Pierś w pierś walczyliśmy, zmartwychwstaniemy trzymając się za ręce. Albo: Przyjaciel czy wróg - przez wieki niech nie ginie chwała tych dzielnych wojowników.
Tego rodzaju epitafia i inskrypcje zachowane do dziś na małopolskich cmentarzach wojennych przypominają, że mimo wszelkich okropieństw wojny, rycerskość była przed stu laty jeszcze w cenie...
Docenić ogrom prac
Do zakładania galicyjskich cmentarzy wojennych przystąpiono dokładnie sto lat temu, w lecie 1915 r., wkrótce po zakończeniu zwycięskiej dla państw centralnych ofensywy gorlickiej. W czasie walk nie było czasu i warunków, aby godnie pochować poległych. Prowizoryczne mogiły żołnierskie kopano najczęściej w miejscach przypadkowych, pośród pól, w lasach, nierzadko bezpośrednio na miejscu toczonej walki. Wiele ciał pozostało w ogóle bez pochówku.
Organizacja całego przedsięwzięcia - prowadzonego przecież w trakcie trwającej wojny - i dzisiaj musi budzić wielki respekt. Oprócz wytyczenia miejsc pod nowe cmentarze i ich zaprojektowania (wraz z drogami dojazdowymi) trzeba było zgromadzić i przetransportować - często w trudnych górskich terenach - dziesiątki tysięcy ton kamienia, żwiru, cementu, odlewów żeliwnych, drewna, kilkadziesiąt tysięcy sadzonek drzew iglastych i krzewów ozdobnych, prawie pół miliona sadzonek bluszczu.
Dużego wysiłku wymagało również zlokalizowanie pobojowisk i mogił, ekshumacje, identyfikacja zwłok.
Nie bez znaczenia było tu oczywiście wykorzystanie jako siły roboczej jeńców, głównie rosyjskich oraz włoskich (wśród tych ostatnich było sporo dobrych kamieniarzy i rzeźbiarzy). Ale i tak fundusze przeznaczone przez władze w Wiedniu nie starczyłyby bez wsparcia społecznego. Dlatego przeprowadzano zbiórki pieniężne i kwesty, sprzedawano pamiątkowe odznaki, plakietki, pocztówki z widokami wznoszonych nekropolii.
Z górskim krajobrazem w tle
Jeden z dziesiątków cmentarzy wojennych w Małopolsce przypomina o wydarzeniach sprzed 100 lat
(fot. Wojciech Matusik)
Z grupy twórców cmentarzy warto przypomnieć zwłaszcza słowackiego architekta Duśana Jurkovicia, który jako "ochotnik pospolitego ruszenia" został wcielony do c.k. armii. Przypadło mu w udziale projektowanie cmentarzy w rejonach górskich, głównie w Beskidzie Niskim.
"Gdy dzielono teren, nikt nie miał ochoty na przygraniczne Karpaty. Dałem więc sobie przydzielić tę górską krainę. Zdecydowałem się umieszczać swoje cmentarze w naturalnym, dzikim pięknie karpackich stoków, jakby je tam stworzyły dłonie miejscowej tradycji ludowej" - napisze kilka lat później Jurković.
Z przyjętego zadania słowacki twórca wywiązał się nad wyraz. Jego cmentarze (zaprojektował ich w sumie ponad trzydzieści) świetnie wtapiają się w otoczenie, są też bardzo nastrojowe.
Jurković swoje cmentarze umieszczał najczęściej na odsłoniętych grzbietach lub wysoko na zboczach, nad zabudową wsi, tak by były zewsząd dobrze widoczne.
W odróżnieniu od innych projektantów stawiających na kamień, u Jurkovicia podstawowym i ulubionym budulcem było drewno. Potrafił z niego m. in. tworzyć istne baśniowe kryte gontem wieże , które równie dobrze można uznać za chrześcijańskie kaplice, jak i za słowiańskie gontyny. W jego realizacjach widoczny jest silny wpływ sztuki ludowej. Przykładem choćby niektóre drewniane cmentarne bramy przypominające wejścia do wiejskich podwórek. Przywiązywał przy tym dużą wagę do detali, m.in. na każdym z jego cmentarzy krzyże były inne.
Pomniki poległych
Swoją drogą drewno to surowiec nietrwały i takie cmentarze siłą rzeczy wymagają szczególnej opieki. Ale wtedy ani Jurković, ani jego przełożeni nie mogli rzecz jasna przewidzieć, jak dalej potoczy się historia...
Dodajmy, że zamysłem słowackiego architekta nie było tworzenie jakichś "Heldenkmale" - pomników bohaterów. Chciał, aby jego cmentarze były "pomnikami poległych", wyrażały wolę pojednania i hołd poległym z obu stron frontu. W czasie naszych wakacyjnych wędrówek z pewnością warto mieć w planach odwiedzenie cmentarzy z I wojny światowej. Jest w czym wybierać, bo jest ich w sumie około 400, wiele zostało pieczołowicie odnowionych.
***
W dniach od 2 do 5 maja 1915 roku w rejonie Gorlic rozegrała się jedna z największych bitew na ziemiach polskich. Po zakończeniu walk wojskowe władze austriackie przystąpiły do porządkowania pobojowisk, dzieląc cały teren na 11 okręgów cmentarnych: Żmigród, Jasło, Gorlice, Łużna, Pilzno, Tarnów, Dąbrowa Tarnowska, Brzesko, Bochnia, Limanowa. Najwięcej, bo 62, cmentarzy znajduje się w okręgu tarnowskim, na drugim miejscu jest okręg gorlicki (54 cmentarze).
Kazimierz Turkiewicz
GAZETA KRAKOWSKA