Muzeum, które wskrzesi pamięć „Kaszubskiej Golgoty”. Z ministrem Piotrem Glińskim rozmawiamy o powołaniu Muzeum Piaśnickiego

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
fot. Muzeum Piaśnickie
Piotr Gliński: Mam nadzieję, że projekt uchwały o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej lada moment zostanie przyjęty przez parlament.

Panie premierze, nie wiem, czy pan zdaje sobie sprawę, że temat Piaśnicy - mordu, w którym Niemcy zabili od 12 do 14 tys. przedstawicieli polskiej inteligencji - nawet tu, na Pomorzu, jest zagadnieniem słabo znanym. Nie chciałbym naszej rozmowy zaczynać od chwalenia inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale inaczej się nie da - powołanie Muzeum Piaśnickiego to bardzo ważna i potrzebna decyzja. Pytanie tylko, dlaczego musieliśmy tak długo na to muzeum czekać. Dlaczego dopiero siedem lat po objęciu przez Prawo i Sprawiedliwość rządów w Polsce rysuje się perspektywa na wskrzeszenie pamięci o „Kaszubskiej Golgocie”?

Ja bym to pytanie inaczej sformułował. Mianowicie, dlaczego to się dzieje dopiero po 77 latach od zakończenia II wojny światowej? My, jako Prawo i Sprawiedliwość podjęliśmy decyzję o powołaniu Muzeum Piaśnickiego, muzeum upamiętniającego zbrodnię piaśnicką, natychmiast - już w grudniu 2015 roku. I to był pomysł pana Jarosława Sellina, mojego zastępcy. Zakupiliśmy wówczas Villę Musica i przystąpiliśmy do tworzenia koncepcji tej instytucji. Okazało się jednak, że powierzchnia budynku jest zbyt mała dla celów nowoczesnej instytucji kultury i aby ją powiększyć, trzeba stworzyć nowy projekt architektoniczny. Chodziło o to, żeby zwiększając przestrzeń, nie zburzyć zabytkowego założenia willi i otaczającego ją ogrodu. A to było mocno skomplikowane i czasochłonne. Nowe rozwiązanie zakładało ukrycie większość pomieszczeń muzealnych pod ziemią - trochę tak, jak w Sulejówku, w Muzeum Józefa Piłsudskiego. Oczywiście na inną skalę. Tutaj również sale wystawiennicze schowaliśmy pod powierzchnią ziemi i za budynkiem, w nowym przeszklonym obiekcie edukacyjno-wystawienniczym, harmonijnie połączonym ze starą willą.

Rzeczywiście Villa Musica i jej nowe otoczenie robi wrażenie. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego tak długo ofiary tej rzezi i ich rodziny, dlaczego wszyscy musieliśmy tak długo czekać na upamiętnienie tej straszliwej zbrodni?

Panie redaktorze, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest zaangażowane w ponad 300 inwestycji muzealnych. A w całym w obszarze kultury i dziedzictwa narodowego, jak obliczyłem, jest tych inwestycji ponad 8 tysięcy. To jest naprawdę szeroki front, olbrzymia praca, która - jak mniemam - doprowadzi do diametralnej zmiany w postrzeganiu polskiej kultury i stosunku do naszego dziedzictwa historycznego. Na przykład to, że prawda o mało znanej - nawet na Pomorzu - Zbrodni Piaśnickiej, będzie wkrótce powszechnie znana. A dlaczego dopiero teraz? A no dlatego, że do tej pory mało kto dbał o tą pamięć. Dlatego, że nie było instytucji pamięci, nie było woli politycznej… Tych białych plam do roku 2015 było bardzo dużo i nadal jest ich sporo. Chociaż systematycznie ich ubywa. Bo ciągle ktoś się do nas zgłasza z inicjatywą tworzenia takiej czy innej instytucji. Wszystkiego na raz nie da się zrobić. Często jednak, jeżeli widzimy, że społeczność lokalna jest dobrze zorganizowana, przekazujemy jej środki na podjęcie działalności. Tutaj, w Wejherowie, też udało się nam włączyć w nasze działania lokalnych pasjonatów. I muszę powiedzieć, że to piaśnickie środowisko bardzo pomogło w tworzeniu muzeum.

Na jakim etapie jest w tej chwili ta inwestycja?

Mamy ukończony budynek i najprawdopodobniej w lecie nadchodzącego roku powinna być gotowa wystawa stała. Mamy już jej scenariusz. Teraz przygotowane są także koncepcje wystaw czasowych. Myślę, że obecnie zostało zrealizowane jakieś 80 - 85 proc. całej inwestycji.

Czy już wiadomo, jaki będzie temat stałej wystawy? Co państwo będziecie preferować, jeśli chodzi o ekspozycje czasowe?

Za ekspozycję odpowiada dyrekcja muzeum. Rolą ministra jest zapewnić warunki organizacyjne i finansowe, aby muzeum mogło swoje plany realizować. Mogę tylko powiedzieć, że scenariusz wystawy jest już gotowy i że będzie prezentował opowieść o zbrodni piaśnickiej, wychodząc od budowy II Rzeczpospolitej tutaj na Pomorzu. Od tworzenia się środowiska polskiej inteligencji. Od historii jego liderów i ich dokonań. Warto jednak podkreślić, że realizacja inwestycji jest bardzo ważnym, ale tylko jednym elementem działalności instytucji. Mamy budynek, za chwilę będziemy mieć wystawę stałą, ale muzeum od niemal siedmiu lat prowadzi działalność edukacyjną, wydawniczą, produkuje filmy, upowszechnia wiedzę o zbrodni piaśnickiej.

Dlaczego Muzeum Piaśnickie powstaje nie w samej Piaśnicy, a w Wejherowie, właśnie w Villi Musica?

Bo tutaj mieszkał z rodziną jeden z najbardziej zasłużonych dla polskości na Pomorzu człowiek - dr Franciszek Panek: społecznik, lekarz, lider społeczności lokalnej. Tu mieszkały także jego cztery córki, z których dwie - Kazimiera i Stanisława - zginęły w Piaśnicy. Tu wreszcie, po wkroczeniu Niemców, zainstalował się szef lokalnego Selbstschutzu i tu zorganizowano podległą mu placówkę Gestapo, które z Villi Musica zawiadywało rozstrzeliwaniem Polaków w lasach piaśnickich. Tutaj segregowano i magazynowano rzeczy ofiar… Jest to więc miejsce symboliczne, które ma przywoływać pamięć tamtego czasu - międzywojnia i zbrodni piaśnickiej. Pokazywać, jak przedstawiciele polskiej inteligencji, z misją odpowiedzialności za wspólnotę i za ojczyznę, tutaj funkcjonowali przed II wojną światową. Ma także pokazać, dlaczego zostali wymordowani… Niemcy nienawidzili polskich elit, bali się ich. Aby zlikwidować polski naród, musieli wymordować jego elitę. I taka będzie narracja tej wystawy… Opowiemy też o samej zbrodni, eksponując indywidualne losy poszczególnych bohaterów. One najlepiej pozwolą zrozumieć, co się tu wydarzyło i przyswoić te wiedzę. Oczywiście, ta opowieść będzie wykorzystywała, tak jak we wszystkich naszych nowoczesnych muzeach, nie tylko autentyczne artefakty - np. listy, które więźniowie pisali do bliskich przed śmiercią - lecz także najnowocześniejsze środki multimedialne. Chcemy do zwiedzania zachęcić młodzież. Liczymy, że szkolne wycieczki przy okazji wizyty w Muzeum Piaśnickim będą poznawać również okolicę Piaśnicy i Wejherowa, gdzie miały miejsce mało znane dotąd wydarzenia historyczne.

Przygotowując się do rozmowy z panem, rozmawiałem z kilkoma pasjonatami lokalnej historii. I oni poprosili mnie, żebym zapytał pana premiera m.in. o to, czy ministerstwo przewiduje utworzenie edukacyjnych szlaków historycznych, które połączyłyby elementy aktywnej turystyki rowerowej lub pieszej z nauką historii najnowszej? Zwrócili mi też uwagę, że istniejące na Kaszubach szlaki i miejsca pamięci są bardzo słabo oznakowane. Na przykład jadąc z Wejherowa w stronę morza, można skrętu do Piaśnicy w ogóle nie zauważyć…

Generalnie tego rodzaju sprawy należą do władz lokalnych. Ale tak jak wspomniałem - jeśli miejscowa społeczność jest dobrze zorganizowana wokół tematu, który jest ważny dla ich małej ojczyzny, staramy się znaleźć możliwości wsparcia tych projektów. A „domek rowerowy” jest już przygotowany w ogrodzie Villi Musica, aby można było organizować stąd rowerowe eskapady po okolicy.

…I jeszcze jedno - jadąc w stronę Bałtyku mijamy miejsce internowania przez komunistów pomorskich elit solidarnościowych. To tutaj w Strzebielinku 13 grudnia 1981 roku uwięzieni zostali m.in. późniejszy premier Polski Tadeusz Mazowiecki i prezydent Lech Kaczyński. Być może należałoby w jakiś sposób połączyć Piaśnicę ze Strzebielinkiem?

Być może, trudno przesądzać. Wydaje się, że taki szlak ukazujący najnowszą historię Polski mógłby się wpisać w popularną ideę europejskich szlaków kulturowych, w tym także historycznych. Ja sam pochodzę z pokolenia solidarnościowego i faktycznie to jest domena, którą powinni się zająć ludzie Solidarności. Pewnie będziemy musieli się tym zająć instytucjonalnie, bo instytucje, które zostały do tego powołane, nie wydają się tym tematem szczególnie zainteresowane… W ogóle coś niedobrego dzieje się z polską wspólnotą. Pewna część wpływowych środowisk, które decydowały o losach Polski po ‘89 roku, nie jest zainteresowana prawdą historyczną ani popularyzacją naszej historii. Ne wykorzystaliśmy też cudu naszej „Solidarności” na forum międzynarodowym. Przemiany w Europie Środkowo-Wschodniej kojarzą się raczej z murem berlińskim niż z „Solidarnością”. To wielkie zaniechanie elit III RP. Nasza wspólna porażka. M.in. dlatego powołaliśmy Instytut Dziedzictwa Solidarności, który rzeczywiście zajmuje się spuścizną „Solidarności”. Wydaje się, że IDS jest tą instytucją, która powinna zająć się także kwestią Strzebielinka. Na pewno będziemy o tym rozmawiać.

Roman Dambek, bratanek porucznika Józefa Dambka, a zarazem prezes Stowarzyszenia Kaszubsko-Kociewskiego im. Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski powiedział mi, że rząd przygotowuje projekt uchwały o dniu pamięci ofiar niemieckiego ludobójstwa w Piaśnicy. Dniem pamięci „Kaszubskiej Golgoty” miałby być 2 października. Jak daleko zaawansowane są parce nad tym świętem?

Projekt uchwały o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej jest inicjatywą poselską i mam nadzieję, że lada moment zostanie przyjęty przez parlament. Wprowadzenie takiego dnia, przypominającego o tysiącach zamordowanych na tych terenach polskich patriotów, jest istotne z uwagi na konieczność upowszechniania wiedzy na temat niemieckich zbrodni na Pomorzu… To, co mówi pan Dambek jest w ogóle szokujące w kontekście tego, jak bardzo nasi poprzednicy zaniedbywali budowanie tej sieci instytucji pamięci. Wystarczy przyjrzeć się polityce historycznej ECS. Albo Muzeum II Wojny Światowej przed rokiem 2017, w którym polska Armia Krajowa była zrównana z francuskim La Résistance, a jej liczebność określana na 40 tys. żołnierzy, podczas gdy sam Gryf Pomorski - wg pana Dambka - liczył wiele tysięcy osób. To są sytuacje zupełnie absurdalne, do których doprowadziły błędy twórców III RP. A teraz musimy się jeszcze z tego wypaczania polskiej historii tłumaczyć przed sądem. Korekta ekspozycji, której dokonaliśmy, pokazuje rzeczy, które próbowano wymazać. Można odnieść wrażenie, że niektórym środowiskom chodzi właśnie o wygumkowanie, wymazanie określonych tematów z polskiej historii - w tym m.in. sytuacji polskiej ludności w Wolnym Mieście Gdańsk. Mój przyjaciel, którego ojciec przed wojną mieszkał w Gdańsku, wspominał, że kiedy ten wracał ze zlotów harcerskich w Polsce do „Wolnego Miasta”, musiał w pociągu zdejmować polski mundur harcerski. Nie mógł w tym mundurku wyjść na ulicę, nie ryzykując pobicia… Tak wyglądało owo „Wolne Miasto”… A takie historie, takie opowieści, zostały wygumkowane przez byłe szefostwo Muzeum II Wojny Światowej z wystawy o II wojnie światowej w polskim mieście Gdańsku. Podobnie trochę działa Europejskie Centrum Solidarności, które wybiera sobie te fragmenty opowieści o fenomenie ruchu „Solidarności”, które szefom tej instytucji odpowiadają, a inne próbuje wymazywać…

No zapewne dlatego również Piaśnica i Strzebielinek, i wiele innych miejsc ważnych dla naszej historii było do tej pory ledwie zauważalnych…

Oczywiście. Co prawda z każdym miesiącem, z każdym rokiem mamy w Polsce coraz mniej „białych plam”, szczególnie w tej naszej najnowszej historii, której wspomnienia jeszcze są żywe. Nie zdołamy wprawdzie odwrócić dramatu tamtych lat, ale tworząc takie instytucje jak Muzeum Piaśnickie, honorujemy polskie ofiary, a jednocześnie wzmacniamy pamięć o niemieckich zbrodniach, o sprawcach. To nasz obowiązek i powinność wobec przyszłych pokoleń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia