15 sierpnia 1980 r. wypadł w piątek. W tamtych czasach nikt oficjalnie nie świętował rocznicy Bitwy Warszawskiej z 1920 r. Cud nad Wisłą według ówczesnych władz nie był ani powodem do dumy dla Polaków, ani tym bardziej do wolnego dnia. Zresztą, wówczas także nie wszystkie soboty były wolne, bo obowiązywał 46-godzinny tydzień pracy.
To był dzień jak co dzień. Pracownicy zabrali kanapki na drugie śniadanie, część też pewnie herbatę w termosach. Latem w fabrykach można było liczyć przede wszystkim na słonawą wodę mineralną w szklanej butelce.
Rozpalił ich strajk w Stoczni Gdańskiej
Nie wiadomo, w jaki sposób do Malborka dotarła wiadomość o strajku, który dzień wcześniej rozpoczął się w Gdańsku. W tym czasie nie było mediów społecznościowych, wydarzeń na Facebooku, ba, nie było komórek, a i prywatne telefony stacjonarne były wówczas rzadkością. Zresztą, Trójmiasto zostało odizolowane od reszty kraju, bo zerwana została łączność telefoniczna. Przedstawiciele władz nie używali nawet słowa „strajki”, a "nieuzasadnione przerwy w pracy".
Być może więc wieść o strajkującej Stoczni Gdańskiej przywieźli do Malborka kolejarze, bo wówczas miasto było ważnym węzłem PKP. To właśnie załoga Lokomotywowni PKP równo 42 lat temu jako pierwsza spośród malborskich zakładów pracy dołączyła do protestujących robotników.
Co prawda, pracownicy Wagonowni PKP Malbork przymierzali się do strajku już 14 sierpnia, ale Podstawowa Organizacja Partyjna PZPR opanowała sytuację, przygotowując spotkanie dla przedstawicieli załogi, w którym wziął udział Leszek Witkiewicz, ówczesny I sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR. Spisano żądania kolejarzy, na liście których były m.in. zwiększenie liczby wolnych sobót, wprowadzenie nagród jubileuszowych, zwiększenie liczby naprawianych wagonów, zlikwidowanie zbędnej biurokracji i przywrócenie zniesionych świąt kościelnych. Władze miały tydzień na ustosunkowanie się do nich.
Fala strajków w 1980 r. w Malborku
Gdy partyjni wodzowie w kraju przerywali urlop z powodu robotniczych protestów na Wybrzeżu, dzieciaki zamartwiały się końcem wakacji, bo rok szkolny 1980/81 rozpoczynał się 21 sierpnia. Ale rodziców niepokoił nie kolor okładek na zeszyty i podręczniki czy niezatemperowane kredki. W poniedziałek, czyli 18 sierpnia 1980 r., gdy wiadomość o gdańskich strajkach rozniosła się po mieście pocztą pantoflową, nastąpił efekt domina.
Od rana pracy nie podjęły Mawent i Malborskie Zakłady Przemysłu Maszynowego Leśnictwa Pemal. W godzinach popołudniowych do strajku przyłączył się również Państwowy Ośrodek Maszynowy (nie pracowało 100 na 280 osób) oraz Miejski Zakład Komunikacji. Z POM od rana przerwana została łączność telefoniczna, a komitet wysłał do MKS Gdańsk wyrazy poparcia oraz listę 28 postulatów – opisuje sytuację sprzed ponad czterech dekad Karol Nawrocki w książce „Studium przypadku. Opór społeczny wobec władzy komunistycznej w województwie elbląskim (1976-1989)”.
Inicjatorami strajku w nieistniejącym od lat POM byli Bożena i Antoni Korszunowie oraz pracownicy wydziału mechanicznego.
- 18 sierpnia bramy zakładu zostały zamknięte, prąd wyłączony, a pracownicy na znak protestu nosili na ramionach biało-czerwone opaski – czytamy w książce Karola Nawrockiego.
Takie były postulaty strajkujących
Bardzo ważne na liście żądań strajkujących było utworzenie wolnych związków zawodowych. Wszystkie zostały dostarczone do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdańsku, któremu przewodniczył Lech Wałęsa.
Delegatem do MKS został Andrzej Laskowski, energetyk w POM. To on dostarczył do Gdańska 28 postulatów sformułowanych przez strajkujących pracowników. Jakże przez lata PRL byli upokarzani, skoro na liście znalazły się tak przyziemne żądania, jak poprawa zaopatrzenia rynku w podstawowe artykuły żywnościowe.
Strajkujący domagali się także m.in. likwidacji sklepów komercyjnych. Tam wszystko było lepsze, a już na pewno mięso i jego przetwory, których w zwykłych rzeźnickich sklepach nie było w ogóle. Ale za ten luksus trzeba było płacić więcej, bo te placówki sprzedawały wszystko po tzw. cenach komercyjnych. A na to nie było stać zwykłych pracowników.
Postulaty dotyczyły również obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla mężczyzn po przepracowaniu 35 lat i 50 lat dla kobiet, jeśli staż pracy wynosi 30 lat.
Malbork 42 lata temu
Sam Malbork sprzed ponad czterech dekad wyglądał zupełnie inaczej. Nie było al. Rodła, która sieknęła miasto na dwie części, nie było marketów, wielkiej sypialni na Południu. Pełno natomiast było zakładów pracy, z których wiele jest już tylko wspomnieniem. Ale to właśnie tam prowadzona była akcja protestacyjnamiędzy 18 a 21 sierpnia. Nie były to jednak strajki o charakterze ciągłym, gdy wszyscy pracownicy pozostawali w miejscu pracy cały czas.
W moim i innych zakładach nie było strajków okupacyjnych. Owszem, zakłady były obwieszone flagami, czuwały w nich załogi, ale nie był to taki strajk w pełnym tego słowa znaczeniu – Karol Nawrocki w swojej publikacji cytuje Zdzisława Zająca, jednego ze strajkujących kolejarzy.
19 sierpnia 1980 r. w całym mieście strajkowało ok. 300 osób: w Mawencie, MPK i POM oraz na budowie Elbląskiego Kombinatu Budowlanego. 20 sierpnia dołączyła załoga Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Tam w komitecie strajkowym znaleźli się: Kazimierz Derkowski, Jerzy Zięta, Jan Franczyk, Józef Węgrzyn, Bogdan Wróblewski oraz Zbigniew Noworacki. Pracownicy firmy komunalnej wysłali do gdańskich stoczniowców wyrazy poparcia, załączając swoje postulaty. Walczyli m.in. o 30-procentowe podwyżki pensji oraz likwidację kantyn wojskowych, milicyjnych i przy komitetach PZPR. Na co dzień były one zaopatrzone w deficytowe, luksusowe artykuły spożywcze (ale nie tylko), o których robotnicza brać mogła tylko pomarzyć.
Rozmowy z PZPR nie pomogły
Peerelowskim władzom zależało na szybkim zakończeniu protestów. Tydzień po pierwszym strajku, 22 sierpnia, załogi Mawentu, Makopu i węzła PKP spotkały się z komisją rządową Zbigniewa Bartosiewicza, ówczesnego ministra energetyki i energii atomowej. Został on wyznaczony do rozmów z przedstawicielami zakładów pracy w województwie elbląskim. Być może dlatego, że minister znał ten region, w latach 70. kierował Zamechem w Elblągu.
Rozmowy przyniosły PZPR skutek odwrotny od zamierzonego, gdyż największe zaostrzenie sytuacji strajkowej w Malborku notuje się właśnie w ostatnim tygodniu sierpnia 1980 r. Wówczas komitety strajkowe powołano w kolejnych zakładach pracy – relacjonuje sytuację w mieście historyk Karol Nawrocki.
26 sierpnia zdecydowali się na akcję protestacyjną pracownicy Zakładu Tektury Falistej i Opakowań wchodzący w skład Wojewódzkiej Spółdzielni Pracy w Elblągu z siedzibą w Malborku. Strajkujący wsparli MKS i słynne 21 postulatów. Pod pismem wysłanym do Gdańska podpisali się: Jan Rosiński, Bożena Karaczewska i Natalia Gibas.
27 sierpnia przerwali pracę pracownicy Wagonowni i Lokomotywowni. Domagali się odpowiedzi na przedstawione wcześniej żądania.
- Przedstawiciele postulujących (Jan Firek, Zdzisław Cygan, Jan Betiuk, Stanisław Kalinowski, Marek Dynowski, Jerzy Płoszaj) zastrzegli, że wyjdą z pracy dopiero wtedy, gdy otrzymają odpowiedzi na zadane pytania i postulaty – pisze Nawrocki w „Studium przypadku”.
Ostatecznie kolejarze zawiązali komitet strajkowy.
Załoga zabarykadowała bramy i włożyła strajkowe opaski. Nie wstrzymano natomiast ruchu kolejowego. Strajk trwał także 28 sierpnia, zakończył się dopiero na wniosek Lecha Wałęsy, który powiedział, że kolejarze nie powinni strajkować – historyk Nawrocki rekonstruuje fakty sprzed lat.
W Lichnowach zabrakło cukru
27 sierpnia zastrajkował Mawent, tłumacząc to „głęboką troską o dobro naszej ojczyzny”. Tam komitet utworzyli: Marian Piórko, Jerzy Preuss, Henryk Wierucki, Erazm Kopp, Józef Wdowiak, Jan Wernecki, Stanisław Pasierb oraz Aleksander Szmidt.
W ostatnich dniach sierpnia dołączyły kolejne przedsiębiorstwa: Rejon Budynków i Sekcji Drogowej PKP czy Spółdzielnia Transportu Wiejskiego. Jej pracownicy domagali się nie tylko podwyżek, ale także m.in. powołania niezależnych związków zawodowych, wprowadzenia lekcji religii w szkołach czy transmisji w mediach niedzielnych mszy świętych. Jak czytamy w książce Karola Nawrockiego, gdy stanęła STW, w Lichnowach zabrakło cukru, mąki i kaszy, bo nie zostały one dostarczone do tamtejszych sklepów.
Pracę przerwała również załoga Makopu. Na czele strajkujących stanęli: Tadeusz Kasprzyk, Stanisław Kaźmierski, Ryszard Kowalczuk i Waldemar Wycichowski.
Z uwagi na liczbę strajkujących zakładów, 28 sierpnia powołany został Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Przewodniczącym został Zenon Mucha, a współpracowali z nim: Andrzej Laskowski, Mirosław Bąk, Regina Tuszakowska, Waldemar Noiński i Alfred Walkiewicz.
29 sierpnia strajki przygasły. Do pracy wróciła załoga Wagonowni oraz Pemalu. Jeszcze 30 sierpnia stała miejska komunikacja. Ostatecznie 1 września wszystkie zakłady ruszyły.
Szybko powstała "Solidarność"
Już we wrześniu 1980 r. pierwsze struktury NSZZ „Solidarność” powstały w Makopie, Pemalu, Wagonowni, Lokomotywowni i Rejonie Budynków PKP, MZK, PKS, Mawencie, PGKiM. Swoje struktury zaczęli tworzyć również nauczyciele i pracownicy oświaty.
W październiku Malborski Komitet Założycielski „Solidarności” liczył 7 tys. członków. W skład prezydium MKZ weszli: Zenon Mucha (przewodniczący), Mirosław Bąk (wiceprzewodniczący), Waldemar Kasztelan, Waldemar Noiński, Witold Gierukas, Regina Tuszakowska oraz Alfred Walkiewicz. Siedziba malborskiej „S” znajdowała się w Pemalu.
W galerii zdjęć powyżej przedstawiamy sylwetki kilku osób bardzo ważnych dla malborskiej "S".
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Jego zdjęcia stały się ikonami Sierpnia 80. „Mówiłem, że dzieje się historia i trzeba ją zarejestrować dla potomnych"