Tomasz Plaskota: 80 lat temu, 11 lipca 1943 r. przypadła kulminacja mordów dokonywanych przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów na Polakach mieszkających na Wołyniu. Jakie były socjologiczne przyczyny Rzezi Wołyńskiej?
Marek Koprowski: Ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli Powstanie Narodowe, które na Wołyniu od razu przybrało formę rzezi Polaków z wielu powodów. Nigdy nie mieli tu wielkich wpływów. Ich twierdzą i regionem, w którym na ukraińskich wsiach komórki OUN sprawowały rząd dusz, była Małopolska Wschodnia. Dobrze zrozumieli jednak lekcję z 1941 r., kiedy to Niemcy aresztowali tzw. ukraiński rząd, a także około dwóch tysięcy członków OUN-Bandery, których część wysłali do obozów koncentracyjnych, a część od razu rozstrzelali. Małopolska została też przyłączona do Generalnego Gubernatorstwa. Stacjonowały tu też poważne niemieckie siły wojskowe i policyjne. Niemcy najzwyczajniej nie życzyli sobie żadnych wystąpień ukraińskich w Małopolsce i niedwuznacznie dawali nacjonalistom do zrozumienia, że wystąpią przeciwko nim i je zduszą. Siła ludności polskiej w Małopolsce Wschodniej była też znacznie większa niż na Wołyniu. W niektórych gminach, czy nawet w powiatach ludność polska stanowiła połowę mieszkańców.
Na Wołyniu sytuacja była zupełnie inna.
Ludność ukraińska zdecydowanie tu dominowała. Polacy w całym regionie stanowili około 15 proc., a Ukraińcy 64 proc. Na wsiach odsetek Ukraińców był jeszcze wyższy. Ludność ukraińska była też w porównaniu z polską uprzywilejowana przez Niemców. Całą swą władzę na Wołyniu oparli o administrację ukraińską i ukraińską policję pomocniczą. Sami obsadzili tylko dwa główne miasta i linie komunikacyjne. Teren był wolny od okupantów i władzę mógł brać w ręce, kto tylko chciał. Administracja ukraińska, mająca do dyspozycji policję ukraińską, organizacyjnie związaną z OUN, realizując niemieckie zalecenia, starała się także tępić ludność polską i ograniczać samoorganizowanie. Musiała ona m.in. dostarczać kontyngenty ludzi wywożonych na przymusowe roboty do Niemiec. Typowała ona zawsze na wyjazd trzy razy tyle Polaków co Ukraińców. Chociaż ze statystyk ludności wynikało, że powinno być dokładnie odwrotnie. Ukraińska administracja, kierując Polaków na roboty, brała też pod uwagę rozpoznanie ukraińskiej policji, która chciała pozbyć się z terenu wszystkich tych, którzy potencjalnie mogli być członkami polskiej konspiracji.
Ukraińska policja zwalczała rozwój polskiego podziemia nie tylko przez wywózki czy aresztowania.
Nieustannie prowadziła m.in. akcję poszukiwania broni wśród polskich mieszkańców wsi. Na wsiach praktycznie każdy wiedział, kto jest kim i co robił. Jeżeli jakiś Polak zbierał broń po przejściu frontu, którą porzucili żołnierze, to jego sąsiad Ukrainiec wiedział o tym doskonale. Ukraińscy policjanci szukali nie tylko broni wojskowej, ale także myśliwskiej. Odwiedzali myśliwych, pracowników służby leśnej, a nawet znanych im kłusowników. Jest wiele relacji świadków to potwierdzających. W 1942 r. ukraińscy nacjonaliści na Wołyniu związani z frakcją OUN-Bandery zaczęli też tworzyć własne oddziały zbrojne.
Wcześniej w terenie mieli tylko bojówki.
Z ich zachowań było wiadomo, że szykują się do rozprawy z Polakami. Niemcy rękami ukraińskich policjantów w 1942 r. dokonali mordu ludności żydowskiej w gettach. Po przeprowadzeniu eksterminacji Żydów, ukraińscy policjanci wprost zaczęli mówić, że teraz trzeba to samo zrobić z Polakami! To oni zresztą dokonali pierwszego masowego mordu na ludności polskiej 13 listopada 1942 r. w Obórkach pow. łucki, którego ofiarą padło 37 osób narodowości polskiej, 1 Ukrainka i 1 Żydówka. Mord ten można uznać za swoisty mord treningowo- instruktażowy. Jego scenariusz wielokrotnie był powtarzany potem w kolejnych mordach ludności polskiej na Wołyniu. Czy ludność polska spodziewała się, że padnie ofiarą ludobójstwa? Postawy ludności polskiej były różne. Większość nie wierzyła, że ich ukraińscy sąsiedzi, z którymi od pokoleń żyli w przyjaźni, przyjdą w nocy ich zarżnąć. Konspiracja polska oczywiście tworzyła się, ale z wielkimi oporami.
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Był to w dużej mierze rezultat pierwszej sowieckiej okupacji. Polska konspiracja związana ze Służbą Zwycięstwa Polsce – Związkiem Walki Zbrojnej zaczęła się tworzyć bardzo szybko, bo już w grudniu 1939 r. Powstała Komenda Okręgu, ale sowieckie służby bezpieczeństwa bardzo szybko ją zinfiltrowały i rozpracowały. Gdy chciała ona zacząć realnie działać i dokonać aktów dywersji, Sowieci błyskawicznie uderzyli, aresztując niemal wszystkich konspiratorów. Większość została zamordowana lub pojechała na „białe niedźwiedzie”. Nie to jednak było najgorsze, choć z punktu widzenia aresztowanych stanowiło tragedię! Sowieci przeprowadzili na Wołyniu akcję deportacji ludności polskiej, a raczej jej najbardziej wartościowego kierowniczego elementu. Wywożono przede wszystkim inteligencję, a zwłaszcza oficerów i podoficerów rezerwy, nauczycieli, leśników, pracowników administracji państwowej itp. W sumie z rodzinami Sowieci deportowali na Wschód około 40 tys. osób. Dokładnej liczby zapewne nie uda się nigdy ustalić. Czyli Sowieci „odgłowili” społeczność polską. To bardzo utrudniło organizowanie polskiej samoobrony. Być może, gdyby nie te deportacje, polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa byłoby mniej.
Ukraińskich działaczy Sowieci też prześladowali.
Oczywiście, ale nie w takim procencie, jak Polaków, których populacja była wielokrotnie większa. Znaczna część wołyńskich działaczy OUN uciekła przed sowieckimi represjami do Generalnego Gubernatorstwa pod opiekę drugiego okupanta. Polacy z Wołynia nie mieli gdzie uciekać. OUNowcy, którzy uciekli, wkroczyli później na Wołyń w tzw. Grupach Pochodowych, to oni tworzyli później współpracującą z Niemcami ukraińską administrację. Wielu starych Wołyniaków, z którymi udało mi się jeszcze porozmawiać, opowiadało, że wielu ukraińskich nacjonalistów przechowało się na Wołyniu w inny sposób. Udawali komunistów, członków milicji ochotniczej itp. Chodzili z czerwonymi opaskami na ramieniu i byli bardzo ważni. Gdy Sowieci uciekli i wkroczyli Niemcy, zdjęli czerwone opaski i założyli sino-żółte lub czarno-czerwone i też byli ważni, tylko od razu zaczęli odgrażać się Polakom. Nie jest wykluczone, że część z nich była członkami Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Wstąpili do niej z polecenia OUN, która chciała tę partię infiltrować. Potrzebowała komunistycznego szyldu dla działania na terytorium sowieckiej Ukrainy. M.in. po to, by wykonywać zadania wywiadowcze wobec Niemiec. OUN była przecież finansowana przez niemiecki wywiad. OUN miała też innych sponsorów. Wśród nich była też Litwa, która udzielała też schronienia ukraińskim nacjonalistom. Wydawała im swoje paszporty. Z Litwy przez Grodzieńszczyznę wiódł też jeden ze szlaków przerzutowych dla drukowanej w Niemczech prasy nacjonalistów.
Wróćmy jednak do wołyńskiej tragedii. Jak pisze ukraiński filozof Myrosław Popowycz: „O tym, co nazywamy tragedią Wołynia nie zdecydował przypadkowy strzał, lecz świadoma decyzja przeprowadzenia czystki etnicznej. (…) Nie ma takiej idei i takiej krzywdy historycznej, która potrafiłaby zmusić człowieka, by z zimną krwią zarzynał swego bliźniego. Żeby położyć na podłodze twarzą do dołu całą rodzinę i każdemu strzelić w potylicę, żeby spędzić wszystkich do komory i spalić żywcem, słuchając jęków matek i dzieci, a potem spokojnie sobie żyć – trzeba zatracić ludzkie oblicze”. Co sprawiło, że do takich zbrodni doszło? Jak wpłynięto na sprawców tych zbrodni, że zdecydowali się na takie czyny?
Przed utworzeniem na Wołyniu oddziałów UPA i rozpoczęciem przez nich czystki etnicznej, z Małopolski Wschodniej przybyło na Wołyń około tysiąca agitatorów, którzy odwiedzili każdą miejscowość na Wołyniu, w której mieszkali Ukraińcy. Uświadomili wszystkim, że Polacy to najwięksi wrogowie Ukraińców, nie wolno się z nimi przyjaźnić, trzeba się od nich dystansować i ich nienawidzić. Opowiadał mi śp. prof. Władysław Filar, członek polskiej konspiracji, że na początku 1941 r. wydawało mu się, że stosunki polsko- ukraińskie osiągnęły taki poziom, że teraz Polacy i Ukraińcy będą razem walczyć z Niemcami. Sam przyjaźnił się z jedną ukraińską dziewczyną. Któregoś dnia nagle te dobre stosunki zostały ucięte. Ukraińcy zaczęli się od Polaków dystansować. Ideologia OUN, wpajana przez agitatorów, chociażby w postaci słynnego Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty zaczęła przynosić plon. Jedno z jego przykazań mówi, że „Nie zawahasz się wykonać najniebezpieczniejszej zbrodni, jeśli będzie tego wymagać dobro sprawy”. Agitatorzy stworzyli podglebie zbrodni popełnionej na Wołyniu. Stępili hamulce moralne.
Poza tym do oddziałów OUN trafiło też 5 tysięcy ukraińskich policjantów, którzy zasłużyli się Niemcom w mordowaniu Żydów.
Jak pisze prof. Czesław Partacz, każdy z nich zabił po kilku, czy nawet kilkudziesięciu Żydów. To właśnie ci ukraińscy policjanci, którzy zdezerterowali wiosną 1943 r. do lasu, stanowili kadrę OUN-UPA. Jeżeli ktoś zabił kilkanaście osób, to zabicie następnych nie stanowiło już wielkiego problemu. Do mordowania zachęcali innych, a kto nie chciał mordować, sam był mordowany. Każdy, kto chce poznać więcej szczegółów, może sięgnąć po moją książkę „Mord na Wołyniu. Przemilczane ludobójstwo na Polakach”.