Panewnicka mogiła 1939: także pamięć miała zginąć

Tomasz Borówka
W 1947 roku na panewnickim cmentarzu spoczęły ekshumowane ofiary leśnych egzekucji. Cmentarnej mogiły z roku 1939 nie ekshumowano nigdy.
W 1947 roku na panewnickim cmentarzu spoczęły ekshumowane ofiary leśnych egzekucji. Cmentarnej mogiły z roku 1939 nie ekshumowano nigdy. zbiory Dariusza Seniejki
Masowa mogiła śląskich powstańców i harcerzy na cmentarzu w Katowicach-Panewnikach istnieje od września 1939. Niemcy chcieli zetrzeć ją z powierzchni ziemi.

Jeszcze w 1939 Melchior Wańkowicz odnotowuje: „W Ligocie pogrzebano dwudziestu harcerzy, w czym czworo dziewcząt”. Przebywający na wojennym wygnaniu zacny pan Melchior niewątpliwie nie zdawał sobie sprawy z prawdziwych rozmiarów tego, co naprawdę działo się wówczas w katowickiej Ligocie (ściślej zaś - w graniczących z nią m.in. przez teren cmentarza Panewnikach, będących wtedy jeszcze odrębną gminą).

Uroczystości pogrzebowe niewskazane

Katowice nie pamiętały takiej masakry. Walki w mieście - na Załężu, na 3 Maja, w rejonie rynku i Warszawskiej, o Dom Powstańca, oraz te w parku Kościuszki - były dopiero początkiem. Nim jeszcze dobiegły końca, rozpoczęły się zbrodnicze egzekucje, przeprowadzane przez Freikorps, Wehrmacht i później też SS. Ginęli w nich pojedynczy ludzie, a także całe grupy - od kilku, poprzez kilkanaście, po kilkadziesiąt aż osób. Martwe ciała wprost przepełniały szpitalne i cmentarne kostnice. I już wkrótce wszystkie je należało pochować.

Najwięcej ofiar trafiło na cmentarz w Panewnikach. Dlaczego akurat tam - możemy się tylko domyślać. Prawdopodobnie wiąże się to z faktem, że Panewniki w tym czasie leżą jeszcze poza granicami miasta Katowic, stanowiąc odrębną gminę. Zaś ewidentnie nazistowskim władzom nie w smak jest upamiętnianie polskich patriotów na cmentarzach parafialnych w Katowicach - świadczy o tym np. stwierdzenie „uroczystości pogrzebowe są niewskazane”, którym niechętny jak widać urzędnik opatrzył oficjalne zezwolenie na indywidualny pochówek zamordowanego Józefa Olejniczaka. Katowickie mogiły zabitych powstańców śląskich i harcerzy zbyt naocznie zaświadczałyby o fakcie, że wkroczenie Wehrmachtu do miasta nie obyło się bez walk, że znacząca liczba Ślązaków i zakorzenionych już mocno na Śląsku Polaków stawiała Niemcom opór z bronią w ręku, że wielu mieszkańców Katowic zapłaciło życiem za przywiązanie do polskości i jej manifestowanie. Zaś Panewniki znajdowały się na uboczu, co daje pewną gwarancję ograniczonego dostępu do zlokalizowanej tam mogiły oraz sprzyja jej anonimowości...

Nie wiemy, kto podejmuje decyzję o przetransportowaniu zwłok na panewnicki cmentarz. Faktem jest, że decyzja ta zapada szybko. Rafał Wieczorek na własne oczy widzi przyjeżdżające do Panewnik wozy konne, jakimi przewożono ciała:

„Pierwsza furmanka ze zwłokami przyjechała na cmentarz 4 lub 5 września, około godz. 9.00, a druga około 13.00. Na obu furmankach znajdowało się po około 20 zwłok. Na następny dzień tak samo przywieziono dwie furmanki zwłok, które wrzucono do tego grobu, posypano chlorem i zrównano z ziemią. Obliczam, że w grobie tym znajduje się około 80 zwłok”.

Z relacji doktora Władysława Grabowskiego, kierującego w tych dniach szpitalem miejskim przy ul. Raciborskiej, wynika, że zwłoki trafiły do Panewnik właśnie stamtąd. W udzielonym w roku 1967 zeznaniu dla Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach Grabowski stwierdził, że „zwłoki harcerzy zostały wywiezione jak mi mówiono na cmentarz w Ligocie i złożone we wspólnej mogile, tak samo wywieziono zwłoki powstańców, które miano pochować na tym samym cmentarzu”. Mimo iż lekarz powtarza tu zasłyszaną tylko informację, słowa jego uwiarygodnia podana przezeń liczba ciał ofiar, którą określa na 70-80. Liczba ta koresponduje więc z podaną przez Wieczorka.

„Zwłoki męża i innych tu rozstrzelanych powstańców zostały przewiezione konną platformą do kostnicy przy ul. Świerczewskiego (tak nazywała się ul. Raciborska za czasów PRL - T.B.). (...) Z kostnicy zwłoki przewiezione zostały na cmentarz w Panewniku” - potwierdza Łucja Sikora, żona zabitego przy placu Wolności Emanuela Mnicha.

„Z podwórza przy ul. Zamkowej zwłoki rozstrzelanych wieczorem przewieziono do kostnicy przy ul. Świerczewskiego, a na drugi dzień na platformie konnej przewieziono je na cmentarz w Panewniku. Tam we wspólnej mogile, która liczyć może około 80 zwłok, zostali pochowani”

- wspominała Maria Noras (z domu Renc). Wśród zamordowanych są jej ojciec Nikodem oraz brat Józef.

Zwłoki wrzucano jak przedmioty

Ofiar pochowanych w Panewnikach miało jeszcze przybyć. Według grabarza Antoniego Neliszera, trafiło tam ostatecznie co najmniej kilka nierozpoznanych zwłok (według parafialnej księgi pogrzebów - 8) spośród przywiezionych początkowo na cmentarz parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Sienkiewicza.

Jak zaś zapamiętała Janina Koczy: „Pod koniec tygodnia pierwszej dekady września 1939 roku, po uzgodnieniu z grabarzem Mrowcem, byłam obecna na cmentarzu w Panewnikach, jak przywieziono trzema samochodami zwłoki pomordowanych. Wrzucano ich do dwu mogił uprzednio wykopanych. Zwłoki wrzucano tak jak przedmioty i tylko nogi w powietrzu śmigały. Na podstawie mojego obliczenia, to w mogiłach tych pochowano około 200 osób. Po wrzuceniu zwłok do grobów, chlorowano je. Kto groby zakopywał, nie wiem”.

Dziś wiemy jednak, że pochówek przeprowadzono rękami lokalnych mieszkańców. Do uczestnictwa w grzebaniu ciał pomordowanych zmuszeni zostali niejacy Fuchs, Żołnecki, Rotkgegel oraz Herman Nowak - czytamy w pamiętniku panewniczanina Franciszka Sroki. Zaś według Julianny Rzeszowskiej, „miał być obecny przy grzebaniu zwłok na cmentarzu panewnickim” ksiądz Bańka z Chorzowa. Być może jeszcze podczas wojny na panewnickim cmentarzu miały miejsce dalsze pochówki ofiar Września. Można spotkać się z relacjami, że zostały tam przeniesione ciała obrońców Katowic pogrzebane wcześniej w parku Kościuszki.

Zrównali mogiłę z ziemią

Pamiętnik Franciszka Sroki informuje nas, że „dla zatarcia śladów mogiła została zrównana z terenem cmentarnym”.

- W czasie okupacji nie było nic, równa ziemia - potwierdza mieszkaniec Panewnik, Kazimierz Leszczyński.

Podczas wojny w odległym o sto kilkadziesiąt metrów, nieukończonym i skonfiskowanym przez władze okupacyjne Domu Prowincjalnym Sióstr Służebniczek NMP zostało ulokowane tajne stanowisko dowodzenia gauleitera Górnego Śląska, Fritza Brachta. Związane z tym częste wizyty wysokich rangą nazistowskich urzędników w Panewnikach z pewnością nie sprzyjały pielęgnowaniu pamięci o polskich patriotach na cmentarzu nieomal sąsiadującym z Gaubefehlsstand - obiektem pilnie strzeżonym przez funkcjonariuszy Schutzpolizei.

Na szczęście niemieckie zabiegi poniosły całkowite fiasko w konfrontacji z ludzką pamięcią. Nowy rozdział smutnej historii panewnickiej mogiły otwiera rok 1947, kiedy dochodzi do ekshumacji masowych grobów w pobliskich lasach. Zostają one uroczyście pochowane na cmentarzu w Panewnikach właśnie „w mogile jednoznacznie kojarzonej jako miejsce pochówku obrońców miasta we wrześniu 1939 r.” - by zacytować historyka Instytutu Pamięci Narodowej, Grzegorza Bębnika, który podkreśla jednak istniejące do dziś wątpliwości co do pierwotnej lokalizacji tej mogiły. Chodzi o to, że prawdopodobnie panewnicki pomnik ofiar 1939 r. nie znajduje się dokładnie w miejscu, gdzie pochowano powstańców i harcerzy poległych i zamordowanych w pierwszych dniach września 1939. Miejsce to jest obecnie trudne do precyzyjnego ustalenia. Nigdy nie przeprowadzono ekshumacji mogiły z 1939 r. Istnieją fotografie z uroczystości pogrzebowych we wrześniu 1947. Jedna z nich przedstawia opuszczone już w głąb wykopu trumny. Wyraźnie widać na niej jedynie warstwy ziemi, nie ma zaś ani śladu ludzkich szczątków. Ofiary, których ciała pochowano w Panewnikach już we wrześniu 1939 - bo przecież nie ma najmniejszej wątpliwości, że tak się stało - mogą oczywiście spoczywać jeszcze głębiej, ale też… tylko gdzieś w pobliżu. Niewykluczone bowiem, że późniejsze starania okupanta o to, by zatrzeć ślady po tym pochówku, przynajmniej częściowo się powiodły.

Rzeczywiste miejsce pochówku?

Sporządzona na zlecenie IPN sądowo-lekarska opinia biegłej stwierdza, iż „według danych literatury fachowej, nierzadko określone miejsce pochówku nie znajdowało się dokładnie pod miejscem pomnika czy nagrobka; przesunięcie wynosiło nawet kilka metrów”. Tak też mogło nastąpić w Panewnikach i takie jest obecnie oficjalne stanowisko IPN, sformułowane w uzasadnieniu umorzenia śledztwa w sprawie niemieckich zbrodni wojennych w Katowicach we wrześniu 1939:

„… ewentualna ekshumacja musiałaby zostać przeprowadzona na cmentarzu, gdzie już wcześniej grzebano zwłoki. W czasie okupacji władze niemieckie, chcąc zatrzeć ślady mogiły, przez jej środek poprowadziły ścieżkę cmentarną. Obecny obrys mogiły prawdopodobnie nie pokrywa dokładnie rzeczywistego miejsca pochówku”.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia