[PRL] Kompanie karne towarzysza Jaruzelskiego

LECH KOWALSKI
Towarzysz Wojciech Jaruzelski. Odpowiedzialny za szereg represji i zbrodni czasu PRL. Nigdy nieosądzony.
Towarzysz Wojciech Jaruzelski. Odpowiedzialny za szereg represji i zbrodni czasu PRL. Nigdy nieosądzony. FOT. AIPN
24 czerwca 1976 r. premier Piotr Jaroszewicz przedstawił w sejmie propozycję pierwszej od 1970 r. podwyżki cen żywności. Dzień później (25 czerwca) miały miejsce protesty robotnicze w Radomiu, Ursusie i Płocku. Frustrację mas wywołały zarówno same podwyżki, jak i zróżnicowana skala rekompensat.

Kilka miesięcy wcześniej rządzący komuniści zdążyli zrazić do siebie także środowiska twórcze i intelektualne kraju, przemycając zapisy do konstytucji stalinowskiej mówiące o tym, iż PRL jest państwem socjalistycznym, a PZPR przewodnią siłą polityczną społeczeństwa. I na domiar złego dorzucając zapis o przyjaźni z ZSRR. Poprawki te zostały wepchnięte do konstytucji 10 lutego 1976 r., co wywołało zrozumiały protest wspomnianych środowisk.

Powstaje KOR

Tym sposobem w krótkim czasie rządzącym udało się zrazić do siebie dwa istotne podmioty: klasę robotniczą i intelektualistów, co nic dobrego nie wróżyło im na przyszłość. Próbując zdusić w zarodku zarzewie ogólnopolskiego buntu społecznego, komuniści z niezwykłą siłą i brutalnością zaczęli represjonować niezadowolonych i protestujących Polaków. Buntownikom z Radomia, Ursusa i Płocka – dyspozycyjne sądy wymierzały w tempie iście sprinterskim wyroki skazujące, najczęściej w przedziale od 3 do 10 lat. Inną formą represji były tzw. „ścieżki zdrowia”, które były niczym innym, jak szpalerami tworzonymi przez oprawców z MSW – długości kilkunastu metrów – które musieli pokonywać wytypowani buntownicy, po drodze bici pałami szturmowymi przez zomowców. 23 września 1976 r. „element opozycyjny” – jak mawiali wówczas komuniści – wystosował „Apel do społeczeństwa i władz PRL” informując o powstaniu Komitetu Obrony Robotników (KOR), który za cel postawił sobie udzielanie daleko idącej pomocy wszystkim ofiarom represji. Apel ten został podpisany przez czternaście osób, co jeszcze bardziej rozwścieczyło rządzących. Odnotowano i inne formy pisemnych protestów. W takich okolicznościach nie mogło zabraknąć na scenie dziejowej – „Chodzącej Niewinności”, czyli gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zwanego też „Wojciechem Szabelką”, który takich okazji zwykł nie odpuszczać, stając w jednym szeregu z oprawcami z MSW, sądami i prokuraturami. Już dzień po pierwszych rozruchach tow. Jaruzelski wydał rozkaz nr 9/MON z 26 czerwca 1976 r., w którym buntujących się nazwał chuliganami, a organizowane przez nich protesty „przestępczymi ekscesami”. Dodając: „Jednocześnie jestem przekonany, iż żołnierze ludowego Wojska Polskiego, kierując się zawsze socjalistyczną etyką wojskową oraz najlepszymi tradycjami naszej armii, wykonają godnie wszystkie swe zadania w imię dobra Ojczyzny, jej pokojowego i bezpiecznego rozwoju”. Zobaczmy więc, co ten były agent zbrodniczej sowieckiej Informacji Wojskowej o kryptonimie „Wolski” tak naprawdę miał na myśli.

Kryminaliści, margines społeczny i intelektualiści

Tymczasem, zgodnie z Zarządzeniem Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Nr Org. z 8 marca 1976 r. – w Warszawskim Okręgu Wojskowym zorganizowano na okres od 19.06 do 26.07.1976 r. 3 zgrupowania żołnierzy rezerwy. Dodajmy, że szefem sztabu był wówczas gen. Florian Siwicki. Przy okazji zwrócę uwagę na datę zarządzenia Siwickiego – to 8 marca, a więc w niespełna miesiąc po dokonanych poprawkach do konstytucji oraz na blisko trzy miesiące przed wprowadzeniem podwyżek na artykuły konsumpcyjne, co spowodowało wywołanie zamieszek robotniczych. Co za przebiegłość i wyczucie sytuacji. Łącznie w Warszawskim Okręgu Wojskowym zamierzano powołać w kamasze 605 rezerwistów, z tym że na „przeszkolenie” przybyło 572. Wcielonych rozmieszczono na poligonach: w m. Lipie (tworząc kompanię polową na bazie 8 pułku zmechanizowanego 3 Dywizji Zmechanizowanej) oraz w Muszakach (na bazie 11 pułku czołgów średnich 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej) i w Orzyszu (na bazie 32 Brygady Artylerii). Nie inaczej było w Śląskim Okręgu Wojskowym, gdzie zostało wcielonych 470 rezerwistów rozmieszczonych w trzech kompaniach: przy 5 Dywizji Pancernej oraz 11 Dywizji Pancernej i na bazie 4 Brygady Saperów. Według raportu płka P. Żychowicza, zastępcy szefa okręgowej bezpieki wojskowej (WSW – ŚOW) wśród wcielonych było: 216 kryminalistów (w tym 11 członków PZPR) oraz 131 z marginesu społecznego (4 z PZPR) i 6 intelektualistów (1 z PZPR). A tak na marginesie, taka klasyfikacja obowiązywała w całym wojsku ludowym: kryminaliści, margines społeczny i intelektualiści. Aż dziw bierze, że tow. Jaruzelski nie dorzucił Żydów, których z taką pasją prześladował w siłach zbrojnych od 1967 r. Ale wracając do głównego nurtu rozważań. Spośród wcielonych do ŚOW: „42 było pozytywnie ustosunkowanych do Partii i Rządu oraz zachodzących przemian (w tym wszyscy członkowie PZPR)”. Realizując wytyczne Szefostwa WSW – ujęte w szyfrogramach nr 0312 i 03263 z 14 i 21 czerwca 1976 r. – okręgowe bezpieki wojskowe (WSW) niemal z marszu zorganizowały tzw. „kontrwywiadowcze i prewencyjne zabezpieczenie wcielonych”, które polegało na rozpracowywaniu i inwigilowaniu rezerwistów. W przypadku ŚOW, personalnie odpowiadali za to: mjr Z. Michalski z Oddziału WSW w Krośnie Odrzańskim i kpt. S. Procelewski z I Oddziału WSW z Wrocławia. Do inwigilacji wcielonych dodatkowo wprzęgli: 1 Tajnego Współpracownika (TW) podebranego z szeregów kadry zawodowej, jak również 23 tzw. Osoby Zaufane (OZ), z tego 6 z kadry zawodowej i 17 spośród wcielonych rezerwistów. Taki stan rzeczy nie zadowalał jednak wspomnianego Michalskiego i Procelewskiego – narzekali, iż nie otrzymali z SB i MO wystarczających materiałów operacyjnych, które by umożliwiły im zorganizowanie szerszej siatki agenturalnej.

Co robić z rezerwistami?

Z kolei w Pomorskim Okręgu Wojskowym podobnych nieszczęśników wcielono w sumie 481, rozmieszczając ich na poligonach w Czarnym, Budowie i w Ostródzie. Dowódcą 35 pułku czołgów średnich w Ostródzie był wówczas ppłk Julian Babula – późniejszy podwładny płka R. Kuklińskiego w Sztabie Generalnym – który przyjął pod swoje opiekuńcze skrzydła 205 rezerwistów. Wszyscy zostali powołani przez Wojskowe Komendy Uzupełnień na podstawie list ustalonych przez Wojewódzkie Komendy MO, które wcześniej były konsultowane z funkcjonariuszami SB. „W określonym dniu (dokładnej daty nie pamiętał) – wspominał Babula – w lipcu 1976 r. do koszar zaczęli przybywać rezerwiści reprezentujący różne województwa. Z pamięci mogę wymienić: Warszawę, Łódź, Kielce, Płock, Białystok i Radom […]. Byli to ludzie w różnym wieku (od 19 do 60 lat), było 4-6 rezerwistów mających ponad 60 lat (z różnych zawodów, od studiów wyższych do szkół podstawowych) i w różnych nastrojach. Część z nich – kontynuował Babula – nigdy nie służyła w wojsku, a część miała stopnie oficerów (chorążych, podchorążych) rezerwy. Wstępne badania wykazały liczne przypadki braku zdolności do służby wojskowej w czasie pokoju”. Ppłk Babula potwierdził również, iż od początku wcielenia był zasypywany – jak to ujął – „różnego rodzaju protestami i odwołaniami ze strony rezerwistów”. Tymczasem przełożeni wyższych szczebli rozkazali mu (czytamy we wspomnieniach): „Próśb i odwołań nie rozpatrywać, przyśpieszyć formowanie kompanii i niezwłocznie przegrupować ją na poligon Okonek. To jest sprawa polityczna najwyższej rangi – grzmieli – zadanie postawił Wam Minister Obrony Narodowej”. Ppłk Babula nie za bardzo wiedział, co robić z tak wcielonymi rezerwistami, więc wymyślał im najróżniejsze roboty, kopali m.in. rowy pod kable telefoniczne i elektryczne, budowali i naprawiali drogi poligonowe oraz ulepszali i naprawiali wały na strzelnicach poligonowych, jak również wycinali krzaki i drzewa na kierunkach ćwiczeń taktycznych oraz budowali i podwyższali tzw. kulochwyty. Oprócz prac fizycznych obowiązywał wcielonych narzucony program szkoleniowy, gdzie dominowały zajęcia z musztry i szkolenia politycznego. Żadnemu z powołanych nie wydano broni ani amunicji ostrej, prawdopodobnie polałaby się krew.

Według wzorów sowieckich

Niezadowolenie z zaistniałej sytuacji rezerwiści objawiali m.in. wyzwiskami i obelgami pod adresem swych nadzorców mundurowych, spaleniem nocą poligonowej tablicy ogłoszeń z wycinkami prasowymi, niszczeniem urządzeń obozowych, w tym najczęściej kuchni, latryn i łaźni. Systematycznie symulowali też najróżniejsze choroby i odmawiali wykonywania prac. W końcu doszło do tego, że trzech z nich – z kompanii ppłka Babuli – w wieku około 30 lat, odmówiło wykonywania dalszych rozkazów. Co spowodowało, iż od razu na miejsce zdarzenia przybyli prokurator wojskowy i przedstawiciel WSW ze Szczecinka. „Organy te – wspominał Babula – zatrzymały sprawców zajść, a ich dalszy los nie był mi znany (polecono mi nie zajmować się tą sprawą)”. W końcówce swych wspomnień ppłk Babula odnotował: „Wytypowani przez władze polityczne i MO ludzie, rękami wojska zostali zatrzymani na ustalony czas i pod pozorem prac na rzecz poligonów wykluczeni ze społeczeństwa. Wszystko to działo się – czytamy dalej – za wiedzą i zgodą Kierownictwa MON i ministra ON osobiście. Kadra zawodowa jednoznacznie negatywnie oceniła to zdarzenie, obarczając nim osobiście gen. Jaruzelskiego”. TW „Wolski” nie przejmował się takimi opiniami podwładnych, ci którzy artykułowali je zbyt głośno, szybko pożegnali się z wojskiem. Szefostwo WSW (głównie sławetny żydożerca gen. Teodor Kufel i płk Marian Łoskot) – czuwało i trzymało rękę na pulsie! Każdego dnia na biurko Jaruzelskiego spływały stosowne meldunki, w jednym z nich czytamy: „W czerwcu i lipcu bieżącego roku w kompaniach polowych odbywało ćwiczenia 1526 rezerwistów, z tego w jednostkach: Warszawskiego OW – 575, Śląskiego OW – 470 i Pomorskiego OW – 481 […]. Rezerwiści wywodzili się z następujących środowisk: 688 byłych kryminalistów […], 363 osoby wywodzące się z marginesu społecznego […], 342 osoby zaliczane do elementu politycznego niepewnego i wichrzycielskiego, wywodzącego się zarówno ze środowisk inteligenckich, jak i robotniczych – wyrażających wrogi stosunek do władzy ludowej […]”. Z tego grona wyraźnie wyodrębniono 32 intelektualistów (publicystów, poetów, asystentów wyższych uczelni, adwokatów i lekarzy), których obwiniono m.in. o „krytykowanie posunięć partii i rządu i podburzanie do wystąpień antypaństwowych oraz destrukcyjne oddziaływanie na środowiska studenckie, publikujące w wydawnictwach na Zachodzie krytyczne artykuły o sytuacji w Polsce”. Wśród wcielonych znajdowało się ogółem 174 członków PZPR. Wstępne rozpoznanie wcielonych oraz zakwalifikowanie do określonej grupy społecznej, organa WSW dokonywały głównie na podstawie prowadzonych z nimi rozmów i sprawdzeń w kartotekach SB. W tym celu wykorzystywano, obok źródeł agenturalnych, także byłych kryminalistów, głównie do rozpracowywania środowisk intelektualnych. Z powyższego wynikało, że wyraźnie wzorowano się na sowieckich doświadczeniach i dokonaniach, odzwierciedlających wcześniejsze działania NKWD i KGB. Gen. Jaruzelski aprobował te metody.

Najgorszy lekarz i adwokat

Najwięcej problemów przysparzali nadzorcom wcieleni intelektualiści, dwóch z nich: szer. rez. Karol Głołubiak (lekarz weterynarii z Łodzi) i szer. rez. Karol Głogowski (adwokat z Łodzi) napisali raporty do przełożonych o zwolnienie ich z obowiązku składania przysięgi wojskowej. Inni z kolei, jak: st. kpr. pchor. rez. Witold Sułkowski namawiał kolegów do zorganizowania wiecu protestacyjnego. Po rozmowie ostrzegawczej z funkcjonariuszem WSW, Sułkowski zrezygnował. Z kolei szer. rez. Marian Łaszak przygotowywał się do wysłania listu protestacyjnego do I sekretarza KC PZPR tow. Edwarda Gierka, podnosząc w nim zarówno problem podwyżki cen, jak również karnego wcielenia do wojska. Inny rezerwista szer. Ignacy Cimka, w trakcie zbiorowego oglądania transmisji z obrad sejmu, demonstracyjnie wykrzykiwał „obelżywe słowa pod adresem najwyższych władz partyjnych i państwowych”. A tak na marginesie, zaplecze intelektualne wcielonych było bardzo silne, że wymienię przykładowo: ppor. dr. hab. Andrzeja Zolla, ppor. dr. hab. Stanisława Waltosia, czy też st. kpr. pchor. Tomasza Gizbert-Studnickiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mimo wszystko Szefostwo WSW było przekonane, iż udało się mu – wespół z kadrą zawodową delegowaną do służby ww. kompaniach oraz przy wsparciu aparatu partyjno- politycznego wojska – doprowadzić do złamania wcielonych rezerwistów. Z rozpoznania operacyjnego bezpieki wojskowej wynikało, iż 86 proc. stanu osobowego wcielonych zachowywało się biernie, 8 proc. poprawnie, 4 proc. nagannie, a 2 proc. wręcz wrogo. Według gen. Kufla (Szefa WSW), niewątpliwy wpływ miało na to: „skoszarowanie wcielonych, intensywne szkolenie wojskowe oraz praca profilaktyczna WSW, dowództwa i aparatu partyjno-politycznego”. A oto wnioski, jakie wyciągnięto w MON z tej maskarady poligonowo-szkoleniowej: „Przy organizacji podobnych przedsięwzięć – czytamy – należałoby zwrócić uwagę na następujące problemy: a) Nie powoływać na ćwiczenia osób niesprawnych fizycznie i psychicznie oraz pozbawionych praw obywatelskich; b) Nie przydzielać do tych samych pododdziałów zarówno kryminalistów, jak i osób, w stosunku do których wnoszone są zastrzeżenia polityczne (organizować dla nich odrębne pododdziały); c) W większym stopniu wpływać na udział resortu MSW w organizowaniu tego rodzaju przedsięwzięć, szczególnie w zakresie należytego typowania rezerwistów na ćwiczenia i samorzutnego przekazywania organom MSW informacji o posiadanych zastrzeżeniach i materiałach; d) Front robót i zajęć dla rezerwistów organizować w sposób bardziej uzasadniony potrzebami szkolenia wojskowego i obronności kraju”. Kiedy więc nadejdzie stan wojenny (13 XII 1981 r.) i kompanie karne ponownie zostaną uruchomione dla „niemiłujących komunizmu”, to niewątpliwie było z czego czerpać doświadczenia – wystarczyło odkurzyć dokumentację archiwalną z czerwca 1976 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia