Po zakończeniu II wojny światowej Francja starała się odbudować swoją pozycję światowego mocarstwa, silnie nadwerężoną klęską poniesioną w 1940 r. i niemiecką okupacją. Działania te objęły także odzyskiwanie kontroli nad tymi koloniami, które podczas wojny rozluźniły związki z metropolią.
Tak stało się np. z Indochinami (złożonymi z Wietnamu, Laosu i Kambodży), w których w 1940 r. pojawiły się oddziały japońskie, a Tokio de facto przejęło nad nimi kontrolę. Przeciwko Japończykom (ale też francuskiej administracji kolonialnej) wystąpiły wówczas oddziały partyzanckie organizowane przez Ligę Niepodległości Wietnamu (skrót Viet Minh) zawiązaną w 1941 r. z inicjatywy miejscowej partii komunistycznej kierowanej przez nauczyciela, dziennikarza i działacza lewicowego Ho Chi Minha (Tego, Który Niesie Światło).
Początkowo Viet Minh ograniczał się do prowadzenia samoobrony i tworzenia baz w trudno dostępnych okolicach. W miarę klęsk ponoszonych przez Japonię zerwano z taktyką defensywną i przystąpiono do bardziej otwartych działań zbrojnych. Oddziałami partyzanckimi dowodził bliski współpracownik Ho Chi Minha – nauczyciel historii w liceum w Hanoi i wojskowy samouk Vo Nguyen Giap. Gdy latem 1945 r. stało się jasne, że klęska Japonii jest tylko kwestią czasu, kongres Viet Minhu dał hasło do powszechnego powstania. Partyzantom udało się zająć większe miasta, a 2 września 1945 r. na wiecu w Hanoi Ho Chi Minh proklamował utworzenie Demokratycznej Republiki Wietnamu.
Taktyka moskitów
Gdy po zakończeniu II wojny do Indochin wrócili Francuzi, musieli zmierzyć się z problemem Viet Minhu, który kontrolował północną część Wietnamu.
Paryż próbował podporządkować sobie północ kraju, stosując rozmowy dyplomatyczne na równi z działaniami wojskowymi. Po licznych incydentach zbrojnych, w grudniu 1946 r. w Hanoi doszło do walk, które zapoczątkowały wojnę francusko-wietnamską nazywaną I wojną indochińską (dla odróżnienia od późniejszego konfliktu wietnamsko-amerykańskiego).
Viet Minh prowadził działania partyzanckie polegające na nieustannym nękaniu sił francuskich w różnych miejscach kraju. Te drobne acz liczne i bolesne ukłucia nazwano taktyką moskitów. Partyzanci cieszyli się poparciem ludności, która zaopatrywała ich, dostarczała informacji i pomagała logistycznie. Francuzi szybko przekonali się, że walka z takim przeciwnikiem jest bardzo trudna.
W maju 1953 r. do Wietnamu przybył nowy głównodowodzący tamtejszych francuskich sił gen. Henri Navarre, dotychczas szef sztabu wojsk lądowych NATO w Europie. Generał otrzymał od Paryża zdecydowane polecenie poprawienia francuskiej sytuacji militarnej w Indochinach. Opracował wobec tego plan działań, które miały mocno osłabić przeciwnika, a być może także doprowadzić do jego pokonania. Navarre zaproponował wykonanie desantu na terytorium wroga i związanie tam jego sił oraz uzyskanie kontroli nad tym obszarem. Bazą dla oddziałów francuskich na północy miała się stać dolina Dien Bien Phu, otoczona niezbyt wysokimi, ale za to stromymi górami, długa na 18 km i szeroka na od 5 do 16 km.
– Głównym powodem założenia twierdzy w dolinie Dien Bien Phu była konieczność zagrodzenia drogi dywizjom Viet Minhu, maszerującym na praktycznie bezbronny Laos. Istniał także cel polityczny – Francuzi szykowali się do konferencji mającej zakończyć wojnę i przewidywane zwycięstwo mogło wydatnie pomóc przy stole negocjacyjnym – mówi Jarema Słowiak, doktorant w Instytucie Historii UJ badający dzieje konfliktów w Indochinach, redaktor i współautor książki „Studia nad wojnami w Indochinach”.
Czołgi w częściach
20 listopada 1953 r. rozpoczęła się wymyślona przez Navarre’a operacja „Castor”. W Dien Bien Phu wylądowały trzy bataliony francuskich spadochroniarzy liczące w sumie 1800 żołnierzy. Potem dostarczono kolejne jednostki i zaopatrzenie, a w dolinie przystąpiono do budowy lotniska i umocnień. W ciągu trzech dni francuskie samoloty zrzuciły ponad 5 tys. ludzi i 240 t zaopatrzenia, w tym artylerię, szpital polowy i dwa sześciotonowe spychacze do prac ziemnych.
Transportowce cały czas utrzymywały most powietrzny z południem, a bombowce na wszelki wypadek obrzucały okoliczne wzgórza napalmem. W dolinie zbudowano system umocnień złożony z bunkrów, okopów, zasieków i pól minowych. Poszczególne punkty oporu mogły wzajemnie wspierać się ogniem, a także prowadzić obronę okrężną. Sektory obrony nazwano kobiecymi imionami m.in. „Claudie”, „Dominique”, „Béa-trice” i „Gabrielle”. Do twierdzy przerzucono w częściach kilka czołgów, ciężkie działa, a na lotnisku wylądowało sześć samolotów myśliwskich F-8F „Bearcat”, które miały tam na stałe stacjonować. W grudniu dowódcą twierdzy został doświadczony wojskowy płk Christian de Castries.
– Rzucając wyzwanie Viet Minhowi, Francuzi bazowali na swoich wcześniejszych doświadczeniach. Kilkakrotnie w trakcie wojny udało im się sprowokować przeciwnika do stoczenia klasycznych bitew, w których zdecydowanie wygrywali dzięki swojej przewadze technicznej i wyszkoleniu. Z ich perspektywy była to więc sytuacja idealna – Viet Minh mógł podjąć wyzwanie i po raz kolejny ponieść dotkliwą porażkę, lub zrejterować i porzucić tym samym pomysł inwazji na Laos – podkreśla Jarema Słowiak.
Wietnamczycy podjęli rękawicę i postanowili zdobyć dolinę. Skierowano tam cztery najlepsze dywizje (55 tys. żołnierzy), które dotarły na miejsce mimo ciężkich warunków terenowych i pod koniec grudnia odcięły obóz od świata zewnętrznego. Na okoliczne wzgórza wciągnięto działa, zbudowano też system okopów i tuneli wokół pozycji francuskich. 10 marca 1954 r. rozpoczął się ostrzał artyleryjski obozu, który zaskoczył Francuzów swoją siłą i skutecznością. Trzy dniu później Wietnamczycy przypuścili pierwszy gwałtowny atak, w wyniku którego zdobyli sektor „Béatrice”, a większość jego 550-osobowej załogi poległa.
Kamikadze Viet Minhu
Następnie zaatakowany został sektor „Gabrielle”, który zdobyto po dwóch dniach zaciekłych walk. Trzy dni później Wietnamczycy zajęli „Anne-Marie”, gdzie zdezerterował cały batalion służących po stronie francuskiej Tajów. Upadek tej pozycji całkowicie odsłonił lotnisko i uniemożliwił korzystanie z niego. 30 i 31 marca Wietnamczycy przypuścili generalny szturm, ale zostali odparci. Duże straty skłoniły gen. Vo Nguyen Giapa do rezygnacji z czołowych ataków na rzecz powolnego zaciskania pierścienia oblężenia. Drugą próbę zdobycia doliny podjęto 1 maja. W ciężkich walkach padały kolejne punktu oporu. Wietnamczycy stosowali tzw. ochotników śmierci, którzy przenikali za francuskie linie i tam samobójczo wysadzali się w powietrze.
Obrońców podtrzymywała na duchu wieść, że od strony Laosu zbliża się odsiecz, która potrzebuje jeszcze paru dni na przebycie dżungli. 7 maja obszar obrony francuskiej skurczył się jednak do prostokąta o wymiarach 1000 na 700 m, a wietnamski atak bezlitośnie posuwał się dalej. Wobec tego de Castries wydał rozkaz przerwania walki. Twierdza upadła. Do niewoli poszło prawie 12 tys. żołnierzy.
– Francuzi popełnili szereg błędów. Umieścili swoją bazę w dolinie, zakładając, że ich własna artyleria i lotnictwo będą w stanie zneutralizować przeciwnika na okolicznych wzgórzach. Nietrafionym wyborem okazał się także dowódca twierdzy. Gen. de Castries był sprawnym dowódcą mobilnych grup bojowych, w statycznej obronie okazał się jednak wyjątkowo nieudolny, większość oblężenia spędzając zamknięty w swoim bunkrze.
Skład obrońców Dien Bien Phu także okazał się problemem – obok elitarnych spadochroniarzy i Legii Cudzoziemskiej do twierdzy wysłano nieumiejące walczyć w okopach jednostki tubylcze. Koniec końców, nie można także zapomnieć o komunistach, którzy o wiele staranniej przygotowali się do bitwy, dokonując często rzeczy niezwykłych – jak wciągnięcie po wąskich skalnych ścieżkach dział i moździerzy na góry otaczające twierdzę i mobilizując do tej bitwy praktycznie cały swój potencjał militarny – mówi Jarema Słowiak.
Po tej klęsce Francuzi wycofali się z Indochin. Niebawem ich miejsce zajęli Amerykanie, którzy również uważali, że będą w stanie kontrolować Wietnam. Także oni doznali klęski.
Paweł Stachnik