Podwodne skarby z dna Bałtyku na wystawie w Pruszczu Gdańskim
Wystawę „Do DNA. 50 lat archeologicznych badań podwodnych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku” w ciągu dwóch ostatnich lat na wyspie Ołowiance odwiedziło ponad 80 tys. osób. Teraz wydobyte z dna Morza Bałtyckiego niezwykle ciekawe i fascynujące obiekty prezentowane są w Domu Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim.
- Wyjątkowa, ekskluzywna, absolutnie klasy międzynarodowej - mówi Bartosz Gondek, kierownik referatu Ekspozycji i Dziedzictwa Kulturowego Urzędu Miasta w Pruszczu Gdańskim. - Na ekspozycji zwiedzający mogą podziwiać m.in. flet poprzeczny liczący 235 lat! Pojawiła się również zdumiewająco dobrze zachowana kolekcja XVIII-wiecznej odzieży i obuwia marynarskiego z brytyjskiego żaglowca „General Carleton”, lufa działka okrętowego, mosiężna tabakiera z niderlandzkiego statku zatopionego w Zatoce Gdańskiej w 1791 r. czy… paczka angielskiej herbaty, która na dnie morza spędziła ponad dwa stulecia.
Znajdziemy tu również obiekty bliższe naszym czasom, związane z dramatycznymi wydarzeniami II wojny światowej, katastrofami niemieckich statków „Wilhelm Gustloff” i „Steuben” czy MS „Piłsudski”.
- Następujące po sobie odkrycia słynnych wraków statków wraz z ich ładunkiem i wyposażeniem oraz reliktów zatopionych portów umożliwiły Muzeum stworzenie unikatowej kolekcji zabytków, obrazujących wiele aspektów życia na statku - mówi dr Robert Domżał, dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. - Część tych zbiorów mają państwo okazję zobaczyć na wystawie „Do DNA”. Jej celem jest zwrócenie uwagi na niezwykłe walory samych zabytków, a także wyjątkowe historie, które się za nimi kryją. Często anonimowe znaleziska, trudne do interpretacji, niemi świadkowie katastrof morskich - tym razem odsłaniają swoje tajemnice. Pozwalają wyobrazić sobie atmosferę rejsu, wygląd marynarzy, niebezpieczeństwa, jakie towarzyszyły walce ze sztormem w epoce żagla. Wraz z archeologami podwodnymi schodzimy na dno Bałtyku, ale odkrywamy też „kod genetyczny” obiektów muzealnych, nieznanych wcześniej szerszej publiczności.
CZYTAJ TAKŻE: Odkrywają historię Pruszcza i powiatu gdańskiego
Morska przeszłość Pruszcza Gdańskiego
- Choć położony kilkanaście kilometrów od morza Pruszcz Gdański z pozoru niewiele ma wspólnego z tematami morskimi, wystawa „Do DNA…” w tym miejscu w szczególny sposób nawiązuje do najdawniejszych dziejów miasta - mówi Bartosz Gondek.
Dwa tysiące lat temu linia brzegowa słonego jeziora lagunowego, bezpośrednio połączonego z Bałtykiem, przebiegała właśnie przez tereny dzisiejszego Pruszcza. To również tu w okresie wpływów rzymskich znajdowała się jedna z ostatnich osad szlaku bursztynowego, dzięki czemu miasto jest po dziś dzień ważnym miejscem z punktu widzenia archeologii.
- Archeologiczna tematyka „Do DNA…” znakomicie wpisuje się w historyczną tkankę tego obszaru - uważają kuratorzy wystawy. - Jesteśmy przekonani, że zarówno wartość merytoryczna, jak i nowatorska narracja i wizualna jakość ekspozycji spotkają się z co najmniej tak samo dużym uznaniem w Pruszczu, jak wśród trójmiejskiej publiczności.
Zatopione w dziegciu
Część eksponatów pochodzi z wraku angielskiego statku handlowego „Generał Carleton”, który zatonął w 1785 roku w pobliżu ujścia rzeki Piaśnicy.
- Wrak został odkryty i był badany w latach 90. przez nasze muzeum. I wszystkie zabytki trafiły do nas - opowiada Paweł Litwinienko, z działu badań podwodnych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. - Co ciekawe statek przewoził ładunek dziegciu, który rozlał się podczas katastrofy tworząc warstwę ochronną przez niszczycielskim działaniem wody morskiej. Przez co wszystkie zabytki bardzo dobrze się zachowały, jak wspomniany flet, a także ubrania marynarskie, które też są wielkim hitem wśród muzealników i historyków.
- Flet pochodzi z drugiej połowy XVIII wieku. Jest częściowo sprawny (nie zachował się w środku korek - dop.red.), były wykonywane takie eksperymenty, zresztą ich wyniki można usłyszeć na wystawie. To jest taki typ fletu poprzecznego, który służył wojsku do grania melodii marszowych, ale oczywiście na statku jakiś oficer mógł takiego fletu używać dla przyjemności. Brytyjscy oficerowie marynarki wojennej w wolnej chwili często sobie muzykowali, marynarze zresztą też.
Jednym z takich zabytków z tej wystawy, mocno przemawiającym do wyobraźni, a z drugiej strony też dość współczesnym, jest dzwon z wraku „Steuben”, czyli z jednego niemieckich statków, które przeprowadzały ewakuację ludności cywilnej pod koniec II wojny światowej. Został zatopiony przez radziecką marynarkę wojenną. Dzwon został wydobyty z wraku w 2019 r.
Już niedługo w Domu Wiedemanna w Pruszczu odbędzie się wykład Patryka Kleina, jednego z kuratorów tej interesującej ekspozycji.