[Rozmowa] Stalin celowo skazał polskich żołnierzy na śmierć?

ROZMAWIAŁ: TOMASZ PLASKOTA
Komunistyczni generałowie Zygmunt Berling i Karol Świerczewski
Komunistyczni generałowie Zygmunt Berling i Karol Świerczewski Fot. CC
Czytając prasę powstańczą, można odnieść wrażenie, że o desancie czerniakowskim raczej ukazywały się wzmianki niż olbrzymie artykuły mające podnieść ducha walki. Odrębnie oczywiście należy patrzeć na zagadnienie łatwiejszego komunizowania Polski – mówi Mikołaj Łuczniewski, autor książki „Berlingowcy w Powstaniu Warszawskim”.

Tomasz Plaskota: Dlaczego Armia Czerwona w sierpniu 1944 r. wstrzymała do połowy stycznia 1945 r. ofensywę na Warszawę?
Mikołaj Łuczniewski:
Gdy opisujemy historię Powstania Warszawskiego, zwykle skrótowo podajemy fakt zatrzymania ofensywy radzieckiej pod Warszawą, wskazując na przyczyny polityczne. Proszę jednak zwrócić uwagę, że przejście oddziałów radzieckich do defensywy pod Warszawą miało również kilka innych przyczyn, w tym wojskowych. Najpowszechniej znane są przyczyny polityczne – powstanie ludności Warszawy Stalinowi nie było na rękę. Dowództwo AK podlegało rządowi londyńskiemu, z którym Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne w 1943 r. Z chwilą wybuchu powstania, od ponad tygodnia funkcjonował PKWN, władza całkowicie podległa Moskwie. Wsparcie powstania, przy założeniu, że w ciągu pierwszych dni sierpnia 1944 r. Warszawa zostałaby wyzwolona przez oddziały AK i Armii Czerwonej, oznaczałoby oddanie stolicy Polski ugrupowaniom politycznym nieprzychylnym Stalinowi. Na to Stalin nie mógł się zgodzić. Wtedy też następuje szereg wydarzeń powszechnie znanych: 1 sierpnia Stalin wysyła szyfrogram do dowódców 1, 2 i 3 Frontu Białoruskiego, w którym rozkazuje m.in. rozbrajać oddziały AK, a żołnierzy internować bądź wcielać do 1 Armii Wojska Polskiego. 3 sierpnia w Moskwie odbywa się spotkanie premiera Mikołajczyka ze Stalinem, kiedy przywódca ZSRR nie reaguje na informację o wybuchu powstania. 5 sierpnia Stalin w odpowiedzi na depeszę Churchilla podważa fakt liczebności oddziałów powstańczych i, tym samym, sensu prowadzenia dla nich zrzutów zaopatrzenia. 8 sierpnia marszałek Rokossowski przedstawia Stalinowi plan zdobycia Warszawy – plan niezaakceptowany. Tym sposobem Warszawa pozostaje osamotniona.

Jakie przyczyny militarne zatrzymały ofensywę Sowietów?
Oddziały 1 Frontu Białoruskiego pod Warszawą nie znalazły się nagle – marsz ku stolicy Polski rozpoczął się 23 czerwca 1944 r. z ziem wschodniej Białorusi, gdy rozpoczynała się operacja Bagration. Gdy oddziały sowieckie docierały pod Warszawę miesiąc później, były mocno przetrzebione. Straty szły w tysiące, jeśli nie w setki tysięcy, m.in. z powodu szastania życiem szeregowych żołnierzy Armii Czerwonej, zaczynał doskwierać im kryzys wywołany rozciągnięciem linii zaopatrzeniowych. Momentem znaczącym przed wybuchem Powstania Warszawskiego jest 28 lipca 1944 r., gdy do marszałka Rokossowskiego dotarła dyrektywa Kwatery Głównej Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej, nakazująca uchwycenie przyczółków na północ, w rejonie Serocka, i południe, w rejonie Dęblina, od Warszawy. O zdobyciu Warszawy nie było jeszcze mowy – według wspomnianej dyrektywy do 8 sierpnia miała być jedynie zdobyta Praga. Tego samego dnia, gdy wybucha powstanie, oddziały 8 Armii Gwardii gen. Czujkowa sforsowały Wisłę w rejonie Magnuszewa, tworząc słynny przyczółek warecko-magnuszewski na południe od Warszawy. O zatrzymaniu ofensywy pod Warszawą, z momentem wybuchu powstania, zdecydowała bitwa pancerna w rejonie Radzymina i Wołomina na przełomie lipca i sierpnia 1944 r.

Gdy pod koniec lipca 1944 r. do gen. Bora-Komorowskiego dotarły informacje o bitwie na przedpolu Warszawy, zdecydował o wybuchu powstania.
Uznał, że radzieckie czołgi lada moment wkroczą do stolicy Polski. Nie wiedział, że Sowieci właśnie ponoszą klęskę – 1 sierpnia ok. godz. 3.10 dowódca 2 Armii Pancernej wydał rozkaz przejścia do obrony, bowiem w wyniku odniesionych strat nie była ona w stanie z marszu zająć Pragi.

Czy zdobycie Warszawy latem 1944 r. przyspieszyłoby koniec wojny, a równocześnie powiększyło radziecką strefę wpływów w powojennej Europie?
To pytanie wchodzi już w pole tzw. historii alternatywnej, która z historią i historiografią ma mało wspólnego. Odpowiadam zatem: nie wiadomo. Gdy 3 lipca 1944 r. doszło do spotkania premiera Mikołajczyka z naczelnym wodzem gen. Sosnkowskim i ministrem obrony narodowej gen. Kukielem, ten ostatni w trakcie spotkania zwrócił uwagę na możliwość rychłego załamania się potęgi Wehrmachtu na froncie wschodnim. Gen. Sosnkowski dosyć szybko zauważył, że w realiach obecnej wojny raczej nie ma co liczyć na powtórzenie sytuacji z jesieni 1918 r. Historia zresztą pokazała, że nie mylił się w swojej ocenie. Gdy kończyła się II wojna światowa, na zachodzie alianci prowadzili wyścig do Berlina, dziennie biorąc do niewoli setki jeńców. W tym samym czasie, na wschodzie, żołnierz niemiecki stawiał zdecydowany opór na drodze do Berlina, co wynikało z charakterystyki i zaciętości walk na froncie wschodnim. Nie wiadomo, czy ta sytuacja nie powtórzyłaby się, tylko że pół roku wcześniej.

Dowódca 1. Armii Wojska Polskiego gen. Zygmunt Berling przekonywał we wspomnieniach, że rozkaz o forsowaniu Wisły wydał swoim żołnierzom samowolnie, bez zgody dowództwa Armii Czerwonej. Dlaczego kłamał?
Przed południem 15 września 1944 r. gen. Malinin przesłał do gen. Berlinga zarządzenie dowódcy 1 Frontu Białoruskiego, tj. marszałka Rokossowskiego. W dokumencie tym kazano obsadzić wschodni brzeg Wisły, równocześnie przeprowadzić rozpoznanie zachodniego, czyli warszawskiego brzegu Wisły i przygotować się do przeprawy w celu uchwycenia przyczółku. Na tej podstawie Berling zdecydował o forsowaniu Wisły przez oddziały 3 Dywizji Piechoty na Czerniaków. Zatem w stwierdzeniu, że to gen. Berling podjął decyzję o desancie na przyczółki warszawskie, tkwi maleńkie ziarnko prawdy. Jednak fakt rzucenia armii, jak planował pierwotnie gen. Berling, na Warszawę musiał być konsultowany z Rokossowskim. Nie jestem w stanie uwierzyć, że tak duża operacja była podejmowana bez porozumienia ze Stalinem. A dlaczego Berling kłamał? Może chciał uwypuklić swoją rolę w – jak twierdził – pomocy powstańcom? Może starał się usprawiedliwić liczbę ofiar?

Na przełomie września i października Berling przestał być dowódcą 1 Armii Wojska Polskiego i wrócił do Moskwy. Z powodu walki o władzę wśród polskich komunistów?
Nie tylko. Owszem, „na górze” trwała wówczas walka między członkami Biura Politycznego KC PPR a członkami PKWN i ci ostatni wysunęli propozycję odsunięcia Berlinga. Nie powinno to dziwić – generał od początku był skonfliktowany z Wandą Wasilewską i członkami Centralnego Biura Komunistów Polskich. Po części ważyła tu jego przeszłość jako żołnierza Legionów Polskich podczas I wojny światowej i udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Także marginalizacja w WP oficerów polityczno- wychowawczych, czy spór z Wasilewską o przyszłość powojennej Polski jako siedemnastej republiki ZSRR. Decyzję o usunięciu gen. Berlinga popierał – wydaje się z powodów ambicjonalnych – również jego bezpośredni zwierzchnik – gen. Żymierski.

Klęska 1 Armii WP nad Wisłą jedynie przelała czarę goryczy?
Gen. Berling nie był wybitnym strategiem, o czym świadczył szlak bojowy berlingowców. Bitwa pod Lenino, chociaż miała ogromne znaczenie propagandowe, nie przyniosła żadnego sukcesu strategicznego. Gdy na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. 1 Armia WP próbowała uchwycić przyczółki pod Dęblinem i Puławami, straciła prawie półtora tysiąca zabitych, rannych i zaginionych żołnierzy, nie osiągając przy tym żadnego sukcesu. Trzecia klęska, poniesiona na przyczółkach warszawskich we wrześniu 1944 r., dała polskim komunistom doskonały argument do odwołania generała, który ich zdaniem za mało podzielał poglądy komunistyczne.

Co oprócz nieumiejętności prowadzenia walki w mieście zdecydowało, że straty berlingowców w ataku na Warszawę były tak wielkie?
Przyczyny można wymieniać bez końca. Oczywiście brak umiejętności toczenia walk w mieście przełożył się na wysokie straty zarówno 1 Dywizji Piechoty podczas szturmu Pragi, jak też 3 Dywizji Piechoty, która starała się rozszerzyć przyczółek czerniakowski. Prócz tego, zaopatrzenie 1 Armii WP w środki przeprawowe: zabrakło łodzi. Chociaż gen. Stanisław Galicki, dowódca 3 Dywizji Piechoty, zakładał przerzucenie na Czerniaków dwóch pułków piechoty, w ciągu tygodnia działań na przyczółek czerniakowski udało się przerzucić jedynie dwa bataliony 9 pułku piechoty. Dla przykładu: tylko jednej nocy po Wiśle między Saską Kępą a Czerniakowem kursowało 15 pontonów, z czego 13 zostało zatopionych przez Niemców. Wpłynął na to m.in. pośpiech przy planowaniu desantu 1 Armii WP. Koło godz. 12.00, 15 września 1944 r., Galicki usłyszał rozkaz o forsowaniu Wisły przez jego dywizję, które miało odbyć się jeszcze tej samej nocy, miał zatem pół doby na zaplanowanie przerzucenia przez Wisłę dziesięciu tysięcy ludzi, zdobycie środków przeprawowych, zaplanowanie wsparcia artyleryjskiego, przeprowadzenie szkolenia z walk miejskich wśród podległych mu żołnierzy…

Zadanie niemożliwe do wykonania.
O pośpiechu przy planowaniu tak dużej operacji może świadczyć fakt, że plan przerzucenia sił 1 Armii WP przez Wisłę i dalszych walk w celu wyzwolenia Warszawy został opracowany w formie pisemnej dopiero wieczorem 16 września, czyli po całym dniu walk berlingowców na zachodnim brzegu Wisły. Na domiar złego już pierwszej nocy Niemcy wykryli rejon przeprawy 9 pułku piechoty i kryli go krzyżowym ogniem broni maszynowej i moździerzy. W ciągu kolejnych nocy żołnierze nie tylko musieli przeżyć bieg przez plażę, lecz również płynięcie łodzią lub pontonem, kuląc się pod każdą serią karabinową. Ci, którzy przeżyli przeprawę, trafiali prosto na linię frontu, między gruzy Warszawy. Złośliwość historii była tym większa, że prawie w tym samym czasie, ponad tysiąc kilometrów dalej, do tak samo samobójczej misji przystępowali spadochroniarze z 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego, próbując przepłynąć Ren, by dostać się do Brytyjczyków okrążonych w Driel.

Jak odnieść się do słów Berlinga, który wyjaśniając przyczyny porażki na przyczółkach warszawskich twierdził, że jego przeciwnikiem byli nie tylko Niemcy, lecz również marszałek Rokossowski?
Gdy 15 września 1944 r. Praga została zajęta przez oddziały 1 Frontu Białoruskiego, 1 Armia WP miała obsadzić wschodni brzeg Wisły, natomiast oddziały 47 i 70 Armii zostały skierowane na północ, w stronę Narwi. W tej decyzji nie upatrywałbym celowego działania marsz. Rokossowskiego na szkodę Polaków. Wiadomo jedynie, że pierwszy rzut berlingowców, zamiast pokonać Wisłę o godz. 22.00 15 września, do forsowania przystąpił o godz. 4.00 16 września, czyli chwilę przed świtem. Gen. Berling w swoich wspomnieniach twierdził, że rozkaz opóźniający forsowanie Wisły wydał marsz. Rokossowski. Czy to prawda? Nie wiadomo, gdyż nie odnaleźliśmy takiego rozkazu na piśmie. Można również oskarżyć marsz. Rokossowskiego o zbyt późne przekazanie jednostek Armii Czerwonej do wspierania działań 1 Armii WP, większość z nich została przekazana 17 i 18 września, jednak patrząc po rozmiarach „wielkiej improwizacji”, jak forsowanie Wisły określił po latach sam gen. Berling, ten zarzut również wydaje się bezpodstawny.

Żołnierzy Berlinga, którzy dzięki wstąpieniu do 1 Armii Wojska Polskiego mogli opuścić Syberię, potraktowano jako mięso. A może desant Berlinga był po prostu prowokacją Stalina, żeby podtrzymać w powstańcach ducha walki i doprowadzić do większej liczby ofiar? A wszystko po to, żeby łatwiej komunizować Polskę…
Traktowanie żołnierzy walczących na froncie wschodnim w charakterze mięsa armatniego nie powinno dziwić – 1 Armia WP walczyła u boku Armii Czerwonej, wykonując rozkazy płynące z Moskwy i działając według radzieckich regulaminów. Cztery lata trwania Wielkiej Wojny Ojczyźnianej aż nadto pokazały, że taktyka sowiecka nie liczyła się z życiem szeregowego żołnierza, niezależnie od jego pochodzenia. Żeby daleko nie szukać – zwróćmy uwagę, jaki los spotkał w podobnym czasie I Czechosłowacki Korpus Armijny podczas walk o przełęcz dukielską.

Opierając się na przykładzie wspomnianej jednostki czechosłowackiej, część historyków stawia tezę, że Stalin akceptując, by Berling samodzielnie zdecydował o uchwyceniu przyczółków w Warszawie, celowo skazał polskich żołnierzy na śmierć.
Pozostaje to kwestią sporną – brak niezbitych dowodów, jak też ciężko dojrzeć cel, który Stalin chciał przez to osiągnąć. 1 Armia WP składała się z Polaków przesiedlonych w głąb ZSRR po 1939 r., którzy zgłosili się do Wojska Polskiego, by móc opuścić „nieludzką ziemię”. Chociaż dowodzona przez oficerów radzieckich i polskich komunistów (mowa o wyższych oficerach), masa żołnierska raczej nie była zwolennikiem ustroju komunistycznego. Kolejne uzupełnienia 1 Armii WP to m.in. żołnierze AK i mieszkańcy Kresów Wschodnich – obie te grupy pamiętały działania Sowietów na ziemiach wschodnich II RP w latach 1939- 1941. Można stwierdzić, że szeregowy żołnierz 1 Armii WP nie pałał miłością do Związku Radzieckiego. Równocześnie jednak skazanie całej polskiej armii na śmierć nie leżało w interesie Stalina. Dlaczego? Wojsko Polskie na Wschodzie podlegało Stalinowi i PKWN. Dowodzone było przez Naczelnego Dowódcę WP – Michała Rolę-Żymierskiego, przedwojennego współpracownika NKWD. Dowodzenie nad powstającą wówczas 2 Armią WP objął gen. Karol Świerczewski, kolejny przedwojenny agent radzieckiego wywiadu. Oficerowie politycznowychowawczy oraz oficerowie Informacji Wojskowej pilnowali, by w WP nie rosły nastroje antyradzieckie. Zatem Stalin nie musiał obawiać się jawnego buntu całej 1 Armii WP. Tym bardziej, że ZSRR i PKWN potrzebowały WP do „utrwalenia władzy ludowej”. Objawiło się to m.in. jeszcze latem 1944 r., gdy w trakcie marszu nad Wisłę w dywizjach były wydzielane grupy do prowadzenia agitacji politycznej wśród mieszkańców „Polski lubelskiej” czy wprowadzania reformy rolnej. Okazało się, że Polacy nie rzucili się rozdrapywać ziemię „obszarniczą” po wkroczeniu na Lubelszczyznę armii Berlinga.

Czyli desant Berlinga nie był prowokacją Stalina?
By postawić taką tezę, musimy mieć niezbite dowody. Być może w zakamarkach rosyjskich archiwów istnieją dokumenty świadczące, że Stalin celowo wysłał polskich żołnierzy na śmierć. Powtórzmy: Co Stalin chciał przez to osiągnąć? Główne uderzenie zostało skierowane na Czerniaków, o którym polskie i sowieckie dowództwo wiedziało, że jest odcięty od Śródmieścia. Śledząc dokumenty dowództwa AK wiadomo, że gen. Bór-Komorowski o desancie berlingowców meldował Londynowi dopiero w czwartym dniu operacji, 19 września, powołując się przy tym na „niepotwierdzone źródła”. Czytając prasę powstańczą można odnieść wrażenie, że o desancie czerniakowskim raczej ukazywały się wzmianki niż olbrzymie artykuły mające podnieść ducha walki. Odrębnie oczywiście należy patrzeć na zagadnienie łatwiejszego komunizowania Polski. Tragedia Powstania Warszawskiego oznaczała śmierć przynajmniej 10 tys. członków podziemia, w tym osób młodych, wykształconych i przygotowywanych do odbudowy powojennej Polski w myśl idei „Dziś – jutro – pojutrze”. Ich śmierć wywarła ogromny wpływ na losy naszego kraju po 1945 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia