Zbiorowa mogiła, ofiary nieznane. Co skrywał gęsty Las Szpęgawski?

Kinga Furtak
Wśród przedmiotów odnalezionych w masowym grobie były m.in.  medaliki i inne przedmioty osobiste.
Wśród przedmiotów odnalezionych w masowym grobie były m.in. medaliki i inne przedmioty osobiste. Fot. IPN
Las Szpęgawski skrywa bolesną tajemnicę niemieckiej zbrodni i stanowi miejsce wiecznego spoczynku tysięcy niewinnych ludzi. Pamięć o nich jest wciąż żywa. Przywracają tę pamięć także badacze. W ostatnim czasie odnaleziono kolejną zbiorową mogiłę ofiar, wśród których były także dzieci. Ci niewinni ludzie zginęli w pierwszych miesiącach II wojny światowej. Zbrodniarzom, mimo prób, nie udało się zatrzeć śladów ludobójstwa.

Tegoroczne prace terenowe miały na celu ujawnienie śladów niemieckich zbrodni dokonanych w Lesie Szpęgawskim oraz sposobów ich zacierania - w miejscu masowych zbrodni dokonywanych w pierwszych miesiącach II wojny światowej, w wyniku której zamordowano, jak podają różne źródła i szacunki historyków, od 2400 do nawet 7 tysięcy osób. Wśród nich była m.in. lokalna inteligencja oraz osoby umysłowe chore z Krajowych Zakładów Psychiatrycznych w Kocborowie. Obecnie ogół tych wydarzeń określa się mianem „Zbrodni pomorskiej 1939”.

Zbiorowa mogiła koło Starogardu Gdańskiego

Przez kilkanaście dni w maju br. prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku wraz z grupą biegłych i specjalistów z zakresu archeologii i antropologii pod kierunkiem dr Dawida Kobiałka z Uniwersytetu Łódzkiego, przeprowadził oględziny wytypowanych terenów Lasu Szpęgawskiego w okolicach Starogardu Gdańskiego - miejsca eksterminacji ludności polskiej dokonanej w 1939 roku przez okupanta niemieckiego.

Prace były poparte m.in. analizą historycznych zdjęć lotniczych, pochodnych produktów lotniczego skanowania laserowego, badaniami geofizycznymi. Mimo przeprowadzenia przez Niemców akcji związanej z zacieraniem śladów zbrodni także w badanym miejscu, udało się odnaleźć szczątki ofiar zarówno osób dorosłych jak i dzieci w różnym wieku. W ekshumowanej mogile przeważały szczątki mężczyzn. Wśród zabezpieczonego materiału zaobserwowano m.in. urazy czaszki powstałe w skutek postrzału, zagojoną amputację palca ręki oraz zmiany patologiczne wskazujące na niedobory żywieniowe, w tym niedobór witaminy C.

- Czynności doprowadziły do odnalezienia zbiorowej mogiły o długości 10 m, szerokości 5 m. i głębokości 2 m. w której znajdowały się szczątki 84 osób - informuje prokurator Tomasz Jankowski, naczelnika pionu śledczego IPN w Gdańsku. - Ujawniono ponadto ślady świadczące o zacieraniu przez oprawców śladów zbrodniczej działalności. Polegały one na systematycznym dokonywaniu w 1944 roku ekshumacji zwłok z masowych mogił, a następnie poddawaniu ich działaniom wysokiej temperatury celem spopielenia, co miało uniemożliwić odnalezienie w przyszłości miejsc pochówków ofiar i udowodnienie zbrodniczej działalności okupantów wobec osób cywilnych. Pośród szczątków odnaleziono dwie złote obrączki z grawerami oraz, w jednym przypadku, datą - jak można zakładać - zawarcia związku małżeńskiego. Prowadzone są intensywne czynności mające pozwolić na ustalenie ich właścicieli - ofiar, których zwłoki zakopano w badanym miejscu.

Chcieli zatrzeć ślady

Na podstawie analizy profili grobu oraz jego zawartości badacze postawili tezę, że został on zniszczony.

- Jak wynika z materiałów archiwalnych, Niemcy w drugiej połowie 1944 roku prowadzili prace ekshumacyjne wielu grobów masowych na terenie Pomorza Gdańskiego w celu wydobycia zwłok ofiar z 1939 roku oraz ich następnego spalenia zacierającym tym samym ślady popełnionych zbrodni. Podobnie było w przypadku obiektu badanego w tym roku. Warstwa spalenizny składająca się ze spalonych szczątków ludzkich, pomiędzy którymi zalegały pojedyncze fragmenty kości niespalonych, fragmenty drewna użytego do palenia zwłok ofiar, różnego rodzaju drobnych artefaktów miała maksymalną miąższość 54 cm. Stanowiła ona zarazem strop pierwotnej jamy grobowej. Wynika z tego, że zwłoki były palone w bliżej nieznanym miejscu, zaś spalone szczątki następnie zdeponowane w górnej części jamy grobowej z 1939 roku - mówi Tomasz Jankowski.

Wydobyta z wykopu ziemia była przesiewana na specjalnie w tym celu skonstruowanych sitach.

- Dzięki temu udało się zabezpieczyć spalone szczątki ofiar oraz rzeczy osobiste należące do zamordowanych, jak np.: srebrne zegarki, obrączki z metali nieszlachetnych, krzyżyki, medaliki, guziki cywilne jak i wojskowe z okresu II Rzeczypospolitej, polskie monety drobnego nominału sprzed 1939 roku oraz spinki mankietowe. Ujawniono i zabezpieczono także łuski i pociski od karabinu systemu Mauser jak i pistoletowe kalibru 9x19 mm Parabellum oraz 7,65x17 mm SR Browning. Była to amunicja na wyposażeniu funkcjonariuszy III Rzeszy - opowiada Jankowski.

Zabezpieczony materiał kostny zostanie przekazany do analiz w celu ustalenia DNA osób pomordowanych oraz ich identyfikacji. Odnalezione artefakty zostaną natomiast poddane konserwacji. W celu pełniejszej dokumentacji przebiegu mordów oraz sposobów ich zacierania w Lesie Szpęgawskim, zaplanowano również szereg analiz specjalistycznych (m.in. makroszczątków roślinnych, geomorfologicznych, chemicznych).

Podjęte w ramach śledztwa przez prokuratora oraz biegłych czynności poszukiwawcze oraz prace archeologiczne są składową realizacji międzynarodowego projektu naukowego pt. „Archeologia Zbrodni pomorskiej 1939” kierowanego przez dr Dawida Kobiałkę z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego.

Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku zwraca się z prośbą do osób, których krewni stracili życie z rąk funkcjonariuszy niemieckich na terenie Starogardu Gdańskiego oraz powiatu starogardzkiego o zgłaszanie się do Oddziału IPN w Gdańsku w celu zdania relacji o tragicznej historii swoich krewnych oraz ewentualnego udostępnienia materiału genetycznego do dalszych badań identyfikacyjnych.

Zbrodnia Szpęgawska

- Las Szpęgawski został wybrany na miejsce mordu z kilku powodów - opowiada Jochim Choina, historyk. - Był to olbrzymi kompleks leśny o powierzchni ponad 7000 ha. W 1939 r. w miejscu zbrodni znajdował się piaszczysty teren powyrębowy, którego właścicielem był niemiecki baron Joachim von Paleske. Obszar ten był niezamieszkały i posiadał dogodny dojazd z pobliskich miast: Starogardu, Gniewu, Pelplina i Tczewa. Miejsce egzekucji otaczały gęsto rosnące drzewa. Niemcy dodatkowo strzegli wstępu, aby morderstwa nie wyszły na jaw. Za zbrodnię odpowiadała III Rzesza oraz podległe jej Wehrmacht, Gestapo, SS, SA, EK 16, Landresgandarmerie. Komandami odpowiedzialnymi za mordy dowodzili funkcjonariusze SS, wchodzący w skład m.in. sztabu Einsatzkommando 16 oraz Selbschutzu.

Wiadomo, że na czele starogardzkich sił „niemieckiej samoobrony”stał Paul Drews. Strukturami powiatowymi kierował Johann von Plehn. Do aktywnych członków należeli Gerhard Wichert i Egon Sievert. W wielu powojennych zeznaniach zostali oni przedstawieni jako zwyrodnialcy.

Nocą prowadzeni na śmierć

- Nocą z 12 na 13 września 1939 r. na ul. Gdańską w Starogardzie podjechały ciężarówki z uzbrojonymi SS-manami i członkami Selbstschutzu - przypomina historyk. - Znajdowały się tam wówczas baraki robotnicze. Kazano wyjść na ulicę wszystkim mężczyznom, bijąc przy tym pałkami i szarpiąc. Wszystkich zmuszono do ustawienia się w rzędzie, po czym oświetlano ich twarze latarkami. Część z mężczyzn wywieziono do starogardzkiego więzienia, pobito i wypuszczono na drugi dzień. 11 nieszczęśników wywieziono do lasu nieopodal miejscowości Ciecholewy, gdzie zostali zastrzeleni. Ich ciała leżały kilka dni w lesie przy drodze z Kokoszkowych do Szpęgawska, a Niemcy nie dopuszczali do pogrzebania ich wystawiając wartę. Wśród ofiar był młody harcerz, mający wówczas 19 lat Józef Grzybek, który kilka dni wcześniej miał rzucić jakimś przedmiotem w stronę niemieckiego wozu i krzyczeć antyniemieckie hasła, przez co podejrzewa się, że wykonana zbrodnia mogła być odwetem za ten czyn. Był to początek szpęgawskiego terroru. Na wieść o tym, co stało się w lesie, zgodnie z planem niemieckiego sztabu w Starogardzie wśród Polaków zapanowała atmosfera strachu i niepewności. 4 września 1939 r. do szpitala przybył oddział SS-Wachsturmbann „Eimann”, pod dowództwem SS-Obersturmführera Karla Braunschweiga, odpowiedzialny za akcję „T-4”.

Akcja ta była wyjątkowo zwyrodniałym przedsięwzięcie. Jej celem było wymordowanie wszystkich osób z niepełnosprwnościami. 10 września 1939r. został zamordowany pierwszy pacjent Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie Augustyn Krzyża. Zakazano uprzątnięcia jego ciała, które leżało kilka dni na podłodze. Przyprowadzano do niego innych pacjentów i zastraszano, że skończą tak samo jeśli nie będą wykonywać poleceń. Od tej pory na porządku dziennym stało się poniżanie i bicie, a także ograniczono im racje żywieniowe.

Według Niemców chorzy stanowili „bezwartościowy balast dla społeczeństwa”, lub za „życie niewarte życia”. Od 22 września 1939 r., do 21 stycznia 1940 r., codziennie wywożono pacjentów do Szpęgawska. Rozstrzelano tam 1689 chorych, w tym 75 obywateli innych państw. Od lutego 1940r. w ramach akcji „T-4” pacjentów wywożono do obozów zagłady lub zabijano zastrzykami z luminalem.

We wrześniu i październiku 1939 r. Niemcy przystąpili do mordowania kociewskich Żydów. W Starogardzie mieszkało ich przed wojną około 143. Wielu z nastaniem wrześniowych walk opuściło Kociewie.

- 19 października 1939 r. władze okupacyjne wezwały pozostałych Żydów do magistratu pod pozorem omówienia zagadnień związanych z obroną przeciwlotniczą. Przybyłych przeprowadzono do pobliskiej synagogi, bestialsko pobito, a następnie prawdopodobnie wywieziono do Lasu Szpęgawskiego, gdzie dokonano mordu. Istnieje również inna wersja tej zbrodni, wedle której Żydzi zostali rozstrzelani w bożnicy, a ich ciała wywieziono do Szpęgawska - mówi Joachim Choina. - Straszny los spotkał polskie duchowieństwo z powiatów starogardzkiego i tczewskiego. Ówczesna diecezja chełmińska straciła około połowę kapłanów. Księży przewożono do więzień i poddawano torturom. Jako osoby, które w sposób szczególny wpływały na Polaków traktowano ich z dużo większym okrucieństwem. Jednym z aresztowanych był ks. Reginald Krzyżanowski z Sumina. Członkowie Selbstschutzu wybili mu zęby, przemocą wlewali wódkę do ust, kazali rozebrać się do naga i chodzić na kolanach. Księdzu Józefowi Kuchenbeckerowi z Bobowa oprawcy wycięli nożem swastykę na czole.

Październik 1939

Wtedy rozpoczęło się aresztowanie nauczycieli. Osadzano ich w skórczewskim młynie i starogardzkim więzieniu. Według zeznań Alfonsa Kulinga bito ich i znęcano się psychicznie, między innymi każąc pod przymusem powtarzać „Będziemy umierać za to, że jesteśmy Polakami”. Zamykano w przepełnionych i zimnych celach, w których ciężko było funkcjonować. Nie posiadali dostępu do środków higieny i głodzono ich. Do największej egzekucji doszło 20 października 1939 r. Rozstrzelano wówczas 43 nauczycieli. W czasie wojny na Kociewiu zginęło ponad 200 pedagogów z tego ok. 100 w Lesie Szpęgawskim.

- Przed egzekucjami ofiary zamykano w miejscach odosobnienia - między innymi w starogardzkich więzieniu i baszcie, gniewskim zamku, tczewskich koszarach, skórczewskim młynie czy pelplińskim Seminarium Duchownym. Więźniów zmuszano do pracy fizycznej - odgruzowywali ruiny, pogłębiali staw i sprzątali ulice. Znęcano się nad nimi psychicznie i fizycznie. Były więzień starogardzkiej baszty Walerian Blank zeznał po wojnie: „Zostałem aresztowany 1 listopada 1939r. […] do 11 listopada 1939r. W tym czasie miałem możność widzieć bicie i mordowanie przez gestapo. Mordowali systemem poprzez strzelanie i wieszanie na własnych szalikach, a kobiety przed tym były gwałcone. […] W nocy [więźniowie] byli wywożeni do zakopywania” - realcjonuje Choina. - Las Szpęgawski był miejscem straceń ludności z powiatów: starogardzkiego, gniewskiego, tczewskiego, świeckiego oraz częściowo kościerskiego i bytowskiego. Zginęły też setki osób z innych części kraju. Do dziś nie udało się ustalić ostatecznej liczby ofiar oraz ich personaliów. Na koniec 1944 r., na wieść o zbliżającej się ofensywie sowieckiej, Niemcy zacierając ślady zbrodni odkopali i spalili większość zwłok, po czym pozostałości dodatkowo zmielili i wywieźli w nieznanym kierunku. Zachowały się relacje, że prochy ofiar mogły zostać przeznaczone jako nawóz rolniczy.

Anonimowe groby

W miejscu pamięci znajdują się 32 groby masowe (na terenie objętym inwestycją i 7 w odległości ok. 500 m) oraz skromny ołtarz. Groby te są anonimowe, nigdzie nie ma informacji o nazwiskach osób pomordowanych. Aby zmienić ten stan, w 2017 roku ogłoszono konkurs na opracowanie koncepcji architektoniczno-krajobrazowej zagospodarowania terenu cmentarza wojennego w Lesie Szpęgawskim.

Dziś stoi tu monument, który przedstawia 150 betonowych słupów przypominających drzewa oraz ścięte pnie. Na tych drugich, niczym kręgi słojów, wyryte zostały nazwiska ofiar. Przesłanie pomnika opiera się na symbolice drzewa i lasu, jako figuratywnego przedstawienia życia i pokojowego współistnienia, które zostało ścięte. Jeden słup pozostał niezapisany. Jest on symbolem ofiar, których mimo upływu lat nie udało się zidentyfikować.

Prowadzono także prace nad utworzeniem listy osób pomordowanych w Lesie Szpęgawskim. Główną rolę odgrywał w nich Mateusz Kubicki z Instytutu Pamięci Narodowej oraz regionalista Piotr Pliszka.

Dziennik Bałtycki TV

od 16 lat

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia