Autostrada A4 jest dla nas tak naturalna, że obecnie nie wyobrażamy sobie Dolnego Śląska bez niej. Łączy zachód ze wschodem. Nie jest dla nas nawet problemem to, że powstała w złotych czasach III Rzeszy. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku prześmiewczo nazywano ją najdłuższymi schodami w Polsce, bowiem podróż po tej drodze wiązała się z wybojami i stukotem przypominającym jazdę starym składem PKP. Dziś śmiało można powiedzieć, że jest to droga z najciekawszą w kraju historią.
Początki autostrady A4 – okres hitlerowski
Plan budowy sieci szerokich autostrad, które przecinałyby całą III Rzeszę, w głowie Adolfa Hitlera kiełkował od dawna. Nie był przypadkowy, a możliwość szybkiego podróżowania była zapewne jedynie wymówką do realizacji tych ambitnych planów. Takie drogi pozwoliłby na błyskawicznie przemieszczanie się wojsk. Co więcej, w razie potrzeby tak szerokie trasy mogły służyć jako tymczasowe lądowiska. Plan idealny, biorąc pod uwagę to, co Hitler chciał zrealizować w Europie.
Odcinek autostrady pomiędzy Krzywą a Wrocławiem został udostępniony kierowcom 27 września 1936 roku, punktualnie o godzinie 11. Nie była to zwykła ceremonia.
Uroczystość ta to zarazem ukończenie tysięcznego kilometra autostrad, które wypadło w trzecią rocznicę wbicia przez Adolfa Hitlera we Frankfurcie nad Menem pierwszego szpadla pod budowę autostrad Rzeszy
– mówi Zbigniew Brzeziński, prezes Fundacji Historycznej Liegnitz.pl i twórca portalu o tej samej nazwie.
W ówczesnej największej w regionie gazecie, „Liegnitzer Tageblatt” poświęcono tej drodze olbrzymi artykuł. Czytamy w nim, że „do budowy i ukończenia tych dwóch odcinków sprowadzono około 7-8 tys. robotników: 2,5 mln jednostek dziennej pracy; przekopano 4,8 mln m sześc. ziemi, która to ilość wypełniłaby pociąg towarowy o długości 4800 km; wybudowano 110 mostów przy użyciu 100 tys. m sześć. betonu; 103 km nawierzchni, w tym 1,1 mln mkw. nawierzchni betonowej; 180 tys. mkw. nawierzchni z małej kostki kamiennej. Do budowy mostów betonowych i nawierzchni potrzebne było: 390 tys. ton piasku; 320 tys. ton żwiru i szutru; 120 tys. ton cementu; 12 tys. ton małej kostki kamiennej; 7 tys. ton żelaza do produkcji żelazobetonu i 3,5 tys. ton stali do budowy mostów”.
Podane w gazecie z 1936 roku liczby robią wrażenie nawet dzisiaj, podobnie zresztą jak tempo prac. W 2,5 roku powstało 91 kilometrów autostrady. Co ciekawe, jest to wynik praktycznie nieosiągalny w obecnej rzeczywistości inwestycyjno-budowlanej.
Do prac wykorzystano bezrobotnych, których w połowie lat trzydziestych nie brakowało, a dzięki budowie autostrad wielu osobom udawało się związać koniec z końcem
– przyznaje Brzeziński.
Dla nowo zatrudnionych Dolnoślązaków, celem zaoszczędzenia im marszu do i z pracy, na poszczególnych odcinkach budowy utworzono 7 obozów, w których za niewielką opłatą robotnicy otrzymywali nocleg i pełne wyżywienie. W taki sam sposób najęto robotników na części odcinka pomiędzy Gliwicami a Bytomiem. Pracę rozpoczęto tam 17 sierpnia 1934 r.
Propagandowa feta, o której usłyszała Rzesza
Otwarcie dolnośląskiego odcinka autostrady i zarazem tysięcznego kilometra drogi tego typu w Rzeszy relacjonowała każda niemiecka rozgłośnia radiowa. Dodatkowo każda szanująca się gazeta właśnie od tego rozpoczynała swoje wydanie. Odcinek autostrady między Legnicą a Wrocławiem był ostatecznym dowodem dla ludności niemieckiej, że Adolf Hitler u sterów władzy jest gwarancją świetlanej przyszłości państwa i narodu.
Główne obchody związane z otwarciem drogi zaplanowano na południe od Wrocławia, przy Klettendorf (Klecina) punktualnie na godz. 11. Przy autostradzie powstały gigantyczne parkingi tak dla samochodów, motocykli, jak i rowerów. To nie wszystko. Władze zorganizowały dodatkowe połączenia komunikacji miejskiej, tak, żeby każdy mieszkaniec mógł wziąć udział w tej niecodziennej uroczystości. Po obu stronach drogi ustawiły się gęste szpalery ludzi. Tysiące osób przyszły obejrzeć nową drogę oraz Adolfa Hitlera, który jako jeden z pierwszych miał nią przejechać.
Już w drodze powrotnej, około godziny 15.05 samochód Führera zatrzymał się na stacji autostrady, gdzie powitał go przewodniczący powiatu legnickiego. Hitler długo rozmawiał z władzami miasta i odpowiadał na pytania mieszkańców. Z relacji zamieszczonej w „Liegnitzer Tageblatt” można wysnuć wnioski, że przywódca III Rzeszy w tej roli czuł się znakomicie. Po kilkunastu minutach ruszył w dalszą podróż w stronę Krzywej.
Niezwykła droga – niezwykłe instrukcje
Autostrady w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku były czymś niezwykłym, a A4 na Dolnym Śląsku była jedną z pierwszych tego typu dróg w Europie. Co więcej, była dosyć długa, nie dziwi zatem fakt, że Niemców szczegółowo instruowano, jak mają się poruszać po autostradach. Współcześnie w Niemczech mówi się o pomyśle wprowadzenia opłat za korzystanie z autostrad. Takie rozwiązanie zastosowano już jednak w III Rzeszy. Początkowo jazda tą drogą była darmowa, ale później planowano wprowadzić opłaty, które docelowo miały „spłacić” koszty budowy drogi. Maksymalną prędkością, z którą można było się poruszać po autostradach w latach trzydziestych, było 200 km/h. Nawet dziś robi ona gigantyczne wrażenie. Właśnie dlatego, ze względów bezpieczeństwa najmniejszy promień łuku wynosi 2 tysiące metrów. Z każdego punktu na autostradzie widoczność w przypadku nagłego pojawienia się przeszkody, na przykład zahamowania ruchu albo stojącego pojazdu, wynosi przynajmniej 400 m, co jest wystarczające, aby samochód pędzący z prędkością 200 km/h mógł zahamować. Celem utrzymania tego pola widzenia, wszystkie wypukłości zostały spłaszczone do koła o promieniu wynoszącym 16 700 metrów.
Droga została poprowadzona w taki sposób, aby oprócz wygody dostarczyć podróżującym jak najwięcej pięknych widoków. Po obu stronach drogi wybudowano niewielkie stacje benzynowe z płaskimi dachami (niektóre przetrwały do dziś, na przykład w okolicach Legnicy czy Wrocławia), po to, aby nie zaburzały one krajobrazu. Dodatkowo powstawały parkingi, które dziś nazwalibyśmy miejscami obsługi podróżnych.
Dla mieszkańców Dolnego Śląska zdecydowanie najważniejszy był odcinek między Legnicą a Wrocławiem. Przed wojną były to zdecydowanie dwa najważniejsze ośrodki przemysłowe i administracyjne w tej części Rzeszy. Nowa droga otworzyła nowe możliwości komunikacyjne i tak wraz z otwarciem autostrady uruchomiono pierwszą w tym rejonie samochodową kolej pospieszną. Każdy z trzech pojazdów spółki Büssing, o pojemności silnika 7,4 litra i mocy 95 KM, potrzebował zaledwie 42 minut na połączenie Legnicy z Wrocławiem. Pojazdy pędziły oczywiście autostradą.
We Wrocławiu samochody wyjeżdżały z Breslau Odertor (Wrocław Nadodrze), przez Freiburger Bahnhof (Dworzec Świebodzki), Hauptbahnhof (Dworzec Główny), Kürassierstraße (al. Józefa Hallera) do Klettendorf (Klecina), gdzie znajduje się początek autostrady Rzeszy. W Legnicy z kolei zatrzymywały się na Friedrichsplatz (plac Słowiański), a chwilę później przy Hauptbahnhof (Dworzec Główny). Były uzupełnieniem ruchu kolejowego.
W roku 1945 autostradę wykorzystali czerwonoarmiści do swojego marszu na Berlin. Dali temu dowód, na jednym z filarów wiaduktu biegnącego nad A4 umieszczając napis:
„Zatkniemy nad Berlinem sztandar zwycięstwa”.
Można go dostrzec, jadąc z Wrocławia do Legnicy, przed zjazdem na drogę nr 345.
Od granicy do granicy autostradą A4. Trasa Jędrzychowice-Korczowa.