Tytułowy cytat pochodzi z wiersza „Hymn polski” Mieczysława Romanowskiego z 1860 r. Poeta, mieszkaniec Galicji, był najwybitniejszym przedstawicielem ostatniej, przedpowstaniowej fazy polskiego romantyzmu. Z wielkim entuzjazmem podejmował ideę walki zbrojnej o niepodległość. Bardzo popularne w tamtym czasie utwory Romanowskiego: „Co tam marzyć!” czy też wiersze „Kiedyż”, „Hymn polski” i „Pieśń młodej wiary” głosiły konieczność walki i patriotycznej ofiary.
Po wybuchu powstania styczniowego Romanowski został aresztowany przez policję austriacką podczas próby przedostania się do Królestwa Polskiego. Uwolniony, przekroczył ostatecznie granicę i służył jako oficer i adiutant w oddziale Marcina Borelowskiego „Lelewela” (1824-1863). Poeta poległ 24 kwietnia 1863 r. w bitwie pod Józefowem (powiat biłgorajski). Miał 30 lat.
Na granicy dwóch zaborczych potęg
Jaka właściwie była rola Krakowa w powstaniu styczniowym? Miasto leżało w monarchii austriackiej, kilkanaście kilometrów na południe od granic zaboru rosyjskiego. Stało się zatem ważną bazą i zapleczem zaopatrzeniowym powstańców. Ponadto wielu młodych ludzi, w tym studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Technicznego, przedzierało się z Galicji do oddziałów powstańczych. Z krakowskiej młodzieży powstał doborowy oddział powstańczy, zwany żuawami śmierci. Jej twórcą był zawodowy żołnierz Franciszek Rochebrune (1830-1871), z pochodzenia Francuz. Znawca dziejów wojskowości, Eligiusz Kozłowski, oceniając wyprawy wojenne wychodzące z Krakowa w 1863 r., stwierdził, że stanowili oni jedyną formację krakowską, która osiągnęła możliwe wówczas wyżyny wyszkolenia, uzbrojenia i umundurowania.
Pierwsza większa grupa wyruszyła 6 lutego 1863 r. do pobliskiego Ojcowa. Kilkanaście dni później, 17 lutego doszło do krwawej bitwy o Miechów. Atak na miasto przeprowadzony pod dowództwem płk. Apolinarego Kurowskiego (1818-1878), mimo męstwa i brawury powstańców, zakończył się całkowitą klęską. Poległo bądź zostało rannych 400 Polaków, a Kraków okrył się żałobą. Klęska pod Miechowem zaważyła na kolejnych wyprawach zbrojnych organizowanych pod Wawelem. Podstawowym ich zadaniem było połączenie się z oddziałami walczącymi w Królestwie Polskim. Od kwietnia do sierpnia 1863 r. zorganizowano jedenaście takich eskapad (ponad 3000 ludzi), lecz wszystkie zostały szybko rozbite przez Rosjan.
Tajne prochownie i powstańcze szpitale
Z Krakowa szły dla powstania transporty broni, kupowanej w Wiedniu. Pod Wawelem działały fabryki amunicji (jesienią 1863 r. było ich sześć) oraz składy amunicyjne w wielu prywatnych domach. Z jednym z tych miejsc związane jest tragiczne w skutkach wydarzenie. 7 sierpnia 1863 r. w wybuchu tajnej wytwórni prochu, mieszczącej się w kamienicy Anny Krones na rogu Szewskiej i Jagiellońskiej (dawnej Teatralnej), zginęło pięć osób. Jedną z ofiar była dwuletnia dziewczynka Ludka (Ludwika) Królikowska, córka znanej pary aktorskiej: Amelii z Krajewskich i Karola Królikowskiego. Ten ceniony aktor od 1855 r. był głównym reżyserem i kierownikiem artystycznym, a w 1863 r. został dyrektorem teatru. Tragiczne wydarzenie zostało opisane w „Czasie”, a także w listach malarza Wojciecha Eliasza Radzikowskiego. Znawca dziejów Krakowa Ambroży Grabowski pisał z kolei do córki, że po wybuchu odbył się najuroczystszy pogrzeb w ciągu 66 lat jego pobytu w Krakowie, zaś Floriańska, Szpitalna, Planty, Lubicz i Rakowicka „była to jedna masa kilkunastu tysięcy ludzi, a na cmentarz nie można było się docisnąć”.
Dzięki krakowskim lekarzom i studentom medycyny, w miasteczkach i dworach wzdłuż granicy, a i w samym Krakowie, w domach prywatnych i klasztorach, działały szpitale. Ofiarnie udzielał się Komitet Niewiast Polskich, którego członkinie - obok pracy w szpitalach - pełniły także funkcje kurierek, gromadziły leki i środki opatrunkowe, zaopatrywały powstańców w żywność i odzież.
Stańczycy: dość konspiracji
Władze austriackie, początkowo obojętnie nastawione do powstania, z czasem pod wpływem interwencji Rosji przystąpiły do stosowania represji wobec polskich działaczy niepodległościowych. 15 grudnia 1863 r. za sprzyjanie insurekcji zawieszono na trzy miesiące konserwatywny dziennik „Czas”. 29 lutego 1864 r. Austriacy ogłosili stan oblężenia w Krakowie i całej Galicji, który potrwał do połowy kwietnia następnego roku. Tylko do kwietnia 1864 r. austriackie sądy w Krakowie wydały 1178 wyroków skazujących.
Klęska powstania dała zrozumiały upust pełnym emocji i goryczy głosom krytyki w ówczesnej publicystyce i myśli politycznej. Po wielkim wstrząsie Kraków powracał z wolna do normalnych warunków życia. „Wracał wzbogacony jeszcze jedną chlubną kartą w swej historii, jeszcze jednym ofiarnym wysiłkiem rzuconym na szalę zbrojnej walki o niepodległość. Zarazem wchodził w stadium najgłębszego w swoich dziejach porozbiorowych przeobrażenia ideowego, które na pół niemal wieku zamknęło tak tłumnie dotąd uczęszczane w jego murach podziemia spiskowe, kazało zamilknąć nie tylko odgłosom oręża, ale samej myśli powstańczej”. Dominującą rolę w mieście przejęli młodzi konserwatyści, zwani stańczykami, którzy ostro krytykowali czyn niepodległościowy, nazywając go „liberum conspiro” (wolnym spiskowaniem) i wskazując na zgubne skutki dla narodu, analogiczne do tych spowodowanych szlacheckim „liberum veto”. Krakowscy stańczycy zalecali lojalizm i pracę organiczną na rzecz narodu. Jedną z najważniejszych postaci w tym środowisku był Stanisław Koźmian (1836-1922), publicysta i polityk, związany z paryskim Hotelem Lambert, który sam przeszedł znamienną ewolucję poglądów. W czasie powstania styczniowego Koźmian zaangażował się w działalność niepodległościową, m.in. jako członek Wydziału Spraw Zagranicznych przy Langiewiczu, czy następnie członek Rządu Narodowego dla Galicji. Po klęsce zrywu narodowego został czołowym ideologiem konserwatystów galicyjskich i jednym z przywódców Stańczyków. W 1869 r. wraz z przyjaciółmi opublikował na łamach „Przeglądu Polskiego” pamflet polityczny „Teka Stańczyka”. Troska o dobro narodu polskiego przerodziła się u Koźmiana w negację polskiego czynu niepodległościowego. W trzytomowym dziele „Rzecz o 1863 r.”, wydanym w 1894 r. w Krakowie, zawarł bardzo ostrą krytykę powstania styczniowego, głosząc przy okazji pochwałę margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. Ten ostatni był naczelnikiem cywilnego rządu Królestwa Polskiego i przeciwnikiem konspiracji, który zorganizował pobór do rosyjskiego wojska, tzw. brankę - bezpośredni powód wybuchu powstania. Wielopolskiemu przypisuje się powiedzenie: „Dla Polaków można czasem coś dobrego zrobić, ale z Polakami nigdy”.
Z dzieła Koźmiana pochodzi następujący cytat: „Cwałem ku przepaści. Żaden może naród z takim uporem, z takim zapałem, z takim zaślepieniem, z takim poświęceniem nie spieszył do własnej zguby, jak polski w r. 1863”. Wyznanie wiary Stańczyków spotkało się jednak z ostrą krytyką byłych uczestników powstania: Tadeusza Romanowicza (1843-1904), Jana Stella-Sawickiego („Struś”), czy Kazimierza Bartoszewicza (1852-1930).
Kraków weteranów
Przez dziesięciolecia pamięć o powstańcach styczniowych była w Krakowie żywa, m.in. za sprawą domu weteranów. W 1892 r. zawiązał się Komitet „Przytuliska”, a trzy lata później przy ul. Zwierzynieckiej otwarto pierwszy dom dla powstańczych weteranów (obecnie nieistniejący). W 1901 r. zaczęło działać „Przytulisko” Weteranów Powstania Styczniowego przy ul. Biskupiej 18. Dwupiętrowy budynek z ogródkiem został wybudowany m.in. ze składek powstańców.
Wkrótce po odzyskaniu niepodległości, 21 stycznia 1919 r. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wydał rozkaz specjalny, w wyniku którego Sejm Ustawodawczy przyznał weteranom i wdowom po powstańcach styczniowych prawo do pobierania emerytury oraz do noszenia specjalnych fioletowych mundurów Wojska Polskiego. W grudniu tego roku specjalna komisja przyznała prawa weteranów powstania styczniowego 3644 osobom. Przez cały okres międzywojenny trwał w kraju nieprzerwany kult powstania 1863 r. Weteranów przyjmowali na audiencjach najważniejsi dostojnicy państwowi, a wszelkie obchody i uroczystości narodowe odbywały się z udziałem powstańców. Cieszyli się też wyjątkowym szacunkiem społecznym. Rozpoznawano ich na ulicy po rogatywkach ozdobionych srebrnym orłem lub biało-czerwoną kokardą.
Wśród wielu byłych uczestników powstania styczniowego mieszkających w Krakowie był Marian Dubiecki (1838-1926), sekretarz do spraw Rusi w Rządzie Narodowym, przyjaciel i bliski współpracownik Traugutta. Dubiecki został skazany przez Rosjan na śmierć, ale ostatecznie karę zamieniono mu na syberyjską katorgę. Dzięki amnestii ogólnej, w 1883 r. wrócił do Warszawy, a rok później przyjechał do Krakowa na zjazd historyczno-literacki w 300. rocznicę śmierci Kochanowskiego i pozostał w mieście na stałe. Jako nauczyciel i publicysta oraz autor prac historycznych, wiele miejsca w swej twórczości poświęcił powstaniu. Z dzieł Dubieckiego na szczególną uwagę zasługuje „Romuald Traugutt i jego dyktatura podczas powstania styczniowego 1863-1864”. Opracowanie to doczekało się pięciu wydań (pierwsze we Lwowie w 1893 r.). To Dubiecki utrwalił wizerunek Traugutta jako ascety, zaczynającego i kończącego dzień modlitwą, pracującego od świtu do późnych godzin nocnych.
Cichy, chorowity, przygarbiony i zmęczony chorobą Dubiecki był w Krakowie przez dziesiątki lat symbolem powstańczego Rządu Narodowego. Pochowany został na koszt państwa na cmentarzu Rakowickim.
Inną ciekawą postacią była Scholastyka z Jamonttów Mackiewiczowa (1848-1943), wilnianka, która mając 15 lat, wraz matką i siostrami zaangażowała się w przechowywanie tajnej drukarni, działalność kurierską oraz przenoszenie broni i amunicji. Jej siostra Ludwika wspominała: „Wymagało to wielkiego poświęcenia i energii w pomoc siłom fizycznym. A wprawne oko, pomimo krynolin osłaniających mogło łatwo rozpoznać, w jakim celu idzie powoli szereg pań, przegiętych na jedną stronę. To było charakterystyczną cechą noszących ciężary drukowane”. Scholastyka została aresztowana i skazana na zesłanie. Na Syberii poślubiła Grzegorza Mackiewicza, uczestnika powstania, zesłanego do Tobolska. Przeżyła go o długie lata, doczekawszy wolnej Polski i stopnia podporucznika Wojska Polskiego. Zmarła w Krakowie w 1943 r., w wieku 95 lat. Pochowana jest w mogile powstańców styczniowych na cmentarzu Rakowickim.
WIELKI ZRYW ROMANTYKÓW
Powstanie styczniowe to jeden z największych i najdłużej trwających zrywów niepodległościowych w dziejach Polski
Wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. w Królestwie Polskim i trwało do jesieni 1864 r. Objęło Królestwo Polskie oraz ziemie wcielone do Rosji - Litwę, Białoruś i część Ukrainy. Najdłużej, aż do grudnia 1864 r., walczył na Podlasiu ostatni oddział powstańczy księdza Stanisława Brzóski (1834-1865). Po pierwszych sukcesach organizacyjnych i wojskowych, powstańcy zaczęli ulegać przeważającym siłom rosyjskim. Ze względu na znaczną dysproporcję sił powstanie przybrało formę wojny partyzanckiej. W przeciwieństwie do wcześniejszych- kościuszkowskiego i listopadowego - po stronie polskiej nie było regularnej armii. Przez szeregi powstańców przeszło łącznie ok. 200 tysięcy ludzi, ale jednocześnie w walkach brało udział nie więcej niż 30 tys. żołnierzy. O rozmiarach zrywu narodowego może świadczyć fakt, że władze rosyjskie musiały zmobilizować do jego stłumienia ponad 400 tys. żołnierzy (jak pisze prof. Stefan Kieniewicz, niemal całość swojej armii). Stoczono 1229 rozproszonych potyczek i mniejszych bitew, w tym 956 w Kongresówce, 236 na Litwie, pozostałe na Białorusi i Ukrainie. Oddziały polskie unikały walnej bitwy, która musiałaby się zakończyć totalną porażką.
Dyktatorzy powstania styczniowego bywali w Galicji i w Krakowie
W styczniu 1863 r. gen. Marian Langiewicz (1827-1887) otrzymał nominację na naczelnika wojskowego województwa sandomierskiego i krakowskiego. Ciesząc się dużym uznaniem krakowskiego środowiska konserwatywnego, skupionego wokół „Czasu”, stosunkowo wcześnie stał się w Galicji najbardziej znanym i najpopularniejszym dowódcą powstańczym. Na początku marca Langiewicz walczył pod Pieskową Skałą oraz z powodzeniem atakował Rosjan w Skale. 6 marca dotarł do podkrakowskiej Goszczy. Wkrótce potem objął dyktaturę powstania, jednak po bitwie pod Grochowiskami (między Pińczowem a Buskiem) stracił władzę.
Wczesną jesienią 1863 r. w krakowskim Hotelu Saskim Traugutt spotykał się z najważniejszymi dowódcami powstańczymi. W czasie narady przedstawił plan rozszerzenia dogasającego powstania i przekształcenia walki partyzanckiej w wojnę regularną, prowadzoną z jednej silnej bazy. Owym ośrodkiem miała być południowa Lubelszczyzna, opanowana przez oddziały wyruszające z okolic Lwowa (Michał Kruk-Heidenreich), znad Sanu (Aleksander Waligórski) i od Zawichostu (Józef Hauke-Bosak i Dionizy Czachowski).
Powstanie cieszyło się poparciem międzynarodowej opinii publicznej, lecz pomoc z zagranicy nie nadeszła
Nawet ze strony Francji i cesarza Napoleona III (1808-1873). Mocarstwa zachodnie poprzestały na wydaniu bardzo ogólnych deklaracji dyplomatycznych, uważając polską insurekcję za wewnętrzną sprawę Imperium Rosyjskiego. Jedynie papież Pius IX w mowie tronowej z 24 kwietnia 1864 r. wystąpił w obronie Polaków: „Sumienie mnie nagli, abym podniósł głos przeciwko potężnemu mocarzowi, którego kraje rozciągają się aż do bieguna [...] Monarcha ten prześladuje z dzikim okrucieństwem naród polski i podjął dzieło bezbożne wytępienia religii katolickiej w Polsce”.
Fakt uwłaszczenia chłopów przez Rząd Narodowy sprawił, że stosunkowo licznie poparli powstanie (nie wszędzie i nie od razu). Niebawem, 2 marca 1864 r., wyszedł carski dekret o przyznaniu chłopom na własność użytkowanej przez nich ziemi. Tak więc powstanie przyczyniło się do korzystniejszego niż w dwóch pozostałych zaborach uwłaszczenia chłopów.
Działalność rosyjskich organów śledczych na czele z generałem-policmajstrem Fiodorem Fiodorowiczem Trepowem (1812-1889) doprowadziła wkrótce do rozbicia organizacji powstańczej. 5 sierpnia 1864 r. na stokach Cytadeli Warszawskiej powieszeni zostali członkowie Rządu Narodowego: Romuald Traugutt (1826-1864), Roman Żuliński, Józef Toczyski, Rafał Krajewski i Jan Jeziorański. Bilans popowstaniowych strat był tragiczny. Rosjanie natychmiast rozpoczęli represje. Wcześniej wiele tysięcy ludzi zginęło podczas powstańczych potyczek lub zostało zamordowanych przez wojska rosyjskie.
Bardzo krwawo Rosjanie rozprawili się z Polakami na Litwie. Kraj sterroryzował egzekucjami generał-gubernator wileński Michaił Murawjow „Wieszatiel” (na ilustracji obok)
Około 40 tys. osób wysłano etapami na katorgę na Sybir. W znacznej mierze byli to ludzie najbardziej wartościowi, ideowi. Dalsze tysiące musiały wybrać emigrację. Znaczne były także straty materialne. Podczas walk z dymem poszło sto wsi i miasteczek, Rosjanie skonfiskowali 1660 szlacheckich majątków, oddając je na licytację lub obdarowując nimi oficerów rosyjskich. Najbardziej dostrzegalnym następstwem powstańczej klęski było zmniejszenie się polskiego posiadania na Kresach Wschodnich.
W 1867 r. zniesiono autonomię Królestwa Polskiego i jego budżet, a ziemie polskie nazywano odtąd Krajem Przywiślańskim. Dwa lata później zlikwidowano Szkołę Główną Warszawską. Miastom, które czynnie popierały powstanie, odebrano prawa miejskie, skasowano również wszystkie klasztory w Królestwie, które były głównymi ośrodkami polskiego oporu. Władze rosyjskie przystąpiły też do wzmożonej rusyfikacji społeczeństwa polskiego, w celu upodobnienia Kongresówki do innych prowincji Imperium Rosyjskiego. Epilogiem narodowego zrywu był wybuch w czerwcu 1866 r. powstania zabajkalskiego na Syberii, zorganizowanego przez polskich zesłańców.
Klęska powstania była tragedią przede wszystkim dlatego, że na długo przekreślała nadzieję na odzyskanie niepodległości w drodze walki zbrojnej. Polacy pogrążyli się w żałobie narodowej. Spora część społeczeństwa uznała dalszą walkę zbrojną z zaborcą rosyjskim za bezcelową. Klęskę poniosła romantyczna ideologia. Pozostała gorycz i wzmagający się terror zaborców.
Nowe pokolenie pozytywistów zaczęło propagować hasła pracy u podstaw. Polska myśl skierowała się ku pracy organicznej
Nie negowano całkowicie sensu walki zbrojnej, odkładano ją jednak na przyszłość, gdy cały naród będzie do niej przygotowany materialnie i duchowo. Nie nawoływano już do nowego powstania, uznano jednak konieczność stałego podtrzymywania świadomości narodowej, ożywiania uczuć patriotycznych, szczególnie wobec nasilających się germanizacji i rusyfikacji.
Powstanie styczniowe utrwaliło w polskiej świadomości mit i postawę gloria victis (chwała zwyciężonym)
Największy w dziejach XIX wieku czyn zbrojny Polaków pozostawił trwały ślad w literaturze. Wymieńmy ważniejsze dzieła: Elizy Orzeszkowej „Nad Niemnem” i „Gloria victis”, Marii Dąbrowskiej „Noce i dnie”. W sztuce malarskiej najważniejsze ślady powstania odnajdziemy w dziełach Artura Grottgera (cykle „Polonia” i „Lithuania”) czy też Jana Matejki („Polonia”).
Piotr Hapanowicz