Dziewięciu bohaterów Pani książki łączy to, że byli idolami PRL. Ale nazywać ich dżentelmenami? To chyba ryzykowna teza.
Ryzykowna, bo to słowo z niedzisiejszego, a może nawet i niepeerelowskiego słownika. Ale bardzo chciałam, żeby ta książka prowokowała do stawiania pytań: Kim mógł być dżentelmen w PRL, a kim może być teraz? Czy w ogóle jest jeszcze miejsce na to słowo? Wszyscy bohaterowie tej książki to postaci szalenie złożone, które jednak łączą charyzma, niecodzienna ambicja oraz zdumiewające losy.
Leopold Tyrmand, Zbigniew Cybulski, Marek Hłasko, Leon Niemczyk, Stanisław Mikulski, Andrzej Łapicki, Daniel Olbrychski, Jerzy Zelnik i Jan Nowicki to życiorysy na książki.
Zgadza się, i to na pewno nie ułatwiało mi zadania. Ale chciałam pokazać tych bohaterów jako zjawisko. Łączą ich aspiracje. Każdy z nich wiedział, czego chciał, albo chciał wiedzieć, czego chce. Myślę, że ta ambicja to bardzo ważna cecha i wyróżnik dżentelmena.