej chwili pomyślał - przecież ja znam tę biografię. I uprzytomnił sobie, że losy Otto Wagnera przypominają życie... Konrada Adenauera.
- Urodzili się prawie w tym samym czasie, studiowali prawo i wybrali karierę polityków miejskich - opowiada. - Wagner został najpierw burmistrzem Jeny, potem wspinał się po szczeblach kariery samorządowej we Wrocławiu, gdzie został wybrany nadburmistrzem. Adenauer przeszedł tę samą drogę w Kolonii. Co ważne, obaj podczas I wojny światowej zajęli się rzeczą bardzo ważną: byli odpowiedzialni za wyżywienie w swoich miastach.
Prof. Ruchniewicz dodaje, że ich osiągnięcia na stanowisku nadburmistrza są podobne. Po wojnie Amerykanie powołują Adenauera na burmistrza Kolonii, usuwają go Brytyjczycy. Wagnera również Amerykanie powołują na burmistrza Jeny, a ze stanowiska usuwają go Rosjanie. I tu losy obu rozchodzą się.
Hanna Wieczorek
GAZETA WROCŁAWSKA