W wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow, podpisanego 23 sierpnia 1939 r. w Moskwie Armia Czerwona zajęła wschodnie ziemie Rzeczypospolitej, nie respektując podpisanych wcześniej umów międzynarodowych. Sowieci od momentu agresji łamali wszelkie zasady konwencji genewskiej i haskiej, traktując oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego jak zwykłych przestępców.
Historycy polscy szacują, że do niewoli wzięto ok. 250 tys. jeńców wojennych - obywateli polskich. Z tej liczby decyzją Biura Politycznego Partii Bolszewickiej wyselekcjonowano ok. 15 tys. i uznano za zagrożenie dla władzy radzieckiej. Oficerowie, urzędnicy państwowi i policjanci, najbardziej wykształcona, wyrosła na tradycjach walki niepodległościowej kadra inteligencji została osadzona w specjalnych obozach NKWD - Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych na terenie Białorusi, Ukrainy i Rosji.
W Starobielsku na Ukrainie znalazło się ok. 4 tys. wojskowych. Prawie połowę tej liczby stanowili oficerowie wzięci do niewoli po kapitulacji Lwowa. Ponieważ obóz w Starobielsku okazał się za mały na przyjęcie większej liczby jeńców, oficerów rezerwy kierowano do Kozielska. Do Starobielska trafiło dwóch generałów, ok. 100 pułkowników i podpułkowników, ok. 300 majorów i ok. 1000 kapitanów i rotmistrzów. Dodatkowo, 21 profesorów, docentów i wykładowców szkół wyższych, ponad 300 lekarzy, kilkuset prawników, inżynierów, nauczycieli oraz wielu literatów, dziennikarzy i publicystów. Była tu przetrzymywana jedyna w Wojsku Polskim kobieta - ppor. pilot Janina Lewandowska, córka gen. Józefa Dowbór-Muśnickiego.
W obozach w Starobielsku i Kozielsku łącznie osadzono ok. 8,4 tys. osób. W Ostaszkowie znalazło się 6. tys. Polaków, głównie kadra wywiadu i kontrwywiadu, funkcjonariusze Policji Państwowej, Straży Granicznej i Więziennej, żandarmerii oraz Korpus Ochrony Pogranicza. W tej liczbie było ok. 400 oficerów. Sporo też było więźniów cywilnych, głównie spośród sędziów, prokuratorów i ziemian.
Jeńcom zezwolono na nieliczną i ocenzurowaną korespondencję z najbliższymi raz w miesiącu. Podlegała ona cenzurze, toteż jej treść była lakoniczna i powściągliwa, a informacje o obozowym życiu były tak formułowane, żeby nie martwić najbliższych, którzy czekali na powrót ojców, synów, braci. Wyrażenie zgody przez władze NKWD było podstępem, bowiem znajomość adresu pozwoliła dotrzeć do rodzin jeńców i włączyć je do masowej deportacji Polaków zamieszkujących wschodnią część Rzeczypospolitej.
Kto do współpracy, kogo zlikwidować
W marcu 1940 r. władze NKWD drogą ankiet wyselekcjonowały osoby, które przeznaczyły do indoktrynacji. Chcieli wiedzieć, kto może być przydatny do współpracy, a kogo trzeba zlikwidować. Ankieta zawierała pytania o to, co zrobiłby jeniec w wypadku zwolnienia: wyjechał na tereny polskie znajdujące się pod okupacją niemiecką, wyjechał do kraju neutralnego czy pozostał na terytorium sowieckim. Zdecydowana większość jeńców wyraziła chęć wyjazdu do Generalnego Gubernatorstwa, reszta wybrała kraje neutralne. Tylko nieliczni wyrazili chęć pozostania na terenie Związku Sowieckiego i wzięcia udziału w ewentualnej wojnie sowiecko-niemieckiej.