Styczeń 1982 r., kilka tygodni po wprowadzeniu stanu wojennego. Teatr Wybrzeże staje się miejscem, gdzie ludzie jednoczą się w buncie przeciwko temu, co dzieje się w kraju. Płaczą ze wzruszenia, manifestują swój patriotyzm. Teatr jest gorący jak nigdy. W każdym słowie i w każdym obrazie publiczność doszukuje się aluzji.
Kolędnicy na widowni
Patrzę na archiwalne fotografie i przypominam sobie niezwykłe „Betlejem polskie” Lucjana Rydla w reżyserii i scenografii Marcela Kochańczyka, zrealizowane w styczniu 1982 r., grane tuż tuż po ogłoszeniu stanu wojennego (premiera 21 stycznia). Oklaski przerywają spektakl, który staje się manifestacją patriotyczną. „Betlejem polskie” grają wtedy też w kilku innych teatrach, ale nic dziwnego - to tekst, którym teatr rozmawia z widzami. Na scenie wśród postaci Matka Boska (gra ją Joanna Bogacka), są górale, pasterze, kolędnicy, król Jan III Sobieski (w tej roli Ryszard Jaśniewicz), jest powstaniec warszawski, po raz pierwszy pojawia się stoczniowiec (gra go Jerzy Gorzko). No i wiadomo, że Herod to generał Jaruzelski.
- Premiera miała być w grudniu 1981 roku przed, a może po Bożym Narodzeniu, ale próby przerwano, gdyż ogłoszono stan wojenny - wspomina Florian Staniewski - Razem z Kubą Zaklukiewiczem i Zbyszkiem Olszewskim graliśmy kolędników. Kuba wpadł na pomysł, żebyśmy zeszli na widownię i do kapeluszy zbierali pieniądze, jak nakazuje kolędnicza tradycja. Hojność ludzi okazała się niebywała, tyle że mieliśmy kłopot co zrobić z pieniędzmi. Wtedy kierowniczka sceny Stanisława Staszak wymyśliła, żeby przekazać je jako wkład na książeczkę mieszkaniową dla dziecka z Domu Dziecka.
Okazało się, że tych spółdzielczych książeczek uzbierało się aż sześć. W przedstawieniu tym zadebiutowała adeptka I roku Studium Aktorskiego Danuta Stenka. - A ja pamiętam pewien spektakl, kiedy na widownię wkroczyli konfederaci barscy mówiąc: „Myśmy z tych, co byli w Barze”, na co odezwał się głos z widowni: „To widać” - dodaje z uśmiechem Tomira Kowalik.
Interwencja ambasady
Jeszcze wcześniej, 10 października 1981 r. odbyła się premiera „Szkarłatnej Wyspy” Michaiła Bułhakowa w reżyserii Pawła Dangla. Satyryczna opowieść o radzieckim teatrze, który stara się o zgodę cenzora na wystawienie przedstawienia, było kpiną z tzw. kultury socjalistycznej. Sztuka miała być grana 13 grudnia, ale generał w czarnych okularach ogłosił wojskowe manewry i spektakl odwołano. Ponieważ tego dnia, czyli 13 grudnia o godzinie 10, miała przyjść na spektakl grupa młodzieży z koła teatralnego jednej z gdańskich szkół, przygotowano poczęstunek: pączki.
Janek Sieradziński zdecydował, że ciastka nie powinny się zmarnować, dlatego zapakował je do wielkiego, wiklinowego kosza i zawiózł do Domu Dziecka na Oruni. - Bawiliśmy się na próbach świetnie - przyznaje Zbigniew Olszewski, który grał tubylczego generała Ryziu-Ryziu. - To był spektakl, który aż dwukrotnie zdejmowała z afisza cenzura, protestowała bowiem ambasada radziecka. W końcu nam odpuścili. Graliśmy ze trzy miesiące, do stanu wojennego, potem znowu zawiesili. Spektakl, wystawiono w sumie zaledwie 38 razy.
Legendą w Teatrze Wybrzeże jest dramat Karola Wojtyły „Przed sklepem jubilera”. Tadeusz i Irena Byrscy zaczęli próby w październiku 1981 r. Wszystko zmierzało do premiery. Robiono dekoracje, ustawiano światła. Stan wojenny przerwał przygotowania. Halina Winiarska i Jerzy Kiszkis zostali internowani. W owym czasie wystawienie tekstu Karola Wojtyły wymagało odwagi. Protesty były ogromne. Oczywiście nie w teatrze tylko w Komitecie Wojewódzkim PZPR. Podczas prób dyrektor Stanisław Michalski co chwila musiał biegać do „białego domu”.
Pytano go, co będzie jeśli zaczną się owacje dla Haliny Winiarskiej i Jerzego Kiszkisa, którzy wrócili właśnie z internowania? Michalski uspokajał i ostatecznie premiera odbyła się w lutym 1982 r. Były owacje, ale sztuki nie zdjęto z afisza. Po premierze album ze zdjęciami z przedstawienia teatr wysłał do Watykanu. Nadeszła odpowiedź od samego Papieża. Wisiała potem za szkłem w Teatrze Kameralnym w Sopocie, ale ktoś ją zabrał na pamiątkę.
Żabie oczka
Na jednym z przedstawień były tzw. żabie oczy straszne, czyli generała Jerzego Andrzejewskiego, który podpisywał decyzję o internowaniu Haliny Winiarskiej i Jerzego Kiszkisa. Pewnie przyszedł sprawdzić, jak reaguje widownia, a ludzie nie dali się sprowokować. Kiedy aktorzy grali, wyjątkowo towarzyszyła im cisza. Natomiast często po spektaklu widzowie zjawiali się za kulisami, aby podziękować aktorom, przynosili kwiaty. Spektakl „Przed sklepem jubilera” zagrano aż 94 razy. Wspomnijmy o jeszcze jednym ważnym spektaklu z tamtego czasu. To „Sprawa Dantona” Stanisławy Przybyszewskiej w inscenizacji Andrzeja Wajdy. Sztukę wystawiono w Wielkim Młynie. Zawierała ona gorzką refleksję na temat rewolucji, która pożera własne dzieci.