Latem 1944 r. Niemcy ponieśli najbardziej spektakularną klęskę w czasie II wojny światowej. Rozpoczęta 22 czerwca sowiecka ofensywa o kryptonimie „Bagration” błyskawicznie postępowała przez tereny Białorusi na zachód. Olbrzymie siły - 2 mln żołnierzy, przeszło 3,8 tys. czołgów oraz 32 tys. dział, wyrzutni i moździerzy - porwały linię frontu na strzępy i w 10 dni rozbiły 800-tysięczną Grupę Armii „Środek” feldmarszałka Ernsta Buscha. Całkowicie zniszczono 9. Armię, 4. Armię i 3. Armię Pancerną. Niemieckie straty sięgały przeszło 300 tys. zabitych, rannych i wziętych do niewoli.
Wobec tak spektakularnej porażki Adolf Hitler musiał zareagować. 28 czerwca wymienił dowódcę Grupy Armii „Środek” na feldmarszałka Walthera Modela, weterana walk na frocie wschodnim, dowodzącego jednocześnie Grupą Armii „Północna Ukraina”. Ten próbował „łatać dziury” na swoich liniach, ale nie miał czym. Posiłki z odległych stron okupowanej Europy - jak Włochy, Norwegia czy Holandia - nadchodziły zbyt wolno, opóźniane przez alianckie bombardowania bądź partyzancki sabotaż na kolei. Dlatego też Armia Czerwona nadal mogła przeć naprzód, choć powoli traciła impet w wyniku szwankujących tyłów i wydłużania się linii zaopatrzenia.
Dowodzący 1. Frontem Białoruskim marszałek Konstanty Rokossowski triumfował. 25 lipca, przed terminem wyznaczonym przez Stalina, jego wojska opanowały Lublin. Tego samego dnia zagony 2. Armii Pancernej gen. Aleksieja Radzijewskiego dotarły do Wisły, zajmując Puławy i Dęblin. I dalej parły na północ, w kierunku Warszawy. W pięć dni później były już na jej przedmieściach. Sowieccy czołgiści zajęli Wiązowną, Otwock, Radzymin i Wołomin.
Tymczasem w Warszawie Armia Krajowa od połowy lipca trwała w „pogotowiu do powstania”. Od tygodni widziano w mieście masy poturbowanych niemieckich jednostek, uchodzących w nieładzie na zachód. Dowództwo AK uważało, że III Rzesza poniosła już klęskę na froncie wschodnim, a wejście Armii Czerwonej do miasta to kwestia dni. Gen. Tadeusz Bór-Komorowski i jego sztab czekali tylko na właściwy moment, by rozpocząć powstanie, wybić 20-tysięczny niemiecki garnizon i powitać Sowietów w Warszawie jako prawowici gospodarze, pod flagą Polski Walczącej. Naiwnie zakładano, że po takiej manifestacji niezależności i siły sojusznicy z Zachodu - Wielka Brytania i USA - zostaną niejako „moralnie zmuszeni” do ocalenia naszej suwerenności przed zakusami Stalina. „Bór” wahał się, czy i kiedy AK ma ruszyć na barykady. Gdy jednak 31 lipca płk Antoni Chruściel „Monter” przyniósł mu wiadomość o sowieckich czołgach na Pradze, niezwłocznie wydał rozkaz wyznaczający godzinę „W” na 17.00 1 sierpnia. Niedługo potem gen. Komorowski spotkał się z płk. Kazimierzem Irankiem-Osmeckim, szefem wywiadu KG AK. Gdy ten dowiedział się, że wydano rozkaz rozpoczęcia walk, od razu domagał się jego cofnięcia. Tłumaczył, że informacje „Montera” były nieprawdziwe, a Niemcy szykują się do kontrnatarcia.
„Ale to szaleństwo. Damy się w ten sposób wymordować. Trzeba natychmiast anulować rozkaz” - powiedział do „Bora” płk Józef Szostak, świadek rozmowy.
„Za późno, nie możemy nic poradzić” - odpowiedział zrezygnowany komendant AK.
Jak tragiczne były konsekwencje tej decyzji, wiemy. Sowieckie korpusy nie pojawiły się na Pradze jeszcze przez kilka następnych tygodni. Na przełomie lipca i sierpnia, gdy AK sposobiło się do walki, Rosjanie mocno wykrwawili się w wielkiej bitwie pancernej z elitarnymi oddziałami niemieckimi. Chociaż starcie na przedpolach Warszawy było tak ważne dla naszych najnowszych dziejów, wciąż jest mało znane. Odtwórzmy zatem jego przebieg.
Okiełznać chaos
W połowie lipca 1944 r. Sowieci rozpoczęli nową fazę natarcia na ciągle niemogące złapać oddechu wojska III Rzeszy. Na południu 13 lipca wojska 1. Frontu Ukraińskiego marszałka Iwana Koniewa ruszyły z operacją lwowsko-sandomierską. 17 lipca armie prawego skrzydła 1. Frontu Białoruskiego przełamały linie 2. Armii niemieckiej w rejonie Białowieży i parły w kierunku na Bielsk Podlaski, Kleszczele i Czeremchę. 22 lipca były już na linii Siemiatycze-Janów Podlaski. Jednak najważniejsze uderzenie, z punktu widzenia późniejszych starć pod Warszawą, wyszło z terenów Wołynia. To stąd 18 lipca natarła lewa flanka 1. Frontu Białoruskiego marszałka Rokossowskiego. Tworzyło ją 416 tys. żołnierzy, 7625 dział i moździerzy, 710 wyrzutni rakietowych, 1748 czołgów i dział pancernych i 1,4 tys. samolotów bojowych. Tym pokaźnym siłom Wehrmacht mógł przeciwstawić tylko część 4. Armii Pancernej, czyli raptem 10 dywizji piechoty i kilka brygad dział szturmowych, wspieranych przez przeszło 200 czołgów i dział samobieżnych. W dywizjach Sowieci mieli przewagę 5:1, w czołgach i działach 7,7:1.
Nic więc dziwnego, że wojska Rokossowskiego błyskawicznie parły do przodu. Ich uderzenie wymierzone było w styk 2. Armii gen. płk. Walthera Weissa z GA „Środek” i 4. Armii Pancernej gen. płk. Josefa Harpego z GA „Północna Ukraina”. Gdyby jego impet poszedł od razu w kierunku Siedlec i Warszawy, niemieckie linie znów poszłyby w rozsypkę i Sowieci już w ostatnich dniach lipca zajęliby przynajmniej Pragę. Tymczasem Józefowi Stalinowi zupełnie nie zależało na zajęciu nadwiślańskiej metropolii. Chciał czym prędzej opanować pierwsze duże miasto na terenach planowanej powojennej Polski, by pokazać światu „nowy legalny” polski rząd, czyli marionetkowy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Dlatego też 21 lipca rozkazał Rokossowskiemu najpierw opanować Lublin „nie później niż 26-27 lipca”. Jak wspomniano, marszałek wykonał jego rozkaz już o poranku 25 lipca. A tego samego dnia czołgi 2. Armii Pancernej gen. Radzijewskiego dotarły do Wisły, zajmując Dęblin i Puławy. Potem to zgrupowanie ruszyło prosto na północ, wzdłuż Wisły na Warszawę, z rozkazami, by zająć Pragę i utrzymać ją aż do przybycia 47. Armii, która póki co była związana walką pod Siedlcami. Za 2. Armią podążała 8. Armia Gwardii Wasilija Czujkowa, bohatera spod Stalingradu. Gdyby ta operacja się powiodła, Rokossowski wreszcie przerwałby front i otoczył niemiecką 2. Armię. Miał na to jednak już niewielkie szanse. Dlaczego?
Czas, który Sowieci poświęcili na zajęcie Lublina, feldmarszałek Model zyskał na zwarcie szyków swoich rozproszonych jednostek. 2. Armia stopniowo wycofywała się na zachód, by skrócić front i odtworzyć odwody. Poza tym 26 lipca niemieckiemu dowództwu udało się wreszcie okiełznać bezładną ucieczkę pobitych oddziałów i armii sojuszniczych przez Warszawę. Z rozbitków sformowano jeden batalion wojska, który przerzucono na prawą stronę Wisły. Na przedmieściach budowano umocnienia, wykorzystując jeszcze bunkry z czasów I wojny światowej. Wreszcie rozpoczęto koncentrację oddziałów, które miały udaremnić zamknięcie sowieckich kleszczy.
Pod Garwolinem okopała się 73. Dywizja Piechoty gen. Friedricha Franka uzupełniana przez grupę bojową z elitarnej Spadochronowej Dywizji „Hermann Göring”. Oddziały tej ostatniej ciągle przybywały kolejnymi transportami z Włoch. Rozładowywały się w Piastowie i przez kolejne dni ciągnęły przez całą Warszawę na Pragę. Poruszały się zawsze głównymi ulicami miasta, by ludność cywilna zobaczyła, że wcale nie zamierzają szybko oddawać pola Armii Czerwonej.
Niemiecką obronę miał też wspomóc nadciągający z rejonu Siedlec IV Korpus Pancerny SS Obergruppenführera Herberta Gille. Składał się on z dwóch zaprawionych w bojach i świetnie wyszkolonych jednostek. Pierwszą była 5. Dywizja Pancerna SS „Wiking”, złożona z Niemców oraz ochotników ze Skandynawii. Drugą 3. Dywizja Pancerna „Totenkopf”, mająca na swoim koncie zbrodnie wojenne w Polsce i we Francji.
Tak mniej więcej przedstawiała się sytuacja, gdy 27 lipca 1944 r. rozpoczęły się starcia, które przeszły do historii jako bitwa na przedpolach Warszawy.
„Dostałem zadyszki”
Do ataku w kierunku Pragi wyznaczono 3. Korpus Pancerny (3 KP) i 8. Korpus Pancerny Gwardii (8 KPG). Łącznie dysponowały one 415 czołgami (głównie T-34) i działami samobieżnymi. Reszta sił 2. Armii Pancernej pozostała w rejonie Dęblina, czekając na zluzowanie przez siły Czujkowa.
27 lipca oba sowieckie korpusy obeszły Garwolin od wschodu, spychając oddziały niemieckie. 8 KP osiągnął Parysów, a 3 KP Stoczek Łukowski.
28 lipca Sowieci nadal parli do przodu. 3 KP przeciął drogę Warszawa-Siedlce, ale nie odważył się zaatakować Mińska Mazowieckiego, obsadzonego już silnie przez dywizję „Hermann Göring”. Tymczasem 8 KPG szturmował główne pozycje obronne zgrupowania gen. Franka w rejonie Siennicy i Kołbieli. Tego dnia Niemcy dysponowali już 100 czołgami i działami samobieżnymi, więc mieli sporą siłę ognia i powstrzymali natarcie Armii Czerwonej. Dodatkowo Sowietom mocno dawały w kość naloty Luftwaffe. Jej samoloty zniszczyły im kilkanaście czołgów. Tym samym po dwóch dniach ciężkich bojów liczba czołgów i dział samobieżnych 3 KP i 8 KPG stopniała do około 300.
Kolejny dzień, 29 lipca, przyniósł Sowietom spore sukcesy. Gen. Radzijewski rzucił do walki 16. Korpus Pancerny (16 KP). Obszedł on główne pozycje obronne 73. Dywizji Piechoty i dywizji „HG” w rejonie Kołbieli od zachodu i uderzył na jej tyły. Zdobył Karczew, a pod Pogorzelą zniszczył pociąg pancerny. W tej sytuacji Niemcy musieli wycofać się do Otwocka i Wiązowny. W chaosie walk w ręce czerwonoarmistów wpadł sam gen. Friedrich Franek. Przesłuchiwany ujawnił Radzijewskiemu, jakie siły bronią Warszawy. Dowódca 2. Armii Pancernej upewnił się w przekonaniu, że musi uderzyć na Pragę, póki obrońcy jeszcze nie są zbyt silni. W międzyczasie siły niemieckie na przedpolach miasta powiększyły się o czołgi 19. Dywizji Pancernej, które zaczęły przybywać pod Rembertów.
30 lipca gen. Radzijewski rozkazał, by warszawska Praga została zdobyta do godziny 14. Na lewym skrzydle 16 KP opanował Wiązowną i Otwock. I nie zaszedł dalej. Z północnego wschodu zaatakowała ich część 19. Dywizji Pancernej, wzmocniona kilkunastoma czołgami „Panther”. Po intensywnych walkach na tym odcinku natarcie sowieckie zostało powstrzymane. Tymczasem 8 KPG także utknęła w okolicach Okuniewa, zatrzymana przez bombardowania i silny ogień niemieckiej artylerii.
3 KP miał więcej szczęścia. Udało mu się zająć Radzymin i Wołomin. Jednak ze wschodu zbliżała się na niego masa czołgów IV Korpusu Pancernego SS. Świadomi zagrożenia czerwonoarmiści zaczęli się umacniać wzdłuż rzeki Długiej, w rejonie Ossowa.
Poirytowany niepowodzeniami gen. Radzijewski domagał się od przełożonych większego wsparcia lotniczego, „zmiecenia Mińska Mazowieckiego z powierzchni ziemi” (znajdowały się tam dziesiątki niemieckich czołgów i dział samobieżnych). Meldował, że „dostał zadyszki”. Faktycznie, od 18 do 31 lipca stracił ponad 2 tys. żołnierzy (zabitych i rannych), a także 130 czołgów i dział samobieżnych.
W międzyczasie sowiecka Kwatera Główna zmieniła wytyczne dla 1. Frontu Białoruskiego. Zajęcie Pragi odsunięto na dalszy plan, a za priorytet uznano zdobycie przyczółka na zachodnim brzegu Wisły. 29 lipca 8. Armia Gwardii Czujkowa, nacierająca dotychczas za 2. Armią Pancerną, dostała rozkaz, by przedostać się na lewą stronę rzeki (później utworzyła przyczółek warecko-magnuszewski). Pozbawiony wsparcia piechoty Radzijewski nie miał kim bronić zajętego przez pancerniaków terenu. A tymczasem niemieckie siły na przedpolach Warszawy były coraz liczniejsze i solidniej okopane.
Setki wraków
W nocy z 30 na 31 lipca Niemcy ewakuowali pod Warszawę część dywizji „HG” zgrupowaną w Mińsku Mazowieckiem. W kompleksach leśnych na południe i wschód od Warszawy stworzono umocniony pas obronny. Ciągnął się on na linii Międzylesie-Zakręt-Sulejówek-Zielonka-Marki. Obsadzały ją, oprócz oddziałów „HG”, także 73. Dywizja Piechoty, 19. Dywizja Pancerna, 1131. Brygada Grenadierów. Podmokłe tereny leśne były trudne do sforsowania dla oddziałów pancernych - zdecydowanie sprzyjały obrońcom.
31 lipca wszystkie ataki przeprowadzone przez jednostki 2. Armii Pancernej na niemieckie umocnienia zakończyły się niepowodzeniem. Mało tego, siły 8 KPG i 3 KP walczące pod Okuniewem były coraz mocniej naciskane przez siły 19. Dywizji Pancernej oraz pancerniaków „Wikinga” i „Totenkopf”. Siły Radzijewskiego musiały się bronić przed lepiej wyszkolonym i wyposażonym przeciwnikiem.
W kolejnych dniach siły IV Korpusu Pancernego SS, dywizji „HG” i 19. Dywizji Pancernej (łącznie przeszło 234 czołgi) przeszły do ataku w rejonie Okuniewa na pozycje 3 KP i 8 KPG. Wycieńczeni Sowieci, mimo ciągłego utrzymywania przewagi w liczbie czołgów i dział samobieżnych, ustępowali im pola. Po ciężkich walkach wyparto ich z Okuniewa (1 sierpnia), Radzymina (2 sierpnia), Wołomina (3 sierpnia). Ponadto stracili w czasie tych kilku dni przeszło 90 czołgów i dział samobieżnych.
6 sierpnia bitwa na przedpolach Warszawy dobiegła końca. 2. Armia Pancerna została wycofana spod Warszawy. 16 KP skierowano do Czujkowa, na przyczółek Magnuszewski, a 8 KPG przydzielono 47. Armii, która znajdowała się w rejonie Mińska Mazowieckiego.
Straty obu stron poniesione w tej największej bitwie pancernej na ziemiach polskich są trudne do oszacowania. Jak podaje znawca tematu Norbert Bączyk, od 29 lipca do 6 sierpnia 1944 r., 2. Armia Pancerna mogła stracić maksymalnie 340 czołgów i dział samobieżnych oraz około tysiąca żołnierzy. Natomiast Niemcy szacunkowo utracili od 100 do 150 pojazdów pancernych. Jak widać, są to dane mocno nieprecyzyjne i wymagają jeszcze pogłębionej weryfikacji przez historyków. Zresztą na temat starcia na warszawskim przedmościu nie powstała dotąd żadna atrakcyjnie napisana i wyczerpująca, naukowa czy popularnonaukowa, pozycja książkowa. Większość to opracowania, przypominające swym stylem suche meldunki wojskowe. Czego pokłosiem jest powyższy artykuł. Życzmy sobie zatem wszyscy jak najszybszej zmiany tego stanu rzeczy. Doniosłość tych wydarzeń tego wymaga.