Na górze św. Anny wyrosła wielka stacja radarowa Trzeciej Rzeszy

Tak wyglądały maszty stacji radarowych. Były zamontowane na polach pod Górą św. Anny, które dziś przecina autostrada A4.
Tak wyglądały maszty stacji radarowych. Były zamontowane na polach pod Górą św. Anny, które dziś przecina autostrada A4. DIM
Podczas wojny Niemcy zbudowali na Górze św. Anny sieć 11 radarów o zasięgu 250 kilometrów. Pozostałości po nich można zobaczyć jeszcze dziś

Specjaliści z Luftwaffe zdecydowali się budować ją na Górze św. Anny, ze względu na specyficzne ukształtowanie terenu i bliskość zakładów w Zdzieszowicach i Blachowni, gdzie była produkowana benzyna syntetyczna.

Radary działające w bliskim sąsiedztwie miały pomóc w nawigacji własnych samolotów i w wychwytywaniu maszyn aliantów. Ta nowoczesna - jak na tamte czasy - technologia została odkryta przez nazistów już w czasie trwania II wojny światowej i była częścią taktyki Adolfa Hitlera wymierzonej w przeciwnika.

Stacja na Górze św. Anny nosiła kryptonim "Ananas-y", który prawdopodobnie nawiązywał do niemieckiej nazwy miejscowości Annaberg. W skład systemu radarów "FuSAn" (od niem. Funksendeanlage - system transmisji radiowej) wchodziło 11 masztów, na których pracowały urządzenia typu: Freya Egon, Heinrich Peiler i Hans E-Mess. Pomagały one nie tylko w wychwytywaniu samolotów przeciwnika, ale przede wszystkim umożliwiały loty niemieckich myśliwców w kompletnych ciemnościach.

Radary określały kierunek i odległość samolotów. System działał w ten sposób, że wysyłał do maszyn sygnał z częstotliwością 180 impulsów na minutę. Trafiał on do transponderów zamontowanych na pokładzie samolotów i był natychmiast odsyłany z powrotem, by kontrolerzy mogli określić lokalizację. W kabinie samolotu impulsy były zamieniane na cichy gwizd, co pomagało pilotowi zorientować się, czy leci we właściwym kierunku.

Stacja radarowa na Górze św. Anny była częścią niemieckiej taktyki zwanej Himmelbett (Łóżko z Baldachimem), wymierzonej w naloty aliantów, których samoloty bombardowały nocą strategiczne cele na terenie Trzeciej Rzeszy. Niemiecki samoloty, naprowadzane z ziemi, miały wychwytywać i niszczyć cele. Ponieważ nie wszystkie maszyny Luftwaffe były wyposażone w transpondery, łączono je w niewielkie grupy, w którym jeden z samolotów był liderem.

Mimo zaawansowanej technologii, Niemcy byli w stanie zniszczyć jednorazowo maksymalnie kilka procent maszyn przeciwnika. Dlatego system nie przeszkodził aliantom w nalotach dywanowych. Firmy produkujące benzynę syntetyczną były bombardowane w 1944 roku aż 8 razy. Amerykańskie superfortece (B-17) i Liberatory (B-24) zrzuciły wtedy na okolicę ponad 2000 ton bomb, co doprowadziło zakłady do ruiny.

Ślady po niemieckich radarach do dziś można znaleźć na polach pod Górą św. Anny - to betonowe elementy porośnięte krzakami. Są rozlokowane w promieniu jednego kilometra na polach, które przecina autostrada A4. W bliskim sąsiedztwie znajdują się Miejsca Obsługi Podróżnych.

Co ciekawe, lokalizacja obrana przez Niemców, to współcześnie także dobre miejsce dla pracy urządzeń nadawczo-odbiorczych. Dziś można tam natrafić np. na nadajniki telefonii komórkowej. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej planuje w tym samym miejscu budowę radaru meteorologicznego, który ma pomagać w przepowiadaniu pogody.

Radosław Dimitrow
NOWA TRYBUNA OPOLSKA

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą, znawcą lokalnej historii.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia