Czy polska bomba atomowa istniała tylko w marzeniach fizyka z Torunia?

Adam Willma
Sylwester Kaliski urodził się w Toruniu w 1925 roku jako syn starszego ogniomistrza w 8 pułku artylerii ciężkiej Wojska Polskiego
Sylwester Kaliski urodził się w Toruniu w 1925 roku jako syn starszego ogniomistrza w 8 pułku artylerii ciężkiej Wojska Polskiego Archiwum Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy
Rozmowa z Piotrem Maszkowskim, dziennikarzem i historykiem specjalizującym się w tematyce tajemnic historii.

Na wieść o wydarzeniach z Ukrainy myśli sobie pan czasem, że kilkadziesiąt polskich rakiet z głowicami jądrowymi pomogłoby by nam spać spokojniej?
Niekoniecznie. We współczesnym świecie posiadanie broni jądrowej jest zarezerwowane dla kilku mocarstw atomowych. Oczywiście, począwszy od końca lat 40. XX wieku wiele państw rozważało wejście w posiadanie broni jądrowej, jednak ze względu na utajnienie technologii jej produkcji i ograniczone fundusze udało się to zaledwie kilku. Co prawda, w latach 60. Amerykanie przeprowadzili eksperyment, który udowodnił, że opracowanie bomby atomowej w oparciu o ogólnodostępne źródła jest teoretycznie możliwe, nawet przy ograniczonym potencjale naukowym. Udowodnił to zespół przeciętnie uzdolnionych studentów, którzy w ciągu kilku miesięcy stworzyli prosty model ładunku jądrowego o sile rażenia zbliżonej do mocy bomb zrzuconych na Japonię 20 lat wcześniej. Rzecz jednak w tym, że do stworzenia rzeczywiście działającego bojowego ładunku jądrowego, który można zdetonować, potrzeba znacznie więcej. Jednak przykład takich państw jak Indie, czy Pakistan pokazuje, że jest to możliwe, nie wspominając już o Korei Północnej czy Iranie.
Podstawowym zadaniem broni jądrowej jest jednak przede wszystkim odstraszanie. Pod tym kątem zapewne, gdyby znajdowała się w naszych arsenałach, mogłaby hipotetycznie spełnić swoją rolę. W naszej historii był okres, gdy zarówno rozważaliśmy opracowanie własnego ładunku jądrowego, jak również - w ściśle określonych okolicznościach mogliśmy najprawdopodobniej skorzystać z tego typu środków rażenia znajdujących się w posiadaniu ZSRR. Były to jednak czasy zimnej wojny. Po 1989 roku zagadnienie to, choć kilkukrotnie pojawiało się w przestrzeni publicznej, nigdy nie wyszło poza ramy rozważań teoretycznych.

Ukraińcy żałują dziś pozbycia się broni jądrowej. Gdyby ją mieli nie doszłoby do wojny? 
Na początku lat 90. Ukraina posiadała w spadku po ZSRR trzeci co do wielkości arsenał broni jądrowej na świecie, lecz w rezultacie umów międzynarodowych, została go pozbawiona. Musimy jednak pamiętać, że utrzymywanie broni jądrowej jest ekstremalnie drogie i stać na nie tylko państwa, które dysponują odpowiednim potencjałem. Młode państwo ukraińskie tego potencjału nie miało. W tamtym czasie, jak i obecnie Ukraińcy nie byliby w stanie nawet ponieść kosztów przechowywania takiego arsenału głowic atomowych, nie wspominając o utrzymywaniu w gotowości środków ich przenoszenia. Nie wyobrażam sobie, aby przy stanie ukraińskiej gospodarki i zawirowaniach społeczno-politycznych, które przechodził ten kraj było to w jakikolwiek sposób możliwe.

A Polska?
Przypomnijmy sobie początek lat 90., kiedy gospodarka przeszła zapaść. W okresie transformacji, byłoby to nie do uniesienia również przez Polskę, zarówno pod kątem technologicznym, ekonomicznym, nie wspominając już o uwarunkowaniach geopolitycznych.

Ale takie pomysły były?
Były nawet w latach 90., kiedy z takim pomysłem wyskoczył Lech Wałęsa. Nic oczywiście z tego nie wyszło.

Ale idea polskiej bomby jest o dwie dekady starsza. 
To dość skomplikowane, bo poruszamy się tu cały czas w obrębie hipotez, domniemań, a nawet miejskich legend. Ponieważ każda legenda kryje ziarno prawdy, z pewnością dotyczy to i tej fascynującej historii. Istnieją więc pewne przesłanki oparte częściowo na materiałach źródłowych, że w latach 70. prowadzone były w Polsce prace mogące teoretycznie doprowadzić do powstania broni jądrowej. 

Która ostatecznie jednak nie powstała…
Oczywiście nie powstała, tak samo jak ostatecznie nie została wybudowana w Polsce o wiele bardziej realna elektrownia jądrowa. Choć poziom rodzimej atomistyki od zawsze był wysoki ,doczekaliśmy się zaledwie kilku reaktorów badawczych. We wspomnianych latach 70. prowadziliśmy jednak również dość zaawansowane badania, nie tyle oparte na klasycznym rozszczepieniu jąder atomu, lecz na o wiele bardziej skomplikowanej i do dzisiaj nieujarzmionej ich syntezie. Synteza termojądrowa w procesie niekontrolowanym zachodzi np. w najbardziej niszczycielskich bombach wodorowych. Gdyby udało się reakcję tego typu kontrolować uzyskalibyśmy źródło czystej i praktycznie niczym nie ograniczonej energii. Niestety do dziś nie udało się tego procesu opanować i jest to swoisty naukowy św. Graal ludzkości.

I tu pojawia się na scenie prof. Sylwester Kaliski. 
Urodzony w Toruniu, wybitny i uznany naukowiec, profesor, generał, wizjoner, postać bez wątpienia nietuzinkowa. W latach 70. Rektor Wojskowej Akademii Technicznej, a nawet minister nauki, techniki i szkolnictwa wyższego w rządzie Piotra Jaroszewicza. Wspólnie z prof. Zbigniewem Puzewiczem zainicjował w Polsce niezwykle ówcześnie awangardowy kierunek badań nad laserową syntezą termojądrową. Dzięki nim Polska weszła do elitarnego grona kilku zaledwie państw na świecie, które z powodzeniem realizowały eksperymenty w tej dziedzinie. Niestety istotnym ograniczeniem w uzyskaniu krótkotrwałego efektu syntezy była stosunkowo niewielka moc laserów. Dlatego też z czasem, profesor Kaliski wraz z zespołem naukowców starał się podwyższać efekt ich działania wyładowaniami wysokoprądowymi oraz klasycznymi, lecz silnie skondensowanymi ładunkami wybuchowymi. Z pewnością sporym osiągnięciem profesora było uzyskanie efektu mikrosyntezy termojądrowej wyłącznie przy użyciu materiałów wybuchowych. Zapewne ta ostatnia metoda stała się przyczynkiem do późniejszych hipotez o jej militarnym zastosowaniu w owej legendarnej już bombie…

Trwało to Aż do 5 sierpnia 1978, kiedy marzenia o polskiej energii termojądrowej, a może nawet i bombie uciął wypadek. Profesor, jadąc swoim fiatem 132 drogą nieopodal Koszalina stracił panowanie nad pojazdem. 
To nie całkiem tak – z profesorem pracował jednak cały zespół ludzi, ale na pewno jego śmierć sprawiła, że zabrakło najważniejszego bodźca. Natomiast trzeba też otwarcie powiedzieć sobie jedno – jakkolwiek postać prof. Kaliskiego była bezsprzecznie wybitna, a jego prace - cytowane w prestiżowych periodykach, to jednak po jego śmierci eksperymenty związane z mikrosyntezą termojądrową realizowaną metodą wybuchową nie były kontynuowane. Jak pokazał czas, metoda ta, choć interesująca, okazała się ślepą uliczką i praktycznie nigdzie później już na świecie nie była kontynuowana. Sama jednak laserowa synteza termojądrowa (a być może gdyby profesor żył dłużej również i ta realizowana metodą wybuchową) mogła faktycznie znaleźć również zastosowanie militarne. Jednak nie tyle w bombie, co np. w systemach symulujących w mikroskali efekt wybuchu ładunku termojądrowego, bez jego fizycznej detonacji, gdzieś na pustyni, pod dnem oceanu, czy stratosferze.

Ile jest prawdy w tym, że Edward Gierek nie wykluczał skonstruowania polskiej bomby?
Gierek stanowczo zawsze takim insynuacjom zaprzeczał. Informacje że miał pewne ambicje wejścia w posiadanie broni jądrowej, zawdzięczamy dość intrygującym wspomnieniom byłego rezydenta KGB w Polsce, pułkownika Witalija Pawłowa. Przytacza on pewną rozmowę, podczas której pierwszy sekretarz KC PZPR stwierdził, że skoro Izrael posiada bombę atomową, to dlaczego nie miałaby mieć jej również i Polska. Pawłow jednak nie przepadał za Gierkiem i był to jeden z jego argumentów mających podkreślić szaleństwo polskiego przywódcy. Być może nawet jest to pewien odprysk prób zdyskredytowania Gierka w oczach Kremla, inspirowany przez generała Jaruzelskiego i Stanisława Kanię w ramach wewnątrz partyjnych walk o wpływy i władzę.
Warto zaznaczyć, że metoda syntezy termojądrowej prof. Kaliskiego była relatywnie tania w zastosowaniu, więc nie wymagałaby zastosowania kolosalnych środków. Z drugiej jednak strony, tego typu przedsięwzięć nie można byłoby przeprowadzić bez wiedzy obcych wywiadów. Więc nie dałoby się zrealizować takiego projektu bez zgody i nadzoru władz ZSRR.

Sylwester Kaliski urodził się w Toruniu w 1925 roku jako syn starszego ogniomistrza w 8 pułku artylerii ciężkiej Wojska Polskiego
Sylwester Kaliski urodził się w Toruniu w 1925 roku jako syn starszego ogniomistrza w 8 pułku artylerii ciężkiej Wojska Polskiego Archiwum Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy

Z profesorem Kaliskim wiąże się jednak nie tylko historia z bombą, ale i również z jeszcze bardziej zaawansowanymi rozwiązaniami.
Choć wątek ten wydaje się dość kontrowersyjny, został wpuszczony w przestrzeń medialną przez znanego publicystę Krzysztofa Mroziewicza. Dziennikarz już na początku lat 90. ujawnił jakoby prof. Kaliski brał udział w tajnych badaniach nad projektem satelity mającym być elementem sowieckiej tarczy antyrakietowej. Informacja ta z kolei jest oparta na bezpośredniej relacji wysokiej rangi radzieckiego generała, który projekt ten nadzorował.

Polska nie dysponuje swoim poligonem nuklearnym. Zakładając, że prace prof. Kaliskiego zakończyłyby się sukcesem – gdzie można byłoby sprawdzić ich skuteczność?
Takie testy prof. Kaliski, zgodnie z kilkoma hipotezami, miał zamiar przeprowadzać w Bieszczadach, bo tam mieliśmy najgłębsze odwierty geologiczne. Trudno jednak te twierdzenia brać poważnie pod uwagę, skoro teren przylegał wówczas do granic ZSRR. Choć, może akurat faktycznie pod latarnią jest najciemniej… Już bez udziału prof. Kaliskiego i tak staliśmy się przez jakiś czas państwem atomowym, choć nie mieliśmy żadnej władzy nad stacjonującymi u nas głowicami.  Sporo już na ten temat wiemy. Pod koniec lat 60. Sowieci zdecydowali, że w Polsce, Czechosłowacji, NRD, Bułgarii i na Węgrzech wybudują po kilka składów taktycznych ładunków jądrowych przeznaczonych dla wojsk rakietowych, artylerii i sił powietrznych państw członków Układu Warszawskiego. Obiekty tego typu faktycznie powstały a pozostałości po nich oglądać możemy do dziś. Zasadniczym pytaniem do dziś pozostaje ile środków bojowych tego typu faktycznie znajdowało się na terenie Polski i czy faktycznie w razie wybuchu konfliktu z NATO byłyby przekazane naszemu wojsku. Warto wspomnieć, że było równoznaczne z pogwałceniem obowiązujących wówczas traktatów międzynarodowych o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.

Czy z punktu widzenia dzisiejszej wiedzy wątek zamachu na profesora Kaliskiego ma podstawy?
Pojawiały się pewne publikacje, wręcz dowodzące takiej tezy. Dziś znamy dość dobrze okoliczności tamtego wypadku, mamy relacje, w tym żony profesora, która przeżyła wypadek. Trudno doszukać się tam udziału osób trzecich, Nie bardzo wiem, komu miałoby zależeć na śmierci prof. Kaliskiego. Zwłaszcza, jeśli jego badania były jeszcze wówczas dalekie od przełomu. Łatwo wytypować osoby (również z bloku NATO), których usunięcie byłoby z politycznego punktu widzenia bardziej „cenne”. Tu mamy raczej do czynienia z mitem – jeśli w dramatycznych okolicznościach ginie osoba znana, zawsze wiążą się z tym teorie spiskowe. Chociaż, jeśli przypomnimy sobie sprawę talibów z Klewek, bywa że nawet najdziwniejsze teorie spiskowe czasami się potwierdzają. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia