Piekło rafinerii Czechowice Dziedzice

Liczba ofiar nocnego wybuchu zbiorników wyniosła 37 osób.
Liczba ofiar nocnego wybuchu zbiorników wyniosła 37 osób. kadr za TVP
26 czerwca 1971 roku wybuchł największy pożar w historii PRL-u. Jego ugaszenie zajęło 34 godziny. Pochłonął 37 ofiar

W sobotę wieczorem po godzinie 19 nad Czechowicami przeszła niewielka burza. Trzecie, ostatnie wyładowanie uderzyło w kominek oddechowy zbiornika ropy naftowej numer 251 o pojemności 12 500 metrów sześciennych ropy, znajdującego się od strony ulicy Bolesława Prusa. W odległości 50 metrów znajdowały się budynki mieszkalne.

Niecałą godzinę później doszło do zapalenia się ropy, zapadnięcia się dachu i rozerwania płaszcza. W ciągu kilku minut pożar objął dach, powierzchnię zbiornika oraz ropę rozlaną na tak zwanej "tacy". W rejonie zbiornika 251 znajdowały się zbiorniki 252, 253 i 254.

W najbliższym sąsiedztwie zbiorników zlokalizowane były między innymi zbiorniki acetonu, benzenu o łącznej pojemności 8500 metrów sześciennych, grupa zbiorników furfurolu i filtrolu przeznaczonych do magazynowania olejów parafinowych i rafinowanych oraz pięć zbiorników etyliny o łącznej pojemności około 5000 metrów sześciennych. Te ostatnie od zbiorników z ropą dzielił tylko front kolejowy.

Każdy z takich zbiorników ma 33 metry średnicy i 18 metrów wysokości. W płonącym zbiorniku 251 znajdowało się 8850 ton ropy. W chwili rozpoczęcia pożaru na kolektorze odbioru ropy stało 30 cystern. Ropa z nich była pompowana do zbiornika 254. Zostały one odłączone i odciągnięte w bezpieczne miejsce.

Pożar gasili strażacy z całego kraju

Instalacje gaśnicze zbiorników były niesprawne, więc straż była zdana tylko na sprzęt przywieziony na wozach. Po około 15 minutach od wybuchu pożaru na miejsce przybyły trzy sekcje strażackie z Bielska-Białej oraz kilkanaście zastępów straży pożarnej z Czechowic-Dziedzic oraz ówczesnych powiatów bielskiego, oświęcimskiego i cieszyńskiego. Później dodatkowo przybyły jednostki z Gliwic, Chorzowa, Rybnika, Zabrza, Tychów, Pszczyny, Chrzanowa, Katowic i Krakowa.

Wezwano także straże dysponujące ciężkim sprzętem do podawania piany gaśniczej z Oświęcimia, Kędzierzyna, Raciborza, Zgierza, a nawet Jasła. Z jednostki wojskowej w Bielsku-Białej przyjechało 160 żołnierzy. Do pożaru przybyły drużyny pożarnicze zakładowych oddziałów przemysłu chemicznego, m.in. z Olsztyna, Bydgoszczy, Grudziądza, Brzegu Dolnego i Alwerni szczęśliwie zgrupowane na bielskich Błoniach przy okazji Eliminacji Zakładowych Oddziałów Samoobrony Ministerstwa Przemysłu Chemicznego.

Około godziny 1 w nocy w akcji było 18 sekcji zawodowych i 24 sekcje OSP. Był zaplanowany generalny atak na źródło ognia. Sądzono, że po wejściu do działań jednostek z ciężkim sprzętem po kilku godzinach pożar zostanie ugaszony. W czasie gaszenia do zbiornika 251 dostało się kilkadziesiąt tysięcy litrów wody, które były podgrzewane przez palącą się ropę.

Przed godziną drugą woda ta osiągnęła temperaturę wrzenia i zaczęła przedzierać się ku górze zbiornika. Podnosząc lżejszą ropę naftową spowodowała jej wyrzut na odległość - w niektórych miejscach - nawet ponad 200 metrów. Część ropy wylała się do tacy zbiornika powodując jej przepełnienie i wylanie płonącej piany poza obwałowanie. Popłynęła ona torami w kierunku elektrociepłowni, na drogi wewnątrzzakładowe i do tacy zbiornika 254.

Temperatura sięgała tysiąca stopni

Piana na drogach mająca kilka metrów wysokości zakrywała ludzi, wozy, sprzęt gaśniczy niszcząc wszystko na swojej drodze. Kilka chwil później nastąpiła druga eksplozja, zbiornika 254. Podczas obu erupcji w jednej chwili zginęły 33 osoby. Temperatura była tak wysoka, że poparzeniom ulegali ludzie stojący nawet w sporej odległości od zbiorników. W wyniku odniesionych ran w ciągu kolejnych dwóch miesięcy zmarło jeszcze czterech ratowników.

Liczba ofiar nocnego wybuchu zbiorników wyniosła 37 osób.

Straty w sprzęcie, instalacjach rafineryjnych infrastrukturze były ogromne. Zagrożone były pozostałe zbiorniki oddziału, palił się kolektor, pompownia, część oddziałów furfurolu, magazyn techniczny i zajezdnia lokomotyw. Spłonęły 22 samochody pożarnicze, 6 działek wodno-pianowych, 2 agregaty pianowe, 15 motopomp, lokomotywa spalinowa, ponad 20 tysięcy metrów węży i półtora kilometrów torów kolejowych.

Po godzinie 14 w niedzielę z powodu temperatury sięgającej 1000 stopni Celsjusza eksplodował zbiornik 252, stwarzając niebezpieczeństwo dla zbiorników z etyliną. Zapaliła się ropa wewnątrz zbiornika jak również ta, która wyciekła z niego na tacę. Po godzinie ogień przygasł i można było wznowić przerwaną akcję gaśniczą. W tym czasie zbiorniki 251 i 254 były już całkowicie zdeformowane, jednak około godziny 23 nastąpiło pęknięcie płaszcza zbiornika 252.

10 kilometrów węży, 200 ton piany

Przez niedzielę, poniedziałek i wtorek pracowały w rafinerii dwa zespoły specjalistów: pierwszy miał za zadanie zaplanować wysadzenie za pomocą materiałów wybuchowych dwóch pozostałych zbiorników, a następnie całkowite wypalenie się ropy naftowej, a drugi miał przygotować akcję gaśniczą.

Wybrano drugą opcję. W nocy z poniedziałku na wtorek usunięto zwłoki poległych. We wtorek o godzinie 15 przystąpiono do generalnego natarcia. Wcześniej zebrano jednak odpowiednie siły: w których skład wchodziło 85 samochodów pożarniczych, 11 samochodów pożarniczych z Czechosłowacji, 7 samochodów proszkowych z działkami, 5 agregatów piankowych, 8 działek wodno-pianowych, 16 motopomp, 10 000 metrów węży oraz ściągnięte z NRD 200 ton środka pianotwórczego.

W natarciu brało udział 47 sekcji z ciężkim sprzętem gaśniczym - w tym 6 sekcji z Czechosłowacji . Odwód taktyczny stanowiły 24 jednostki OSP oraz 5 sekcji z ciężkim sprzętem gaśniczym z Czechosłowacji. Około godziny 17 pożar został zlikwidowany. Jednak jeszcze 30 czerwca stwierdzono w zbiorniku 251 żarzenie się związków piroforycznych, co doprowadziło w nocy 1 lipca do gwałtownego zapalenia się ropy. O godzinie 3 w nocy pożar został ugaszony.

Zbiorniki tliły się do 2 lipca.

Przyczyny? Archaiczna instalacja, asfaltowe drogi

Ogółem w akcji brało udział 2610 strażaków, 313 samochodów gaśniczych, 49 samochodów ciężarowych, 34 samochody ciężkie wodno-pianowe, 6 samochodów proszkowych, 2 autodrabiny, 15 agregatów pianotwórczych, 11 działek pianowych i 197 pomp pożarniczych. Do gaszenia pożaru zużyto około 227 ton środków gaśniczych.

Ze stolicy przyjechały najwyższe władze z Edwardem Gierkiem i generałem Jaruzelskim na czele. Odprawom załóg, które miały prowadzić "główne natarcie" przewodniczył późniejszy pierwszy sekretarz Stanisław Kania, który podkreślał niezwykły spokój przygotowujących się do akcji strażaków.

Pożar miał wiele przyczyn. Do najważniejszych z nich zaliczono niesprawną instalację chłodzącą zbiorniki, niedrożną instalację pianową, brak odpowiedniego sprzętu technicznego i środków gaśniczych, zbyt ciasne rozmieszczenie zbiorników i ich przestarzała konstrukcja oraz źle skonstruowane drogi pożarowe, które wylane asfaltem - płonęły w czasie pożaru.

Odbudowa rafinerii trwała cztery miesiące. Zaowocowała nowoczesną instalacją odgromową, gaśniczą oraz "pływającymi dachami", które uniemożliwiają zgromadzeniu się par węglowodorów nad powierzchnią ropy. Zbiorniki magazynowe przeniesiono poza obręb rafinerii i ścisłych zabudowań miejskich, niedaleko granicy z Bestwiną, nad rzekę Białą.
Pożar ten był trzecim z kolei w rafinerii czechowickiej w 1971 roku. W styczniu zapaliła się wieża destylacyjna, na początku czerwca pożar objął kilkadziesiąt cystern pod nalewakiem. Oba te pożary ugasiła zakładowa straż pożarna, którą dowodził kapitan Tadeusz Baniak.

Kilka dni po ugaszeniu pożaru ulicami Czechowic-Dziedzic przeszedł kondukt pogrzebowy, na lawetach przewieziono trumny ze szczątkami ofiar wybuchu. Ku ich pamięci na skwerze ustawiono pomnik z listą ofiar.

Oprac. na podstawie artykułu z Wikipedii, autorstwa, udost. na licencji CC-BY-SA 3.0

Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia