Oficjalnie Niemcom donieśli polscy robotnicy pracujący w lesie, którzy usłyszeli od Rosjan mieszkających w pobliżu miejsca mordów.
Dr Dominik Abłamowicz, dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu, który w 1995 r. prowadził badania w Katyniu, pisze w Myśli.pl, że dysponujemy materialnymi przesłankami wskazującymi na to, że w trakcie masakry w jednej z pobliskich willi na Dnieprem przebywali niemieccy oficerowie. Abłamowicz pyta: czy Niemcy wiedzieli o rozstrzeliwaniach Polaków przez funkcjonariuszy NKWD, a jeśli tak, czy ponoszą za jakąkolwiek odpowiedzialność?
I Niemcy i Rosjanie mieli w tej wojnie ten sam cel - zniszczyć elity intelektualnej Polski.
Co wynika z chronologii zdarzeń? Jesienią 1939 r. polscy jeńcy wojenni trafialido trzech obozów specjalnych: Kozielska i Starobielska (oficerowie wojska polskiego) oraz Ostaszkowa (policjanci, straż graniczna). 5 marca 1940 roku na posiedzeniu Biura Politycznego KC Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii Bolszewików Stalin i jego współpracownicy akceptują wniosek ludowego komisarza spraw wewnętrznych, Berii wymordowania polskich oficerów. W kwietniu i maju1940 r. dochodzi do egzekucji blisko 22 tys. żołnierzy (z nazwiska znamy niespełna 18 tys.).
Rok później, 22 czerwca 1941 Niemcy napadają na ZSRR i już 16 lipca zajmują okolice Katynia. O zbiorowych mogiłach informują ich polscy robotnicy pod koniec marca 1942 r., a Rosjanie mieszkający w pobliżu wskazują miejsce pochówku. Dopiero rok później, 29 marca 1943 roku niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych wydaje rozkaz otwarcia mogił i ustalenia liczby ofiar. Dlaczego tak późno?
Pierwszą informację o znalezieniu zbiorowych grobów polskich oficerów niemiecka agencja prasowa podaje 11 kwietnia 1943 roku, ale najważniejsze jest to, co wydarzyło się dwa dni później - w Berlinie, w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych odbyła się konferencja prasowa poświęcona mogiłom odnalezionym przez Niemców.
Reakcja Rosjan była oczywista - 15 kwietnia 1943 r. rząd radziecki oświadczył w komunikacie radiowym, że jeńcy polscy wpadli w ręce Wehrmachtu latem 1941 r. podczas budowy drogi, a następnie zostali przez nich wymordowani. Do 1990 r. władze radzieckie zaprzeczały swojej odpowiedzialności za tę zbrodnię. Po 1956 r. obowiązywał w Polsce zapis cenzora na słowo: "Katyń". Wymazywano go z historii i ze zbiorowej pamięci.
Prawda czekała pół wieku
Dopiero 13 kwietnia 1990 r. Związek Radziecki w komunikacie agencji rządowej TASS przyznał, że polskich jeńców wojennych w 1940 roku rozstrzelała NKWD.
Właśnie 13 kwietniu 1990 r. prezydent Rosji Michaił Gorbaczow przekazał prezydentowi Polski Wojciechowi Jaruzelskiemu imienne spisy ponad 14,5 tys. straconych jeńców. Były to listy wywozowe z dwóch obozów: w Kozielsku i Ostaszkowie. Dokumenty potwierdzały, że decyzję o egzekucji podjęli najwyżsi przywódcy ZSRR.
Poszukiwania pozostałych jeńców, więzionych w Starobielsku i Ostaszkowie, zakończyły się dopiero w 1991 r. Wtedy odkryto masowe mogiły w Piatichatkach na przedmieściach Charkowa i Miednoje k. Tweru.
W 1992 r., na polecenie prezydenta Borysa Jelcyna, Lech Wałęsa otrzymał słynną decyzję Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r., z podpisem m.in. Stalina. Właśnie ta decyzja dotyczyła wymordowania, bez wzywania przed sąd, polskich jeńców.
Rok 1994 - otrzymaliśmy tzw. listę ukraińską, na której jest 3435 osób pochowanych w Bykowni k. Kijowa. Dostaliśmy tę listę nie od Rosjan tylko od Ukraińców. To może świadczyć, że analogiczna lista białoruska powinna się znajdować w Mińsku. Jednak władze Białorusi zaprzeczają.
Na liście białoruskiej jest prawdopodobnie 3870 nazwisk zamordowanych Polaków i pochowanych przypuszczalnie w Kuropatach blisko Mińska. 70 lat po ujawnieniu zbrodni katyńskiej to miejsce wciąż kryje tajemnice. W 1943 r. Niemcy zbadali siedem dołów śmierci. Prace przy dole ósmym przerwali z powodu czerwcowych upałów, a potem uciekali pędem przed ofensywą radziecką. Po nich w Katyniu mogli być tylko Rosjanie. Gdy w 1995 r. weszli tam polscy badacze, w dole ósmym nie znaleźli całych szczątków w anatomicznym układzie. Gdzie są ciała polskich oficerów z tego dołu?
Teresa Semik
DZIENNIK ZACHODNI