Kiedy słyszę słowa „straty wojenne”, to mam przed oczami śmierć ludzi w wyniku wojny, zniszczone budynki, zbombardowane miasta. Ale straty wojenne to przecież też utracone przez Polskę dobra kultury…
Tak, pod pojęciem „polskie straty wojenne” rozumie się również ruchome dobra kultury utracone w wyniku II wojny światowej z terenu Polski w jej granicach po 1945 roku.
Co najczęściej ginęło w czasie wojny i po 1945 roku? Były to zarówno zbiory publiczne, jak i prywatne? Te zaginione dobra kultury to nie tylko obrazy i rzeźby. To też...
Mówiąc o polskich stratach wojennych mamy na myśli zarówno zbiory publiczne, jak i prywatne oraz kościelne. Straty obejmują wszystkie dziedziny sztuki: malarstwo, rysunek, ryciny, rzeźby, ale też przedmioty rzemiosła artystycznego, wyposażenie wnętrz, choćby zabytkowe meble, cenne instrumenty muzyczne, księgozbiory. Łupem padały również obiekty z kolekcji archeologicznych, etnograficznych czy zoologicznych.
W jakich okolicznościach ginęły obrazy, rzeźby? Znam spektakularne fałszerstwo i kradzież z Wrocławia – „Madonny pod jodłami” Cranacha. Czy znacie państwo podobne historie? Czy też były to w większości banalne, zwykłe kradzieże i wywożenie dzieł za granicę?
Rabunek polskich dóbr kultury przez Niemców został doskonale zaplanowany jeszcze przed wybuchem wojny. Obiekty wybrane do wywiezienia do Rzeszy składowano w przygotowanych do tego celu składnicach, np. w kopalniach. Najważniejsze składnice znajdowały się na Dolnym Śląsku oraz na Pomorzu. Okupanci zabierali także dzieła sztuki z muzeów do dekoracji swoich biur i mieszkań. Pod koniec wojny, kiedy Niemcy wycofywali się, a wkraczały wojska radzieckie, w panującym chaosie dobra kultury padały często łupem zwykłych złodziei. Z kolei radzieckie trofiejne brygady grabiły to, co pozostawili uciekający Niemcy i wywoziły jako łupy wojenne do ZSRR.
Najczęściej dobra kultury były wywożone ze względu na zysk - żeby je sprzedać i zarobić, czy też z innych powodów?
Niemcy przywłaszczali sobie obiekty z polskich kolekcji głównie po to, aby w przyszłości zdobiły one ich muzea, jak choćby planowane Muzeum Führera w Linzu. Szczególnie cenili sobie te obiekty, które – ich zdaniem – potwierdzały wyższość kultury niemieckiej, jak choćby Ołtarz Mariacki Wita Stwosza. Z kolei radzieckie trofiejne brygady zabierały wszystko, co mogło stanowić swoistą rekompensatę za koszty wojny. Wiele polskich strat wojennych zidentyfikowanych zostało w rosyjskich muzeach, gdzie znajdują się do dziś.
Jakie najcenniejsze dzieła sztuki zostały skradzione i wywiezione z Polski?
Najcenniejszą, najbardziej znaną, wręcz ikoniczną polską stratą wojenną jest obraz „Portret młodzieńca” autorstwa Rafaela zaginiony ze zbiorów Muzeum Czartoryskich. Oprócz tego można by wymieniać długo. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało album „Sto najcenniejszych” prezentujący najważniejsze utracone dzieła. Są tam prace autorstwa Albrechta Dürera, Pietera Brueghela młodszego, Annibale Carracciego, Parisa Bordone, Pablo Picassso i wielu wybitnych polskich artystów.
A jakie z Wrocławia i Dolnego Śląska? Jakie TOP dzieł sztuki zniknęło z Wrocławia i Dolnego Śląska i nadal trwa ich poszukiwanie?
Wśród obiektów zaginionych z tzw. ziem odzyskanych możemy wymienić „Madonnę z Dzieciątkiem zw. Głogowską” autorstwa Lucasa Cranacha starszego z 1518 roku (utracona z kościoła w Głogowie), „Portret Bianki Cappello” Bronzino, „Maria z Dzieciątkiem i aniołami” z warsztatu Sandro Botticellego, „Pokłon Trzech Króli” z warsztatu Lorenzo di Credi, obrazy Jana van Goyena, „Autoportret” Antona Graffa, „Marię z Dzieciątkiem” Rocco Marconiego, „Pejzaż z Jakubem i Rachelą” Michaela Willmanna, „Zmartwychwstanie” Bartholomäusa Sprengera… To tylko przykłady.
Jakie dobra kultury z Wrocławia i Dolnego Śląska udało się już odzyskać? A jakie są w trakcie odzyskiwania?
Straty wojenne ze zbiorów wrocławskich odzyskane w ostatnich latach to m.in.: obraz Oswalda Achenbacha „Via Cassia koło Rzymu”, obraz Jacoba Jordaensa „Św. Iwo wspomaga biednych”, miniatura Lizinki de Mirbel „Portret Damy”, obraz Roberta Śliwińskiego „Ulica z ruiną zamku”, sztambuch Melchiora Lucasa z 1665 r., obraz Abrahama Bloemaerta „Apollo i Dafne”, para portretów autorstwa Josepha Kaltera: „Amalia Kalter” oraz „Autoportret. Cieszy nas każda, nawet najmniejsza odzyskana strata wojenna, ponieważ w ten właśnie sposób, systematycznie, krok po kroku, odbudowujemy utracone kolekcje polskich muzeów. Jeśli zaś chodzi o toczące się obecnie procesy restytucyjne, to ze względu na dobro sprawy nie ujawniamy nigdy szczegółów przed jej zakończeniem i powrotem dzieła do macierzystych zbiorów.
Jak wygląda - w praktyce - odzyskiwanie zaginionych dóbr kultury? Jak to wygląda krok po kroku? Pewnie jest w to zaangażowanych mnóstwo ludzi, instytucji - policja, ambasady, prokuratura…
W restytucji utraconych dóbr kultury nie ma jednego, modelowego wzoru postępowania. Tak naprawdę każda sprawa jest inna i wymaga indywidualnego podejścia. Na pewno zawsze podstawą jest zidentyfikowanie obiektu będącego polską stratą wojenną, a następnie zebranie jak najszerszej dokumentacji potwierdzającej pochodzenie dzieła z polskich zbiorów. Po złożeniu wniosku restytucyjnego prowadzone są rozmowy i negocjacje, nierzadko sprawa trafia na drogę sądową. Cały proces restytucyjny może trwać bardzo krótko, zwłaszcza jeśli posiadacz dzieła wyraża gotowość do jego bezwarunkowego zwrotu, ale może też trwać wiele lat. Niczego nie można tu założyć z góry.
Odzyskujecie dzieła, które są w rękach prywatnych, ale i w muzeach na całym świecie.
Dzieła zaginione w wyniku wojny z polskich kolekcji odnajdują się zarówno w kraju, jak i na całym świecie. Są w rękach prywatnych i wówczas trafiamy na nie zazwyczaj, gdy zostaną wystawione na sprzedaż, albo znajdują się w kolekcjach publicznych, muzeach. Dlatego właśnie muzea prowadzą badania proweniencyjne swoich zbiorów. W wyniku tych badań niejednokrotnie okazuje się, że w zbiorach muzealnych znajduje się obiekt pochodzący z przedwojennej kolekcji innego muzeum lub też bezprawnie odebrany osobie prywatnej w czasie wojny. Muzea na całym świecie coraz chętniej zwracają takie obiekty prawowitym właścicielom. Tak właśnie postąpiło Muzeum Narodowe w Sztokholmie, kiedy okazało się, że „Opłakiwanie Chrystusa” z warsztatu Lucasa Cranacha starszego znajdujące się w ich kolekcji pochodzi ze zbiorów wrocławskich, czyli jest polską stratą wojenną. Sztokholmskie Muzeum Narodowe rekomendowało rządowi Szwecji bezwarunkowy i bezkosztowy zwrot dzieła do Polski i tak się właśnie stało. Dzięki tej wzorowej postawie możemy dziś znów podziwiać „Opłakiwanie Chrystusa” w jego macierzystej kolekcji.
Rozmawiał Robert Migdał