Cybinka (niem. Ziebingen) to miejscowość położona w województwie lubuskim na drodze krajowej nr 29, która prowadzi do przygranicznych Słubic. Historycznie przynależała do ziemi torzymskiej.
„Zwyciężyliśmy”
Przez wiele lat była kojarzona głównie z dwoma nekropoliami żołnierzy Armii Czerwonej (jedna na ul. Lwowskiej oraz druga przy drodze do Białkowa). Z uwagi na likwidację mniejszych cmentarzy oraz prowadzone w okolicy ekshumacje na obu cmentarzach pochowano ponad 11 tysięcy czerwonoarmistów. Do dziś wielu mieszkańców pamięta liczne uroczystości organizowane w okresie PRL. Kilka lat temu jedna z tablic, która znajdowała się przy wejściu na cmentarz przy ul. Lwowskiej, stała się punktem zapalnym w relacjach między Polską a Rosją. Był na niej wizerunek Stalina i napis po rosyjsku „Nasza sprawa jest słuszna. Zwyciężyliśmy”. W związku z tym IPN w połowie 2015 roku rozpoczął intensywne działania, aby ją usunąć, co stało się rok później, mimo sprzeciwów strony rosyjskiej. Na początku lutego 1945 r. Cybinka została zajęta przez Armię Czerwoną. Mimo otrzymania praw miejskich nie odzyskała dawnego blasku. Wystarczy tutaj dodać, że w 1939 r. liczba mieszkańców wynosiła blisko 4 tys., a obecnie jest to niewiele ponad 2,7 tys. Spadło również znaczenie gospodarcze. Przestały działać m.in. zlokalizowana w pobliskim Koziczynie fabryka celulozy czy kopalnia węgla brunatnego w Cybince, której mimo podejmowanych prób nie udało się uruchomić ze względu na zalanie szybów. W czerwcu tego samego roku, podobnie jak w okolicy, przeprowadzona została akcja wysiedlenia ludności niemieckiej, w miejsce której zaczęli pojawiać się Polacy. Wśród nich wielu żołnierzy frontowych 1. i 2. Armii Wojska Polskiego, którzy wybrali te tereny z uwagi na planowane osadnictwo wojskowe, powracający z robót przymusowych, mieszkańcy Wielkopolski czy obywatele II RP wysiedleni z Kresów Wschodnich. Dla nowo przybyłych, podobnie jak na całych Ziemiach Odzyskanych, olbrzymią rolę w tym czasie odgrywali kapłani, którzy aktywnie uczestniczyli w procesie adaptacji w zupełnie nowym miejscu zamieszkania.
Kolega z seminaryjnej ławy
Pierwszym polskim kapłanem w Cybince był ks. Antoni Kąsek, który przyjechał na te ziemie w październiku 1945 r. Swoją funkcję (wikariusza kooperatora z prawami i obowiązkami proboszcza) piastował do 1948 r. Jego działalność była bacznie obserwowana przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Słubicach, bo jak odnotowano „w czasie kazań w kościele wrogo wypowiadał się pod adresem PPR, ustrojowi w Polsce Ludowej oraz kolektywizacji wsi”. Jego miejsce zajął kapelan kard. Adama Sapiehy - ks. Andrzej Mistat, który już 3 sierpnia 1949 r. został aresztowany, a następnie skazany na 10 lat za rzekomą działalność szpiegowską. Wobec tego do Cybinki jako administrator wyznaczony został dziekan dekanatu rzepińskiego - ks. Marian Sawicki. Ks. Marian Sawicki urodził się 1 listopada 1897 r. w Gostyniu. Po maturze wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku, gdzie poznał młodszego od siebie o cztery lata Stefana Wyszyńskiego. Obaj w 1924 r. uzyskali święcenia kapłańskie i na jakiś czas ich drogi się rozeszły. W tym czasie, według ustaleń dr hab. Łucji Marek z krakowskiego oddziału IPN, ks. Sawicki przez jakiś czas pracował w diecezji częstochowskiej, a później w latach 1934-1937 był kapelanem wojskowym w Kobryniu i Włodzimierzu Wołyńskim. Następnie objął funkcję wikariusza parafii katedralnej pw. Świętej Rodziny w Częstochowie, gdzie prawdopodobnie przetrwał okres okupacji niemieckiej. W tym miejscu warto poświęcić nieco miejsca pozostałym kolegom z roku ks. Sawickiego i Prymasa Tysiąclecia. Wspomniana już wcześniej dr hab. Łucja Marek opisała na łamach portalu przystanekhistoria.pl ich losy: „Ośmiu z szesnastu księży z rocznika kapłańskiego prymasa Wyszyńskiego poniosło śmierć w wyniku osadzenia w KL Dachau, wszyscy w 1942 r. Trzech z nich zmarło w wyniku głodu oraz wycieńczenia pracą i warunkami obozowymi: ks. Mikusiński, ks. Fijałkowski, ks. Lankiewicz. Pięciu zostało uśmierconych w komorze gazowej na zamku Hartheim w Alkoven niedaleko Linz w Górnej Austrii: ks. Placek, ks. Ogłaza, ks. Szwabiński, ks. Michniewski, ks. Konieczny. Z pożogi wojennej i spod niemieckiego terroru ocalało sześciu rocznikowych kolegów prymasa, i on sam. Czterech z nich przetrwało pobyt w KL Dachau: ks. Dunaj, ks. Kardyński, ks. Wolski, ks. Kołodziejski. Obok Wyszyńskiego jedynie dwóch, ks. Samulski i ks. Sawicki, nie zaznało piekła Dachau i podobnie jak on przeżyli okupację niemiecką w kraju”.
Partyjni analfabeci
Pod koniec listopada 1945 r. ks. Sawicki przyjechał na ziemie zachodnie, by włączyć się w budowę lokalnych struktur kościelnych. Przez niecałe cztery lata pełnił funkcję administratora w Torzymiu, w 1946 r. zostając dziekanem dekanatu rzepińskiego. Już wtedy dał się poznać bezpiece: „W latach 1947-49 na terenie pow. Sulęcin podczas kazań dopuszczał się wrogich wystąpień skierowanych przeciwko partii. Krytykował organizacje (…) oraz członków Rad Narodowych nazywając ich analfabetami” – takimi słowami scharakteryzował duchownego jeden z funkcjonariuszy UB. Zanim ks. Sawicki objął nową parafię, należało wyjaśnić, co właściwie się stało z dotychczasowym proboszczem w Cybince. W taki sposób dziekan dekanatu rzepińskiego alarmował kurię: „ks. Andrzej Mistat (…) został w dniu 3 sierpnia 1949 r. zawezwany do starostwa powiatowego w Słubicach i dotychczas nie powrócił. Prawdopodobnie został zatrzymany przez organa UB. Znikł po prostu bez śladu”. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że duchowny został aresztowany w Słubicach, następnie trafił do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu, potem przeszedł przez krakowskie więzienie na Montelupich i więzienie w Tarnowie. Mimo potencjalnego zagrożenia ks. Sawicki dalej przyjmował postawę antykomunistyczną, co wyrażał m.in. podczas kazań czy spotkań z wiernymi. Za to był m.in. obciążany karami administracyjnymi. Wiemy także o tym, że w jego najbliższym otoczeniu działało kilku współpracowników bezpieki, a wśród nich informator ps. Gruszka, który miał meldować o intencjach duchownego. Sam kapłan pełnił posługę w Cybince do połowy lat 50. Zmarł w 1957 r. i został pochowany na cmentarzu w Gostyniu.
Przyjazd Prymasa
10 listopada 1951 r. Cybinka była pierwszym przystankiem na trasie po ziemiach zachodnich dla kard. Stefana Wyszyńskiego. Było to bez wątpienia ważne wydarzenie dla tego niewielkiego miasta oraz ks. Sawickiego, który mógł ponownie spotkać się ze swoim seminaryjnym kolegą. Wizyta na ziemi torzymskiej wywarła również wrażenie na samym kard. Wyszyńskim. Wiemy o tym m.in. dzięki jego słowom, które padły w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”: „W Cybince widziałem Polskę w miniaturze. Lud, który tu się modlił w starym, do niedawna protestanckim zborze, dziś świątyni katolickiej, był uosobieniem wspólnoty narodu. Bo chociaż przywędrowali tu ze wszystkich ziem Rzeczypospolitej, to jednak rychło odnaleźli wspólny język. Porozumieli się u stóp ołtarzy Pańskich. Tu opuścił ich lęk przed przyszłością, niepewność losu, bo tu usłyszeli znane sobie wołanie Kościoła: Sursum corda. Tu zaśpiewali sobie społem: »Serdeczna Matko«. W tej nucie mieści się cała gama ozdrowieńczych mocy. Jak doniosłą rzeczą dla narodu, narażonego na zmienne koleje dziejowych przemian, posiadać więź jednej wiary, która zespala przeżycia dziejowe (…) Przemieszał nas Bóg jak nowy zaczyn w dzieży. Widocznie ma być wypieczony nowy bochen chleba, którym ma się żywić odrodzona Polska”. Te słowa na łamach zielonogórskogorzowskiego „Gościa Niedzielnego” we wrześniu 2021 r. przypomniał ks. Andrzej Draguła, który zastanawiał się jednocześnie, czy ktoś pamięta o wizycie kard. Wyszyńskiego.
Świadomość historyczna
27 maja 2022 r. odbyła się uroczystość upamiętniająca wydarzenie z 1951 r. Przedsięwzięcie rozpoczęło się od sesji naukowej zorganizowanej w Miejsko- Gminnym Ośrodku Kultury. Do Cybinki przyjechali przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej z zastępcą prezesa dr. hab. Karolem Polejowskim na czele. Na sali widowiskowej pojawili się również: lokalne władze, regionaliści i mieszkańcy. Goście mogli zapoznać się z wystawą o bł. kard. Stefanie Wyszyńskim. Uczestnicy udali się następnie na mszę świętą, po której odsłonięto głaz z pamiątkową tablicą przypominającą wizytę Prymasa Tysiąclecia. Jej fundatorem był poznański oddział IPN. Taka inicjatywa to idealny moment do refleksji na temat świadomości historycznej na tych terenach. „W mojej ocenie na dzień dzisiejszy jest z tym duży problem. Do 1989 roku ludzie, którzy zamieszkali na Ziemiach Zachodnich, żyli z przeświadczeniem tymczasowości. Problem ten przeminął dopiero na początku XXI wieku z racji tej, iż pokolenie pamiętające czasy tzw. pionierów zaczęło wymierać. Ich dzieci, wnuki są raczej obojętne na przeszłość. Powstała kolejna biała plama, która jest wynikiem wieloletnich zaniedbań” – mówi w rozmowie z „Naszą Historią” regionalista i działacz społecznokombatancki Jacek Ogorzałek. „Problemem jest m.in. brak porozumienia poszczególnych środowisk. Wszystko polega na działaniach doraźnych (tzw. kalendarium), zbyt dużym upolitycznieniu, a co za tym idzie braku współpracy z instytucjami samorządowymi. Wiele środowisk powiązanych jest z partiami politycznymi, co powoduje, że niektóre działania skazane są z góry na niepowodzenie. Duże znaczenie ma również nieumiejętność w przekazie historycznym, którego martyrologiczna wersja nie ma żadnego przełożenia na tutejsze warunki. Np. na Lubelszczyźnie łatwiej jest opowiadać o zbrodniach OUN – UPA, gdzie ślady tamtych wydarzeń są praktycznie na wyciągnięcie ręki. Edukacja historyczna poruszająca wątki lokalne praktycznie nie istnieje, a eksploatacja tematów ogólnie znanych jest przewidywalna i nie oferuje żadnych nowych, atrakcyjnych dla odbiorców form przekazu. Dlatego też coraz większą popularnością cieszy się niemiecka historia województwa lubuskiego (namacalne pozostałości, wydawnictwa, artykuły prasowe). Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, ale mimo wszystko ta wersja historii raczej nie sprzyja rozwojowi tożsamości” – zauważa regionalista, który jednocześnie bardzo pozytywnie ocenia inicjatywę w Cybince: „Uważam, że upamiętnianie takich wydarzeń wzmacnia poczucie wspólnotowości mieszkańców. Podkreśla fakt, że historia tzw. Ziem Odzyskanych po 1945 roku nierozerwalnie związana jest z Polską. Dla wielu mieszkańców pozostałych części kraju tutaj w dalszym ciągu mieszkają ci „zza Buga”.
Podsumowanie
Pozostaje więc mieć nadzieję, że takich uroczystości i symbolicznych upamiętnień, mimo wspomnianych przez naszego rozmówcę trudności, będzie coraz więcej. Autor tego tekstu sam pochodzi z tych okolic (nieopodal Sądowa), stąd zainteresowanie tą tematyką. Przed 1989 r. komunistyczne władze kładły nacisk na honorowanie pochowanych tutaj żołnierzy Armii Czerwonej. Po tzw. transformacji ustrojowej na terenie powiatu słubickiego powstało wiele tablic pamiątkowych oraz pomników przypominających o niemieckich gospodarzach tych ziem. Był to naturalny proces, gdyż kontakty między byłymi a teraźniejszymi mieszkańcami istniały wcześniej, ale na oficjalne uroczystości w PRL nie było najmniejszych szans. W tej kwestii zrobiono bardzo dużo i z pewnością należy to docenić. Warto jednak teraz, kiedy mamy coraz większe możliwości techniczne i szerszy dostęp do materiałów archiwalnych, skupić się na mniej znanych epizodach. Przypominać np. o pochowanych na lubuskich nekropoliach bohaterach walk z lat 1939-1945 czy podziemia antykomunistycznego. Tylko w Cybince możemy znaleźć kilka takich osób, które należałoby godnie upamiętnić.