Dlaczego Rosjanie chcieli uzyskać te materiały? Na to pytanie w programie ipolitycznie odpowiadał Sławomir Cenckiewicz.
- Najprostsza interpretacja, której się trzymam, którą wyeksponowałem w artykule, cytując ludzi, których nie podejrzewam, by mieli co do tego jakiekolwiek wątpliwości, jak minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, jest taka, że Rosjanom to było potrzebne do tego, żeby przedstawić pewien ciąg logiczny, z którego miałoby wynikać, że nie tylko to był błąd pilotów, ale że w polskich siłach powietrznych panuje notoryczny chaos, który powoduje różne katastrofy. Ta argumentacja ma jednak jedną słabość. Cała historia o tym, że Rosjanie żądają materiałów dotyczących CASY, rozpoczyna się faktycznie już po publikacji raportu MAK. Nie chodziło więc o to, by wyciągnąć ten materiał i zbudować na nim opowieść o Smoleńsku, połączoną z CASĄ. To jest ciekawe, dlaczego to było im potrzebne? Sikorski mówi, że to było potrzebne do celów propagandowych, by wzmocnić tezę o powtarzalnym błędzie pilotów - mówił Sławomir Cenckiewicz.
- Ja tę sprawę usiłowałem także zbadać, przesiewając rosyjski internet, a także raport MAK-u. I nie ma żadnych informacji o sprawie CASY, jako przykładu, punktu odniesienia. Jednak ten argument wydaje się mocno naciągany - dodawał gość programu ipolitycznie.
Kto chciał przekazać dokumenty?
- W dokumentach ministra Tomasza Arabskiego, ówczesnego szefa KPRM, jednego z najbliższych ludzi Donalda Tuska, w październiku 2012 roku, stoi, że te materiały powinny zostać przekazane Rosjanom. Trzeba to traktować jako głos Donalda Tuska. Poza tym zwolennikami przekazania dokumentów Rosjanom był Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej. Cytując anonimowo wysokiego rangą oficera tajnych służb: zamiast rozpracowywać wrogie państwo, zastanawialiśmy się, co moglibyśmy im dać - powiedział Sławomir Cenckiewicz.