Jechali na pogrzeb swoich ojców i dziadków specjalnym pociągiem. Gdy wysiedli na dworcu w Charkowie, nie było nikogo. Poza smętnymi panami w długich płaszczach, którzy stali co kilka metrów. Dowódca pociągu rozkazał, by orkiestra wojskowa zagrała "My, pierwsza brygada" i "Czerwone maki na Monte Cassino".
Był 17 czerwca 2000 r. Sześćdziesiąt lat po tym, jak NKWD zamordowało ponad 3,8 tys. jeńców z obozu w Starobielsku, w Piatichatkach pod Charkowem otwarto Polski Cmentarz Wojenny.
W uroczystości brał udział Zdzisław Dąbrowski, syn por. rez. Stefana Jacentego, geodety z wykształcenia, który jesienią 1939 r. dostał się w ręce Sowietów. - Byliśmy już na cmentarzu, kiedy od tyłu podeszła do mnie kobieta. Bardzo dobrze mówiła po polsku. - Nie odwracaj się, tylko słuchaj. Nikt nie wiedział, że przyjedziecie, bo o tym, co jest na cmentarzu, nie pisały gazety, nie podawało radio, ani telewizja. Dlatego nikt was nie witał - powiedziała. Na 70. rocznicę zbrodni też byłem w Charkowie, ale wtedy już było inaczej - wspomina.
Od początku kwietnia do połowy maja 1940 r. trwała rzeź polskich jeńców - z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa. Mordercy, tacy jak Mitrofan Syromiatnikow, funkcjonariusz NKWD z Charkowa, celowali w trzeci krąg szyjnego kręgosłupa, by krwi było mało.
W piwnicach charkowskiego NKWD został zamordowany właśnie Stefan Dąbrowski. Jego tragiczny los podzielił młodszy o 16 lat brat Czesław. - Wujek nie zdążył założyć rodziny. Przed wybuchem wojny mieszkał tymczasowo w Grudziądzu. Nigdy nie dowiedziałem się, w jakich okolicznościach znalazł się w obozie w Kozielsku - opowiada pan Zdzisław.
Nazwisko Czesława Dąbrowskiego było na listach publikowanych w niemieckich gadzinówkach w 1943 r.
To nie koniec wojennych tragedii w rodzinie Dąbrowskich. Leokadia, siostra Stefana i Czesława straciła męża. Był marynarzem, członkiem załogi ORP "Orzeł". Okręt zaginął w 1940 r. w tajemniczych okolicznościach.
Stanisława Dąbrowska nie mogła mieć nadziei, że jej mąż żyje. Anastazy, chrzestny Zdzisława, miał mówić do żony Stefana: - Był w dwudziestym roku u marszałka Józefa Piłsudskiego, bił się z bolszewikami, to oni mu nie darują. Takich jak on mają na listach od dawna. Jak złapali, to już nie puszczą.
HANKA SOWIŃSKA, Gazeta Pomorska
Nie żyje Kris Kristofferson
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?