Zbudował średniowieczną machinę oblężniczą

Wojciech Tatara
Piotr Mroczka jest na co dzień przedsiębiorcą z Podkarpacia. W wolnych chwilach zajmuje się niecodziennym hobby
Piotr Mroczka jest na co dzień przedsiębiorcą z Podkarpacia. W wolnych chwilach zajmuje się niecodziennym hobby Krzysztof Łokaj/Nowiny Rzeszowskie
Piotr Mroczka cieśla z Siedlisk, ma niezwykłe hobby. Buduje w swoim warsztacie machiny wojenne. Najnowszym jego dziełem jest trebusz - urządzenie służące do miotania głazów. Nawet do 90 metrów. Będzie można je zobaczyć w skansenie Karpacka Troja koło Jasła od 17 do 18 sierpnia.

Trebusz wybudowany przez pana Piotra osadzony jest na drewnianych kołach. Ma 3,5 metra długości. Jego wysokość z rozpiętym ramieniem wynosi 8 metrów. Machina wraz z przeciwwagą waży 1,2 tony. Trebusz był skuteczną bronią wykorzystywaną podczas oblężeń warownych twierdz. Ale wieki temu. Co skłania młodych pasjonatów historii do tak niecodziennych rekonstrukcji?

Pan Piotr na co dzień prowadzi własną firmę stolarską. Buduje drewniane altany, garaże, pergole, place zabaw dla dzieci, huśtawki, meble ogrodowe.

- Zimą, kiedy miałem trochę więcej czasu, wpadłem na pomysł, aby zbudować sprawnie działającą machinę wojenną. Chciałem się przekonać, czy dam radę wykonać takie skomplikowane urządzenie - opowiada Piotr Mroczka.

Prace Piotra Mroczki na czele z trebuszem będzie można zobaczyć podczas III Karpackiego Festiwalu Archeologicznego "Dwa oblicza Trzcinica 2013”
Prace Piotra Mroczki na czele z trebuszem będzie można zobaczyć podczas III Karpackiego Festiwalu Archeologicznego "Dwa oblicza Trzcinica 2013” na terenie skansenu Archeologicznego Karpacka Troja. Impreza odbędzie się w dniach 16-18 sierpnia. Krzysztof Łokaj/Nowiny Rzeszowskie

Trebusz był średniowieczną bronią balistyczną wykorzystującą przeciwwagę na zasadzie dźwigni. Używany był najczęściej podczas oblężeń twierdz. Machina miotając pociski stromotorowo czyli pod ostrym kątem w górę, lotem parabolicznym ze znaczną celnością niszczyła mury i siała zniszczenie wśród obrońców.
(fot. Krzysztof Łokaj/Nowiny Rzeszowskie)

Wiele godzin spędził na poszukiwaniu informacji dotyczących konstrukcji trebusza. Okazało się, że ponad dziewięćdziesiąt procent tego, co jest w Internecie to nieprzydatne informacje z pogranicza fantastyki. Nie ma nigdzie dokładnego opisu budowy, proporcji, sposobu, w jaki przed wiekami konstruowano takie urządzenia.

- Przekonałem się o tym, kiedy zacząłem budować machinę. W warsztacie spędzałem codziennie 6 godzin. Wszystko musiałem robić metodą prób i błędów. Teraz, kiedy widzę różnego rodzaju trebusze podczas scen batalistycznych w filmach, uśmiecham się. W większości to symulacja komputerowa. Jestem tego pewien, bo wymiary niektórych z nich uniemożliwiają w rzeczywistości strzelanie. To samo dotyczy większości machin oblężniczych poustawianych w pobliżu historycznych zamków warownych. Oczywiście, kilka z tych urządzeń działa, jednak są one zamontowane na stałe w jednym miejscu. Mój trebusz ma drewniane koła i można go przesuwać w dowolne miejsce - wyjaśnia Mroczka.

Budując trebusz pan Piotr starał się wiernie odwzorować jego wygląd z czasów średniowiecznych. Wszystkie szczegóły są odtworzone zgodnie z zachowanymi źródłami historycznymi.

Machina w dziewięćdziesięciu procentach zbudowana jest z drewna, ze świerku i sosny, reszta to elementy kute, dlatego, że stal w tamtych czasach była bardzo droga. Do obsługi trebusza służą używane w tamtych czasach powrozy lniane. Konserwacja urządzenia polegała na opalaniu drewna. W bitwach machiną sterowały najczęściej trzy osoby i gdy dochodziło do awarii, to ginęli. - Ja musiałem zabezpieczyć współczesnymi elementami te miejsca, w których najczęściej dochodziło do uszkodzeń. Oczywiście wszystko jest skrupulatnie zamaskowane - tłumaczy konstruktor trebusza.

Prace Piotra Mroczki na czele z trebuszem będzie można zobaczyć podczas III Karpackiego Festiwalu Archeologicznego "Dwa oblicza Trzcinica 2013" na terenie skansenu Archeologicznego Karpacka Troja. Impreza odbędzie się w dniach 16-18 sierpnia.
(fot. Krzysztof Łokaj/Nowiny Rzeszowskie)

- Pierwsze próby, delikatnie mówiąc, nie były zbyt udane. Ucierpiał dach na moim warsztacie i część ogrodzenia, którą zniszczyły głazy. Żona trochę się zdenerwowała, ale szybko jej przeszło. Woli jak siedzę w warsztacie niż miałbym spędzać czas przy piwie z kolegami - śmieje się pan Piotr.

Trebusz cieśli z Siedlisk miota głazy ważące od 12 do 15 kg średnio na odległość około 80 metrów. Niektóre kamienie lecą znacznie dalej. Rekordowy zasięg to ponad sto metrów.

W średniowieczu trebusz był uniwersalną bronią dalekiego zasięgu. Dzięki filcowej obudowie na pociski wystrzeliwano z niego płonące głazy, głowy przeciwników, czy padlinę. Taki ostrzał wzbudzał panikę wśród obrońców.

- Wbrew pozorom jest to broń bardzo celna. Po kilkudziesięciu próbach zauważyłem, że kamienie spadają w punkt w promieniu nie większym niż 1,5 metra - wyjaśnia cieśla.

Piotr Mroczka należy do wczesnośredniowiecznej grupy rekonstrukcyjnej "Drużyna Grodu Horodna". Oprócz trebusza posiada też urządzenia ciesielskie używane w średniowieczu oraz kolekcję machin wojennych w wersji mini: onager, bricoli i oczywiście trebusz.

Wideo
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia